Pomyślałem sobie właśnie, że dawno nie mieliśmy tu żadnej zabawy quasi-konkursowej, w której każdy może wziąć udział i się wypowiedzieć.
A ponieważ wakacje minęły bezpowrotnie (nie liczę studentów, bo oni mają, jak wiadomo, wieczne wakacje ;)) to chyba trzeba trochę Fajkanet rozkręcić. I tak sobie pomyślałem…
…a jakbyście mieli sto Euro. Czyli – zgodnie z dzisiejszym kursem, cztery stówy z małym haczykiem polskich złotych. Na fajkę. To co byście kupili? Polskich wytwórców? A zagranicznych? Co, kogo, dlaczego. Krótkie uzasadnienie w komentarzach. Anyone?
Nagród nie przewidziano, ale liczę na to, że wypowiedzi skłonią do refleksji ;)
Zapraszam do zabawy ;)
Kupiłbym używaną wiertarkę kolumnową.
Żeby internetowej tradycji stało się zadość – „ja bym dołożył XXX € i kupił Jasztyłowa”.
A poważnie to zagwozdka. Albo Pastuch, albo ze dwie JSG (hehe), albo mortowy obstalunek u Henia. Sami polscy, na zagranicznych się nie znam w tej cenie :)
Ale właśnie po to jest ta zabawa. Żeby skłonić do refleksji. Stówa to – wbrew pozorom – nie jest dużo, ALE pozwala już wyrwać jakąś ciekawszą używkę „z epoki” czy tańszą autorską; daje tez całkiem spory wybór „maszynówek” ze średnich serii np. Petersonów, Savinelli czy innego Stanwella. Nawet jakiegoś przemyskiego autografa można wyrwać w tej cenie! :>
Tylko Wojtek. Innej opcji nie widze. Z zagramanicznych to Brebbia calbash albo Peterson Rossslare
Oczywiście mówię tu o fajkach nowych. Z używką byłby problem bo to temat rzeka ale pewnie poszedlbym w coś angielskiego w klasycznym kształcie do lat 20-tych. Może kolejny ładny Peterson do kolekcji 999 albo 80s z wyższej serii.
Dunhill #40 ;)
Gratuluję wyboru jeśli Pan lubi lovaty. Dla mnie to znakomity wybór w tych kategoriach cenowych. Oczywiście warto by „łopatologicznie” dodać, iż mamy na myśli fajkę używaną, tzw. vintage. Oba Dunhille model 40 – Root Briar z roku 1967 i niestety młodsza Shell Briar z roku 1973 spisują się u mnie znakomicie. Dzielnie im sekunduje identyczny kształtem, rozmiarami i smakiem Astley’s, według posiadanych domunetów wykonany przez Dunhilla.
Panie Jacku powiem szczerze że dziwi mnie Pański zachwyt nad fajkami Dunhilla. Przerabiałem temat tej marki dość mocno i swego czasu mialem w domu 18 Dunhilli. Od lat 20-tych po 90-te. Powiem krótko. Są dobre ale nie powalają. Współczesne Upshalle nawet te grade A są lepsze. Dużo lepsze. Charatany z okresu Lane podobnie. Nie wspominam tu o fajkach angielskich z końca XIX wieku i początku XX. 99% z ich jest lepszych nawet te malo znanych firm. Moim zdaniem Dunhill jest przereklamowany. Te fajki mają dużą wartość kolekcjonerską i dobrą użytkową ale nie powalają. Za cene dowolnego Dunhilla można kupić lepsze rzeczy :) Efekt jest taki że wyzbylem sie wszystkich i jestem szczęśliwy z tego powodu :)
Odpowiadam jak poniżej, aczkolwiek nie sądzę abym powiedział cokolwiek nowego.
Jak widać, różni ludzie mają doświadczenia i to jest bardzo normalne, bardzo OK. W moim przypadku zachwyt nie wchodzi w rachubę, wręcz przeciwnie – jak kiedyś wspominałem, jestem wychowany „fajkowo” niejako anty Dunhillom, gdyż w ubogim kraju nie wypada używać obiektów noszących stereotypowe piętno znamiona luksusu. Moje zdanie na temat Dunhilli – najlepiej takich do końca lat ’60 jako fajek użytkowych wzięło się z wieloletnich doświadczeń z fajkami innych – zwłaszcza tzw. czołowych marek, głownie brytyjskich; Dunhille zacząłem używać dopiero jakieś pięć lat temu. No i dla mnie stary Dunhill jako fajka użytkowa wyznaczył górną granicę i nie jestem w tym odosobniony.
Proszę też łaskawie pamiętać, iż nigdy nie namawiałem czy nie przekonywałem nikogo do jakiejkolwiek marki, a zawsze podkreślam subiektywność naszych odczuć. Fajka ma dawać dobrą radość a czy to jest fajka marki x czy y to już zupełnie inna historia.
http://www.smokingpipes.com/pipes/new/storient/moreinfo.cfm?product_id=101239
bo takiej jeszcze nie mam :-)
pozdrowionka
Franz, gratuluję wyboru, wyjątkowo ładna.
Dziękuję Julianie :-)
hmmm, właśnie wystawiam paypalową fakturę na 100 euro… Tylko że nie kupie za to fajki, a dołożę jeszcze parę takich setek i kupię materiał, może narzędzia.
