Jest jednym z najmłodszych duńskich fajkarzy. Od dziecka wiedział, że chce wytwarzać oraz reperować fajki. Nie było to jednak zwykłe marzenie. Tom Eltang z nieprawdopodobną chłopcu konsekwencją dążył do celu i zrealizował go nadzwyczaj szybko. Pierwszą fajkę wykonał jako jedenastolatek (cyfrowo 11) za pomocą specjalnego zestawu przeznaczonego dla małych majsterkowiczów, a w wieku szesnastu lat (według cyfrowego zapisu – 16) został uczniem Anne Julie. Dziś ma 51 (słownie: pięćdziesiąt jeden) lat i jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych oraz rozchwytywanych artystów sztuki fajkarskiej na świecie.
Podobno już jako dziecko przylepiał się do szyb trafik i podziwiał fajki. Wolał to od oglądania zabawek. To właśnie wtedy w jego głowie zagościł pomysł na życie. Na duńskim rynku było pełno rzeczy, na których można było zawiesić oko. Tom przestudiował wiele egzemplarzy, co zresztą widać dziś w jego fajkach. Jego wytwory bardzo mocno przypominają duński styl, są jednak o wiele bardziej dopracowane oraz fantazyjne. Jest w nich zwiewność, lekkość, zamiłowanie do krągłości, ale także spora dawka luzu, o czym będzie można przekonać się niżej.
Gdy miał szesnaście lat został dostrzeżony przez Anne Julie – wtedy już jedną z pierwszych dam fajkarstwa. Wdowa po Poulu Rasmussenie wywarła spory wpływ na twórczość Toma Eltanga. Dzięki jej trzyletnim naukom Tom w prostej linii został fajkarskim spadkobiercą (w sensie stylu) Poula Rasmussena. Jest to wybitna nobilitacja – stać w jednej linii z Anne Julie, Björnem Bengtssonem oraz Emilem Chonowitschem (ojcem Jessa Chonowitscha).
W międzyczasie na krótko trafił do warsztatu Larsenów, ale szybko odkrył, że fabryczny styl fajkarski ewidentnie mu nie odpowiada. Ów dwutygodniowy staż stał się pożegnaniem z fabryką.
Na dłużej zagrzał stołek u Stanwella. Naprawiał tam fajki, ale także projektował własne. Wiele z kształtów Stanwella jest jego dziełem. Po dziś dzień romansuje z duńskim producentem (dziś właściwie już nie tak bardzo duńskim…). Zdarza mu się sprzedawać niektóre ze swoich shapów oraz designów właśnie tam. Niezależnie od tego, czy sam je zaprojektuje, czy ma na nie zamówienie.
Ze Stanwellem rozstał się w 1980 roku, zakładając własny warsztat. Ma niezwykłe serce do odnawiania starych fajek oraz tworzenia freehandów, autografów. W malowniczej scenerii portu rybackiego dziesięć mil na północ od Kopenhagi stoi jego dom, także sklep fajkarski, a do brzegu zacumowana jest jego łódka.
Przez wszystkie lata nauki młody Tom miał czas wypracować sobie własny, niepowtarzalny styl oraz wzbogacić fajkarskie techniki, w szczególności dotyczące uwidaczniania usłojenia. Opracował metodę zwaną Golden Contrast, polegającą na wydobywaniu różnicy w koloru słojów. Na fajkach Eltanga bardzo wyraźnie widać odcienie, w szczególności pomiędzy bardzo jasnymi wstawkami, a mocnymi. Metoda ta jest bardzo praco- oraz czasochłonna, jednak efekty są znakomite.
Tom szczególnie upodobał sobie fajki o usłojeniu cross-grain oraz o pawich oczkach. W swojej sztuce udanie łączy praktyczność z pięknem. Jego wytwory doskonale leżą w dłoni, prezentują się bardzo udanie i, można rzec, lubią je aparaty fotograficzne.
O jego wyrobach pozytywnie wypowiadają się inne znane osobistości fajkarskiego rynku. Najlepszy jest przykład G.L. Pease’a, który upodobał sobie fajki Toma, a nawet spróbował wykonać na podstawie wskazówek Eltanga dwie własne fajki. Pierwszą z nich możecie podziwiać poniżej, drugą jest rustykalny poker z bambusowym cybuchem. Te fajki znane są jako „Pease/Eltang”. Nie są na sprzedaż.
