Najchętniej napisałbym, że wcześniej docięte kawałki drewka należy posklejać Poxipolem, popilnikować, przetrzeć glanzpapierem, nawoskować. Amen.
Niestety, zgodnie z regulaminem nagryzmolić coś trzeba.
W celu zwiększenia szans w konkursie, lub raczej w ogóle „mienia” jakichkolwiek szans, wystrugałem 4 (słownie: cztery) kołki – ograniczeń nie było :) , dobrze, że nie miałem więcej czasu :)
No więc to było tak.
Zakręcony
Z wcześniej przyciętego kawałka nieznanego mi drewka,
trzeba było poobcinać nadmiar (wg wyrysowanego wzoru).
Potem to już tylko pilniki
wyborowanie dziury,
papier ścierny, iglaczki, papier ścierny,
i cóż więcej napisać można?
Aha, woskowanie :)
Esowaty
Odciąłem po ciężkim boju plasterek drewka, wstępnie wyrysowałem jakieś esy i coś obciąłem piłą (niestety straciłem zdjęcia – uszkodzenie karty SD).
Potem pilniki, pilniczki, papier ścierny,
wosk, polerka.
Jak sami widzicie nuuuuuuda.
Kołek z fajką
Znalazłem wśród „odpadków” elementy, które były „gotowe” do wykorzystania. Piszę „gotowe”, ponieważ wymagały szlifowania powierzchni stycznych. Brak dobrego narzędzia do cięcia, powoduje stosowanie piłowania ręcznego – „mama-tata” czyli w te i nazad. Ten kołeczek powstał z fragmentu rogu kozła (czyli męża sarny), elementu mającego być podobno wyrobem rzemieślników afrykańskich – rodzajem paciorka z hebanu (choć jak widać po przeszlifowaniu to jakieś szare drewno z rudymi „zaciekami”), oraz dwóch nieznanych mi kawałków drewna i połamanego pudełka CD.
Pierwszym krokiem było wyrównanie powierzchni stycznych. Kolejnym krokiem było nawiercenie otworów do wklejenia wzmocnienia łączonych elementów.
Podziurkowane elementy i patyczki do szaszłyków jako wzmocnienie.
Później klejenie „na raty”
i w reszcie obróbka przy użyciu pilników, pilniczków, papieru ściernego. „Rozdygotaną” końcówką mikrosilnika rzeźbiłem drewko przy łączeniu z rogiem,
a później podciąłem tarczką na mikrosilniku i „obrzeźbiłem” kostną część zwieńczenia kołeczka.
Róg trzeba było oczyścić za pomocą szczoteczki miedzianej,
a potem już tylko woskowanie, polerowanie … i jest kolejny mój koszmarek.
Dziurawka
Ten mi zepsuł nerwów, a ja zepsułem trochę materiału. Ale po kolei.
Drewko, które wybrałem do dziurawienia, początkowo chciałem przewiercić w celu uzyskania tulejki i po połączeniu z innymi elementami chciałem „poborować”. Niestety, kilka prób skończyło się rozłupaniem gotowej, lub prawie gotowej tulejki na podłużne szczapki. Co było robić. Trzeba było borować w całości.
Potem sklejanie (ze sklejką),
a jakże, na raty.
Odciąłem nadmiar,
pilnikowanie, papierek o różnej gradacji,
na koniec wosk.
Swego rodzaju wykończeniem moich ubijaczy, jest pudełeczko z wyściełaniem (lub poduszeczką), a po wewnętrznej stronie pokrywki wklejam „Gwarancję niepowtarzalności” ze zdjęciem zapakowanego w pudełeczku ubijacza. Żaden z moich ubijaczy się nie powtórzy. Ponieważ nie wymiaruję kołeczków, nie jestem w stanie dokładnie powtórzyć wzoru, może wyjść podobny, ale na pewno będzie różnił się wymiarami, czy użytymi materiałami.
W każdym bądź razie, kołeczkowanie sprawia mi wiele frajdy i jeśli komuś podobają się moje prace „zacieszam” z tego powodu, czego i Wam szanowni fajkanetowicze życzę.
Maciej Maciejewski
Macieju! Serdeczne gratulacje! Jak widzisz Twój kołeczek nie okazał się „nuuuuuudą” i przypadł do gustu!
Się nie spodziewałem się takiego wyniku, zacieszam niezmiernie, że moja praca znalazła uznanie u kolegów. Osobiście obstawiałem sukces kołka z rzeźbioną w kości fajką, a on okazał się najsłabszym ogniwem mojej konkursowej czeredy :)
Maciej, głosowałem na dwa z Twoich kołeczków. Zwłaszcza zwycięzca mi szczególnie się podobał. Jak widać nie tylko mnie. Bezapelacyjnie byłeś najlepszy. Szczerze gratuluję!
Dziękuję, wciąż jestem nieco skonfundowany wynikiem konkursu :)