Ja bym sobie u Wojtka obstalował liverpoola w wykończeniu virgin. :)
Ja kupiłbym Zembrowskiego Canadian 003 dostępnego na Fajkowie albo W.Pastuch albo dwie JSG, ewentualnie jakiegoś starego Dunhilla żeby przekonać się co to ten cały oil curing.
obawiam się że na Dunhilla starego ale nowego, stówka to zdecydowanie za mało, a w fajce używanej…. bądzmy szczerzy- oil czy nie oil, nie ma znaczenia po kilkunastu paleniach. Oczywiście mogę się mylić, co to ja mam dwa raptem stare Dunhille i trzeciego Dunhilla nie Dunhila.
Oil curing, to nic innego jak wyciągnięcie maksimum z jak najtańszego materiału, więc wybór współczesnych „robótek ręcznych” wydaje się jedna przy takim budżecie uzasadniony.
Co do pojawiającej się opinii, że za tyle można mieć dwie fajki ode mnie- tak- budżetowe fajki z kategorii fajek dnia powszedniego. Przy drugiej kategorii zostało by na dwie puszki tytoniu, a przy free hand… cóż różnie mogło by to być.
Oczywiście to miałby być Dunhill używany. Może przy używanej oil curing nie ma znaczenia ale chciałbym mimo tego spróbować.
Blakemar Briars / Litchbruyere / Cutty (993), a za resztę kupiłbym używanego Orlika Corona C4 :)
Czyli tradycja zbierania współczesnych brytyjskich marek z historią podtrzymana? Fajny pomysł, podoba mi się.
Janek, 3promile – idea zabawy jest taka, że mówimy, jaką FAJKĘ byśmy kupili. Nie narzędzia, alkohol, czy towarzystwo pięknych, acz płatnych pań :>
Wiem, że to wszystko okołofajkowe, ale temat jest jednoznaczny ;)
„Ergo” mając 100 euro, nie kupił bym sobie fajki…
Ale sprytnie wybrnąłem… ohoho
OK. Kupiłbym kilkanaście/kilkadziesiąt ogryzków do renowacji, żeby mieć zajęcie w zimowe wieczory. W całym rytuale palenia fajka jako taka jest dla mnie mniej istotna niż tytoń, a i ten jest mniej istotny niż palenie jako takie, czyli zaspokojenie mojego głodu nikotyny. Palę dużo i niechlujnie, więc dla mnie wydawanie 400PLN na przyrząd do palenia jest równie ekstrawaganckie, jak picie single malta z kryształowej szklaneczki old fashioned…
Jeżeli jednak byłbym obrzydliwie zamożnym dandysem, to kupiłbym używkę GBD lub Charatana.
A ja kupiłbym z 15 gruszanek od Zbyszka))) A tak poważnie Pastuchpipes albo JSG jakiś pokerek…
Pierwsza myśl była u mnie podobna do Jankowej „Materiał i jakieś narzędzia”, sam sobie wystrugam. Ale skoro miałaby być to kupiona fajka to albo bym szukał po ebayu używek klasy okołodunhillowej i męczył wszystkich po kolei czy to to jest dobre, albo szykował się na zamówienie czegoś u Wojtka lub Janka (Tomek chyba nie robi na zamówienie? Mogę się mylić). Tylko boję się, że jakbym zaczął wymyślać, że chcę taką i taką, ale w sumie w klasycznym kształcie, tylko z lekkim zakrętasem i takim nie za dużym o wymiarach podanych z dokładnością do 1mm i dokładną wagą fajki to by mnie wyklęli i to 100 euro kazali zwinąć w rulonik i… i zapalić.
ja wybtalbym nieuzywana klasyczna Anglije BenWade, Hardcastle, cos z secondow Comoya, Charatana,Sasieni,lub cos z estatow tych zacnych firm.Ale ma byc rocznik lata 1970 e max.!
Kupiłbym se kolejną fajkę Astley’s, z tych tańszych.
A może zacząłbym kolekcjonować Ludwika Walata? Nie są to dobre fajki w kategoriach ogólnych, ale to jedyna wg. mnie polska firma warta tego, żeby mieć ich kolekcję. W tej chwili mam dwie walatówki, jedną słabą a jedną niezłą, i czemu nie więcej?
Dlatego mam ich w kolekcji 83 szt :)
O!
Julek to jest 4 lata zbierania, ganiania po starociach, wymiany, aukcje itp itd. Dużo pierdzielenia. Może z 8-10 pochodzi z aukcji. Z jakościa różnie bywa chociaż mój kropkowany Walat nr 2 z usłojeniem „flejm grejn” w smaku jest rewelacyjny i bije wiele anglików jakie mam. Fajne są też te z ebonitowymi ustnikami. Dużo lepiej wykonane
100 euro najpewniej przelałbym na konto W.Pastucha. Ewentualnie kupiłbym jakiś staroć angielski Dunhilla albo Parkera. Miałem kiedyś okazję złapać fajnego staruszka Parkera, akurat był w takiej cenie. Ale raczej bym zainwestował w nieużywaną fajkę.
A ja skierowałbym wzrok w stronę jebeja i szukał za oceanem jakiegoś ładnego LHS z serii Park Lane albo Aladdin. Oczywiście roczniki przed/około II WŚ.
Ewentualnie marzy mi się jakiś ładny Kaywoodie.
Reasumując – mając cztery stówy z lekkim naddatkiem, szukałbym starej fajeczki pasującej do mojego ogólnego „planu zbieraczego”.
Albo po prostu kupiłbym dobry klocek, kawałek cumberlanda i sam wystrugał w końcu cosik z wrzośca ;)
Pozdrawiam.