Witam!
Mam pytanie takie, cóż mi możecie drodzy fajkanetowicze powiedzieć o fajkach marki dr. MAX?
Pozdrawiam Strzała :)
Wszystko, co u nas napisano, może być niebezpieczne w użyciu przez osoby postronne, ewentualnie można tego próbować używać wyłącznie pod opieką lekarza lub farmaceuty…
Aktualności:
Duże zmiany na horyzoncie.
Witam!
Mam pytanie takie, cóż mi możecie drodzy fajkanetowicze powiedzieć o fajkach marki dr. MAX?
Pozdrawiam Strzała :)
Tags: forum
I od razu komentarz dla widoczności :)
Marzenie fajczarza czasów PRL ;)
Dostępne podówczas w Pewexach.
Klasa, cóż, angielska masówka.
Mam jednego bilarda, bardzo kitowanego z nie oryginalnym ustnikiem i nawiertem pod boczną ścianką komina. Tytoń w niej palony smakuje tytoniem, nie czuć innych dziwnych smaków czyli możliwe, że dobry klocek albo z biegiem lat wszystko co powinno wyjść z fajki wylazło (taniny itd.). Warto było dać za nią to 15 zł. :)
Dr. MAX ma za sobą przepiękną i dosyć długą historię. Coś już chyba było na ten temat w polskim internecie.
Otóż na Wyspach Brytyjskich w czasach II Wojny Osoby w najróżniejszy sposób włączone w tzw War Effort doświadczały czasem dyskretnych wyrazów uznania ze strony różnych tzw. czynników oficjalnych. W tamtych czaach bardzo wielu mężczyzn paliło fajkę. I tak Osoby włączone w War Effort mogły za groszową, symboliczną – dziś nie pomnę jak wysoką opłatą nabyć fajkę popularną – taką Everyman’s Pipe. Często kitowaną, lecz zawsze najwyższej możliwej jakości jeśli chodzi o przygotowanie/curing dobrego wrzośca i tzw. inżynierię fajki. I to właśnie był Dr. MAX. Te fajki w czasach wojny wykonywane były przez ówczesnych czołowych wytwórców brytyjskich. Zapanował nawet pewien snobizm nie wywyższania się, i tak Dr MAX w pewnych kręgach dowodził swoistej jedności z niższymi klasami społeczeństwa; w zniszczonym wojną i nadwyrężonym wysiłkiem wojennym kraju niektórym nie wypadało „szpanować” Barlingiem, Charatanem czy Dunhillem. Wpisywało się to w pewien odcień angielskiej powściągliwej skromności, tak jak oxfordzki Don palił raczej BBB niż Dunhilla.
Marka przetrwała i utrwaliła swą dobrą renomę, ale jak to z marką bywa, potem stopniowo „schodzila na psy”. Te późniejsze Dr MAXy znakomicie pamiętam z PeWeXu, bywały pomiędzy nimi niezłe egzemplaże, mimo iż było to już 20-30 lat po wojnie.