Witam ponownie,
Po aromatach (głównie Petersonach, SG i kilku innych, kupionych za naszą zachodnią granicą) oraz czystych virginiach (głównie Va no. 1) przyszła chęć na spróbowanie czegoś z latakią, orientalami. Szukałem tutaj artykułu o La, ale się nie doszukałem (przepraszam, jeżeli przeoczyłem).
Jedna fajeczkę zamierzam „poświęcić” na La i tu pytanko, czy opalić ją czystą Va, czy czymś z La?
Ponadto proszę o rady jaki tytoń zakupić, żeby się nie zrazić, a La zasmakować i zdecydować, czy mi pasuje.
Proszę o rady i z góry dziękuję.
Jak zamierzasz palic w tej fajce tylko La w przyszlości to opalaj jak odrazu mieszankami z latakia w skladzie. Z dobrej klasyki polecic moge Early Morning Pipe, My Mixture 965 oraz London Mixture. Wszystkie trzy od Dunhilla. Z innych mieszanek polecam Skiffa od SG oraz Royalty od Davidoffa, choc ten ostatni jest dosc drogi. Możesz też spróbować Petersona Old Dublin.
JerzyW a żadna Latakia od SG nie warta polecenia ?
Żadna inna
Balkan Flake. Zdecydowanie.
No dziękuje koledze zdecydowanie tego blendu mi tu brakowało choć Squadron Leader tez jest godny uwagi
Kiedyś już zadawałem pytanie o pierwszą latakię, tu masz link: http://www.fajka.net.pl/krotkie-pytania/pierwsza-latakia-2/ Przeczytaj także artykuł o Opalaniu fajki i mitów. Dowiesz się z niego że o opalanie martwić się nie należy, a tylko palić spokojnie i sucho na ile się da. Z czasem fajka opali się sama.
W fajce do La, palisz la, możesz nabić i czystą Virginią, będzie ona miała posmak latakiowy, fajny sposób na zmianę smaków. Byle nie robić w drugą stronę, tzn fajki do czystej Virginii nie nabijaj Latakią
A ja bym dodał jeszcze 2 „moderny” Black Mallory i Robert Lewis 123. Fajne, smaczne i nie szokowe. A z klasyków to popieram Jurka Dunhill 965 i London Mixture
Dlaczego moderny, to całkiem klasyczne mieszanki.
A, bo gdzieś mi się wbiło, że jak dosmaczane BlCav to moderny. Jakie by nie były to jedne z moich pierwszych mieszanek z La i dalej je lubię, a stosunek obsługa/smak jest wg mnie dobry dla zaczynających przygodę ze „śmierdziuchami”.
Moje pierwsze spotkania z latakią to były Chocolate Flake i Navy Flake – oba ze stajni Samuela Gwitha. I do dziś z wielką przyjemnością po te tytonie sięgam.
W moim przekonaniu te dwa mogą być więc bardzo dobrym pierwszym krokiem w wyprawie do świata latakii.
Jeszcze, żeby się paliły… ;)
Co do NF, to można zaliczyć, ale opowiadanie, że „czekoladka” stanowi kontakt z latakią – to perwersja. To mniej więcej tak, jak opowiadanie, że Timm No Name to jest niezły na pierwszy kontakt z Va (też ją nominalnie zawiera, nie?) :>
A ja, Krzysztofie, jednakowoż uważam, że dobry. Czemu? A temu, że latakia jest tam wyczuwalna (wcale chyba nie w śladowych ilościach), jednocześnie zaś pozostawia po sobie dobre wspomnienie i zachęca do kolejnych latakiowych sesji, do poznawania kolejnych tytonie z La.
