Po kilku latach wgapiania się w Eltangi, Le Nuvole, Barbi i inne błyszczące piękności, w końcu nadeszła ta chwila… Kilka dni temu odebrałem paczkę z moją pierwszą fajką, którą anglojęzyczni nazwaliby „high grade”. Chciałbym podzielić się moimi wrażeniami na temat tej fajki i kontaktu z Mistrzem Yashtylovem, który ją wykonał.
Myślę, że wiele osób przegląda w okienku swojej przeglądarki setki ręcznie robionych fajek, ale za każdym razem cena wydaje się zbyt wysoka. Sam długo tak miałem i zawsze fundusze szły na mniej pustoszące portfel wydatki, które oczywiście dawały wiele satysfakcji. Jednak teraz moje podejście trochę się zmieniło i uważam, że ten zakup zdecydowanie poszerzył moje fajkowe horyzonty.
Bywałem wirtualnie w Pipe Atelier Yashtylov dziesiątki razy. Mój bliższy kontakt z Viktorem zaczął się jakoś w 2008 roku od prostego emaila, w którym zawarłem wyrazy uznania dla jego fajek. Viktor okazał się wyjątkowo miłym i serdecznym człowiekiem. Kontynuowaliśmy korespondencję na tematy okołofajkowe, kilka razy rozmawialiśmy telefonicznie.
Wiedziałem, że bardzo chciałbym mieć w kolekcji jego fajkę, lecz zawsze musiałem moim słabym rosyjskim tłumaczyć, że „Viktor, znajesz szto ja choczu, no u mienia dienieg niet…”.
Aż w końcu, krótko przed ostatnimi Świętami Bożego Narodzenia, nadarzyła się okazja. Napisałem do Viktora maila z życzeniami świątecznymi i wyraziłem zachwyt nad dwiema nowymi fajkami na jego stronie. Były to dwa malutkie biliardy z bambusowymi wstawkami. Nawet nie myślałem o kupnie, po prostu spodobały mi się i napisałem o tym Viktorowi. [Kliknijcie w obrazek, przeniesie Was na petersburski pokaz fajek]
Dzień później odebrałem od niego telefon, który wprawił mnie w nieopisaną radość. Powiedział, że te fajki były wykonane na zamówienie dla pewnego amerykańskiego kolekcjonera, który z powodu kryzysu finansowego zrezygnował z jednej z nich. Viktor spytał czy byłbym zainteresowany i zaproponował mi bardzo korzystną cenę.
Yashtylov na szczęście – w porównaniu z swymi konkurentami np. z USA czy nawet rodakami – nie winduje aż tak bardzo swoich cen. Propozycja była korzystna jak na jego wyroby, jednak była to dość wysoka kwota jak na moje możliwości. Mimo tego, bez chwili wahania powiedziałem „da” i poprosiłem, żeby dał mi parę tygodni na zebranie funduszy. Nie ma to jak wydać pieniądze, których się nie ma…
Skończyliśmy rozmawiać, a ja natychmiast zacząłem kombinować jak tu uzbierać na tę fajeczkę. Pokrótce – udało mi się, zrobiłem przelew i czekałem na paczkę. Byłem bardzo podekscytowany, ale też zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem. Przecież mógłbym za te pieniądze popolować sobie na ebayu i zostałoby jeszcze na trochę tytoniu. Wątpliwości rozwiały się jednak, kiedy tylko otworzyłem paczkę z Sankt-Petersburga.
Jakość wykonania tej fajki powala na kolana. Jak widać na zdjęciach na stronie Viktora, jest to leciutki, piaskowany biliard z wstawką z bambusa. Pierwsze skojarzenie jakie mi się nasunęło, kiedy wziąłem ją do ręki, to „klejnot”. Odniosłem zapewne podobne wrażenie, jakie się ma, biorąc do ręki malutki, bardzo dokładnie dopracowany przedmiot – jak pióro wieczne z górnej półki czy jakieś jubilerskie cacko.
Sam ustnik wprawił mnie w zachwyt. Jest cieniutki i genialnie wygodny w ustach. Ząbek również jest cieniutki i wyprofilowany z bardzo delikatnym wygięciem w stronę ust, przez co prawie wcale nie czuć go w zębach. Rozkloszowany wylot kanału dymowego jest bardzo szeroki, dzięki czemu można zobaczyć, że jest wypolerowany od wewnątrz… Coś pięknego.
Połączenia ustnika z szyjką i bambusa z wrzoścem są idealne – dokładnie wygładzone i z zamkniętymi oczami ciężko je wyczuć. Kolejną oznaką najwyższej jakości są przedłużenia naturalnych wgłębień bambusa, które powstały w miejscach, skąd kiedyś wyrastały gałązki. Te wgłębienia są przedłużone i wchodzą z jednej strony w ebonit, a z drugiej we wrzosiec. Od strony ustnika to wgłębienie przecina łączenie z szyjką. W tym miejscu widać kunszt i ilość pracy włożonej w ten przedmiot.
