Przybyła wreszcie z Turcji, przyniósł ją listonosz! Lecz kobiety w domu twierdzą, że brzydka. Cóż one wiedzą! Z tym tylko się zgodzę, że jest dla mnie za duża. Inne pianki z mojej kolekcji to przy niej liliputy. Choć mistrz Yanik najpewniej podał jej wymiary na stronie swojego sklepu internetowego, ja chyba nie przeczytałem uważnie jej opisu.
Nieważne, będę ją palił tylko w domu albo w towarzystwie przyjaciół, którzy przymkną oko na moją ekstrawagancję. Samo palenisko nie jest zresztą jakieś monstrualne, w sam raz do lżejszego tytoniu, dużą bryłę sepiolitu stanowi natomiast podstawka owej fajki, stojącej pewnie na stole jak klasyczne cherrywood. Córka dodaje, że choć forma jest dziwna, to sam materiał przepiękny. Jego gładkość, jednorodność i połyskująca biel robią rzeczywiście wrażenie. Coś podobnego wydobywa się tylko w jednym regionie na świecie, w miejscowościach Karatepe, Margı („ı” bez kropki nieprzypadkowe, czyta się „u”), Nemli, Sepetçi czy Türkmentokat, położonych na równinach wkoło Eskişehir (a „ş” to trochę jak nasze „sz”) w Centralnej Anatolii, na głębokości od piętnastu do stu pięćdziesięciu metrów pod ziemią. W dodatku sygnatura „S. Yanik” na cybuchu to gwarancja, jak wolno sądzić, że materiał dobrano starannie nie tylko ze względu na wygląd, lecz także na jego przeznaczenie. Oprócz urodziwego sepiolitu użyto do produkcji fajki także czarnego akrylu i srebra, a do śruby wewnątrz szyjki – delrinu (tworzywa termoplastycznego).
Pierwsze dzieło: cygarniczkę tę, z wizerunkami młodzieńca śpiewającego serenadę i panny, Sadik Yanik wyrzeźbił w wieku lat trzynastu.
Urodzony w 1965 roku Sadik Yanik zaczął się uczyć fajkarskiego fachu w wieku trzynastu lat w warsztacie swojego ojca Hüseyina Yanika. Rodzic nie wyrobił sobie światowej marki. Pracując w branży od roku 1953 na rzecz większego producenta, nigdy nie sygnował swoich fajek. Młodemu Sadikowi pisana była inna przyszłość. Do fachu przyuczył go także miejscowy mistrz Dilâver Çelebi, ale poszukującemu ideału artyście sama regionalna tradycja szybko przestała wystarczać. Zafascynowany fajkarstwem wiedeńskim XIX wieku, podpatrywał sztukę dawnych mistrzów w muzeach, wydaniach albumowych, fachowej literaturze i na egzemplarzach własnej kolekcji fajek i cygarniczek piankowych. Kunszt, jaki po latach osiągnął, lekkość i precyzja szczegółu, porównywalne są z umiejętnościami dziewiętnastowiecznych wirtuozów. Także lista jego tematów jest imponująca: zawiłe ornamenty orientalne, greckie i celtyckie, motywy narodowe i ezoteryczne, postaci historyczne i mitologiczne, smoki, drapieżne ptaki, żaby, węże, lwy, dziki, bawoły, barany, konie, psy, sceny rodzajowe i myśliwskie, indiańscy wodzowie, afrykańskie królowe, nagie kobiety, orgie seksualne, maszkary, makabryczne wizje, czaszki, kościotrupy, diabły, wreszcie kultura popularna, w tym Davy Jones z filmu „Piraci z Karaibów” czy motyw zdobiący okładkę płyty Grateful Dead.
Przykłady prac współczesnych, pełniej objawiających kunszt twórcy.