Rzecz jasna nie piszę tu jedynej słusznej prawdy. Odnoszę się do tego, czego na własnej skórze doświadczyłem. A doświadczyłem przyjemności płynącej z takiego właśnie pierwszego kontaktu z latakią. Uważam, że warto spróbować. A że perwersja? A niech sobie i będzie perwersją. Byle nie zraziło i się podobało, i chciało więcej – a czyż nie o to w pytaniu Maciora1981 chodziło? Ja dzięki tym dwóm na początku polubiłem latakię i nie kropię święconą wodą na samo brzmienie tego słowa ;-)
No i porównanie Chocolate Flake do Timma NN to chyba lekkie nadużycie. Pozostawia wrażenie (choć podejrzewam, że nie taka była Twoja intencja – ale wolę potwierdzić), że to podobnej klasy tytonie. Nie podobnej. Mocno nie podobnej ;-)
Zyrgu, co do palenia – w Czekoladzie rzeczywiście potrafi zabulgotać i gasnąć. Ale z Navy Flakiem można się dogadać :-)
Argumenty są ok, tym niemniej przyznasz, że ChF nie jest żadną miara reprezentatywny dla grupy najczęściej kojarzonej z Latakią, czyli mieszanek w stylu/typie angielskim.
Wyczuwalna? Co prawda paliłem ChF raz, ale akurat La tam nie wyczułem. Ale paliłem jako drugą fajkę z rzędu, co rzadko mi się zdarza, więc mogłem mieć zaburzenia sensoryczne ;)
Co do klasy, to oczywiście nie było moją intencją zrównywać ChF z Tym, Którego Imienia Się Nie Wymawia.
To nie kwestia kolejnej. Ja też La tam ni chu chu nie znalazłem.
KrzysT, no to nie podlega dyskusji. Chocolate Flake zdecydowanie nie jest typowym „anglikiem”, ale też nie to przyświecało mi sugerując ChF na początek (i nie to – jak odniosłem wrażenie – było przedmiotem pytania). W moim odczuciu jest to bardzo zacny tytoń, który pozwoli się oswoić z nowym smakiem. Latakia nie jest nachalna, ale da się ją wyczuć. No, ja w każdym razie – nie znający jej wcześniej – od razu wyczułem nową, charakterystyczną nutę. Nutę, która mnie wówczas ujęła, a zatem spełniła swoje zadanie :-)
Tematu TimaNNa nie ma co ciągnąć. Nie tu ;-)
OK, przyznam – zaintrygowałeś mnie. Zapalę zachomikowany parę lat temu ChF i spróbuję tam znaleźć latakię.
Żeby dać szansę, wezmę jakąś virginiówkę do testów. Jak znam życie, to od zamiaru do wykonania minie parę tygodni, ale postaram się pamiętać i odpisać, czy się udało.
Póki co pozostaję na stanowisku, że są tytonie, w których ta komponenta jest łatwiejsza do wyłapania.
Dodatkowo w kontekście polecania na pierwszy kontakt weź pod uwagę, że ChF ma – jednak – mało przystępną formę. Jeśli teoretyczny nieznający Latakii (doskonale okrągły ;)) fajczarz jest człowiekiem palącym na co dzień virginiowe płatki – to da radę. Ale realnie łatwiej będzie mu zapoznać się z mieszankami angielskimi, które są dostępne jako RR i palą się nieporównanie łatwiej od jakiegokolwiek płatka.
Mnie samego też ta dyskusja zaintrygowała i aż korci mnie, żeby otworzyć puszeczkę z banderolą 2012 r :-). Ale spróbuję przetrzymać pokusę (za dużo już tych otwartych puszeczek).
Natomiast co do łatwości wyłapania omawianej tu komponenty i nieprzystępności formy – mogę jedynie przywołać z pamięci ten etap, kiedy sam sięgnąłem po Chocolate Flake po raz pierwszy. Primo – nie znałem latakii. A w ChF wyczułem ją od razu. Od razu wiedziałem, że jest w smaku jakiś nowy, wędzono-kadzidlany akcent. I był przyjemny, bardzo nawet.
Secundo – parę tytoni już wcześniej spaliłem, zdążyłem bezproblemowo spopielić FVF w snopku – czyli jakieś tam pojęcie już się zaczęło klarować.
Podejrzewam, że Macior1981 jest na podobnym etapie – latakii jeszcze nie zna, ale technikalia opanował. Dlatego proponując wspomniane wyżej dwa tytonie nawet nie pomyślałem, żeby forma „dla debiutanta” miała być jakimkolwiek kryterium. Choć przyznaję, ChF lubi przygasnąć. W przypadku tego tytoniu jednak ponowne odpalanie nie psuje wrażeń.
