Dobry wieczór Szanownemu Gronu,
w przyszłym tygodniu wybieram się na weekend do Sztokholmu. Wpisując w fajkanetową wyszukiwarkę słowo „Szwecja” nie znalazłem wiele, chciałbym więc zasięgnąć porady: czy warto na coś tytoniowego będąc tam zwrócić uwagę, czegoś szukać? Coś, czego może nie ma u nas dostępnego na codzień, a z czym warto się zapoznać i posmakować? O ile się orientuję, Szwedzi raczej tytoń żują niż palą, ale może mają jakieś palidełkowe diamenty, których warto byłoby spróbować lub zrobić zapas, będąc na miejscu? Będę wdzięczny za wszelkie wskazówki bardziej bywałych koleżanek i kolegów.
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksander
Tytoń fajkowy w Szwecji jest drogi. Na pewno droższy niż w Polsce. Dodatkowo Skandynawowie mają swoją politykę dotyczącą używek. Nie pamiętam, czy już wprowadzili jednolite opakowania na wszystko, czy nie.
Sztandarowym tytoniem produkowanym w Szwecji jest/był zdaje się… Borkum Riff.
Odwiedziłem kilka lat temu jedną trafikę w Geteborgu, mieli tam wtedy, z ofert któych aktualnie nie ma fajkowo.pl przede wszystkim Orlika i Germain’s. Ale i tak wydawało mi się, że kosztują więcej niż w GB.
UkłonY,
Dzięki wielkie za cynk. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz w tej kwestii – mój tato zawsze prosi, by mu przywozić papierosy z zagranicy, bo twierdzi, że te sprzedawane w Polsce mają zupełnie inny (gorszy) smak i aromat, nawet jeśli to ta sama marka. W przypadku tytoni fajkowych to chyba nie musi być w prawda – w tym sensie, że chyba jednak nie ma tytoni paczkowanych i robionych pod daną marką w Polsce, te „markowe” są chyba tylko importowane, prawda?
Są importowane.
Kiedyś czytałem o paczkowaniu w Polsce tytoni Dan Tobacco, ale to było dawno.
UkłonY,
http://www.brobergs.se/sv/category/173/Piptobak
powyzej podalem linka do trafiki w Sztokholmie…. ceny zabojcze okolo 110 Zl za 50 gram .Pozdrawiam
Aleksander napisał „Mój tato (…) twierdzi, że te sprzedawane w Polsce mają zupełnie inny (gorszy) smak i aromat, nawet jeśli to ta sama marka. W przypadku tytoni fajkowych to chyba nie musi być w prawda.”
Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia, ale nie ustając w poszukiwaniach „legendarnego ducha dawnej Amphory” ;) gdziekolwiek bym nie był, próbuję właśnie tego tytoniu. I co mogę stwierdzić, to że Amphora kupiona w Polsce była na pewno lepsza od austriackiej i angielskiej (no, ile mój gust może tu być jakimś wyznacznikiem). Amphora grecka jest porównywalna z polską. Na tej – wprawdzie bardzo wąskiej – podstawie przypuszczam, że tytonie fajkowe sprzedawane w Polsce nie muszą być takie ostatnie.