Co ciekawe, ceny tych dzieł, jakkolwiek same w sobie dość wysokie, wydają się śmiesznie niskie w stosunku do wartości włożonej w nie pracy. Jak jednak mówi sam mistrz, sztuki tej „nie powinno się uprawiać dla pieniędzy”. Trzeba istotnie zapomnieć na jakiś czas o zysku, a cierpliwie podążać za ideałem, żeby jak Sadik Yanik sięgać po ponad pięćset noży i dłut podczas wstępnej obróbki takiej fajki, a potem cyzelować ją jeszcze innymi, cieńszymi ostrzami. Zgodnie z jego własnym świadectwem, wielkiej uwagi wymagają też pozostałe czynności, a więc sam wybór materiału, który dzieli on na osiemnaście kategorii ze względu na odcień; nawiercenie komina; zanurzenie główki i cybucha w barwionym wosku pszczelim, którego kolor ma być dobrany do odcienia sepiolitu (fajki jego przybierają barwy białe, żółte, pomarańczowe i szkarłatne); wreszcie wygładzenie powierzchni, do czego nie używa on papieru ściernego, lecz specjalnych liści.
Dzieło powstające obecnie: w tej fazie pracy widoczne są zaledwie zarysy postaci.
Choć od lat marzyła mi się fajka Yanika, całe to bogactwo form, o którym piszę, nie było dla mnie niestety. Z przyjemnością oglądałem figuratywne fajki na zdjęciach czy u przyjaciela-kolekcjonera, ale sam ich nie zbierałem. W grę wchodziłaby może fajka z jakimś ornamentem, ale uparłem się na fajkę gładką, o kształcie nawiązującym, choćby przewrotnie, do angielskiej klasyki. Dlatego właśnie upatrzyłem sobie to, co sobie upatrzyłem. Czy jednak zamiast dzieła genialnego nie zafundowałem sobie w ten sposób produktu ubocznego, którego z tamtymi fajkami łączy tylko sygnatura? Otóż Sadik Yanik utrzymuje, że najlepszy sepiolit jest lekki – im lżejszy, tym lepszy. Do swoich prac rzeźbiarskich wybiera, jak sam przyznaje, materiał ciemniejszy, twardszy, cięższy niż do fajek klasycznych. Można więc stąd wnosić, że fajkę białą i gładką, taką jak moja, wykonał z materiału najjaśniejszego i najlżejszego, czyli najlepszego. Czy to słuszny wniosek? Kiedy ją nabijam i pykam wieczorem w domu, wierzę, że tak jest. Jakże mógłbym inaczej, uwielbiam tę piankę! Fajka wykonana z materiału najwyższej jakości, odpowiednio nawoskowana, powinna wedle jego słów wybarwiać się pomarańczowo. Palę ją raz jeszcze, obserwuję brzeg komina. I oto widzę – albo sobie roję, że widzę – zabarwienie takie właśnie i żadne inne: pomarańczowe.
Na zdjęciu u góry: moja fajka w towarzystwie dwóch ubijaczy; czarny wykonano w Hong Kongu z obsydianu, a srebrny, odlany z pewter, pochodzi z Rams Horn Studio (James i Beth Boyle, Mayville, stan Nowy Jork). Wszystkie zdjęcia prócz pierwszego, które zrobiłem sam, oglądamy dzięki uprzejmości artysty.
Ech. Założyciel portalu byłby zachwycony – uwielbiał pianki.
Fajny artykuł – i Nikifor stanowiący tło dla fajki bardzo do niej pasuje :)
Nikifor, to prawda, choć nie mam pewności, czy oryginalny. Założyciel też gustował w piankach? To wspaniale! Ciarki mnie jednak przechodzą od owej formy przeszłej. Powiedziałbyś dwa słowa o tej wspaniałej postaci, z której pracy i pomysłów wciąż korzystamy? Tak czy inaczej, dziękuję za miłe słowa.
Super tekst. Ciekawe fajeczki, choć ja to chyba jednak wolę drewienko ;)
Dziękuję Ci bardzo. Świetnie to rozumiem, bo sam przez lata paliłem tylko we wrzoścu i tylko wrzosiec zbierałem. Pianka mi zupełnie nie smakowała. Miałem kilka pianek, które zdobyłem dość przypadkowo, jedną z nich przywiozła mi ówczesna narzeczona z Turcji, kształt raczej nie był w moim guście, ale teraz wiem, że przynajmniej materiał był bez zarzutu. Nie wypadało jej nikomu oddać (tzn. fajki, nie narzeczonej), czasem więc ją pykałem. No i co? Ano kiedyś testując u kolegi jakieś orientale, kiedy już była odrobinę wybarwiona, nagle bardzo w niej zasmakowałem. Ot tak, po prostu. I tak się zaczęło. Choć nie uważam, żeby „piankowcy” tworzyli jakąś podgrupę wśród fajczarzy, sam niejako dokonałem jakiejś konwersji. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy przez ostatni rok paliłem we wrzoścu. Nie wiem, czy to tylko taka faza, czy też tak pozostanie do końca, ale chętniej teraz sięgam po piankę, zarówno ze względu na smak, jak na wygodę w użyciu.