BBB English Mixture…czemu tego tytoniu nikt nie poleca? Łatwy do spopielania, miły w smaku, idealny na rozpoczynanie „oswajania” latakii…same wręcz plusy!
BBB nie próbowałem, ale sięgnę po tej rekomendacji. Jeszcze jednym na który warto zwrócić uwagę, a często jest pomijany to Oriental od MCConnella. Pyszny i doskonale się spala.
Dziękuję za odzew. Kierując się Waszymi opiniami i recenzjami z fajkowa zamówiłem dwie puszeczki od Dunhilla – My Mixture 965 oraz Nightcap. Jutro wypatruję kuriera i smakuję.
Noi jak wrażenia po spróbowaniu Nightcap`a? Powaliło?
Ja Ci Marku powiem, że wyćmiłem tę Twoją megapróbkę i jakoś nie powaliło. Bardzo dobre, ale nie żeby jakieś gwiazdy, serpentyny i Magda Gesler na huśtawce ;)
„Magda Gessler na huśtawce”??? Litości! Zyrgu, przegiąłeś… :-D
„Magda na huśtawce” to ALBSO zmieszane pół na pół z Celtics Talisman plus jakaś wanilia.
Jeszcze się nie odważyłem. Puszkę otworzyłem, powąchałem i zawekowałem ;), teraz zbieram odwagę….Masakra z tym zapachem troszkę
Spokojnie.
Zapach – to jedno, smak – to drugie. Będziesz zaskoczony, gwarantuję. Jak się nie pokochacie – to myślę, że chętni na puszki, które kupiłeś się znajdą.
Przyjdzie czas że i zapach będzie Cię kręcił. Pamiętam swój pierwszy kontakt z latakiowym tytoniem…brrr…”Co ja narobiłem?”…na szczęście był to właśnie NightCap i tak mi już zostało, że muszę go mieć! Mimo że dobre aromaty dalej popalam chętnie.
He he… Właśnie dlatego na początek zaproponowałem nie klasyki, ale swoiste latakiowe wariacje. Zwłaszcza Chocolate Flake jest słodko-zachęcająca.
Ale też prawdę mówi KrzysT, że zapach to jedno, a smak to drugie. Smak latakii to jest właśnie to, co sprawi Ci najwięcej radości. Nie przejmuj się tym zapachem – po prostu spróbuj.
Jestem tutaj totalnie, nowy i jeszcze nie orientuje się w poruszaniu na forum dlatego też, pisząc tutaj chciałbym wszystkich Was powitać, bardzo ciepło. Kilka miesięcy już czytuję artykuły na forum, aż w końcu postanowiłem się zarejestrować na forum i kupić fajkę.
Tak się stało, kupiłem fajkę brebbie i tytoń Petersona Connoisseur`s Choice. Zastosowałem się do instrukcji jednego z kolegów, gdzie aromat spalił na popiół, u mnie popiół niestety nie wychodzi…zawsze pozostają drobnego czarnego tytoniu.
Wracając jednak do meritum, wiele czytałem o latakii, o jej zwolennikach i przeciwnikach, i chciałbym jej po prostu spróbować…
Kusznik bardzo zachwala Dunhilla Nightcap , i pomyślałem,że może to dobry tytoń na początek przygody z fajką…zastanawiam się jedynie gdzie mógłbym go zdobyć, bo na fajkowo.pl niestety go nie ma…
Za wszelkie rady i wskazówki będę wdzięczny,
Pozdrawiam ciepło.
Witaj!
Nightcap jest tytoniem dość mocnym i dość intensywnym. To taka trochę IMO latakia dla starych Ebenezrów Scrooge’ów :) Osobiście poleciłbym Ci na spróbowanie kupić np 10 gram paczuszkę Black Mallory, albo Skiff Mixture, bo latakia jest baaaaaardzo specyficzna i to tytoń typu love/hate – nic pośrodku, a potem odkrywaj spektrum Dunhilli i innych. Co do Dunhilla też zacząłbym raczej od Early Mornig, London Mixture, a szlafmycę zostawił na dobranoc. Niemniej, w myśl zasady „kto zabroni bogatemu”, Nightcapa możesz znaleźć też w sklepach Smoke
Jestem z Zyrgiem. EMP albo DLM. Nightcapa zostaw sobie na moment, kiedy będziesz hardcore’owym latakistą (rzadki gatunek, acz występuje w przyrodzie).
