Witam
Bardzo proszę kolegów fajczarzy pochwalcie się czym odpalacie swoje fajki? Może doradzicie jaką zapalniczkę kupić, czy gaz czy benzyna . Może polecicie jakiś konkretny model.
Wszystko, co u nas napisano, może być niebezpieczne w użyciu przez osoby postronne, ewentualnie można tego próbować używać wyłącznie pod opieką lekarza lub farmaceuty…
Aktualności:
Duże zmiany na horyzoncie.
Witam
Bardzo proszę kolegów fajczarzy pochwalcie się czym odpalacie swoje fajki? Może doradzicie jaką zapalniczkę kupić, czy gaz czy benzyna . Może polecicie jakiś konkretny model.
Tags: forum
Ja tam zaczynam każda fajkę zapałkami. Jakoś najlepiej mi się nimi rozpala. Natomiast potem, gdy zgaśnie, używam zapalniczki benzynowej. Benzynowe mają chyba nieco zimniejszy płomień, no i w paleniu outdorowym są niezastąpione. Wszyscy wychwalają zippo, ale ja używam dziesięć razy tańszej chińskiej podróbki i jestem zadowolony. Byle benzyna była zippo (bezwonna).
Jakiekolwiek Zippo. Zalana koniecznie oryginalną „benzyną” Zippo. Ronsonol i inne wynalazki po prostu śmierdzą.
Odpalam praktycznie wyłącznie gazem. Antycznym japońskim Marumanem z lat 60-70. Mam też fajkowe Colibri – tez jest ok. Oraz kilka droższych i tańszych no name.
Gaz robi różnicę – moje optimum to Colibri i (podobno, bo nie używałem) Dunhill. Ronson już niestety lekko capi.
Wskazania – moje osobiste – jeśli chodzi o zapalniczkę gazową byłyby takie: jeśli kupować, to albo najtańsze, takie „do palnika” za parę pln i napełniać je dobrym gazem albo kupować drogie, markowe zapalniczki (Sarome, Colibri, Corona, Dunhill, itp.). Wszelkie „podróby za 80-150 pln są zwyczajnie do bani – mają wszystkie wady tych tanich, a nie mają zalet tych drogich. Zawsze na czymś producent przyoszczędzi i zazwyczaj na mechanice. Niezłym kompromisem są takie austriackie zapalniczki fajkowe, występujące w dwóch modelach „szerszy” i „węższy” – jak na złość nie mogę znaleźć obrazka. Bywają w trafikach.
Czy piezo, czy kamień – to już kwestia upodobania.
Nigdy do fajki nie używamy zapalniczek typu „torch”. Do topienia srebra są ok, ale nie do fajki :> Żarowe też won.
I jeszcze ciekawostka, czyli wątek z nieocenionego APF z cyklu „dlaczego nie zapałki”
https://groups.google.com/forum/?fromgroups=#!searchin/alt.pl.fajka/zapa%C5%82ki$20gaz/alt.pl.fajka/2L66MJw3kdY/Kl3Ye8RFvtMJ
Aaaa, jeszcze: na co warto zwrócić uwagę macając zapalniczkę:
1. Ergonomia – i tu nie ma przebacz, każdy ma inną rękę. Macać.
2. Na możliwość łatwej regulacji płomienia i to, na ile zapalniczka „trzyma” ustawienie. Czy płomień nie drga. To są immanentne wady tańszych zapalniczek. Nie dyskwalifikuje, ale jest upierdliwe.
3. Mechanikę. Bardzo fajną, „miękką” mechanikę mają, na ile zdążyłem się zorientować, Sarome. O, u Piotrka jest, w dobrej na oko cenie takie coś: http://www.fajkowo.pl/pl/p/Zapalniczka-fajkowa-Sarome-76975/3177
Popieram Krzyśka. Mam ten model Sarome od kilku lat, używam cały czas i jestem super zadowolony. Zwrotny zawór gazowy (ułatwia napełnianie na full), około 250 zapaleń z jednego nabicia, doskonała solidna mechanika, no i kamień jak w starych dobrych czasach
wiem ,że niniejszy wpis jest zupełnie lamerski.Ale o ile komuś zdaży się zapomnieć (albo co gorsza zgubić ,albo wogóle nie nabyć )zapalniczki fajkowej i o rim się bardzo nie lęka to zapalniczką o najstabilniejszym i najbardziej miękkim płomieniu z niefajkowych są zapalniczki firmy BIC.