Yanik to uznana firma. Sam mam pięć pianek: dwie rewelacyjne Astley’s robione przez Bauera, z ustnikami Colina Fromma (zły ustnik potrafi zepsuć dobrą fajkę), jedną kiko Bauera, dobra budowa ale zły materiał (ciężka pianka z Tanganiki) i dwie kiepskie no name, z czego jedna tak źle zbudowana, ze nadaje się tylko do wyrzucenia. Pełny rozrzut. Teraz przymierzam się, żeby wypróbować fajkę IMP albo Bakri, ale na razie są dla mnie za drogie. Muszę pooszczędzać.
Bauer dla Astley’s to rzeczywiście fantastyczna pianka. Wyraźnie się wybarwia, świetna w smaku. Moja mi wpadła raz z ust, kiedy wiązałem sobie sznurowadło na ulicy, i rąbnęła o płytę betonową. Ileż się męczyłem, żeby wygładzić dwa wgniecenia, a potem – żeby dolnej części główki przywrócić sferyczny kształt. Chyba się udało, a jaśniejsza plama też się jakoś wybarwia. Najważniejsze jednak, że fajka przeżyła i ma się dobrze. Colin Fromm? Jestem zaskoczony, że robi fuszerkę. To znana postać, najpierw Invicta Briars, potem Dunhill, wreszcie Castleford, ładna biografia. No tak, ale samo nazwisko nie zrobi fajki ani nawet ustnika. Do pianek z Tanganiki też się nie przekonałem, od biedy można zakurzyć, to jednak nie to samo. IMP wydają mi się za drogie jak na ofertę amerykańskiego pośrednika. Za te pieniądze można kupić coś o nieprzemijającej wartości, np. Yanika. Co innego Fikri Baki. Nie znałem go, ale przed chwilą obejrzałem jego fajki w internecie. Ciekawe rzeczywiście. Co do oszczędzania, to jestem za. Ja teraz kupuję sobie może jedną fajkę na rok, ale to już jest coś, co mnie cieszy.
Nieporozumienie. Fromm robił ustniki akrylowe dla Astley’s, najlepsze. Mam dwie pianki i jednego wrzośca z identycznym ustnikiem, nie do pomylenia z inną robotą.
Teraz rozumiem. Szpetne ustniki są niestety częstym mankamentem pianek. Ale za przyzwoitszą robotę to już trzeba, niestety, ładnie zapłacić.
Niestety. W dodatku w sklepie internetowym rzadko kiedy da się ocenić ustnik, zdjecia nie są wystarczająco dokładne. A gdzie ja wezmę do ręki fajkę np. Bakiego? Poza tym jest okropna tendencja do robienia ustników ozdobnych z przewężeniami, bufkami, klopsikami i innym sztafarzem a la baron cygański. Ładna, czysta polerowana główka często jest zakończona bazarowym ustnikiem z taniego tworzywa.
Nawiasem mówiąc, gdzieś widziałem współczesne fajki Andreas Bauer. Ceny wysokie, dwa razy więcej niż Baki albo IMP, trzy razy więcej niż Altinok.
Bardzo trafnie opisałeś owe ustniki, które i dla mnie są odpychające. Nie dość, że szpetne, to i nie zawsze dobrze spasowane. Ja kolejnego bauera sobie nieprędko kupię, ale to z całą pewnością dobra inwestycja. Mój przyjaciel ma sporo altinayów i jednego altinoka. Bardzo je sobie chwali jako fajki podróżne, użytkowe, towarzyskie itd. W altinayach dość podobają mi się ustniki, a przynajmniej mnie nie drażnią, bo są ciemne i klasyczne w kształcie. Na razie jednak mam tyle wydatków, że o nowych fajkach nawet nie marzę. Wybarwianie pianek trwa zresztą tak długo, że w ogóle się zastanawiam nad sensem trzymania ich w większej liczbie. Ale to już inna historia.
