Jak wydatować fajkę?

31 października 2010
By

W pierwszych słowach chciałabym się przywitać, dygnąć grzecznie i powiedzieć, że bardzo mi się tu u Was podoba. A zanim przejdę do rzeczy zacząć muszę od nieco przydługawego wstępu.

Trafiłam tu przez przypadek, bo mi google wyrzuciło recenzję Rhegeda o De Luxe Mixture Petersona. Niestety, dzień po tym, jak mi go pan listonosz przyniósł. Ale nie o tym. Tylko o tym, że ta recenzja uruchomiła reakcję łańcuchową. Najpierw przez jakiś tydzień nie mogłam się oderwać od Fajkanetu i czytałam wszystko, jak leci, poświęcając temu sporą część doby. A jak już zaczął mi się kończyć zestaw wymówek, którymi raczyłam (i raczę, ten proces trwa) własnego Szefa, próbującego nadzorować przebieg mojej pracy, to trafiłam na teksty o odnawianiu/higienizacji/uzdatnianiu fajek, a potem (o zgrozo!!) na instrukcję obsługi ebaja.  Jest takie przysłowie o małpie i brzytwie…

No i wpadłam po uszy jak śliwka w kompot. Obecnie z niecierpliwością czekam na przesyłkę od polecanej gdzieś przez Jacka pani „azorek” z allegro, oraz na zestaw past polerskich i wosków z Fajkowa. Wybór fajeczki z allegro oparłam na dwóch zasadach. Po pierwsze: podoba mi się, po drugie: nie wygląda na strasznie zasyfioną, może się uda.

Fotka pochodzi ze strony aukcji, jest więc autorstwa Sprzedającego i wszystkie kopirajty jemu przysługują, a w zasadzie jej, bo to pani. Zamieszczam ją tutaj, ponieważ własnych jeszcze nie mam, a strona cały czas jest w sieci, więc w zasadzie i tak jest do tego materiału wolny dostęp (http://allegro.pl/fajka-dr-boston-st-claude-francuska-i1286146937.html).

I teraz wreszcie do remu. Mam problem z wyszukaniem jakichś dodatkowych informacji o oczekiwanej fajce. W opisie i na sygnaturze stoi, że wyprodukowała ją w St. Claude firma Dr. Boston. Pipedia twierdzi, że to podgałąź Butz-Choquin. Próby odnalezienia jakichś starszych katalogów Butz-Choquin’a zakończyły się fiaskiem (pewnie nie umiem szukać…), z samym doktorem Bostonem było jeszcze gorzej. A przecież ciekawość mnie zżera. Przede wszystkim chciałabym się dowiedzieć ile ona może mieć lat. Świadomość, że nie wiem nawet, czy to może być wiek 5 czy 50 lat  zaczyna mnie powoli irytować. I stąd moja prośba o pomoc.

Gdzieś na FMSie był taki wątek w którym Kuma chwalił się świeżo zakupioną półsetką fajek i zdawał relacje z postępów w przerabianiu tego na formy użytkowe i piękne. I wtedy Keilwerth trafił bez pudła zarówno w Stany jako kraj pochodzenia, jak i w z grubsza określony wiek zestawu. Czyli można… W jaki sposób zatem wydatować fajkę? Które elementy są jakoś zmienne w czasie? Na co trzeba patrzeć? Ile lat może mieć moja, ale i jak mniej więcej oceniać te, które dopiero moje będą? Ba, nawet te, które moje nigdy nie będą.

Pytam pewnie o oczywistą oczywistość, ale liczę na wyrozumiałość. Dostałam brzytwę to i robię z niej użytek :)

Wbrew wszelkim zasadom wstęp zajął mi połowę tekstu, ale nadrobię za to krótkim zakończeniem. W myśl zasady „co prawda później zaczęliśmy, ale za to wcześniej skończymy”.



Tags:

22 Responses to Jak wydatować fajkę?

  1. Alan
    Alan
    31 października 2010 at 16:47

    Tekst jest pytaniem do ogółu, więc wrzuciłem go w odpowiedni dział.

    Z datowaniem bywa naprawdę ciężko, trzeba czasem długo się naszukać. Ja jestem cienki w te klocki, ale jest tutaj paru speców…chociażby wspomniany Keilwerth ;)

  2. Rheged
    31 października 2010 at 16:50

    Witamy i my również.

    Co do zadatowania i historii tej fajki – sprawdź najpierw fajkowe linki, które zebraliśmy wspólnie na fajkanecie (kładka u góry strony, pod przyciskami działów). Pomoże Ci numer tej fajki „404” oraz informacja, iż pochodzi z Francji. Jakoś tak mamy, że najpierw dajemy marchewkę, czego nie znajdziesz sama, to dośpiewamy (a raczej ktoś mądrzejszy w temacie ode mnie, bo mnie kompletnie nie interesuje kwestia datowania fajek).

    • montoya
      montoya
      31 października 2010 at 17:04

      Po linkach co nieco patrzyłam już wcześniej, ale informacji jest sporo tylko co do znaków probierczych. Czy to jedyna metoda? Czy są może jakieś inne wyznaczniki? A co jeśli takich znaków nie ma? I tak myślałam, że trzeba zacząć od numeru, ale w historii firmy nic nie piszą, jakie numery w jakich latach były robione. Z tym datowaniem to pewnie moje zboczenie zawodowe, ale nie poradzę ;)

      • KrzysT
        KrzysT
        31 października 2010 at 21:54

        Witaj nasza nowa koleżanko i czuj się dobrze :)

        Jeśli chodzi o datowanie, to jest to temat rzeka.
        Niestety nie ma jednej, gwarantującej powodzenie metody na precyzyjne datowanie fajki. Głównym problemem jest to, że producenci (z niewielkimi wyjątkami) nie przywiązywali szczególnej wagi do datowania swoich wyrobów, bo fajka to nie wino i rocznik nie wpływa na cenę, w związku z czym nie wprowadzali oznaczeń związanych z wiekiem.
        Dodatkowo każda praktycznie dłużej istniejąca firma posiadała bogatą historię, związaną z przenoszeniem produkcji, produkowaniem dla konkurencji, wykonywania części fajki w zaprzyjaźnionej manufakturze, wykupywania, łączenia się w konsorcja itd, co powodowało zamęt we wprowadzanej nomenklaturze i oznaczeniach. Dodajmy też, że produkcja była zawsze niejednorodna – istniały różne serie, droższe, tańsze, secondy – i wszystko bywało różnie oznaczane, a w różnych firmach i okresach różnie przestrzegano reżimu technologicznego.
        Nie znaczy to jednak, że datowanie musi być od razu skazane na porażkę.