A ja – inaczej, niż Zyrg – niekoniecznie polecałbym Ci Skiff Mixture. Tytoń ten wydał mi się nieco „niezdecydowany” i zwyczajnie poczułem rozczarowanie, bo spodziewałem się czegoś więcej, a na pewno więcej latakii w smaku. Hmmm, a może to kwestia degustibusa i po prostu MI nie podeszło? Mogło tak właśnie być.
Za to Black Mallory – jak najbardziej :-)
Dużo czytałem o DLM, jakoś kusi mnie sam jego opis choć, wiem,że opis nie jest równy przeżyciom podczas palenia….
Przed chwilą wypaliłem Navy flake, podsuszyłem jeden listek, choć nie wiem czy go nie przesuszyłem, bo lekko się łamał i nie był tak elastyczny na początku.
Co zauważyłem, na początku bardzo przyjemny zapach choć zupełnie inny, od aromatu…nazwę go specyficznym, choć pewnie tak pachnie latakia.
Palenie było przyjemne, porwałem listek na drobne kawałeczki, i ubiłem w fajce, nie mam pojęcia jednak co zrobiłem źle, ponieważ w połowie palenia, fajka zmieniła smak i zrobiła się gorzka, w końcu zgasła podpaliłem ją raz jeszcze nie wysypując z komina popiołu, smak był „straszny” jeszcze trudniej mi go określić, jednak uparcie paliłem tytoń do końca, jednak kiedy oceniłem,że fajkę zakończyłem po wysypaniu popiołu z wnetrza fajki, był szary popiół, co mnie ucieszyło, jednak sporo było też mikro czarnych kawałeczków tytoniu. Jeśli może któryś z Was powie mi co źle zrobiłem byłbym wdzięczny. Nie zrażam się, podchodzę do mojego palenia, jako do lekcji jak w podstawówce…
O Black Mallory czytałem, zamówie ten tytoń na fajkowo plus DLM…
Navy Flake to trudny tytoń, jak to flake od SG.
Prawdopodobnie za mało podsuszyłeś, zrobiło się gorąco, mokro i paskudnie. Bywa. Z La na etapie nauki proponuję jednak „pójść” w Dunhille, bo one są bardzo przyjazne palaczowi jeśli chodzi o cięcie i wilgotność.
I nie stresuj się tym, że coś nie wychodzi. Ma prawo. Tym niby doświadczonym też nie zawsze wychodzi, choć często się nie przyznają ;)
Ja nigdy przesadnie nie suszyłem Navy Flake’a – a takich przygód nie miałem. Krótkie suszenie, trochę rozdrabniam (ale też bez przesady), zwijam w snopek, pakuję do komina, i się pali. I jest pysznie.
Może więc, Arturro, po prostu za łapczywie, za gwałtownie? Następnym razem spróbuj trochę wolniej i delikatniej, może tutaj jest klucz do sukcesu?
A ja miałem :) Inaczej – zawsze mam :)
Aaaa, już rozumiem, w czym rzecz (tak samo miałem z FVF)!
Ja po prostu nie wiedziałem, że Navy Flake to trudny tytoń i się ciężko pali. Teraz już będę wiedział, to i mi zacznie gasnąć i gorzknieć ;-)
Myślę Mikel,że masz rację, jestem za łapczywy i gwałtowny. Pewnie wynika to,że przez wiele lat byłem nałogowym palaczem, ale papierosów.
Już fajka nabita, zaraz spokojne palenie. Po paleniu zamelduję jak było. :)
Jeslem po kolejnej sesji z Navy flake, nie wiem czy tym razem za bardzo go ne przesuszyłem, bo zostawiłem jeden długi listek rano przed wyjściem do pracy na powietrzu, a dopiero kiedy wróciłem do domu ubiłem go w fajce. łamał się jak gałązka.
Po nabiciu w fajce i podpaleniu starałem się nigdzie nie gnać, i faktycznie do połowy fajki tytoń był bardzo smaczny, zapach też mi odpowiadał, choć jest dla mnie zupełnie nowy.