Wielkiej urody i mądrości tekst! Nigdy nie paliłem w piankach, ale w takiej z motywem z płyty Grateful Dead chętnie bym spróbował, kto wie, co by się zadziało ;-) A z której płyty ten motyw?
Ano z płyty z czaszką cyklopa:
http://www.live-grateful-dead-music.com/image-files/grateful-dead-mp3-terrapin-skull-cyclops.jpg
A to owa fajka:
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1727441074156314&set=pcb.1727441220822966&type=3&theater
Miło mi, że tekst Ci się spodobał, ale zupełnie mnie zaskoczyłeś tym pytaniem. Wydaje mi się, że gdybym przyglądał się pracom Sadika Yanika od dłuższego czasu, to wspomniana przeze mnie liczba tematów, w tym rockowych być może, bardzo by się wydłużyła. Jeśli nawet zwróciłem na jego twórczość uwagę już dobre parę lat temu, to obserwuję ją uważniej zaledwie od kilku miesięcy.
Jest tego znacznie więcej, w tym sam Jerry Garcia:
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1736984476535307&set=ms.c.eJxN00mSYzEIBNAbdYCY73~_xFmDlr9r5RTIIuzjEK1XFTUyY~%3B~%3BEPtNLTVQAmh7jCATElFA~_Mp0T8gy0hgGxCAdY9TtUPrGZKHgfMFLb4YBMKqE3YD~_JWm2jFAViPFfrAJ~_EJqG7qgkTNW045YJv6S~_SJSTgBsntYvYvdgQsMmOcfe6v37g3n7ZE~_e5i9KZc6QThQFfUe4fpBl6gw4GwCPUq2x1cyR9Z35NLsr~_F~_LkAsBODWeTgxoDelehcr3cXOW~_zCmcRB05JNvB73O5sEvT389A~_GkghAPVZ3jyCSORDRHqgh~_DYVSfnglvhlgGyCAbqJr8QXvkTOFEUiaRKEPe5PY8AA25S~_Epuxe9PoV03iYNMkWzgAF76PZgPk7XFKHVBTEvmAeQEJlgVdYN4e~%3Bnrw~%3BVsQQD~%3Bu~%3Bl~%3BFl1j4SqwXE3rg2nuYSgJmCv9N3JKMOA~%3BuMRocJWYLKDFfMEAsvLd4xozd30dDzepSAfAFBuyU4~%3B8BSFIBSw~-~-.bps.a.1736984429868645.1073741851.100006713135339&type=3&theater
Ostatni załącznik nie otwiera się, ale i tak jestem pod wrażeniem, popatrzyłem przy okazji na zdjęcia zamieszczone na jego profilu FB, wiele finezyjnych i niesamowitych rzeźb, koronkowa nieraz robota, ale żadnego zdjęcia fajki we właściwym użyciu, żadnego miłośnika dymu! Są zatem te rzeźby przeznaczone do kolekcji raczej niż palenia?
No nie wiem. Ja sam nie zbieram fajek tylko do oglądania, ale pojęcia nie mam, czy by mi serce nie drgnęło, gdybym taką koronkową robotę miał zapalić. Wiem jednak, że ludzie palą w tych fajkach, bo po pierwsze, chwalą się nimi na Youtube, a po drugie, na tablicy samego Yanika pojawiają się wpisy od klientów i użytkowników jego fajek. Jeden z nich chełpi się fajkami od Yanika już nieco wybarwionymi, zachwycając się tak ich urodą, jak właściwościami użytkowymi. Dziś nawet napisał: „only the best people own a pipe like this”. Ubawił mnie, więc kliknąłem „lajka”.
Chcę jeszcze wrócić do Grateful Dead. Otóż po tym, co sam Yanik zamieścił ostatnio na swoim profilu na Facebooku, prawidłowa odpowiedź na pytanie, które okładki z dyskografii tej grupy wyrzeźbił albo ma w planach wyrzeźbić, jest następująca: WSZYSTKIE!
