Moje wynurzenia nt. klubu fajkowego nie będą jakąś rewelacyjną rewolucją. Nie marzę o izbie, do której nie mogą wejść osoby bez podania dziesięciocyfrowego hasła. Spowodowany sytuacją życiową wymyślam klub palacza, by w ciągu kilku dni zrealizować ten pomysł. A zaczęło się tak…
Wczorajszy dzień potraktowaliśmy z Żoną jako ostatnie podrygi wolności. Za kilka dni na świat przyjdzie córa wyczekiwana, stąd chęci zakupowe. Po podzieleniu dostępnych finansów ruszyliśmy na zakupy. O ile nie ma zazwyczaj problemów z dostępnością butów i rękawiczek, o tyle drżałem z ciekawości, co ciekawego będę mógł zakupić w ulubionej trafice. Dotarliśmy wreszcie na miejsce. Ja ruszyłem do fajek, a Lepsza Połowa zaczęła rozglądać się za tytoniami. Dotąd nie było problemu z VaNo1, czy ulubionym ostatnio Holmesem. Jednak ten dzień był tragiczny…
Jakaś nowo zatrudniona ekspedientka pokazała mi Amphorę. Po kilku pytaniach stało się jasne, że niczego innego nie posiadają. A dostawa tytoni nastąpi wtedy, kiedy nastąpi. Wyszedłem smutny i rozczarowany. Stąd pomysł, który należałoby wprowadzić w życie, by w wymarzonym klubie fajkowym można było zakupić tytoń. A jeszcze lepiej, gdyby władze owego klubu sprzedawały próbki bądź tytoń w odmierznej gramaturze. Wygląd i wyposażenie takiego klubu jest dość proste do zorganizowania: minimum dwie sale dla palących, fotele, biblioteka, kawa, przyćmione światło. Takie miejsce dobrze opisane jest w „Lodzie” Dukaja. Co prawda tam był to wagon kolejowy, ale nie była to tylko ordynarna palarnia.
Teraz o przystepowaniu do realizacji. Kilka godzin temu zawiozłem Lepszą Połowę do szpitala celem wyciągnięcia córki na świat. Za kilka dni pojawią się w domu i moje możliwości palenia popołudniowego i wieczornego zanikają. Nie myślę tylko o sobie i o swoich problemach. Zaraziłem bowiem fajką kilka osób i oni również nie mają możliwości popalania w domostwach. Zaś przy obecnej aurze palenie na spacerze z psem nie jest przyjemne (przynajmniej dla mnie).
Dlatego, mając w planie otwarcie lokalu gastronomicznego, postanowiłem przeznaczyć jedną salę na miejsce do palenia. Na początek jedna sala musi wystarczyć, ale jeśli choć część planów wypali, może się okazać, że pod koniec roku latakiowcy nie będą wdychać aromatów i odwrotnie.
Zabieram się za organizację. O postępach poinformuję, jeśli ktokolwiek będzie ciekaw. Nie chciałbym zaśmiecać fajkanetu.
Przede wszystkim – gratulacje z powodu córki. Debiutant, czy recydywista?
Merytorycznie: życzę powodzenia oczywiście, ale zalecałbym się najpierw zapoznać z prawem regulującym formy sprzedaży tytoniu w Polsce ;)
Debiutant. Dziękuję uprzejmie, wciąż czekamy.
Sprzedaż raczej nie na początku. Wpierw musi to być komfortowe miejsce do palenia.
Uch, panie… to Ci się w życiu pozmienia trochę ;) Niezłe odreagowanie taki artykuł w przerwach między kolejnymi KTG a oksytocyną ;)
Pozostaje czekać, a właściwie odespać noc. A że się pozmienia, to wiem. I nie mogę się doczekać!
Ha, właśnie! Jakie cygarko pasuje do uczczenia narodzin?
Każde dobre. Ha, w sumie, to pierwszy tytoń w życiu zapaliłem właśnie z okazji urodzenia się starszej córki (Partagasa chyba, ale nie pamiętam).
Gdzie Ty tą knajpkę otwierasz?
Gniezno.