Witam ponownie. Z racji iż przygotowania do strugania postępują, to chciałbym zapytać o kilka spraw technicznych.
A nim zapytam to nieco naświetlę sytuację. Słowa „struganie” użyłem celowo, gdyż pierwsze fajki zostaną wykonane w tej właśnie technice. Zakup tokarki jest rozważany i dużo w tej materii będzie zależało od instancji wyższej ;) ale także od efektu końcowego pierwszych prób. Sam nie wiem jak mi to wyjdzie, na cuda się nie nastawiam, a jedyne na co liczę to, że z każdą kolejną „rzeźbą” będzie widoczny choćby minimalny postęp.
Jednocześnie na samym początku nie uniknę naśladownictwa. Myślałem nad tym i uznałem, że to nie czas na wymyślne kształty (umiejętności brak), tym bardziej, że ciągnie mnie w stronę klasyki. Gdybym miał określić kształt trafiający w me gusta, to byłby nim poker. Prosty, gustowny, bezpretensjonalny. Z tego też powodu stał on się naturalnym wyborem na pierwszy raz. Zaś jeśli mowa o naśladownictwie to za wzór ma posłużyć Barrel Smooth (Peterson). Może to nie najbardziej klasyczny poker, ale ma coś w sobie. Chciałem w tym momencie wkleić zdjęcie tej konkretnej fajki, ale jeszcze nie nauczyłem się mechaniki Waszego portalu. Tak czy inaczej beczułka ma coś w sobie, szczególnie w pięknym odcieniu zieleni jaki prezentuje Peterson.
Gdy zacząłem rozrysowywać jej kształt na papierze milimetrowym, pojawił się pierwszy problem. Wymiary na stronie Petersona są dostępne: długość – 140 mm; wysokość – 42 mm; zewnętrzna średnica – 31 mm; średnica komina – 17 mm; głębokość komina – 33 mm. Operując suchymi liczbami jakoś tak trudno przelać to na papier, a z niego na surowiec. Gdy staram się zachować wymiary, to na papierze wychodzi, że fajka jest mała. Czy ktoś posiada w swoich zbiorach tę fajkę lub o podobnych wymiarach? Faktycznie jest tak mała jak się wydaje? Oczywiście w tym momencie wychodzi brak doświadczenia, brak obycia z fajkami.
I drugi problem. Średnica główki (33 mm) dotyczy najszerszego jej miejsca, czy raczej najwęższego?
Powód, dla którego fajka pierw powstaje na papierze, to potrzeba wykonania szablonu (pewnie wykonanego z metalu), którym na bieżąco będę kontrolował miejsca, z których trzeba zdjąć naddatek materiału. Tak to sobie wymyśliłem, ale jeśli ktoś ma lepszą metodę, to chętnie ją poznam. Symetria jest istotna, gdyż każdy inny kształt od okrągłego będzie porażką.
Kolejna wątpliwość dotyczy kolejności działania. Co będzie lepsze jako pierwsze – wykonanie nawiertów komina i obrabiania kształtu, czy pierw zgrubnego obrobienia kształtów, a następnie wiercenia? Czytałem, że często kolejność zależy od indywidualnych preferencji, ale wydaję mi się, że nie w tym przypadku. Że jedna z tych metod mogę wyraźnie utrudnić sobie pracę, a tego szczególnie na początku bym nie chciał.
Będę wdzięczny również za porady dotyczące kwestii, o których z niewiedzy mogłem nie wspomnieć.
pozdrawiam
Jakub
Pewnie to wszystko jest tu już napisane albo to tylko moje domysły ale:
Klasyki na pierwszy ogień – dobry plan!
Ten Peterson to jest mała fajka w porównaniu do wielu innych, ale nie jakiś liliput. Taka naturalna wg mnie.
Średnica – najszersze
Szablon??? Nie wiem jak ująć myśli w słowa, albo jesteś geniuszem albo… albo nie. Nawet bulldoga da się zrobić ręcznie i to równo, z resztą zobacz fajkarza o nazwisku Revyagin i dowiedz się w jaki sposób robi fajki.
Co do kolejności nawiertów i nadawania kształtu. Cóż, zależy od preferencji to najprawdziwsza prawda. Zależy też od narzędzi i doświadczenia. Czytałem, że chcesz zniszczyć buku na 10 fajek dlatego proponuję po kolei wypróbować każdą możliwą metodę. Jak rady mam złe to przepraszam (zduszam konkurencję w zarodku :-D ).