Szanowny kolego. Kiedy słyszę Grateful Dead moje serce się raduje. Poświęciłem trochę czasu w poszukiwaniu informacji i zdjęć, na którym byłby uwieczniony Jerry Garcia lub inny członek zespołu palący fajkę. Niestety, oprócz „fajek” na ebay, które zwykle na aukcjach rodzimych opisywane są jako „fajka, lufka, fifka, gandzia, grass” i odnoszą się do zespołu nie znalazłem nic. Są za to Gratefulowe zippo.
Fajka przez Ciebie opisana to pierwsze, bezpośrednie, fajkowe nawiązanie do legendarnego zespołu, które zobaczyłem.
Czy nawiązuje do wszystkich płyt? Pewnie tak. Koncertów też :)\
Jak dalej sytuacja antynikotynowa będzie rozwijać się w tym kierunku co obecnie to niedługo bedizemy mogli sobie nucić pod nosem „Truckin'”
pozdrawiam
To niesamowite! Zdjęcie fajki-portretu Jerry’ego Garcii, wprawdzie bez atrybutów tytoniowych, ale w okularach, jest tu:
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1737011109865977&set=ms.c.eJxN00mSYzEIBNAbdYCY73~_xFmDlr9r5RTIIuzjEK1XFTUyY~%3B~%3BEPtNLTVQAmh7jCATElFA~_Mp0T8gy0hgGxCAdY9TtUPrGZKHgfMFLb4YBMKqE3YD~_JWm2jFAViPFfrAJ~_EJqG7qgkTNW045YJv6S~_SJSTgBsntYvYvdgQsMmOcfe6v37g3n7ZE~_e5i9KZc6QThQFfUe4fpBl6gw4GwCPUq2x1cyR9Z35NLsr~_F~_LkAsBODWeTgxoDelehcr3cXOW~_zCmcRB05JNvB73O5sEvT389A~_GkghAPVZ3jyCSORDRHqgh~_DYVSfnglvhlgGyCAbqJr8QXvkTOFEUiaRKEPe5PY8AA25S~_Epuxe9PoV03iYNMkWzgAF76PZgPk7XFKHVBTEvmAeQEJlgVdYN4e~%3Bnrw~%3BVsQQD~%3Bu~%3Bl~%3BFl1j4SqwXE3rg2nuYSgJmCv9N3JKMOA~%3BuMRocJWYLKDFfMEAsvLd4xozd30dDzepSAfAFBuyU4~%3B8BSFIBSw~-~-.bps.a.1736984429868645.1073741851.100006713135339&type=3&theater
Żeby Ci się to wyświetliło, musiałbyś zapewne zostać znajomym Yanika na Facebooku. Ale cóż to szkodzi, do odważnych świat należy. Zdjęcie to, wraz z czterdziestoma kilkoma (!), to część albumu poświęconego jedynie fajkom nawiązującym do Grateful Dead. Zastanawiałem się, skąd ta fascynacja u Yanika, ale odpowiedź jest chyba prosta: bliska mu jest zarówno makabra (rozumiem to doskonale, bo od jakiejś ósmej klasy sam jestem na to czuły), jak muzyka Grateful Dead.
A to ci ciekawostka. Niestety facebooka nie mam, także znajomym Mistrza nie zostanę, choć album bardzo chętnie bym oglądnął. Ja bardzo przeżywałem ubiegłoroczne ostatnie koncerty Grateful Dead. Na pocieszenie mam jedynie okazjonalną koszulkę zakupioną na ebay.
Sam wybierając fajkę z pianki zwracam uwagę tylko na gładkie, możliwe że to nawyk „wrzoścowy”, gdzie najlepsze drewno to drewno polerowane dla ujawnienia przecudnej urody usłojenia. Tutaj usłojenia ani-ani, jednak zwyczaj pozostał. Poza tym, jak palić w tych wszystkich koronkowych zawijasach, żeby nie zapsuć… Jedyna fajka tego typu, jaką mógłbym zaakceptować, to z wyrzeźbionym godłem Marynarki Wojennej (mój macierzysty rodzaj wojsk), ewentualnie z godłem mojej drużyny zwiadu, a i to gdy przejdę na emeryturę. Może kiedyś zamówię. Na razie jednak wolę kształty klasyczne. Podobnie jak we wrzoścu jestem zdania, że w nich najlepiej ujawnia się kunszt wykonawcy i jakość tworzywa, a i najłatwiej coś spieprzyć.