Od połowy fajki, fajka się nagrzała u dołu i przy wylocie ustnika i zmieniła nieco smak na bardziej „wytrawną”,
Po wytrząchnięciu popiołu z komina był biały plus kilka drobinek czarnego tytoniu, więc jest chyba lepiej niż wczoraj, jednak zastanawiam się czy tym razem nie przesuszyłem tytoniu i nie powinien być bardziej wilgotny?
Kolejne rzecz, którą zaobserwowałem(może tak musi być) kiedy już tytoń sie pali jakby twardniał i nie da się go za bardzo ubijać stopką ani kołeczkiem, zastanawiam się czy w ogóle ta czynność jest potrzebna / do aromatów Adam nie używa żadnego sprzętu do upychania….?
Muszę chyba przestudiować wątek o nabijaniu fajki, bo odnoszę wrażenie,że może ja coś źle robię…?
Dzięki za wsparcie.
Wszystkie tytonie kupiłem na synejco :balkan, navy, chacolate, i bobs, glengerry.
Te dwa ostatnie wydają mi się najmniej „problemowe”
Fakt, po lewej stronie masz poradnik, jak nabijać tytonie typu flake. Sprawdza się.
Czytając to, co napisałeś, przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl. A może Ty za mocno ubijasz? Ja sam swego czasu popełniałem ten sam błąd, więc może spróbuj delikatniej, kołeczkiem korygując jedynie prowadzenie żaru? Fajka to nie armata, gdzie trzeba solidnie ubić zawartość lufy ;-)
Ale jak widzę, ku dobremu idzie, i zaprzyjaźniasz się z Navy Flakiem. Czyż nie pisałem gdzieś wyżej, że z tym tytoniem da radę się „dogadać”? Skoro mi się udało (i co więcej, stał się on jednym z moich ulubionych), to każdemu się uda :-)
Kolejne rzecz, którą zaobserwowałem(może tak musi być) kiedy już tytoń sie pali jakby twardniał i nie da się go za bardzo ubijać stopką ani kołeczkiem, zastanawiam się czy w ogóle ta czynność jest potrzebna (…)?
Mam wrażenie, że zachodzi tu jakieś totalne nieporozumienie, odnośnie czynności ubijania (piękny przykład, jak nomenklatura wprowadza w błąd) i pracy kołeczkiem.
Kołeczkiem się po pierwsze wyrównuje warstwę tytoniu i popiołu i – delikatnie – rozciera jedno z drugim, w celu uzyskania równego spalania. Ale za pomocą kołeczka można też (i to jest równie ważne, jeśli nie ważniejsze niż poprzednia czynność) rozluźnić tytoń w fajce poprawiając ciąg, do czego służy skośna część kołeczka. Jeśli tworzy się jakaś zwarta (twarda?) skorupa tytoniowo-popiołowa, to będzie ona ograniczać ciąg i powodować, że będzie się palić ciepło (a co za tym idzie – mokro). Poczytaj artykuł Jacka o kołeczkowaniu jest tutaj: http://www.fajka.net.pl/poradniki/fajka-w-praktyce/smak-z-srodka-fajki/
Jeśli chodzi o wkładanie tytoniu do fajki (czyli czynność, która powszechnie, acz niefortunnie nazywa się nabijaniem) to też mamy stosowne artykuły na belce po lewej. Ewentualnie obejrzyj parę filmików na YT – choćby ten z metodą Franka (wpisać „frank method”).
Dziś navy flake, był jeszcze lepszy niż wczoraj, spokojne i delikatne pociągnięcia a nie nerwowe dały owoc.
Oczywiście tytoń do końca się nie wypalił, ale za to fajka nie była rozgrzana do czerwoności.
Poczytam stosowne artykuły, i dziękuje Wam Panowie za wszelkie rady, i odesłanie mnie do literatury i fotorelacji. Jutro się w nią na spokojnie zagłębię.