Wgłębienie w ustniku idealnie pasuje do tego w szyjce, tam też nie widać łączenia. Jest idealnie wypolerowane, a przy tym zachowuje bardzo ostre krawędzie i idealne licowanie ustnika i szyjki. To niby drobny szczegół, ale mówi bardzo wiele. Wstawka z bambusa również jest wprost perfekcyjna. Estetycznie nadaje lekkość kształtowi.
Od nowości bambus był prawie biały, a już po kilku paleniach zaczął nabierać delikatnego, kremowo-żółtego koloru. Na wstawce znajduje się też jedyna sygnatura – nazwisko „Yashtylov”. Swoją drogą, ciekaw jestem jak zostało wykonane to stemplowanie, ponieważ jest dokładnie wybite na całej długości, pomimo że „owija się” wokół bambusowej łodyżki. Za wstawką jest króciutka szyjka, której część jest gładka.
Ten fragment szyjki ma w przekroju 8mm. Naprawdę! Aż ciężko sobie wyobrazić, jak delikatnie trzeba było się obchodzić z tą częścią fajki w procesie produkcji, żeby jej nie złamać lub nie przeszlifować się do kanału dymowego.
Co do samego kanału, to jest on – jak przystało na high grady – bardzo szeroki, dzięki czemu przepływ powietrza jest łatwy oraz niezaburzony i pozwala na palenie minimalnymi pyknięciami bez zagrożenia zgaśnięciem fajki.
Całość główki jest piaskowana i to nie byle jak! Piaskowanie jest średnio głębokie, a przy tym bardzo wyraziste, ujawnia nawet najmniejsze żyłki w strukturze wrzośca. Fajka powstała z klocka plateau o idealnie prostym usłojeniu „straight grain”. W wykończeniu piaskowanym, w którym uwidoczniają się słoje przyrostu wrzośca, tworzy to usłojenie zwane „ring grain”.
Główka w całości okolona jest równiutkimi prążkami. Potwierdzenie idealnego usłojenia widoczne było również w naturalnym kominie, który aż żal było napełnić tytoniem – tak piękne były pionowe, równiutkie słoje.
Możliwe, że fajka na zewnętrznej powierzchni miała jakieś drobniutkie ubytki (nie mylić z ubytkami w fajkach seryjnych, to zupełnie inna skala), jednak piaskowanie u Viktora, to świadomy wybór stylistyczny. Fajka od początku powstaje jako piaskowana i nie jest to sposób ukrycia czegokolwiek.
Kolor fajki z daleka wydaje się prawie czarny. Jednak z bliska okazuje się, że to przepiękny brąz. To taki kolor, jaki ma prawdziwa gorzka czekolada – ciepły i intensywny. Nie jestem pewien, jak proces malowania odbywa się przy fajkach piaskowanych, ale wiem, że Viktor – jak większość dobrych fajkarzy – swoje wyroby bejcuje wiele razy, kilkoma odcieniami. Efekt jest naprawdę piękny.
Główkę wieńczy cieniutki pierścień naturalnej „kory” plateau. To szorstkie, prawie kłujące zwieńczenie kontrastuje z elegancją kształtu i nadaje fajce element organiczny, bardzo moim zdaniem niezwykle udany.
A jak się pali? Doskonale. Od pierwszego odpalenia, fajka oddaje pełnię smaku tytoniu, bez żadnych obcych posmaków. Palę w niej GLP Westminster i smakuje on wyśmienicie – zarówno dymny akcent Latakii jak i naturalna słodycz są w pełni rozwinięte. Dym zdaje się przechodzić przez fajkę jakby była zrobiona z mleka – tak jest chłodny i przyjemny dla podniebienia.
Najwyższej jakości wrzosiec i wewnętrzna inżynieria czynią z tej fajki genialny przyrząd do palenia. Jestem raczej suchym palaczem, ale wciąż jestem zadziwiony – z tej fajki wyciory wychodzą po prostu czyste!
Paliłem dopiero kilka razy, a to zdecydowanie za mało, żeby w miarę obiektywnie się wypowiedzieć, ale początek zapowiada naprawdę wybitne wrażenia smakowe.
Czy przesadziłem z tym opisem? Uważam, że nie. Ta fajka naprawdę jest wybitna i wyróżnia się spośród wszystkich fajek, które dotąd paliłem. Myślę, że jest to dla mnie początek przygody z ręcznie robionymi fajkami z najwyższej półki. Świadomość, że całość została wykonana przez jednego człowieka, który włożył w te 25 gramów całą swoją pasję, przynosi niesamowitą satysfakcję.
Jak tylko będę mieć możliwość, postaram się nabyć od Viktora kolejną fajkę, a niewykluczone, że tym celu pozbędę się nawet kilku innych z mojej kolekcji. Warto.