        A zatem – od czego zacząć?
        Pierwsza rzecz, którą oceniamy to wzornictwo. Niestety oceniamy „na oko” ;)
        Przykład: http://cgi.ebay.pl/ws/eBayISAPI.dll?ViewItem&item=180578658307&ssPageName=STRK:MEWAX:IT
        Nawet gdyby sprzedający nie zdatował dokładnie fajki po oznaczeniach zwraca ona uwagę swoim ustnikiem, którego zgryz jest grubszy niż te później spotykane. Cecha dość typowa dla lat 20-30 ubiegłego wieku. Jest jeszcze parę elementów, które od razu powinny nam włączać światełko alarmowe jeśli chodzi o „starocie”. Rogowy, albo burszytynoidalny ustnik. Gwintowane połączenie ustnika z główką (uwaga! nie mówię o typowych dla amerykańskich fajek połączeniu gwinta ze skraplaczem). Okrągły wylot kanału dymowego przy zgryzie. Wszystko to jest charakterystyczne dla fajek sprzed II WS. Srebrne okucia, zdobione dodatkowo wzorkami – jeszcze starsze, z końca XIX wieku. Potem niestety wzornictwo bardziej się unifikuje, przynajmniej w zakresie klasycznych kształtów. Swoje rozwiązania wprowadzają Duńczycy, początkowo nieznacznie tylko modyfikując tradycyjne angielskie kształty, potem coraz śmielej tworząc własne rozwiązania (porównajcie wcześniejsze i późniejsze duńskie wzornictwo, różnica jest kolosalna).

        Rzecz druga, kluczowa, to określenie firmy.
        Jeśli znamy producenta, to jesteśmy w stanie po zapoznaniu się z jej historią i dostępnymi na sieci schematami oznaczeń w miarę precyzyjnie datować fajkę np. po logo. Jego kształt, kolor, lokalizacja na fajce może wskazywać na konkretny okres produkcji. Przykład: zmieniające się na przestrzeni czasu wzór logo firmy BBB: http://www.pipephil.eu/logos/en/logo-bbb.html
        Tu należy dodać, że historia konkretnej firmy i zmian sposobu datowania bywa przedmiotem całych esejów i elaboratów – dla porównania:
        Historia firmy Sasieni: http://murderofravens.org/my-sasieni-pipe-article/
        i Barlinga: http://groups.google.com/group/alt.smokers.pipes/browse_thread/thread/b0c44dce2c976328/11eb43da216e10ce?#11eb43da216e10ce

        Kolejna wskazówka to shape i wykończenie fajki. Niektóre firmy miały (mają) shape, które są tak charakterystyczne, że pozwalają rozpoznać fajkę danej firmy na pierwszy rzut oka (np. charakterystyczne dublino-cutty Charatana). Niestety czasem taki kształt bywa kopiowany przez inne firmy, albo związane z firmą-matką kompanie (rzeczony shape Charatana wykonywany był na tej zasadzie przez Ben Wade), albo wręcz „piracony”. Przykład: b. charakterystyczny grubaśny rhodesian firmy GBD o numerze 9438, ktory bywa wykonywany przez różne angielskie i francuskie firmy i…. sygnowany 9438!
        Czasem są to również jakieś typowe rozwiązania. Charatanowski „schodek” na ustniku. P-lip Petersona. Podciety ustnik Duncana. I tak dalej. Trzeba się nauczyć na pamięć, wtedy łatwiej się żyje ;)
        Gdzie szukać pasujących do danego okresu shape-chartów? Przede wszystkim na stronie Chrisa Keena: http://pipepages.com/flyers.htm
        Dalej można próbować szukać nieco bardziej precyzyjnie, np. po umiejscowieniu i kształcie napisów na szyjce.
        Ponieważ brzmi to ezoterycznie, zatem przykład:
        Jakiś czas temu kupiłem na eBayu fajkę Petersona. Bulldog, shape 150 (zatem petersonowski standard, będący w produkcji od co najmniej kilkudziesięciu lat). Na dodatek second, czyli Shamrock. Kupiłem, bo sprzedający wystawiał razem z Petersonem De Luxe z lat 50, a doświadczenie uczy, że sprzedający wystawiają często fajki z podobnego okresu (choć był ostatnio na eBayu człowiek wyprzedający kolekcję pana, który oznaczał swoje fajki rocznikiem wyrezanym na fajce i rozpiętość była od lat 20 do 80!).
        Ale wracając do Shamrocka: był on oznaczony prostokątną puncą „A Peterson Product Made in England”.
        Pipedia mówi: „English made Peterson pipes actually spans between the pre-Republic and Republic eras. In 1895, Peterson opened a shop in London England that lasted until the late 1950s or early 1960s. So the English Era, for a simplified date, will be from 1895 through 1959. The stamps Peterson used in London and that we have seen are;

        1. Made in England – block format
        2. Made in England – circle format
        3. Made in London
        4. Made in London England
        5. Simply, London England.
        6. Great Britain

        Though there are a couple of more, the above will give one the general idea. We believe the earliest stamp of this era was the „Made in England” in a block format since Peterson was using the „Made in Ireland” block format at about the same time on their Irish production pipes. The „Made in England” circle format was used during the same time frame as the „Made in Eire” and „Made in Ireland” circle formats.”