@golf czarny: no to nas jest „lamerów dwóch” :) po dawno minionyh latach używania najróżniejszych zapalniczek bardzo fajkowych zapalam fajkę najzwyklejszą zapalniczką gazową i to nawet nie BIC. Nie ma też powodów do narzekania na kondycję rimów w moich fajkach.
Panie Jacku dziękuję za …”rozgrzeszenie” – bo tak można nazwać Pańskie sympatyczne słowa otuchy.
…ale obiecuję ,że w najbliższej „pięciolatce” sprawię sobie zapalniczkę fajkową , chociażby aby w samochodzie była.
Myślę, iż ten pozornie niewinny czy „nieobowiązujący” wątek posiada spory ładunek poznawczy. Ukazuje on bowiem po raz kolejny, jak się zmieniło podejście, czy: jak się zmienił „fenomen kulturowy” fajczarstwa; może – masowego fajczarstwa. Kiedyś sprawa często sprowadzała się do naprawdę dobrej fajki i najlepszego możliwie tytoniu. Często – acz nie zawsze – do jakiegoś ubijaka, niezbędnika, często z tzw. nożem fajkowym. Ha – innych niż dobre tytonie i fajki prawie nie było …Technikę przekazywano niejako „w domu”, z generacji na generację. A ówczesne zużycie tytoniu miesięczne to był ok. 1 funt/pól kilograma.
Dziś odnoszę wrażenie, że bardzo zyskał na wartości rytuał towarzyszący paleniu, które sprowadza się do jednej – dwóch fajek dziennie i to często nie co dzień. W pracy się nie pali, nie pali się w miejscach publicznych, mieszkania są niewielkie i mimo że moja Żona wręcz wspiera moje palenie fajki, to przed odwiedzinami Wnuczka czy wielu innych Osób przez pół dnia wietrzymy mieszkanie a ja się od palenia wstrzymuję, etc. To na pewno dobre dla zdrowia, gdyż poza naszym oddaniom fajce palenie jest jednak szkodliwe. Natomiast „fajkownictwo” niejako „obrosło” rozbudowanym oprzyrządowaniem – kołeczki, wyciory, wreszcie zapalniczki specjalistyczne.
To nie znaczy, że to jest źle. To znaczy, że kiedyś było inaczej. Ale kiedy przymknę oczy aby zanurzyć się we wspomnieniach, przypominają mi się wnętrza domów gdzie – poza pokojami damskimi – wszędzie czuło się ducha fajki. Nie tylko zapach tytoniu – lecz ducha, gdyż w sypialni dawał się odczuć zapach bielizny pościelowej przełożonej nie tylko tradycyjną lawendą ale i często pustymi opakowaniami po Ennerdale.
…a gdyby był Pan kiedyś w Bydgoszczy, to chętnie ofiaruję Panu zapalniczkę taką fajkową, acz już „nowoczesną” bo gazową, gdyż jeszcze gdzieś chyba taką mam.
Dziękuję za wspaniałą propozycję.
Jak tylko moje drogi będą wiodły przez Bydgoszcz skontaktuję siez Panem na PW ale po to aby Pana poznać osobiście.
Powracając do wątku, aczkolwiek pobocznie, stan rzeczy , który oceniamy obecnie, acz z perspektywy może wydawać się przerostem formy nad treścią, spowodowany jest określeniem palenia fajki jako „hobby” i co za tym idzie „ugadżetowieniem” dziedziny.
Jeśli odwoływać się do rytuału palenie dawniej możnaby określić jako rytuał dnia codziennego, gdzie rezultat satysfakcji czyli poczucie korzyści z przyjemności osiągany był najprostszymi środkami. W dzisiejszym natomiast interesowaniu się fajką , cżęsto sam rytuał palenia konkuruje z innymi rytuałami bardziej konsumpcjonistycznymi: rytualne przeglądanie serwisów aukcyjnych , ofert trafik , rytuał rywalizacji etc.
Osobiście opowiadam się za osiąganiem satysfakcji najprostszymi środkami . Ale to tylko mój pogląd a sam bywam w nim niekonsekwetny.
Kiedy fajka smakuje najlepiej pisałem w jednym ze swoich ostatnich tekstów o niczym… Jak się weźmie w kowalskie szczypce kawałek rozżarzonego węgielka z pieca/kozy czy polanko z ogniska, jakoś wtedy całe uczulenie na mitomanie na chwilę pryska…. A czy ogień krzesany krzesiwem, czy rozpalamy laserem… co to ma za znaczenie, byle by używać tego umiejętnie nie katować rimu fajki- z kolejnej już ze stron… a czemu go nie katować- nasza fajka nasz problem.