Odnośnie kołeczka, w chwili obecnej mam kołeczek ścięty na prosto, więc wypadałoby chyba zaopatrzyć się w odpowiedni kołeczek…
Zastanawiam się po obejrzeniu kilku filmów na YT z metodą Franka, czy mogę ją zastosować do tytoniu typu flake, jeśli jest lekko pokruszony i nie ma już tak naprawdę formy flake.
Eksperymentuj. Na przykład ja robię sobie flaki SG tak jak tu w komentarzach napisałem: http://www.fajka.net.pl/rec_tytoniu/samel-gawith-sams-flake-va-i-zubrowka/
I tak mi dobrze, i się dobrze pali i smakuje i git. Inni palą w snopkach, inni w kulkach, a inni żują. Pamiętaj jednak, że historycznie rzecz ujmując płatki i plugi były m.in. po to robione takie zbite i wilgotne, żeby się dało tytoń dobrze przechowywać (a scenty też móc trzymać na dnie szafy żeby pachniały ubrania ;) ). Nie było słoików twist-off i pakowarek próżniowych, a to pozwalało zachować tytoń w pożądanym stanie dłużej. Nikt raczej nie palił snopków, kostek, brykiecików itp pierdów. Pan siadał, brał płatek, rozdrabniał i robił z niego normalny tytoń. A reszta cudowania to przez Dunów z Mac Barena, lewaków, cyklistów, marynarzy, z lenistwa i z szukania cudów-wianków (a przynajmniej tak słyszałem – Lord Sommersby).
Nie podałem się i wczoraj stosując się do tego co napisałeś Zyrg porządnie wyruszyłem Navy flake, choć nie potraktowałem go młynkiem, a tylko toztarlem w palcach na bardzo drobne kawałki muszę przyznać sam przed sobą, że poszedłem o krok do przodu.
Połowa palenia była chłodna, przyjemna pod każdym względem palenia fajki. Pózniej niestety fajka rozgrzała się dość mocno i straciła smak, jednak efektem końcowym był biały popiół bez kawałków tytoniu, więc to chyba dobry znak.
Teraz chyba by wypadało mniej nerwowo pykać, i może byłoby dobrze
Odsyp popiół i rozluźnij skośną stroną kołka jak się robi ciepło. Wróci do normy.
Powinny być w każdym mieście warsztaty fajkowe, by nauczyć się sztuki palenia fajki.
Zastanawiam się czy każda latakia, lubi być suchą?Mam jeszcze balkan i nie wiem czy mam go przesuszyć jak Navy?
Zbierałem się i zbierałem do napisania moich odczuć odnośnie początku przyjaźni z La. Nie chciałem pisać po pierwszych kilku fajkach, ponieważ to zbyt wcześnie aby opinia była miarodajna. Kończę puszeczkę NightCapa i MM965. Od pierwszego wrażenia po otwarciu przesyłki, puszki, po spopieleniu prawie 100g tytoniu z La….mogę posypać głowę popiołem z La ;)Łapię się na tym, że jak sięgam do spiżarki po jakiś słoiczek, to aromaty przestawiam na tył półki i chwytam za te słoiki (z resztkami już niestety) wspomnianych Dunhili. Bogactwo smaku, łatwość spalania i nawet nie taki straszny room note (nie zostałem wygoniony na balkon). Planuję zakupić EMP,MCB Vintage Syrian, SG Squadron Leader i Black Mallory. Słodziaki na razie niech siedzą w słojach.
I teraz 3/4 użytkowników kiwa głową z tekstem: „a nie mówiłem?” ;)
Ale i tak jak się pisze, że tytonie z latakią są najlepszym wyborem, żeby załapać, o co chodzi w zabawie z fajką pojawiają się teksty, że to zaawansowany tytoń dla zmanierowanych koneserów.
Ech.
Edycja: ale dziękujemy, że się podzieliłeś swoimi spostrzeżeniami. Może dzięki temu łatwiej będzie przekonać kolejnych niezdecydowanych.
Dla zmanierowanych koneserów to są czyste Va. Żeby to chociaż dobre było :>
Spójrzmy prawdzie w oczy. VA to też tylko piękna przygoda w drodze do LA :)
Z tym pięknem też bym nie przesadzał ;)
IMHO dokładnie odwrotnie ;)
Od La poprzez Va aż do VaPerów ;)