        Czyli – jest raczej starsza niż nowsza.

        Niestety, trzeba także powiedzieć, że w wypadku niektórych producentów praktycznie niemożliwym jest precyzyjne datowanie konkretnych egzemplarzy – świetnym przykładem jest tu firma GBD, przy której biedzi się wielu specjalistów ze znanym GLP (kolekcjonerem GBD i wielu innych brandów) na czele.
        A nawet w wypadku stosunkowo łatwych do datowania firm jak Dunhill czołowi specjaliści od jego historii natkną się czasem na fajkę, która nie zgadza się z ich stanem wiedzy i zmusza do rewizji poglądów.
        Zawsze warto też… zapytać sprzedawcę. Czasami wyprzedają własne kolekcje, czy też fajki kogoś z rodziny i po prostu wiedzą, kiedy ktoś kupił daną fajkę.

        Teraz odnośnie Twojego nabytku:
        Ładny, proporcjonalny, solidny i „ciężki” w kształcie billiard. Wykończenie fajne, wygląda na pojemną faję. Dr Boston to second francuskiego Butz-Choquin, tu sprzedający nie popełnił omyłki.
        Niestety przy tak tradycyjnym shape ciężko powiedzieć coś jednoznacznie o wieku na podstawie li tylko wzornictwa. Jakąś wskazówką jest fakt, że fajka posiada filtr 9mm, co świadczyłoby o tym, że jest raczej młodsza niż starsza (bo filtry nie były aż tak popularne przed latami 70-80 o ile wiem), ponadto B-C nie produkuje wielu fajek z filtrem, przynajmniej tak wnioskuję z jego katalogu: http://www.butzchoquin.com/catalogueUK.html
        Zawsze można napisać do producenta, o ile znasz francuski (bo jak znam Francuzów po angielsku nikt ci nie odpisze ;))

        Uf. Pisałem, pisałem, a temat ledwie musnąłem.
        Miłej zabawy w każdym razie.

        Edit: Jakbym wiedział, że się w międzyczasie p. Jacek odezwie, to w ogóle nie publikowałbym tego komentarza. Ale poszło i koniec.

        • Alan
          Alan
          31 października 2010 at 22:20

          Alan z wrażenia łapie się za głowę i puszcza ekspresyjną wiązankę.

          Temat rzeka, ale artykuł o sposobie datowania fajek nie byłby głupi – już w powyższym komentarzu mocno liznąłeś temat.

        • Rheged
          31 października 2010 at 22:21

          No właśnie Alan mnie uprzedził – poprosimy Krzysiu. Wiemy, że potrafisz. Nie daj się błagać!

          • KrzysT
            KrzysT
            31 października 2010 at 23:05

            Ejno, chłopaki. Przecież to jest szczyt moich możliwości. Ja jestem mały, samouczny żuczek bez przygotowania metodycznego.
            Absolutnie nie czuję się kompetentny w temacie datowania fajek – to są po prostu moje pozbierane obserwacje z dwuletniej bytności na eBayu i odrobiny grzebania po źródłach, mocno nieprecyzyjne przecież. I zapewne zawierające niejedno przekłamanie, a co najmniej kilka potężnych uproszczeń. Last, but not least ja swoich fajek nie datuję, bo aż tak mi na tym nie zależy.

            Proście tego, kogo trzeba, wypada i należy prosić, bo się na tym naprawdę zna – czyli Pana Jacka Rochackiego.

            • Alan
              Alan
              31 października 2010 at 23:23

              Ależ my nie żądamy od Ciebie encyklopedycznej wiedzy. Ten portal jest tworzony właśnie przez takich ludzi – dzielących się jedynie swoimi doświadczeniami, wskazówkami. Poza tym taki artykuł mógłby sprowokować większą dyskusję.

              Nie daj się błagać! ;)

              • KrzysT
                KrzysT
                1 listopada 2010 at 11:52

                Tłumaczę się, żeby nie wyszło, że jestem zgred i nie chcę się dzielić wiedzą, względnie daję się kokietować. Z mojego punktu widzenia wygląda to tak:
                To, że w znakomitej większości jesteśmy społecznością amatorów nie zwalnia nas od odpowiedzialności za słowo i za rzetelne i krytyczne starania w kierunku tego, żeby to, co stanowi zawartość Fajkanetu było na możliwie wysokim poziomie merytorycznym. Moja wiedza dotycząca datowania fajek tego podstawowego kryterium nie spełnia. Jest pozbierana, szczątkowa i niepełna. Nie mam choćby bladego pojęcia o liternictwie i jego ewolucji na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, a zdaję sobie sprawę, że jest to ważny aspekt, za pomocą którego znawca jest w stanie określić, kiedy wykonano przeznaczoną do znakowania fajek puncę.
                Ponadto jak wskazywałem już w komentarzu powyżej istnieją całkiem rzetelne opracowania na temat poszczególnych firm i ich wyrobów i niespecjalnie widzę możliwość zebrania tego w jedną całość w jednym artykule. Musiałby być to co najmniej cykl związany z poszczególnymi firmami.
                Moja propozycja jest taka, żeby spróbować powynajdywać strony i artykuły, które w miarę całościowo ujmują temat i umieścić je w linkowni oraz poprosić naszych czytelników o współudział – jestem głęboko przekonany, że wśród ludzi, którzy nas czytają znajdują się tacy, którzy mają Wiedzę, interesują się konkretną marką i będą chcieli popełnić artykuł opisujący historię danej firmy i związane z datowaniem jej wyrobów zagadnienia. I wtedy coś takiego będzie można opublikować jako cenny dla całej naszej społeczności kontent, który będzie miał jakiś ciężar gatunkowy. Zachęcam. Również dlatego, że mam nieodparte wrażenie, że kręcimy się w kółko – regularnie pisuje tylko parę osób. Potrzebujemy świeżej krwi, a temat jest wdzięczny.
                Ty, który/która to czytasz, to także apel do Ciebie ;)

            • Rheged
              1 listopada 2010 at 12:52

              Właśnie, że jesteś zgred i unikasz odpowiedzialności! O! Tom Ci rzekł! Ale słuszniem!