Ja też wolę gładkie, innych już sobie nie kupię. W tym tylko mój gust różni się od Twojego, że w przypadku wrzośca lubię też wyraziste piaskowanie, tak ze względu na wygląd, jak na ową chropawość w dotyku. Również mnie chodzą podobne myśli po głowie, żeby zrobić ten jeden wyjątek i zamówić sobie fajkę z bliskim sercu symbolem. Jest to jednak melodia przyszłości, czasu na emeryturze, jak piszesz.
Choć kształt kupione fajki w ogóle mi nie leży, to jednak gratuluje zakupu. Podzielam Twoją fascynację piankami. Zupełnie inne palenie niż w drewnie.
Dzięki. Wahałem się nad billiardem, również ze srebrną obrączką, był on jednak barwiony czerwonym woskiem i miał czerwony ustnik. Owszem była to fajka ciekawa, a co do kształtu absolutnie klasyczna, ekscentryczna była tylko barwa. Co jednak może się równać z owym powolnym wybarwianiem pianki od doskonałej bieli do różnych odcieni brązu? Wiem, nie każdemu się ta forma podoba, ale też chciałem tym razem coś odrobinę „wykręconego”. Mój gust mnie normalnie bardzo ogranicza. Jeśli nie liczyć bardziej fantazyjnych form ze szkoły Charatana, to większość fajek w mojej kolekcji to billiardy i ich pochodne: Liverpool, lovat itp. W sumie więc moja kolekcja jest jednostajna, nudna nawet (tzn. dla innych, nie dla mnie). Urozmaicone są tylko sygnatury. Tu i ówdzie znajdzie się jakieś cutty, kalabasz czy cherrywood. Ale też coś jest miłego w takiej stojącej fajce, siedzisz sobie np. wieczorem przy jakiejś pracy, odstawiasz kiedy chcesz, a ta się nie wywraca i dymi łagodnie. Choć z pianką to może nie takie proste: w obawie, żeby się zanadto nie porysowała czy nie poplamiła, stawiam ją ostrożnie, jakby była z nici pajęczej, i nie na byle czym, tylko np. na kawałku miękkiej skóry. Tak czy inaczej, żona kręci głową, kiedy widzi, jak się z tą fajką obchodzę, a o sepiolicie, Eskisehir i o tureckich mistrzach słucha z umiarkowanym entuzjazmem.
Marku – to piękna fajka o modernistycznym design – wyobraź sobie bryłę sepiolitu z którego ją wykonano !! – jak musiała być doskonała i jaka duża. Pewnie pali się wspaniale – jak wszystkie duże tureckie pianki ale ta godna pochwały jest :)
Mam kilka tureckich – czyli najlepszych – pianek we wszystkich dużych palenie jest poezją w małych bywa różnie.
Gratuluję zakupu :)
Dziękuję! Dasz wiarę, o tym samym właśnie myślałem, o owej bryle wielkiej i gładkiej, kiedy sobotniej nocy paliłem tę fajkę. Pali się rzeczywiście wspaniale i nie jest to tylko sugestia. Kiedy po raz pierwszy palę w danej piance, pierwsze wrażenia nie są jakieś nadzwyczajne. Dobrze znany tytoń mi gaśnie raz po raz, smakuje obco. Mija to wprawdzie szybko, ale kilka razy trzeba przez to przejść. Tak było mniej więcej w przypadku i tej fajki, choć mimo wszystko przeważały wrażenia pozytywne, ale już po 2-3 paleniach pojawił się już ten czar, niepodobny do niczego innego. Normalnie mam słabiutki czas palenia, około pół godziny, maksymalnie jakieś 40 minut, nie jestem w ogóle palaczem turniejowym, ale w przypadku tej fajki łatwo bardzo o ponad godzinę równomiernego, niezwykle przyjemnego palenia, bez jakiegokolwiek chlupania, przygasania, przegrzania, ciężkości, goryczy, nadmiaru nikotyny i innych upiorności. Myślałem, że gdybym znowu uzbierał trochę grosza, to może kupiłbym sobie fajkę innego tureckiego mistrza, bo ja wiem, Koncaka, ale pykając tę fajkę, zdałem sobie zaraz pytanie: Po co? Jeśli już, to czy nie lepiej zajrzeć znów do sklepu Yanika i postarać się dla niej o siostrzyczkę?