Zwracam się uprzejmie o rady, porady, wskazówki, ostrzeżenia, zastrzeżenia do wszystkich wyborowych fajczarzy, odnośnie ww. tematu. Moja wizja fajkowania: 1) pykanie: nieczęste, kilkakrotne w roku, czekając na wąskotorowy pociąg, przesiadując rzadko w antykwariacie, podziwiając falami wzburzone morze jesienną porą, 2)dotychczasowa przygoda z tytoniem: kilkuletnia, zakończona dwa lata temu, rezygnacja związana z brakiem satysfakcji z charakteru palenia, 3) oczekiwania smakowe: preferuję raczej aromat surowy, tradycyjny, gorzkawy, wskazówką niech będzie fakt iż z piw preferuję pilsner urquell, gorzkość, głębia, posmak, 4) wymagania: fajka musi podkreślić charakter chwili zastanej, niech to będzie czekanie, niech to będzie podziwianie, niech to będzie uzupełnienie dnia jesiennego, 5) finanse: niezbyt zasobny portfel
Z najgłębszym szacunkiem,
(-)
Takie rzeczy to tylko w Erze ;)
A tak serio: co paliłeś? Fajkę, cygara, papierosy? Sądząc z częstotliwości z jaką masz zamiar palić, raczej nie interesują Cię mocno nikotynowe tytonie.
Do tych cech które wymieniłeś pasowałyby virginie spod znaku Samuela Gawitha – Full Virginia Flake, Best Brown Flake (w szczególności ten drugi).
fajka musi podkreślić charakter chwili zastanej, niech to będzie czekanie, niech to będzie podziwianie, niech to będzie uzupełnienie dnia jesiennego
Nie wiem o co chodzi, ale polecam wrzosiec :)
No i fundusze: niezbyt zasobny portfel to znaczy ile? Z wiedzą o dokładnej kwocie łatwiej będzie skompletować jakiś zestaw.
Wyłącznie papierosy. Oczywista, moc tytoniu nienajwiększa będzie pożądaną.
Na marki wymienione rzucę okiem, czy też wzrokiem.
Niech już będzie to przysłowiowe 300 zł. Czekam odpowiedzi!
Z podziwem,
(-)
Poniżej 200 zł można kupić rzetelnie wykonane fajki polskich Mistrzów, mówię tu o H. Worobcu, T. Polińskim. Polecam obejrzeć ofertę obu panów na fajkowie.
Co do tytoniu, to chyba tak jak Alan powiedział. Czyste virginie od gawitha są wyraziste. Ja natomiast zaproponowałbym jakiegoś anglika jeszcze, z małą ilością latakii. Osobiście w czymś takim wynajduje dużo „głębi”, na której Tobie zależy.
Za trzy stówki można już zaszaleć. Dobry tytoń to koszt koło 50zł (a skoro masz zamiar palić średnio raz na miesiąc, to puszka 50g starczy na rok). BBFa w takim razie polecam, bo on średniomocny jest. FVF może wydać się mocniejsza, choć dla mnie to również średniak.
Do fajki koniecznie – niezbędnik, kołeczek (=>najlepiej wystrugać samemu z drewnianej łyżki< =), wyciory. Opcjonalnie nawet najtańszy stojaczek, coby fajka nie walała się po biurku (jak masz minimalne zdolności manualne – można samemu wystrugać w drewnie).
Przyda się również hermetyczny słoik na tytoń. Niestety firmowe puszki rzadko nadają się do dłuższego przechowywania.
Za powyższe zapłacisz nie więcej jak 70zł (z opcją kołeczka home made), czyli zostaje ponad 200zł na fajkę. Tutaj polecałbym albo coś używanego na ebayu ściągnąć (za taką kwotę to już można porządny rocznik nabyć), albo skorzystać z =>opcji obstalunkowej< = – wtedy będziesz miał nową fajkę o takim kształcie, jaki chcesz.
Polecanie nowicjuszowi kupna używanej fajki, którą najprawdopodobniej trzeba odnawiać i/lub higienizować jest mało trafionym pomysłem, ponieważ osoba taka raczej nie ma wiedzy na temat poprawnego wykonania takich zabiegów.