              Nie chodzi o żadne naukowe opracowanie, a raczej o wstęp do datowania fajek. Gdzie szukać, jak i po co, żeby przyszła kolejna osoba i miała manuala pod ręką. Nikt Ci głowy nie urwie za ewentualne niedopowiedzenia, czy małe przekłamania, potem najwyżej doda się erratę. A że wiedzę pozwalają innych wprowadzić w ten świat masz, to udowodniłeś.

              Co do prośby skierowanej do Jacka Rochackiego, obawiam się, że pozostanie ona bez odzewu. Tak jak większość tego typu prośb skierowanych do niego. Pan Jacek woli artykuły pisać w komentarzu. Co prawda nie rozumiem tej taktyki odpowiedzi na pytania, skoro spokojnie można uprzedzić każde pytanie, ale może jest w tym jakiś głębszy sens.

              Więc nie migaj się i do roboty, si? ;)

              • Jacek A. Rochacki
                1 listopada 2010 at 14:47

                Piszę, ponieważ pojawiło się moje nazwisko i to w tekście, którego chyba do końca nie rozumiem.

                Myślę, że bardzo ważne są już pierwsze zdania:…Nie chodzi o żadne naukowe opracowanie, a raczej o wstęp do datowania fajek. Gdzie szukać, jak i po co, żeby przyszła kolejna osoba i miała manuala pod ręką…

                Być może co innego rozumiemy pod pojęciem „naukowe opracowanie”. Wstęp do datowania także może – a, moim zdaniem powinien – być napisany tak, jak się naukowe opracowania pisze. Wielokrotnie podawałem analogie do datowania sreber czy porcelany. Chodzi mi o odpowiedzialne podawanie wiarygodnych danych. I tutaj brakuje mi jednoznacznej decyzji na temat, powiedzmy, charakteru zamieszczanych tekstów: albo „naukowe” albo – dowolne impresje, podawanie tego, co się komu wydaje mimo istniejącej już wiedzy w danej kwestii. A przynajmniej jakieś wyróżnienie przynależności tekstów do tej czy innej kategorii. Bodaj nawiązywano do tej lub bardzo podobnej kwestii „podejścia naukowego” podczas zadziwiającej mnie wymiany zdań na temat sygnatur jako takich na FMS.

                Gdzie szukać danych – podawano tu wielokrotnie; Zestaw linków wiodących do podstawowych opracowań źródłowych a nawet źródeł (pipepages, pipephil) jest wszak zamieszczony na Fajka.net. Nie bardzo rozumiem też, jak zestaw linków, czy kilka zebranych wskazówek: gdzie i jak szukać zaliczałoby się do kategorii manuali czyli podręczników.

                Brak odpowiedzi na prośbę, a nawet: brak odpowiedzi na korespondencję/zapytanie adresowane imiennie uważam za brak dobrego wychowania. Nie znam faktów, uzasadniających takie domniemania kierowane pod moim adresem. Nie mam zwyczaju obrażać się, w przeciwnym przypadku uznałbym takie domniemanie za obraźliwe.

                Na początku powstania tego portalu p. Jacek Jóźwiak wymienił ze mną szeroką i bardzo przyjacielską korespondencję w której wyjaśniłem moje stanowisko. Po pewnym czasie odczułem silną potrzebę porozmawiania z p. Jackiem na temat sposobu istnienia tego portalu. gdyż sprawy fajkowe są mi bliskie, ale niestety podczas mego ostatniego pobytu w Warszawie, tym razem znacznie krótszego niż moje zazwyczaj pobyty jesienne p. Jacek był chory a więc przekazałem Mu tylko pozdrowienia przez p. Jana „JSG”. Pragnę tu podać sprawę dla mnie najważniejszą, na którą wciąż zwracają mi uwagę Osoby które w trybie korespondencji prywatnej są ze mną w kontakcie. Sprawą tą jest bardzo wielka trudność rozeznania, które wypowiedzi zawierają wiedzę (nie piszę: poważną wiedzę, gdyż wiedza „niepoważna” nie jest wiedzą) a które są wyrażeniem własnej impresji, może nie zawsze znajdującej pokrycie w faktach. Na dodatek działa psychologia percepcji, i wypowiedzi głoszone kategorycznie i dobitnie, z temperamentem stają się w odbiorze wielu osób wypowiedziami ekspertów.

                Wydaje mi się, że sprawa jest nierozwiązywalna: z jednej bowiem strony manifestuje się w pełni demokratyczne prawo wolności słowa, wypowiedzi każdego na każdy temat, z drugiej strony osoby szukające wiedzy są po prostu zdezorientowane. Myślę, że warto by było zastanowić się poważnie nad tą kwestią.

                Każde działanie ma swój sens jeśli jest służebne, jeśli z niego wynikają dobre rzeczy. Proszę prześledzić sytuację np na FMS, gdzie, mimo całych działów czy ciągów wypowiedzi podających wiedzę jakby istnieje to samo dla siebie, jest pomijane przez osoby które nie zadały sobie trudu aby zapoznać się z tematem których ich interesuje.

                Proszę odnotować, iż kilka moich wypowiedzi zamieszczonych w trybie komentarza jest zawsze związane z konkretnym tematem przez kogoś postawionym i jak sądzę temu komuś przydatnym. Napisanie artykułu – dla mnie: opracowania monograficznego – to już zupełnie inna sprawa, inny charakter pisania. Napisanie takiego tekstu nawet na kilka stron A4 po 1800 znaków to dla mnie często kilka miesięcy pracy, a tej mi nie brakuje w moich dziedzinach zawodowych. Do tego: w ramach zespołu redakcyjnego są Osoby znające język angielski; czy nie należałoby rozpocząć od spolszczenia już istniejących opracowań które były tu podawane a więc zakładam, że są, a przynajmniej powinny być tu znane.