Wspominałem już o pewnej dozie luzu, jaka charakteryzuje twórczość Toma Eltanga. Otóż fajkarz ten często zapędza się w rejony, w których bardzo rzadko (jeśli w ogóle) ktokolwiek inny przebywa. Sławna jest jego Tubos, fajka przypominająca rurę kanalizacyjną. Stworzył też fajkę do złudzenia imitującą lampkę biurową. Jest też autorem kształtu „Eskimos” – osobiście mojego ulubionego. To, że potrafi zażartować ze swojej sztuki jest dowodem twórczej dojrzałości oraz odwagi.
Następnym dowodem na to, iż Tom ma niezwykłe poczucie humoru jest sposób sygnowania fajek. W zależności od jakości wrzośca, wykonania oraz innych czynników oznacza swoje wyroby specjalnymi symbolami (księżyc, planeta, gwiazda, słońce… ślimak!), a także specjalnym numerem. Ów ślimak jest oznaczeniem fajki najwyższej jakości – niezwykle rzadkie to egzemplarze (jeden na miesiąc co najwyżej), a ich cena jest zawrotna. Jak tłumaczy sam Tom „są powolne i zdają się być nadzwyczaj refleksyjne – jak ja sam”. Fajkarz nie stempluje swoich fajek. Symbole oraz numery wykonywane są ręcznie.
Eltang jest konsekwentnym, odważnym twórcą, który poświęcił się wytwórstwie fajek. Od pacholęcia wiedział, kim chce być i można powiedzieć, że stał się sobą. Jego sztuka jest nadzwyczaj autentyczna i to chyba najpoważniejszy argument potwierdzający jego mistrzostwo.
Zdjęcia pochodzą ze stron:
http://www.eltang.com
http://www.glpease.com/Pipes/Collection/eltang.html
http://www.danishpipemakers.com/makers/eltang/index.shtml
Nie wszystko co robi Eltang chciałbym mieć, w gruncie rzeczy jeden tylko kształt mnie kręci i to w zasadzie klasyczny: cutty, ale podziwiam warsztat, rzemiosło i wzornictwo. Kiedyś na pewno kupię fajkę Eltanga… to takie długoterminowe postanowienie…
galeria flickr T.E.
Witam,
Mam na imię Michał i jestem już tu od jakiegoś czasu, jednak nie udzielałem się aż do tej pory.
To co zobaczyłem zmusiło mnie do wypowiedzenia się na temat dzieł Mistrza Eltanga.
G in USE.
Zawsze podziwiam osoby, które idą przez las życia wydeptując własne ścieżki. Dla mnie Mistrz Eltang jest osobą, która nie widzi pewnych „granic konwencji” i swobodnie potrafi je przekroczyć tworząc dzieła ponadczasowe, które na długo pozostaną w pamięci.
Ponad to ma Jaguara, którego kocham od kiedy byłem takim małym kosmonautą, który stawia pierwsze kroki, ponieważ właśnie wtedy dostałem pierwszego matchbox’a odwzorowującego model SS100 z 1937 roku. Piękna sprawa.
Na mnie również robi wrażenie jego konsekwencja i śmiałość podążania własną, niepowtarzalną drogą. Eltang to dla mnie właśnie bardziej artysta niż rzemieślnik. Oczywiście warsztatu i umiejętności mu nie odmówię, ale w pierwszej kolejności widać u niego wizję. Każda fajka to jakieś przesłanie. Każda to jakaś opowieść. I za to go cenię najbardziej. Zdecydowanie wyróżnia się na tle innych fajkarzy.
