Dymanie, rzecz jasna, od „dymków”…
Już się zaczyna!
Wszystko, co u nas napisano, może być niebezpieczne w użyciu przez osoby postronne, ewentualnie można tego próbować używać wyłącznie pod opieką lekarza lub farmaceuty…
Aktualności:
Duże zmiany na horyzoncie.
I się zaczęlo! Oby tak dalej!
Na wszystko można znaleźć sposób. I czasami najmniej wyrafinowany też bywa skuteczny. W mojej firmie od paru lat w każdym pokoju są czujniki dymu. Z tym że w naszej akurat pracowni czujnik został pierwszego dnia po montażu pracowicie oklejony folią spożywczą. Co i rusz wpadają zatem do nas znajomi. Razu jednego przyszli panowie co sprawdzali skuteczność systemu przeciwpożarowego. Wymieniliśmy dialog: „Przyszliśmy sprawdzić czujnik”, „Proszę bardzo”. Popatrzyli na sufit, podrapali się po czuprynach pod berecikami z antenką, powiedzieli „Dziękujemy, do widzenia” i jest spokój. Mam nadzieję, że palaczy jest wystarczająco wielu, żeby jakoś sensownie olać to prawo. Oczywiście zgodnie z prawem.
Lubię archeologów i ich opowieści – jak się pierwszy raz odezwałaś, nie miałem fizycznej okazji osobiście powitać, co nadrabiam teraz wesołkowato.
I tak od razu zaczepiam – w sieci jest sporo fajnego researchu odnośnie fajczarskich wykopalisk… Może by tak coś o tym? Wszyscy znajomi poszukiwacze skarbów się śmieją, że najczęściej znajdowanym artefaktem archeologicznym z europejskich i śródziemnomorskich stanowisk od XVIII wieku ku współczesności są potłuczone gliniane fajeczki.
Jakbyś się dała namówić, to może wykreśliłabyś te smutne, milczące deklaracje ze swojej fajkanetowej autobiografii. Czego szczerze życzę i się napraszam.
jak miło :)
a co do glinianych archeologicznych fajeczek, to ja już nawet mam pierwszą kwerendę za sobą. na razie taką normalną, biblioteczną, bo ja retro jestem :) ale sieć też jeszcze przepatrzę. na razie mam urwanie głowy z czasami przedtytoniowymi zdecydowanie, ale za jakiś czas…
:D