                No i: zgodnie z pierwszą zasadą: nie szkodzić, czyli: nie przyczyniać się do narastania szumu informacyjnego, oraz mając od zawsze wielki dystans do tzw. sporów przy nie uzgodnieniu pojęć podstawowych i przy operowaniu na zbyt różnych zakresach wiedzy wstrzymuję się od pisania takich „na szybko”, a więc nie do końca dopracowanych i przemyślanych tekstów nazywanych tu artykułami. Nie ukrywam, iż ostatecznie rozbroiła mnie bardzo na pewno szczera wypowiedź w owej dyskusji na FMS na temat sygnatur: „ba, ale jak przekonać brać fajczarską ? (do przyjęcia takiego a nie innego znaczenia danego określenia, mniejsza o to, czy jest ono prawidłowe czy nie) . I rzeczywiście: na skutek licznych istniejących już wpisów „w internecie” stworzyła się pewna rzeczywistość, w niej autorytety, etc. Notuję istnienie wcale licznej grupy ludzi zafascynowanych fajczarstwem którzy z racji wielkiej, szlachetnej pasji i dynamiki działania z racji swej aktywności są postrzegani jako znawcy tematu. To może być pole do rozważań na temat statystycznej większości i tworzonej tak racji, etc.

                Na stwierdzenie: nieobecni nie mają racji od zawsze odpowiadam: tak. Ale tylko tam, gdzie ich nie ma. Zespół redakcyjny czy prowadzący ten portal stworzył własną rację. I na pewno ma do tego prawo.

                Jeśli więc moje śladowe już od pewnego czasu odzywanie się na tym portalu zaburza mir domowy, czyli jest ze szkodą dla dobra tegoż miejsca, gdyż choćby implikuje stwierdzenie, że się na prośbę i tak nie odezwę, wystarczy jedno słowo, a się tu już nie będę odzywał. I piszę to bez jakiegokolwiek, jak mawia prof Władysław Bartoszewski, „nabzdyczenia się”, tylko z chęci bycia jak najbardziej przydatnym – oczywiście bez przekraczania norm, wedle których staram się postępować od zawsze.

                Z wyrazami szacunku

              • Rheged
                1 listopada 2010 at 17:15

                Szanowny Panie Jacku!

                Ja krótko, bo uważam, że komentarze powinny być krótkie i ściśle dotyczyć konkretnego tematu, nie zaś kluczyć w obocznościach oraz dygresjach.

                Podejście stricte naukowe na tego typu portalach jest w ogóle nie do realizacji. Podejście naukowe to podejście akademickie, sztywne, uzbrojone w przypisy do przypisów, charakteryzujące się suchością wywodu, podpieraniem się autorytetami i faktycznie zajmujące sporo czasu z uwagi na to, jak trudno takie coś wykonać. Sam jestem w jakiś sposób związany z życiem uniwersyteckim, więc wiem. Poza tym – charakterystyczne dla wiedzy naukowej i jej opracowań jest fakt, iż przedstawia się ją w formie nudnych i długich wykładów (uogólniam, być może niesłusznie). To mało użyteczne w stosunku do naszej pracy tutaj. Nie mamy bowiem ambicji bycia almanachem, miejsce do tego by się znalazło, ale lepiej, łatwiej i o wiele bardziej twórczo jest wprowadzać ludzi na sposób publicystyczny. Nie mówię tu o całości linii fajkanetu, ale o swoim przekonaniu. Główna linia fajkanetu bowiem nie istnieje.

                Gdy prosimy autorów tutaj o parę słów w artykule, bierzemy pod uwagę to, że nie sposób w tej formule, jaka tutaj panuje, wyczerpać jakiegokolwiek tematu. Chodzi o zaciekawienie, wprowadzenie, podanie cennych porad, które mają naprowadzić wszystkich na odpowiednią drogę do wyszukiwania samodzielnie informacji.

                Nikt Pana z fajkanetu nie wygania i proszę nie odpierać lekkiej prowokacji, której użyłem, aby Pana sprowokować do dyskusji. Z dyskusji rodzi się bowiem kompromis.

                Pozdrawiam!

  3. jazz59
    31 października 2010 at 18:08

    Sądzę ,że należy udać się po ratunek do Pana Jacka A.Rochackiego.
    Można Pana Jacka znaleźć na FMS a może i na tutejszym Forum.
    Serdecznie przepraszam Panie Jacku , ale przecież Dama w potrzebie…
    A moja wiedza – żadna.
    Pozdrawiam
    Krzysztof

  4. Jacek A. Rochacki
    31 października 2010 at 20:54

    Skoro jest się imiennie zaproszonym, nie wypada się nie odezwać. A więc:

    – tak, Dr Boston jest marką znaną jako tzw second bardzo znanej francuskiej marki Butz Chquin. St Claude jest, jak pamiętamy, takim centrum wytwarzania fajek z wrzośca (obok bodaj starszego i mniej znanego Cogolin). Natomiast może warto przypomnieć, iż Butz Choquin (nie on jeden zresztą) od dawna tworzył różne „konfiguracje” w celach czysto biznesowych. No i tak dokładniej: Dr. Boston często jest produktem grupy Berrod-Regad
    http://www.pipephil.eu/logos/en/infos/berrod-en.html
    exportującej Dr Boston’y głównie na rynek niemiecki (zwłaszcza fajki przeznaczone do palenia z filtrem 9 mm). Nota bene: grupa ta w roku 1951 zakupiła starą a znaną nam markę Butz Choquin.

    Cyferki: 404 to numer katalogowy modelu tego sympatycznego, „tęgiego” billiarda, przypominającego mi nieco Dunhillowe LB, czy raczej model 127 Dunhilla. Francuski charakter odczytuję, styloznawczo rzecz biorąc, także ze specyficznego,wysmukłego profilu ustnika w przeciwieństwie do brytujskich, prosto się zwężających „tappered stems”.