” … z resztą zobacz fajkarza o nazwisku Revyagin i dowiedz się w jaki sposób robi fajki”
Podziwiam kunszt wykonania, dbałość o detale i fakt, że człowiek ten ma wpływ na fajkowy mainstream i byłbym dumny mogąc za kilka lat powiedzieć, że potrafię choćby 20% tego co on. Oczywiście pisząc te słowa mam ambicję bycia przynajmniej tak samo dobry. Uważam, że bez ambicji (nie mylić z pychą) połączonej z ciężką pracą, szanse na sukces są marne.
Inną sprawą jest, że w takich chwilach wyłazi ze mnie konserwa, ale klasyczne kształty znacznie bardziej do mnie przemawiają. Ale nie o to chodzi. Rozumiem co chciałeś mi przekazać. Liczy się talent i ciągłe doskonalenie. Bez jednego z tych elementów można być jedynie przeciętnym.
Revyagin robi(ł)* w mojej opinii jedne z najładniejszych klasycznych kształtów jakie dane mi było widzieć.
* teraz robi same koślawce, dziwolągi, pszczółki i rowerki.
Nie jestem praktykiem ani znawcą, jednak wydaje mi się, że przygotowanie sobie szablonów do sprawdzania prawidłowości i symetryczności krzywizn to dobry pomysł. Szczególnie przy ręcznej obróbce. Ale nie z metalu, bo po co? Wg mnie wystarczy zrobić takie kształtki ze sztywnej, „plastikowej” teczki biurowej lub podobnego materiału. Tym bardziej, że do różnych kształtów fajek trzeba będzie te szablony zrobić inne.
Myślę, że kolega Rafał miał na myśli, że komuś z talentem szablon nie jest potrzebny. Zachowawczo nie chcę się pod tym podpisać obojgiem kończyn, gdyż jeszcze nie wiem jak to jest w moim przypadku ;)
No youtube jest taki filmik, o młodym kolesiu, który robi fajki z dwóch szablonów.. i później je skleja. Polecam wszystkim.
Niestety z braku dostępu, nie prześlę linka, ale warto spróbować wpisać „how to make a pipe”.
Ten filmik polecam tylko w ramach dowcipu.
Pozdrawiam serdecznie.
Pamiętam go dość dobrze, gdyż był to bodaj pierwszy film w tej tematyce, który obejrzałem.
Zaskakujące było iż komentarze informujące o szkodliwym wpływie spalania kleju na organizm człowieka ginęły w tłumie zachwytów.
Proponuję nie zawracać sobie głowy szablonami, pierwsza fajka na pewno nie będzie mieć idealnie zakładanych wymiarów, poza tym to nie mechanika precyzyjna.
Rozrysuj kształty na papierze (tak, żeby wiedzieć, do czego się zmierza), wymierz dokładnie gdzie i którędy przebiegną nawierty i do dzieła.
Jak rozumiem zamierzasz skrawać, scierać i szlifować ręcznie? Proponuję zaopatrzyć się w dobre płaskie dłutko powiedzmy 0,8cm i tarnik trzpieniowy do wiertarki: kulisty lub walcowaty z zaokrąglonym końcem (tylko nie te najtańsze, polecam z firmy Befana).
Zaobserwowałem iż większość fajkarzy świadomie rezygnuje z precyzyjnego rozrysowania kształtu fajki na drewnianym klocku z zachowaniem wszystkich jej wymiarów, ograniczając się do jej ogólnego naszkicowania.
I myślę, że jest to właściwy sposób dla doświadczonych rzemieślników.
Wszystko się zmienia, gdy jest to pierwsza fajka, a człowiek chce zbliżyć się do ideału na ile to możliwe i na miarę własnych możliwości. Wtedy nie sposób porzucić myśli, że każde ćwierć milimetra ma znaczenie.
Odnośnie nawiertu komina, zdecydowałem się na opcję przerobionego wiertła piórowego, gdyż miałem problem ze znalezieniem wiertła kulistego czy walcowego o odpowiedniej średnicy.
Przy okazji chciałem się podpytać o jedną rzecz. Mianowicie bejcy jakiej firmy używacie? Czy możecie jakąś polecić? Najlepiej gdyby sprzedawana była w małych pojemnościach i była względnie dostępna bez potrzeby zakupów w sieci.
Jakubie, ja zaś zaobserwowałem jedno – za bardzo medytujesz Chłopie nad teorią, miast wziąć w rękę materiał i narzędzie i po prostu spróbować zrobić tą fajkę!
Pisałeś gdzieś wcześniej, że planujesz (a przynajmniej chciałbyś) wejść w to na całość… że wręcz przekwalifikować się zawodowo i życiowe plany związać z fajkorobieniem – Ambitnie! Ale dopinguję (jak wszyscy tu).
Tylko Paweł już uprzednio zapytał, a i ja zapytam – po co Kolego trwonisz czas na portalu, zamiast go spędzić w warsztacie?
