No właśnie po co? Niektórzy przecież są pozbawieni tego komfortu – początkujący, szczególnie nie posiadający środków aby zaszaleć na starcie lub fajczarze niepewni, dopiero próbujący czy Sztuka palenia fajki wywrze na nich wrażenie – a nuż się uda. A ja mówię, że na pewno się uda! Przy odrobinie warunków, oczywiście.
Zarzucając specyficznym słownictwem, mogę powiedzieć, że smak fajki, to wypadkowa kilku wektorów. Wektorów, które podobnie jak ich matematyczne odpowiedniki, posiadają swój punkt zaczepienia, moduł i kierunek. Punkt zaczepienia można uznać jako chwilę czasu i warunki danego wektora, od których zaczynamy. Zazwyczaj początkujący polski fajczarz ląduje zatem z gruszką w łapkach, podstawowym wyposażeniem pt. „niezbędnik, wyciory und filtry” obok na szafce oraz kopertą pewnego, czasami z grupy tytoni-których-nazwy-nie-wolno-wymieniać, ziela fajkowego przed oczkami. Dalsze działania owego fajczarza w stronę prawidłowego użytkowania sprzętu oraz czerpania przyjemności z procesu będą kierunkami wszystkich tych wektorów. I tak często można przeczytać słowa doświadczonych ludzi aby się nie spieszyć w paleniu fajki, odpowiednio nabijać tytoń, nie palić wyżej wspomnianych „tytoni”. Parafrazując – Fajczarzu, Ludwiku i Sabo nie idźcie tym kierunkiem! Na koniec tej specyfikacji można krótko powiedzieć, że za dany moduł można uznać starania adepta w dążeniu do uzyskania jak najlepszego efektu dla poszczególnych składowych.
A jakież to wektory można wyróżnić w trakcie tego procesu? Uważam, że najważniejsze to: dana fajka i jej użytkowanie, używany tytoń, okoliczności palenia oraz pewna liczba resztkowych wektorków, które mają stosunkowo mniejszą wagę (np. akcesoria, technika czyszczenia).
W związku z tym co może wspomniany na początku adept uczynić aby jego palenie było jak najlepsze kiedy wektory fajki i tytoniu nie spełniają oczekiwań? Wypadkowa całości się drastycznie zmniejsza, dlatego warto wspomóc się i powiększyć wartość trzeciej głównej składowej – okoliczności.
Bo najważniejsza k… jest okoliczność – i takie jest moje zdanie. Chyba każdy przyznać może, że ten sam tytoń w tej samej fajce potrafi ciut inaczej smakować w różnych momentach. Ciężko wtedy wyróżnić, co dokładnie powoduje te zmiany, ale na pewno można stwierdzić, że otoczenie wokół nas i aktualny nastrój potrafią doskonale współgrać (lub doskonale przeszkadzać) w delektowaniu się smakiem fajki. Niektórzy w ciszy kładą się na łóżku z książką w ręku i fajką w zębach, niektórzy siadają przy oknie w kuchni i z nostalgią spoglądają na szary świat paląc ciekawy tytoń, niektórzy lubią długie spacery po parku, a znajdą się i tacy, którym okoliczności zupełnie obojętne i lubują się smakiem podczas każdej czynności codziennej – ci to mają dobrze! Tytoń jest w tym wszystkim trochę pomijany i choć bardzo ważny, to często stanowi jedynie dopełnienie do całego obrazka.
Z drugiej strony są sytuacje kiedy nawet świetny tytoń potrafi szczypać w język, a smak gdzieś uciekać bokiem. Często czyta się, że palenie fajki, to obrzęd, który należy wykonywać w samotności. Jest to niejako warunek konieczny (ale czasami niewystarczający) dobrego palenia. We wszystkim również nie pomaga zły humor i inne depresje maniakalne, a czasami człowiek może mieć po prostu przesyt tytoniowy, który należy cierpliwie przeczekać.
Klimatowi należy pomagać! Dobra muzyka bardzo pomaga w kontemplacji tytoniu. A co jeśli dodać do tego jeszcze odpowiednie odzienie? Bo proszę sobie wyobrazić jakby przywdziać dobry, sportowy dres z czterema paskami, puścić świetną muzykę (a niech będzie choćby pan Stańko bądź Nahorny) i siąść z fajką w skórzanym fotelu. Pomaga? Jak pomaga, to wyśmienicie, ale wątpliwe jest to akurat w tym przypadku. Mając na sobie garnitur już można odczuć ciekawą odmianę – nasz wektor okoliczności rośnie, a nasze zadowolenie wraz z nim. Przeważnie jednak ludzie preferują palenie u siebie, w swoich wygodnych ubrankach domowych i to też jest jak najbardziej tworzenie klimatu. W końcu wygoda fajczarza jest również istotna.
Warto kombinować i odkrywać swoje własne kierunki, którymi podąża ten wektor. Autor niniejszego tekstu, choć bardzo młody stażem fajczarskim, to wypracował sobie kilka „pozycji” zapewniających dogodne warunki palenia. Przede wszystkim robię to w miejscu codziennej pracy, czyli przed biurkiem komputera. Wtedy, będąc samemu, warto sobie puścić choćby ciekawy serial lub dobrą muzykę i zamknąć oczy, odbierając świat wszystkimi zmysłami poza wzrokiem. Nawet taka bzdura jak odpalanie fajki zapałką może dać więcej radości (a mi daje). Wyśmienitą sprawą jest również spacer pośród wspaniałych okoliczności przyrody. Z aktualnie rozwijającą się wiosną, kiedy idąc z rozpiętą kurtką i obserwując młode pączki kwiatów i krzewów, można czasami zapomnieć o tym, że pali się tytoń. A wtedy nawet Alsbo może dobrze smakować.
…ale bez przesady.
Najnowsze komentarze