    Podobny w proporcjach billiard Dr Boston’a oznaczony numerem katalogowym 401 można obejrzeć sobie na stronach Pipephill (tamże kilka informacji na temat tej marki):
    http://www.pipephil.eu/logos/en/logo-d4.html

    Bardzo mi trudno wypowiedzieć się na temat datowania tej fajki w odpowiedzialny sposób. Mogę tylko dodać, iż na mojego „nosa” obiekt nie jest stary (te filtry 9 mm ! plus kilka jeszcze tzw. „subtelności”) czyli domniemuję, iż został wykonany raczej 20-30 lat temu jeśli nie mniej, a nie te ca 50 lat temu.

    Z radością cztytam o pasji datowania (i pewno: atrybuowania) obiektów. Czyżby zawitał Zabytkoznawca – Historyk Sztuki ? Gdybym mógł być jakoś pomocny, zapraszam do kontaktu: jar/at/webmedia/dot/pl

    Na zakończenie: fajki datujemy tak, jak np. stare srebra, porcelanę, meble, etc. obiekty tzw. sztuki użytkowej. Należy więc brać pod uwagę:

    – wszelkie oznakowania, sygnatury, napisy, etc.
    – materiały – tu się kłania konieczność zapoznania się z materiałoznawstwem, choćby na poziomie podstawowym
    – sposobu wykonania czyli historii technik, narzędzi i technologii, różne bowiem były stosowane w różnych okresach. Narzędzia pozostawiają ślady, z których czasem można odczytać historię !
    – typy zniszczeń/śladów użytkowania/minionego czasu. Także ślady ewentualnie przeprowadzanych reperacji, restauracji, etc.

    Ale to tylko zasygnalizowanie kilku z tych ważnych punktów.

  5. montoya
    montoya
    31 października 2010 at 23:21

    Serdeczne i piękne DZIĘKUJĘ! poczytam z radością zadane lektury :) miałam po cichu nadzieję, że rządzą historią fajkarstwa jakieś ogólne mody i zmieniająca się stylistyka – jak we wszystkich innych dziedzinach wytwórstwa.
    ja z zawodu archeolog, więc zamiłowanie do dat wytłumaczalne, za to brak niestety podstawowego warsztatu historyka sztuki. tym goręcej zatem popieram petycję o jakiś dłuższy tekst na ten temat.
    z wdzięcznym pozdrowieniem

    • Alan
      Alan
      31 października 2010 at 23:31

      Niby rządzą, wystarczy choćby spojrzeć ile teraz robi się fajek z miejscem na filtr 9mm…

  6. marek milczek
    marek milczek
    1 listopada 2010 at 15:26

    Trochę poszperałem. Może to ci pomoże.
    po wejściu na tą stronę
    http://www.pipephil.eu/logos/en/index-en.html
    odnajdujemy
    http://www.pipephil.eu/logos/en/logo-d4.html
    następnie pod zdjęciem Dr Boston klikamy na link the berrod regad factory.
    Wyskakuje nam historia firmy. I widać, że
    „1969
    Jean Berrod retires. His brother Claude manages the firm. Jean Paul, son of Claude enters the business as marketing director.
    Acquisition of Roger Buffard Bontemps.
    Number of employees: 69
    1980
    Number of employees: 170
    1988
    The S.A. Berrod Regad(1) takes over Chapel.
    1993
    Jacky Berrod passing away. He was responsible for production of the Butz Choquin pipes.
    2002
    Jean Paul Berrod who managed the company until then retires and sells the company to Mr Fabien Gichon.
    2006
    Denis Blanc, allready owner of EWA, takes over the S.A. Berrod-Regad.”

    Stąd wniosek, że Twoja fajka może być wyprodukowana nie wcześniej niż w 1969. Ale może się mylę….

    • montoya
      montoya
      1 listopada 2010 at 18:20

      Dzięki za zainteresowanie problemem :)
      zanim zdecydowałam się opisać tu swoją historię zajrzałam rzecz jasna do tego, co było stosunkowo łatwe do znalezienia, w tym także, do cytowanej przez Ciebie strony. i pomyślałam, że ustalenie czegokolwiek dokładniejszego na podstawie takich dość ogólnych opisów (zwłaszcza w przypadku mniej popularnych, czy mniejszych firm) może być trudne. szczytem moich marzeń jest na razie zawężenie datowania powiedzmy do dekady i tego właśnie nie umiem zrobić.
      pisząc tę swoją historię liczyłam na to, że pojawią się w komentarzach pewne „ogólne prawidła”, które można będzie przyłożyć nie tylko do tego mojego billiarda, ale i do wszystkich innych fajek na całym ebaju i allegrze. czyli właśnie to, co KrzyśT określił jako „ocenianie na oko wzornictwa”. kilka takich wskazówek pojawiło się postach pana Jacka Rochackiego i KrzysiaT, czyli: uformowanie zgryzu ustnika, surowiec z jakiego tenże ustnik został wykonany, czy obecność lub brak filtrów 9 mm. każda z tych cech niesie ze sobą mniej lub bardziej dokładną informację chronologiczną.
      jako zdecydowanie raczkującej pasjonatce fajczarstwa wydawało mi się, że zgromadzenie wykazu takich cech, czyli ogólne opisanie rozwoju stylistycznego fajek, nie będzie trudniejsze niż zgromadzenie informacji o shape’ach. a tu okazuje się, że to orka na ugorze.
      przy okazji może to być dobry pretekst do wypracowania jakiejś formy „zgłębiania wiedzy”, która będzie jednocześnie rzetelna, nie zajmie połowy życia i zostanie zaprezentowana w przystępny sposób. chyba że to czysta utopia i nie da się tych trzech warunków spełnić na raz. zwłaszcza 1 i 2. :)

  7. Jacek A. Rochacki
    1 listopada 2010 at 21:34

    wiem, iż to niewłaściwe miejsce, ale z racji takich a nie innych ustawień programu zawiadującego tym Forum zamieszczam tu respons na ostatni wpis p. Emila Strzeszewskiego, z przeprosinami za zamieszczenie nie tam, gdzie by należało.