To – po pierwsze, nie jest inżynieria kosmiczna – nie musisz mieć szablonów i dokładności maszyny. Fajki nie projektuje się w AutoCAD!
Po drugie – to jest dziedzina i twórczość – gdzie 100% powtarzalność nie jest nadrzędnym imperatywem! (no, chyba że celujesz w segment 15-30 pln, dystrybucja w sieci RUCH, rzutami produkcyjnymi setek sztuk z modelu… ;) )
Po trzecie – to jest dziedzina, gdzie NADRZĘDNE dla osiągnięcia sukcesu jest nabycie nie tylko podstaw „mechaniki i inżynierii” fajki! Dużo większe (w moim przekonaniu) znaczenie ma „polot” twórczy, „smak, styl, dbałość o detal i ogólnie „czucie” przedmiotu jakim jest fajka, w osadzeniu funkcji jaką ma spełniać w rękach palacza.
Fajka ma się dobrze palić i dawać frajdę (tak szeroko rozumianą, jak tylko się da) fajczącemu! Nie ma grać do ćwierci milimetra z szablonem.
Korci mnie by zakląć….
Zapowiadało się na spontan i świeżość, a kombinujesz jak koń pod górę… Chcesz być fajkarzem, czy mentatem? Bo jak na razie, to dumasz plany w planach, zamiast choćby spróbować :)
Z takim podejściem, to ja proponuję kupno jakiejś frezarki wielogłowicowej i trzaskanie sztuk… Ale to chyba nie o to chodziło? prawda?
Nie jestem nawet początkującym fajkarzem. Ot tak, wymyśliłem, że zdłubię fajkę. Po przeczytaniu kilku wskazówek wziąłem się do pracy tym, czym miałem. Szło opornie, ale mam już ~1/4 do końca i wcale nie zamierzam się spinać. Wiele problemów pojawiło się i rozwiązało się w trakcie pracy- takich, o które nie wpadłbym żeby w ogóle zapytać. Dokupiłem parę narzędzi, parę wymieniłem, w trakcie trochę zmodyfikowałem koncepcję projektu (trafiłem na sporą skazę w klocku). Przygoda. Kiedy nie wykonuję precyzyjnych czynności, to dokształcam się z „gazetki branżowej” jednocześnie scierając kolejne warstwy wrzośca.
Kup parę tańszych klocków i zacznij. Zobaczysz o co w tym chodzi i czego potrzebujesz. Jeśli trafisz z nawiertami, to reszta jakoś się ułoży.
Andrzeju, jak to mawia mój teść – „pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł”.
Uważam, że spontaniczność musi być poprzedzona przygotowaniem.
Ja naprawdę podchodzę do tego na serio i bardzo mi zależy na krytyce Twojej, ale i każdego innego, kto tylko potrafi poddać konstruktywnej krytyce efekty czyjejś pracy. Uważam, że to właśnie efekty powinno się krytykować, a nie podejście, bo każdy ma swój styl pracy.
Staram się nie epatować relacją z postępów pracy, gdyż zależy mi na zaprezentowaniu efektu finalnego. Praca postępuję, ale wolniej niż bym tego chciał. Ot proza życia. Jeśli zaraz po przyjściu z pracy zakomunikuję żonie, że idę do drewutni i będę jak wrócę, to mogę nie dostać obiadu ;)
Tego właśnie zazdroszczę zawodowym fajkarzom. Nie talentu, Ale właśnie możliwości poświęcenia 100% swojego zawodowego czasu.
I rozumiem, że moje pytania o kwestie związane z etapem wykończeniowym, mogą być potraktowane jako brak spontaniczności, ale jeśli już teraz zapytam o kwestie późniejsze i uzyskam odpowiedź, to oszczędzę czas. A na tym bardzo mi zależy.
Czytałem Andrzeju o Twojej konkursowej fajce, wykonanej „z niemowlakiem pełzającym pod nogami”. Zakładam, że jak mało kto zrozumiesz próby maksymalnego wykorzystania czasu.
Więc podsumowując, nie tylko gadam i planuję, ale także robię.
Przed uzyskaniem efektu finalnego, nie pokazuję tego co robię.
I gwoli wyjaśnienia, gdyż czuję iż muszę i tę kwestię poruszyć. Jestem bardzo wdzięczny, za zadeklarowaną chęć pomocy, ale świadomie nie kieruję pytań do każdego z Was drogą mailową, gdyż wychodzę z założenia, że jeśli swoją wiedzą jesteście gotowi podzielić się ze mną, to dotyczy to także każdej innej osoby. Jeśli natomiast przejdziemy na korespondencję prywatną, to wiedza ta nadal pozostanie wiedzą tajemną i każdy nowy będzie musiał wywarzać otwarte już drzwi.