Oczywiście to moja subiektywna ocena.
Tym lepiej – będzie miała okazję się nauczyć.
W takim razie chyba jak będę następne auto kupował to powypadkowe wezmę. Doświadczenie w blacharstwie i lakiernictwie się przyda :-D
Słusznie kombinujesz :D
Za finezyjne rady Panów dziękuję.
Rzeczywiście, tytoń nie będzie palony zbyt często, także cena nie będzie tu grała roli decydującej.
Co do kształtu fajki, szukam kompromisu między krótką fajką paloną do książki, a fajką paloną na wietrznej plaży, zapewne dłuższą. Czy taki kompromis jest możliwy wedle opinii znawców? czy takiego kompromisu szukać?
Sprzęt będzie dokupiony.
Hermetyczny słoik…proszę o rozwinięcie myśli.
Na tego typu kompromis wpadła firma bodaj Stanwell oferując fajkę z dwoma ustnikami – jeden krótki, drugi długi. =>Przykład< =
Hermetyczny słoik – co tu rozwijać?
Fajka z wymiennymi ustnikami? Rada godna zastanowienia! Pomysł szalony choć adekwatny.
Słoik. Jak duży, jak stary, jak pojemny? Zapewne nie po ogórkach?
Panowie rzecz jeszcze jedna być może banalna, lecz zasadnicza.
Jak pykać? Krok po kroku? Nos, usta, w jakiej kolejności, w jakim tempie? Proszę o wskazówki dokładne, żeby nie tracić czasu. Obawiam się swojego papierosowego przyzwyczajenia do zaciągania, etc.
I jeszcze jedno, będąc na powietrzu, a przymuszonym do mniej lub bardziej nagłego zgaszenia fajki, jak to uczynić, aby zrobić to zgodnie ze sztuką? I gdzie zgaszona fajkę wówczas umieścić, gdzie przenosić, będąc „pieszym”?
Wbijasz do sklepu typu „wszystko po 5zł” i kupujesz słoik z mocnym, uszczelnianym zamknięciem. Najlepiej taki z klipsami po bokach.
Co do dwóch ustników, chodziło dokładnie o to, co Boro napisał. Stanwell posłużył tylko za przykład kompromisowego rozwiązania :)
I nie podchodź do fajki jak do egzaminu na prawo jazdy…
A tak się zastanawiam, czy nie taniej, a równie ładnie byłoby zamówić fajkę u Mistrza Polińskiego, a potem poprosić go o dorobienie ustnika a’la churchwarden. Ciekawe, czy coś takiego by przeszło.
A jest kropka w kropkę tak jak mówisz, tylko że całkiem na odwrót. :)
Długa fajka sprawdza się przy książce, gdyż dym nie wpada do oczu. A na wietrzną plażę? To według mnie nie ma znaczenia. Wystarczy zasłonić dłonią komin, żeby go nie wygwizdało, przez co tytoń zbytnio się rozgrzewa.
Koledzy mieli na myśli hermetyczny słoik jako szczelny pojemnik, coby się tytoń nie przesuszał, zachowywał dłużej świeżość. Na fajkowie są ładne pojemniki, ale według mnie stanowczo za drogie, lepszą alternatywą jest jakiś ładny pojemniczek po przetworach, który można szczelnie zamknąć.
Ha! To już dobrze! Uzasadnienie godne.
Rozumiem!
Jeszcze Twoje pytanie z szybkim zagaszaniem fajki. Ja osobiście znajduję sobie porę na palenie, kiedy zagaszać jej nie muszę, nie lubię palić na raty, ale gdy zdarza się, że sytuacja tego wymaga, przyciskam kołeczkiem tytoń i chowam ją do kieszeni po uprzednim odsypaniu wierzchniej warstwy popiołu. Jeśli fajka była dobrze nabita, nic nie ma prawa zapaskudzić w środku ubrania.
O sztuce nabijania, palenia myślę, że dowiesz się naprawdę dużo z artykułów naszego Gospodarza. Radzę się z nimi zapoznać, aby na początku nie popełnić podstawowych błędów.
Dziękuję wszystkim uczestnikom dyskusji.