I tyle w temacie dla mnie!
Też lubię odrobinę ceremonii i nabożeństwa.
Ale…herbatę można pić z blaszanego kubka wieczorem przed garażem,w którym właśnie zmieniło się klocki hamulcowe-i jak smakuje!!!
A można też wg japońskiego ceremoniału,który bodajże trwa trzy i pół godziny i potem Europejczyk nie może wstać o własnych siłach,bo kolana odmówiły współpracy.
Ja zapalam zapałkami (dwoma), a potem ewentualnie (jak klocki stawiają opór) też zapałki…
Pozwolę sobie odświeżyć temat i zapytać o zapalniczki o takiej konstrukcji, jak przykładowo ta:
http://www.fajkowo.pl/pl/p/Zapalniczka-Cozy-Fajkowa-2438020/8337
Czy można korzystać z takiej zapalniczki trzymając ją w lewej ręce i krzesanie płomienia lewym kciukiem jest równie wygodne, co prawym?
Jakbyś się przyjrzał tej zapalniczce – albo dowolnej fajkowej – to pytanie stałoby się bezsensowne :)
Zasadniczo zapalniczki fajkowe są pomyślane do odpalania lewą ręką – w prawej fajczarz zazwyczaj trzyma fajkę.
Hmm. Idę się przyjżeć swojej. Zaskoczyłeś mnie niezmiernie bo ani ja sam nigdy nie odpalałem fajki tak jak mówisz ani nie widziałem tak odpalającego fajczarza. Ale może to jest powód, że tylko ja w domu umiem odpalić swoją zapalniczkę.
Rafał, popatrz na zdjęcie, „ułóż” tę zapalniczkę mentalnie w ręku i pomyśl, co by było, gdybyś chwycił ją PRAWĄ dłonią. I w jakiej pozycji znajdowałby się kciuk w stosunku do elementu, którym odpalasz.
I przyjmij, że dysza w najlepszym razie skierowana jest równolegle do dłuższego boku (co nie jest regułą – w moich Marumanach płomień skierowany jest na stronę przeciwną do pokrętła, pod kątem powiedzmy 30-45 stopni do osi zapalniczki).
Gdybym trzymał ją w prawej ręce musiałbym:
1. Zawijać nienaturalnie kciuk
2. Przypalać płomieniem „do wewnątrz”.
Kurdebalans! A mi przez tyle czasu ta zapalniczka z ręki wylatała, aż się jej w końcu pozbyłem – przecież to oczywiste, że lewą ręką trzeba było!
Się człowiek uczy i uczy a tu … .
;)
U mnie było to samo, aż ja w końcu zgubiłem gdzieś. Może jak się znajdzie to spróbuję drugą ręką. W każdym razie dobrze wiedzieć.
He he, no i jak widzisz, KrzysTofie, pytanie nie było aż tak bezsensowne, jakim Ci się wydało ;-)
Cóż, nigdy w życiu nie miałem przyjemności trzymać w dłoni tego typu zapalniczki, a co za tym idzie: ani nie wiem, w którą stronę obraca się mechanizm odpalania, ani z której strony „wychodzi” płomień. A skoro jako mańkut (a więc dzisiejszym świecie standaryzacji: dziwadło) odpalam fajki trzymając zapalniczkę w lewej ręce – założyłem, że standardowa fajka dostosowana jest do ręki prawej. I stąd wątpliwości, a że errare humanum est – stąd pytanie.
Paradoksalnie ja sam się do tej pory nie zastanawiałem nad tym, zwłaszcza, że normalnie fajkę palę trzymając ją w lewej ręce.
Natomiast, ponieważ kołeczka też używam wyłącznie lewą (nie jestem mańkutem, są czynności, które wykonuję wyłącznie prawą, są takie, które lewą), a kołeczkiem kręcę często muszę ją jakoś bezwiednie przekładać.
Zapalniczka jakoś zawsze „używała mi się” naturalnie ;)
Hmm….fakt, człek uczy się całe życie i głupi umiera…;)Ja całe 33 lata palę fajkę (a raczej tytoń w fajce)trzymając ją w LEWEJ ręce i przypalam PRAWĄ i jakoś mi to nie przeszkadzało…powiem więcej….PASOWAŁO MI TO :) Teraz dowiaduję się, że robiłem niepoprawnie ;)…cóż poprawię się i wymienię kubek ulubiony do herbaty z uszkiem z prawej strony na poprawny (ten z uchem ze strony lewej…) Pozdrawiam :)