Każda fajka czy każda seria fajek? Jak przejrzeć galerię flickr, to okazuje się że to prawie zawsze są serie fajek, dlatego między innymi jest to rzemiosło. Przykład doskonałego wzornictwa przedmiotów użytkowych. Kwestią dotarcia definicji pod własne spojrzenie jest to czy nazwiemy T.E. artystą- swoją drogą artystą się podobno nie jest. Pytanie też kiedy tym artystą jest a kiedy jest rzemieślnikiem… i znów wracamy do tego że każdy może wziąć raszplę i definicję orzezać tak żeby mu do gustu przypadła. Kiedy jubiler przestaje być rzemieślnikiem a staje się artystą? Kiedy fotograf przestaje być rzemieślnikiem staje się artystą… czy w ogóle istniej granica… jak spojrzymy na pana Kazia, co to przy rynku w Pcimiu Dolonym dłubie sobie pierścionki zaręczynowe to mamy wątpliwości czy rzemieślnik może stać się twórcą, ale jak już popatrzeć nieco szerszym okiem…
Podobne pytania są zadawane w każdej innej dziedzinie – co wyróżnia rzemieślnika od artysty? Ja znam je ze strony pisarskiej. Powiem szczerze, że do niczego nie prowadzą. Problemu nie rozwiązują, bo też artyzm nie jest czymś ujętym w sztywne ramy. Nie możemy powiedzieć, że artystą jest ten, kto pięknie zdobi, kto zręcznie wycina, kto co do milimetra be linijki odmierzy odległość trzech kilometrów. A jednak artyści istnieją. Wyróżnia ich konsekwencja i upór podążania za marzeniami, choć też przecież nie zawsze. Do każdego argumentu można znaleźć kontrargument. Jednak łatwo jest odsiać ziarno od plew. Kto jest artystą – wie każdy, kto ma zmysł estetyczny. Nie trzeba do tego ułomnych pomiarów. To jest spojrzenie szerszym okiem, jak sądzę.
Wydaje mi się, że polemika na temat granicy pomiędzy rzemiosłem i sztuką (o ile taka istnieje) załamałaby niejeden serwer.
Nie warto zaprzątać sobie tym głowy, bo można dostać ostrego bólu skroni i tego dziwnego wrażenia, że wszystko wokół jest takie jasne i płynne.
W jednym miejscu pracuję jako grafik, w innym jako informatyk, a w innym jestem administratorem strony www ale to wszystko służy uzyskaniu środków na zakup rożnego typu i rodzaju sprzętu niezbędnego do malowania, rzeźbienia, dłubania w patyczkach, utrzymania rodziny, pomocy zwierzakom, no i chcę odłożyć trochę kasy na wspomnianego wcześniej Jaguara SS 100 i budowę domu.
Żyję tym, że mogę tworzyć i realizować najróżniejsze pomysły ale czy uważam siebie za artystę?
Nie mnie oceniać, a zadanie to pozostawiam filozofom.
Pozdrawiam.
Sparafrazuję słynne powiedzonko o służbie zdrowia i pacjencie:
Jeśli artysta chce być artystą i czyni jak artysta, to filozofia jest bezsilna.
Rzekłem, jako filozof z wykształcenia.
Chciałbym tylko dodać że Eltang już nie sygnuje swoje fajki symbolami ‚kosmicznymi’. Teraz tylko sygnuje swoim nazwiskiem, i na wyjątkowych egzemplażach zostawia ślimaka, albo legendarne ‚M’.
Sygnowanie z symbolami wszechświata było używane przez Eltanga w jego środkowym okresie twórczości, na prośbę Amerykańskich kolekcjonerów i dystrybutorów, którzy chcieli mieć metodę na wycenienie jego fajek. Kilka lat temu Eltang je porzucił bo okazało się zbędne i wrócił do duńskiej tradycji nie ‚gradowania’ fajek (tak jak Ivarsonowie, Nordh, Fomer etc.) Nie robi on wsumie fajek z niższej półki. Natomiast nadal można czasami znaleść starsze fajki Eltanga ze starym sygnowaniem, i na kilka stronach nadal jest ono podawane jako ‚grading’ Eltanga. Natomiast na żadnej nowej fajce nie znajdziesz nic poza rocznikiem, nazwiskiem, fajką, i czasami ślimakiem. Nazwisko może być albo w kole, razem z ‚Denmark’ (http://www.alpascia.com/getimagevar.asp?id=26755&w=580&h=389), albo w linii prostej z obrazkiem fajki powyżej (http://www.alpascia.com/getimagevar.asp?id=22433&w=580&h=367).