    Tak, widzę iż rzeczywiście mamy diametralnie różne doświadczenia z tym, co „naukowe”. Moje działania w tym zakresie miały miejsce przede wszystkim za granicą. Nigdy na etacie, zawsze na czasowych kontraktach. W roku 1999 zaprzestałem działań osobą własną za granicą. Moje osobiste doświadczenia z już krótkiego, gościnnego uczenia na dwóch uniwersytetach krajowych każą mi podziwiać tak słuchaczy jak i młodych pracowników za ich wręcz bohaterstwo istnienia w systemie, którego wole nie opisywać. Mam z takimi ludźmi wciąż stały kontakt na seminariach naukowych nie mówiąc o licznych konsultacjach drogą poczty elektronicznej. Pragnę powiedzieć, iż w „moim świecie” cokolwiek mające na celu badanie czy dochodzenie do prawdy, poznawanie nowych aspektów danego zagadnienia, nauczanie tegoż, etc. jeśli byłoby podawane w nudnej, martwej formie, powodowało by pozbycie się takiego nudzącego z grona zespołu danej szkoły, instytutu, etc.

    Kryterium naukowości we wciąż bliskich mi kręgach jest dochodzenie do prawdy i jej podawanie, ustalanie faktów, stawianie i obrona bądź zaprzeczanie tez mających prowadzić do oczekiwanych rezultatów. W sumie – wysoki poziom odpowiedzialność za to, co się mówi czy pisze w odniesieniu do znanych faktów/źródeł czy poważnych opracowań źródłowych. Nudzenie jest niedopuszczalne, a schematy i reguły mają sens o tyle, o ile służą „odkrywaniu” i poszerzaniu zakresu wiedzy. Forma jest sprawą dopasowaną do tym pełniejszego i jaśniejszego przekazu publikowanych/podawanych treści. To one są najważniejsze, to one decydują, czy dana rzecz jest bardziej czy mniej „naukowa”. Takim podejściem, ujęciem tematu charakteryzuje się yakże cały szereg artykułów popularno naukowych w piśmie „Spotkania z zabytkami”.

    Jeśli mam przyjąć iż tego typu podejście jakie ja usiłuję prezentować jest na tym portalu nie do realizacji, to tym bardziej nie widzę sensu swoich tu wypowiedzi.

    Jak już wspominałem: pierwsza zasada – nie szkodzić. Otrzymuję liczną korespondencję proszących o konsultacje, porady etc., wyrażających przede wszystkim swoją dezorientację w gąszczu dowolnie zamieszczanych informacji w internecie. Osoby rozpoczynające interesowanie się danym tematem nie mają możliwości rozpoznania, którzy Autorzy wypowiadają się z piętra wiedzy, a którzy po prostu realizują swe niezbywalne prawo do wolności wypowiedzi. Tekstami monograficznymi są uhonorowane Osoby o różnym poziomie ich działalności. Nie sposób się w tym rozeznać będąc nowo przybyłym.

    Nie chcąc powiększać obszaru chaosu wyjaśniłem także i tym argumentem p. Jackowi swoje nie rejestrowanie się na fajka.net., a rozumiałem, iż krótkie wypowiedzi na bardzo konkretne tematy będą pomocne. Rozumiem, co powtarzam, niezbywalne prawo do wolności wypowiedzi, ale choćby w bardzo „mierzalnej” kwestii podstaw restauracji i konserwacji wiele tekstów podanych bardzo kategorycznie, twierdząco jest po prostu niezdrowe dla tak traktowanych obiektów. A nowo przybywający traktują to wszystko jak swoistą biblię. Osoba dysponująca doświadczeniem i wiedzą profesjonalną zostaje w pewnym momencie zmuszona do zamilknięcia, trudno bowiem doktorowi nauk medycznych wypowiadać się w środowisku uprawiającym medycynę naturalną jeśli gros środowiska będzie traktowała to jako – w najlepszym przypadku – wdzięczny temat do polemiki, z nie wiem jaką odpowiedzialnością za swoje wypowiedzi, tworzące jednak w internecie zbiór nazywany „wiedzą”.

    W jakimkolwiek pisaniu krótkich opracowań takim ludziom jak ja nie chodzi o wyczerpanie tematu. Chodzi o odpowiedzialność za każde słowo, każdą podaną informację. I takie kryterium jest dla mnie sprawą podstawową.

    Nie mam zwyczaju odpowiadać na zaczepki, ale proszę się nie obrazić: trudno mi sobie wyobrazić, aby mnie ktokolwiek w jakikolwiek sposób wygonił z miejsca, które prawowicie uznałem za swoje, w którym zasadnie czuję się, jak u siebie w domu. Rozczula mnie dziś wspomnienie takich prób których doświadczałem jakoś od końca lat ’40 – jak się okazało bez powodzenia ze strony „wyganiaczy”. Myślę, że może bez głębszej refleksji napisała się ta fraza o „nie wyganianiu” z tego miejsca. Natomiast w świetle rozwoju sytuacji nie mogę stwierdzić, abym się na fajka net czuł jak siebie w domu.

    Czytam o prowokacji. Dla mnie zastosowanie narzędzia jakiejkolwiek prowokacji, mające wszak na celu skłonienie do czegoś ofiarę tejże prowokacji nie wymaga komentarzy ani tym bardziej odporu. Prowokacji się po prostu nie zauważa. Poruszam temat tylko z racji szacunku i dobrych intuicji w stosunku do Osoby Rozmówcy. Na pewno otarcie się o prowokację powoduje niechęć i dystans do prowokatorów. Prowokacja zakłada bowiem, iż dana osoba sama z siebie nie jest w stanie już nic więcej wymyśleć, i trzeba jej zaaplikować swoisty „dopalacz”. Stosowanie prowokacji implikuje zatem albo ociężałość umysłową rozmówcy, albo jego zbyt małą wyobraźnię, a w ogóle co najmniej stawia pod znakiem zapytania prawo prowokowanej osoby do brania udziału w poważnej, acz w żartobliwym tonie prowadzonej rozmowy. W znanych mi z zakresu postmodernizmu wielu prowokacjach w tym tzw. artystycznych często chodzi o manipulację. Powstrzymuję się dalej od tradycyjnych skojarzeń związanych z pojęciem prowokacja.