Mam nadzieję, że ten może trochę zbyt entuzjastyczny artykuł przekona Was, drodzy koledzy po fajce, że może warto odmówić sobie kilku innych nabytków, żeby samemu posmakować o co tutaj chodzi.
Tymczasem idę zapalić w Yashtylovie!
Atelier Jasztyłowa oglądam, kiedy chce się nakręcić i naużalać nad własną nędzą i niewielkimi zasobami finansowymi. Nie dojrzałem jeszcze do takich zakupów, wciąż kupuję fajki na ilość i pierwszy rzut oka.
Ale link do jego piotrogrodzkiego studia jest na Fajkanecie niemal od początku, w artykule „Kształty fajek” – właśnie u niego znalazłem najpiękniejszego wrzoścowego kalabasza, jakiego kiedykolwiek widziałem na oczy. Pewnie bym go rozkręcił i wpił się nosem w komorę chłodzącą i wąchał kwadransami zapach czystego wrzośca. Jak spłacę wszystkie długi lub szczęśliwie zbankrutuję, to się na takiego szarpnę.
Tekst rewelacyjny. Pełen niesamowitej pasji. Bardziej zazdroszczę tej pasji, niż tej fajki. Normalnie zapałałem żądzą posiadania – chciałbym mieć jakąkolwiek autorską fajkę; marzę o takiej z osobistą kartką od artysty. Może faktycznie rzecz warta każdych pieniędzy.
Bedę dojrzewał w puszcze jak dobry i próżniowo zapakowany tytoń bez topingów, casingów i innych syropów. I, rzecz jasna, bez burlejów i kawendiszy, osobliwie czarnych.
No i, to oczywista oczywistość, najserdeczniej i najszczerzej witam w zespole Fajkanetu!
Powiem tak – dla mnie mistrzostwo!!! Jeżeli chodzi o cene to zaiste powala)))
Fajke miałem w ręce, a, że uwielbiam piaskowane fajki to efekt tego jest taki, że zbieram pieniadze na canadiana od mistrza Yashtylova.
Witam w klubie :/ zastanawiam się nad przerzuceniem się na chleb z kranówą… ale żona zapowiedziała mi że i tak tyle samo musiałbym dawać na dom, więc jest to bezcelowe.
Co do fajeczki, piękna jest, sam się zastanawiam nad zamówieniem autografu po przekroczeniu liczby 10 fajeczek, ale to już pewnie na zamówienie będzie musiała być. Szkoda tylko że gentlemeni o pieniądzach nie rozmawiają, bo się pewnie niemile zdziwię gdy złożę zapytania :/.
Pozdrawiam i życzę miłych i chłodnych dymków
Zrob wywiad z Jasztyłowem do opublikowania u nas, to ciekawy gość.
Jeśli się zgodzi, to nie widzę przeszkód, by wziąć go
na tapetę” jako kolejnego fajkarza do „Mistrz i internauci”.
Ciekawym tematem byłby zapewne wywiad z Mistrzem – powodzenia Panowie)
Dzięki keilwerth – doświadczyłem 2 godzinek podziwiania tych cudeniek. najbardziej mnie użekła ” barracuda” – choć wyonanie wszystkich to 100 procentowa perfekcja- jeśli to nie za małe słowo.
acha… jeszcze jedno co mnie wręcz zszokowało – jego fajki obojętnie z której strony na nie spojżeć
wyglądają powalająco- ksztłty doskonałe
Hm…czyżby strona viktorowego atelieru nie działała?
Mam pytanie o miej wiecej w jakiej cenie są fajki Yashtylov prosze o info.
Interesuje ,mnie Billiard TBB-tylko czy mnie stać?
moj adres wiolaja@wp.pl
dziekuje
wiola
Cena zaczynająca się od 200 USD to jeszcze niewiele jak na tak bardzo autorsko zorientowaną ofertę. Osobiście uważam, ze funkcja palenia kłóci się poniekąd z funkcją oglądania, więc większości „autografów” nie popieram, ceniąc sobie klasyczne wzorce, jednak jakość wykonania tych fajek jest urzekająca. Chętnie zamówiłbym u Jasztyłowa proste, długie tomato albo małe apple w stylu starego Dunhilla, z najlepszego surowca, tylko woskowane i polerowane, bez żadnych nawęgleń i całej tej technologicznej masturbacji.
witam a w jaki sposob zamawiasz? chyba ze tam bywasz………..
Ponieważ akurat artykuł się wyświetlił na głównej, a nie dalej jak wczoraj miałem okazję macnąć Dzieło, więc napiszę – TO JEST COŚ.
Niestety, ponieważ Wojtek palił ;) nie poważyłem się na wystukanie mu tytoniu i obejrzenie inżynierii ;) ale „z zewnątrz i w ręku” fajka leży doskonale.
Wojtek usłyszał zresztą ode mnie, że jak już taką zrobi – a wierzę, że Mu się uda! – to ma się do mnie zgłosić ;)
wojtku, wysłałem maila.
Wojtku, oczywiście.