No i skusiłem się. Długo przystawiałem się do pierwszej fajki Tomka, ale gdy opublikował zdjęcia swoich ostatnich prac wiedziałem, że prędzej czy później ulegnę. Na oku miałem jeden konkretny model i szczęśliwym trafem okazało się, że jest dostępny.
Jakiś czas temu Tomek przyjechał do Wrocławia i mieliśmy zorganizować kameralne spotkanie fajkowe. Już wtedy nosiłem się z zakupem jednej z jego fajek, bo wiedziałem, że kilka swoich przywiezie. Spotkanie jednak nie wypaliło i każdy został w domu, a Tomek wylądował na Rynku pijąc piwo. Wtedy to właśnie rozmawiając z nim przez Gadu Gadu w komórce i tłumacząc się z nieobecności kupiłem od niego fajkę, która rzekomo miała już leżeć w jednym z wrocławskich śmietników. I powiem Wam, że gdyby faktycznie tak się stało, to byłoby mi bardzo przykro.
A to dlatego, że fajka jest prześliczna. To taki prosto ciosany, wydłużony billiard z owalną szyjką o sprośnym numerze 69. Przez prosto ciosany mam na myśli prostotę interpretacji kształtu. Wciąż czuć w nim jednak styl robienia fajek Tomka. Fajka jest dość podłużna, ma ponad 15cm długości, komin jest średnio pojemny. Tak jak lubię. Inżynieria perfekt. Jest też wyjątkowo lekka – 28 gramów. Pod względem praktyczności i generalnego „wow” w temacie shape – dla mnie bomba.
Jakość materiałów użytych w fajkach Tomka jest bardzo wysoka. Drewno naprawdę robi wrażenie. Przepiękny, gęsty cross grain w delikatnym bejcowaniu uwydatniającym słoje. Pawie oczka aż walczą o miejsce jedno obok drugiego, prążki wręcz nakładają się na siebie. Nawet w dziewiczym jeszcze kominie roi się od oczek i pasków. Ustnik jest bardzo dobrze spasowany. Jedyną rzeczą, do której się przyczepiłem i Tomkowi zwróciłem na to uwagę to ząbek zgryzu, który moim zdaniem mógłby być bardziej spolerowany gdyż jest po prostu duży, jednak obaj doszliśmy do wniosku, że to kwestia preferencji i nie ma złotego środka.
Jestem bardzo szczęśliwy i wiem już teraz, że to nie jest mój ostatni Zembrowski w zbiorku. I tak się niektórzy już ze mnie śmieją, że kupuję fajki parami, a nawet partiami. Mogę uczciwie powiedzieć od dzisiaj – Zember fidelis. A od jutra to ja dużo mówić nie będę tylko mlaskać, bo zamierzam rozdziewiczyć Blackwoodsem…
Zdjęcia of kors Tomka. :)
Zacna fajeczka, gratulacje z okazji zakupu (uwaga na kondensat przy rozdziewiczaniu ;) żartuję).
Miałem w łapach. Piękna rzecz. Gratulacje.
UkłonY,
Mateuszu, gratuluję pieknego nabytku i życzę smacznego dymka. Co do ząbka zgryzu, to uważam, że świetnie zachacza się o kieł i takie jego przeznaczenie – by nie gryźć ustnika i pozwolić fajeczne swobodnie opierać się na dolnej wardze.
Pawle, jak tak będziesz każdą fajkę Tomka obmacywał, to trzeba będzie wprowadzić ograniczenie, jak za komuny: „Towar dotknięty uważa się za sprzedany”.
Hm… to by trzeba było Tomka pytać, o tę regułę, ale wydaje mi się, że nie ma takiej potrzeby póki co ;).
I dodam, że mnie ząbek np. bardzo pasuje :).
UkłonY,
Reguła jest prosta: każdy może je oglądać do woli. Niezobowiązująco.
Takie oglądanie zobowiązuje…. mnie. Do uwzględniania uwag przy wykonywaniu kolejnych fajek, które dajecie podczas takiego oglądania. :)
Ja chciałem od siebie napisać, że udało mi się ją także w łapach potrzymać. Podobnie jak tę Yopasową i Krzysiową i pozostałe z serii wykonanych na Przemyśl. Wprawdzie nie miałem wiele czasu, ale podobały mi się bardzo(jedne bardziej, inne mniej). Na pewno lepiej oglądać fajki w rzeczywistości.
Na razie pozostałem na etapie „macania”. Dlatego tym bardziej zazdroszczę, udanego zakupu.
Co do ustnika: najlepsze fajki, z tych co kosztują tyle co Dunhill, mają perfekcyjnie ukształtowane i spolerowane ustniki i to się poznaje od razu po włożeniu fajki do paszczy. Mam dwie fajki piankowe Astley’s z ustnikami „autorskimi”, tj. znany jest wykonawca ustnika. Trzymanie ich w zębach to sama przyjemność. Tylko że te fajki kosztowały oryginalnie po 500 GBP. Tyle się płaci za perfekcję i snobizm troszkę też. A fajki w „normalnych” cenach – cóż, różnie. Kwestia preferencji i pomysłu wykonawcy. W każdym razie ustnik jest też czymś, na co warto zwracać uwagę.
Absolutnie tak! Każdy ma inne preferencje ustnikowe. Spolerowanie to jeszcze mało nawet. Najwięcej robi samo miejsce chwytu zębami oraz końcówka ustnika, która to o zęby się opiera.
I to jest w fajkach ciekawe, bo robiąc, ja przynajmniej, staram się robić różne zakończenia i różne typy ustników, by każdy coś dla siebie znalazł. Czasem grubsze, czasem cieńsze, wyższe i niższe, szersze i węższe…
Z posiadanych przeze mnie m.in. Moretti, ma ustnik, który nie leży mi zupełnie, mimo iż jest fajka piękna. Dziś – po niewczasie, już wiem, co lubię a czego nei.
Ano. Mam fajkę Charatana (nowego) której nie jestem w stanie włożyć w usta, a mam Savinelli (z trochę wyższej serii), którą trzyma się bardzo przyjemnie.
To jeszcze z cyklu „jak to robią wielcy” wypada zalinkować to: http://www.apassionforpipes.com/neills-blog/2012/8/20/slots-and-buttons.html
Pouczające.
Faktem jest również, że zgryz jest to taka część fajki, która potrafi do całkiem zacnej fajki totalnie zniechęcić. Często jest decydująca o ergonomii i nawet dobre wyważenie i leżenie „w ręku” nie rekompensuje złego zgryzu. Zresztą wykończenie „ząbka” i ujścia kanału dymowego (tak samo jak wejścia kanału w czop) są to miejsca, po których poznaje się twórcę czy producenta.
Swoją drogą ciekawe – właśnie skonstatowałem, że literalnie wszystkie fajki, jakie zabrałem na wakacje (sztuk siedem ;)) mają ten element dopracowany (w tym Zembrówka ;)) Oraz że moje biedne, budżetowe i stare Civice mają zgryzy i wejścia zawsze perfetto, a kupowane współcześnie Włoszki klasy 100+ Euro – niekoniecznie.
Edycja: żeby nie było offtopicznie, to oczywiście gratuluję Mateuszowi ;) Ładna rzecz.
Palę sobie właśnie swoją Zembrówkę (z tego zaciągu) i nadziwić się nie mogę, jakie to podstępne stworzenie. Niby zwykła fajka, w niewuzdanym kształcie. A ile radości. Z powierzchowności, z lekkości, z ergonomii i przede wszystkim SMAKU. Od pierwszego zapalenia.
Pozdrowienia
y,