Ze Szwecji polecę ich regionalny tytoniowy wynalazek, czyli Snus, zakochałem się i raczę się nim regularnie, czasami nawet z większą przyjemnością niż fajką :)
Tytułem post scriptum:
1. Faktycznie, do najciekawszych tytoniowych wynalazków naszych północnych sąsiadów należy mityczny snus. Rzecz jednak znamienna – o ile sam popalając amatorsko (czyt. rzadko) fajkę od paru lat próbowałem go z odczuciami lekko ambiwalentnymi, ale jednak z dużą dozą ciekawości (ten słony zapach!), to mój ojciec, palacz o stażu dłuższym niż moje życie, stwierdził, że dla niego „to wali starą popielniczką” i wciąż się zmaga z decyzją o podjęciu degustacji. Ciekawe jednak, że snus w moim przypadku przełożył się na doświadczenie mocnego nikotynowego „strzału”, którego nie doświadczyłem nigdy do tej pory paląc fajkę – autentycznie czuję po paru minutach, że zmienia mi się świadomość, wydziela adrenalina i zapewne zmniejszają źrenice (przypominają mi się charakterystycznie zmontowane sceny przyjmowania substancji psychoaktywnych w „Requiem dla snu”, kto widział, ten wie o co chodzi). Co tylko pokazuje mi, że zaciągać to się nigdy nie potrafiłem :-)
2. Jeśli natomiast ktoś z Was zawędruje kiedyś do Sztokholmu, to serdecznie polecam wizytę w słynnym skansenie na wyspie Djurgården. To cud sam w sobie – w pięć godzin niespiesznego spaceru udało mi się zwiedzić ledwie jego połowę; kto był w skansenie w Sanoku, może sobie wyobrazić o co chodzi, jeśli by ekstrapolował niedawno utworzony „Rynek Galicyjski” na cały teren skansenu.
Piszę o tym, ponieważ tuż przy wejściu znajduje się Muzeum Tytoniu i Zapałek – http://www.tobaccoandmatch.museum/ – i dla miłośników wszelakich przetworów tytoniowych jest to miejsce absolutnie fantastyczne. W piwnicy zrekonstruowano różne warsztaty związane z wyrobem tytoniu – jest stanowisko rolowania cygar, robienia tradycyjnych szwedzkich glinianych fajek, cięcia tytoniu itd., a wszędzie unosi się piękny zapach sezonowanych liści tytoniowych. W wybrane dni ekspozycja „ożywa” i ubrani w stroje z epoki pracownicy muzeum faktycznie pracują w warsztacie, chętnie rozmawiając (również po angielsku) z gośćmi muzeum. Dodatkowo znajduje się tam również największe cygaro świata, wpisane do Księgi Rekordów Guinessa. Ekspozycja na kolejnych piętrach przedstawia bogatą kolekcję fajek i innych palidełek z całego świata, kulturę spożywania tytoniu na wszystkich kontynentach, oraz szczegółowo, również z pomocą dioram, prezentuje uprawę, zbiory i przetwarzanie liści tytoniowych – jak zrozumiałem istotną swego czasu w szwedzkim rolnictwie i gospodarce. Ostatnie piętro poświęcono zapałkom i historii ich wytwarzania w Szwecji (dzisiaj produkcją zarówno zapałek jak i wyrobów tytoniowych zajmuje się państwowy monopol, Swedish Match AB). Latem funkcjonuje również ogródek przy muzeum, w którym można w naturze obserwować kolejne etapy hodowli tytoniu.
Przy wejściu do muzeum znajduje się również mały sklepik, w którym można kupić różne tytoniowe pamiątki, włączając to całkiem działające gliniane fajki w różnych wzorach (od 100 do 400 SEK, czyli 50-200 PLN), trochę fajek wrzoścowych, nawet tytoń fajkowy w tradycyjnych papierowych „tutkach” (choć w środku tutki papierowej jest jeszcze folia, więc nie jest wyschnięty na wiór) – tu do wyboru tradycyjny ponoć w Szwecji „Hamilton” oraz coś, uwaga, francuskiego. Jest także spory wybór zapałek i pamiątek (np. niezbędnik z logo Borkum Riff ;-)
ten Hamilton to zapewne to, tylko przepakowane: http://www.tobaccoreviews.com/blend/3334/scandinavian-tobacco-group-stg-greve-hamilton
Zaintrygowałeś mnie tym hamiltonem. I choc kosztuje krocie i wydaje mi się mieszanką śmieciową, to latem będąc w Goeteborgu… hm…
Paweł… Hamilton, nie Hamiltonian :>
Krzyś, nie jestem fizykiem ;)