Osobiście.
– fajka polskiego mistrza za 150-200zł, osobiście do książek i spacerów preferuję benty Worobiec 80 bardzo mnie się tenteges ;) Aczkolwiek sam ostatnio się przekonuję do fajek jak najprostszych.
– Virginiowe smaczki są różne i można się nimi zachwycać lub nie :) mi najlepiej się czyta z SG Squadron Leaderem i SG Navy Flake, zwłaszcza literaturę wojenno-morską. Ale latakię trzeba lubić, a do orientali przekonać. Zawsze jednak warto spróbować.
Pozdrawiam i liczę, że kiedyś dane będzie popykać razem fajkę, zwłaszcza jeśli kolega z okolic naszego morza :)
Poszukuje tytoniu prince albert czerwony,czy ktokolwiek z forumowiczow zna miejsce gdzie go kupie najlepiej we Wroclawiu.
Nie jestem fajczarzem ale na prezent dla kolegi we wloszech.
Pozdrawiam
Chyba nigdy nie widziałem go w Polsce, a na pewno we Wrocławiu.
był jakiś tydzień albo dwa temu na allegro. nawet się zastanawiałem czy by nie kupić.
Sam uświadczyłem jedynie w Warszawie na Dworcu bodajże Wschodnim. Obiło mi się o uszy, że w „Fajce” na Kruczej bywa, a i w Sherlocku bym sprawdził.
Na Wrocławiu się kompletnie nie znam :)
dziekuje wszystkim za odpowiedz .Ciezko znalezc .Na allegro nie widzialem .Szukam dalej bo obiecalem ,ze dostarcze czerwonego Princ’a do konca czerwca.Na dodatek jeszcze potrzebne jest cigaro Apostolado??Ot zboczenia uzaleznionych ;-))Niepalacy
Witam wszystkich fajczarzy:) Również jestem początkujący, a nawet całkiem blady w kwestii palenia fajki. Moje pytanie jest następujące: czy na sam początek sensownie jest zakupić fajkę, która wymaga procesu opalania czy lepiej zadowolić się prekarbonizowaną? Należy dodać, że moje pykanie fajeczki będzie raczej sporadyczne i odprężające.
Z góry dzięki za wszelkie sugestie.
Prekarbonizat be ;)
Też tak czytałem. Z reguły jestem cierpliwym człowiekiem ale czy opalanie nie rozciągnie się na miesiące:/ I czy sobie poradzę?
Po prostu nabij i pal, nie przejmuj się opalaniem – fajka jest od tego, żeby w niej palić, nagar przyjdzie sam.
Według mnie początkujący fajczarz jednak musi mieć nieco determinacji, by fajkę opalić. Rady, żeby po prostu nie przejmować się i „wgryźć” się w tytoń… są raczej od doświadczonych fajczarzy, którzy chyba zapomnieli o męce pierwszego opalania. Nic samo nie przychodzi.
Oczywiście nie straszę, bo to też nie ma sensu.
Pamiętam, jak opalałem Torbenem Va, minutę miałem z tego przyjemności (fakt, że to jedna z TYCH minut). Teraz tego problemu nie mam – opalam raczej VA no. 1, bo ekonomicznie toto wychodzi i przyjemnie, bo smaczki można już wyczuć po kilku paleniach, ale to dlatego, że wiem, jakiego smaku w dymie szukam.
Więc myślę, że trzeba znaleźć złoty środek – opalać w trakcie jakieś roboty (pomijam te z łopatą, raczej z książką, PC). Wtedy i wilk, i owca będzie cała.
Tu chodzi o wybranie nieco innej drogi opalania. Jak już jalens pisał – jeb*ł pies pierwszą fajkę. Mało prawdopodobne jest, aby nowicjusz za pierwszym razem poprawnie opalił swoją fajkę, więc niech lepiej skupi się nie na nagarze, a na smaku tytoniu – jeśli zacznie wyczuwać jego smaki, to znaczy, że technika się wyrabia, palenie będzie przebiegać prawidłowo. Nagar będzie tu tylko „efektem ubocznym” ;)
Kupić kukurydziankę, palić nie za agresywnie i zobaczyć, co będzie.