PS. Jak napisałem na wstępie, naprawdę traktuje to poważnie.
Nie chcę aby to co koniec końców pokażę, było kupą. Dołożę wszelkich starań aby takie nie było. Jednak im więcej się staram, tym bardziej się obawiam, że takie właśnie będzie. Że efekt nie zadowoli nie tylko Was, ale i mnie. Zapewne nikt nie chce pochwalić się czymś, z czego nie jest dumny. Więc jedynie o co proszę na koniec Andrzeju, to abyś mi lekko odpuścił. Czekasz na coś, na co być może aż tak bardzo nie warto czekać. Jednak zrobię co mogę aby pośród słów krytyki znalazł się powód do pochwały.
skwituję Twój rozległy elaborat jednym, mało eleganckim – ale dobitnym zdaniem. I kończę. I nie tykam więcej…
„jak się nie wypierd#$%sz na rowerze, to się jeździć nie nauczysz…” koniec.
Kciuki trzymam nieprzerwanie.
Nie wchodząc w dyskusję o tym, jak bardzo teoria różni się od praktyki, chciałbym tylko zaznaczyć, że pisząc
„wychodzę z założenia, że jeśli swoją wiedzą jesteście gotowi podzielić się ze mną, to dotyczy to także każdej innej osoby. ”
niestety masz tylko częściowo rację.
Nie dlatego, że jest jakaś wiedza tajemna, wręcz przeciwnie.
Rzecz w tym, że pomóc zainteresowanej i zaangażowanej osobie odpisując na maila to jedno (i każdy fajkarz chętnie to uczyni), a pisanie publicznych tutoriali, to zupełnie co innego.
Sposób i treść odpowiedzi zależy od poziomu wiedzy i etapu zaawansowania praktycznego na jakim jest pytający, a pisząc na forum siłą rzeczy trzeba starać się pisać czytelnie dla każdego odbiorcy, nawet takiego który nie widział jeszcze klocka wrzośca na oczy. To duża różnica. Ponawiam zaproszenie do kontaktu mailowego, jeśli tylko wystąpi ochota i potrzeba.
Pozdrawiam, Wojtek Pastuch.
Myślę, że jedno drugiemu jednak nie przeszkadza. Jeśli czytający uzna, że poziom instrukcji jest za wysoki, to najwyżej obejrzy zdjęcia i na tym poprzestanie – a skorzystają bardziej zainteresowani/zaawansowani.
Porównaj znane forum nożowe, gdzie często pojawiają się bardzo dokładne instruktaże pokazujące, jak wykonać jakiś element – i laicy to czytają, ba, czasem stanowi to impuls do próby zrobienia czegoś własnoręcznie (oczywiście gwoli uczciwości intelektualnej wypada napisać, że tekst może równie dobrze onieśmielić, bo człowiek porównuje swoje efekty z efektami zawodowca – w tych kategoriach dobrym przykładem są np. teksty Andrzeja).
Oczywiście, gwoli czytelności takiego tekstu piszący musi włożyć więcej wysiłku w pisanie (pokazać na żywo jest najłatwiej, napisać dwa słowa zaprzyjaźnionemu ekspertowi nieco trudniej, zrobić przyzwoitego tutoriala to kawał roboty). Za to istnieje niezaprzeczalny plus – łatwiej ocalić taki tekst, kiedy wydarzy się katastrofa typu brak backupu i wymianę korespondencji trafia przysłowiowy szlag. No i można pokazać poziom własnego zrozumienia tematu z korzyścią dla maluczkich.
Ciesze sie, ze potwierdzasz moje slowa o instruktazach- to kawal roboty. Niestety tworzenie tutoriali nie wchodzi w zakres moich zainteresowan, za co najmocniej przepraszam.
Trzeba by się wykazać wysokim poziomem niezrozumienia, aby mieć za to do Ciebie jakąkolwiek pretensję. Sam czuję, że po osiągnięciu pewnego poziomu umiejętności trudno będzie mnie wyciągnąć z drewutni. Tym bardziej doceniam Twoją chęć podzielenia się swoim czasem z innymi.
Będzie mi bardzo miło skorzystać z Twojej porady. Tymczasem staram się dużo czytać, tak aby nie zawracać głowy Tobie i innym, problemami, które mogę rozwiązać we własnym zakresie.
pozdrawiam
Kuba
Ależ nie ma za co przepraszać. Wiadomo, że człowiek nie szuka sobie dodatkowej roboty, a uczenie to zazwyczaj dość niewdzięczna praca.
Ale z jednego powodu warto o tym pomyśleć – mianowicie próba nauczenia kogoś pozwala (a właściwie wymusza) usystematyzowanie własnej wiedzy. A to jest cenne i rozwijające.