    Dyskusja jest niezbędna, jednak, aby miała ona sens należy najpierw ustalić katalog pojęć podstawowych. Czy naprawdę można sobie wyobrazić kompromis gdy chodzi o sprawy mierzalne, mające oparcie w faktach i do nich się odnoszące, a sprawdzone tak w teorii jak i w praktyce ? Może raczej uzmysłowić sobie, iż są „ciecze niemieszalne” i pozostać po przyjacielsku z taką konstatacją. Z dyskusji, moim zdaniem, ma się brać nie rewizja własnych ustalonych i sprawdzonych katalogów pojęć, wartości, a „startując z ich bazy” wypracowanie, poszerzenie, stworzenie katalogu wartości wspólnych, dla powiększenia obszaru na którym się wspólnie buduje. Chyba, że dana osoba operuje na nie do końca pewnym katalogu wartości, ale takie przypadki kojarzą mi się raczej z kwestią dojrzałości i odpowiedzialności danej osoby.

    Rekapitulując: powtarzam to, co już mówiłem: nie widzę siebie na portalu Fajka.net jako autora tekstów monograficznych nazywanych tu artykułami. Natomiast tak, jak dotychczas mogę się w miarę możliwości wypowiedzieć w trybie konsultacji zwanej tu trybem komentarza jakiegoś już postawionego tematu. Oczywiście, jeśli dynamika rozwoju sytuacji nie przekroczy mojej bariery odporności. A atmosfera sprzyjająca rodzeniu się prawdy – owej na pewno znanej metody majutycznej – jest mi od zawsze bardzo bliska.

    • Rheged
      1 listopada 2010 at 22:25

      Myślę, że z naszej strony zostało już wszystko powiedziane i efekt owej wymiany zdań każdy z nas właściwie przewidział już na starcie. Ja jedynie żywiłem nadzieję, że będę w stanie „pociągnąć”, „zaczepić”, czy też nawet „przymusić” (proszę owe terminy rozumieć z odpowiednim przymrużeniem oka, bowiem nie mają one w tym kontekscie nacechowania negatywnego – w istocie sprawy przecież do niczego nie przymuszam, a raczej zapraszam, po raz kolejny) Pana do uczestniczeniu w czynnym życiu tej strony. Uważam bowiem, że sprawny artykuł lepiej służy wszystkim niż porozsiewane komentarze, czy też posty po forach.

      Mam również wiarę, że odkrywanie prawdy oraz prawda jako kryterium nie występuje li tylko w tekstach naukowych. Tak samo jest z odpowiedzialnością za swoje słowa. Ja czuję ową nawet mocniej, gdy piszę publicystycznie, niż naukowo. Bo w publicystyce jestem sam, nie podpieram się żadnym przypisem, ani autorytetem (w które zresztą nie wierzę). Publicystyka wydaje mi się mniej skomplikowanym sposobem podawania wiedzy, a także bardziej skutecznym niż artykuły naukowe. Za Wittgensteinem powtarzam sobie, że wszystko, co można powiedzieć, można powiedzieć prosto. Czy inaczej – należy sprawy i rzeczy komplikować tylko tak bardzo, jak jest to konieczne, nigdy zaś bardziej. Publicystyczne podejście to zapewnia. Przydaje mi się to nie tylko zresztą w mojej działalności tutaj, ale również w pracy pedagoga.

      Nie będę się tłumaczyć, co do „wyganiania”, bo symboliczne znaczenie tego prostego zwrotu jest Panu zapewne znane, sądzę, że rozumie je Pan intuicyjnie. To domena inteligentnych ludzi – że nie trzeba tłumaczyć definicji oraz intencji użycia pewnych sformułowań.

      Co do formy obecnej na tym portalu i w moim mniemaniu uniemożliwiającej podejście naukowe – sądzę, że w ogóle w Internecie niewiele znajduje się takowych miejsc, gdzie podejście naukowe jest możliwe. Ot, specyfika, ot cyberpunk, speed live, etc.

      Dlatego więc ja, bezczelny młokos, ciągnę Pana za kołnierz. Wydaje mi się, iż w słusznej sprawie. I wydaje mi się, że Panu się to ciągnięcie podoba, a przynajmniej nie przeszkadza, bo gdyby było inaczej – nie rozmawialibyśmy.

      • Jacek A. Rochacki
        2 listopada 2010 at 01:10

        – aby nie zanudzać Czytelników proponuję przejście w tryb korespondencji prywatnej; nie znalazłszy na sieci Pańskiego email adresu oczekuję na ewentualny kontakt pod jar/at/webmedia.dot.pl

        Poza mniej może ważnym dla spraw publicznych responsem pragnę przekazać to, co mi się wydaje potrzebne/przydatne dla tym lepszego istnienia i rozwoju tego portalu.

  8. marek milczek
    marek milczek
    1 listopada 2010 at 21:58

    „przy okazji może to być dobry pretekst do wypracowania jakiejś formy „zgłębiania wiedzy”, która będzie jednocześnie rzetelna, nie zajmie połowy życia i zostanie zaprezentowana w przystępny sposób. chyba że to czysta utopia i nie da się tych trzech warunków spełnić na raz. zwłaszcza 1 i 2.”
    Jeżeli masz na myśli metody netowe, to nie robiłbym sobie dużej nadziei. W necie jest tyko to, co wsadzą. Niestety.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*