Nie chodzi mi o dyskusje na tematy dotyczące słuszności, czy niesłuszności mieszania tytoniu. Nie chodzi mi także o mieszanki typu „Trash Blend” czyli zsypywania resztek do słoiczka-mieszalnika. Zsypki hoduje każdy i są dziełem przypadku.
Ciekawi mnie, czy ktoś świadomie opracował sobie jakiś konkretny blendzik, który mu zasmakował. I dlaczego tak go akurat zmieszał.
Ja coś takiego mam i sobie często mieszam na poobiednią fajkę. Lubię zapalić po tym posiłku dłuższą fajkę. Sama Virginia Nr 1 – smaczna, ale za słaba… Po sutym obiadku potrzebuję czegoś mocniejszego. Black Mallory, pyszny, ale na poobiedni deser za mało słodki. No i za mało zasobny w nikotyne, dla takiego nałogowca jak ja. Do sosjerki idzie po miareczce – mam taką niewielką nakrętkę po czymś, plus/minus czubata łyżeczka herbaciana.
To tego dwie odkrojone „monety” z twista Brown No. 4 . Jest słodki i pieruńsko mocny. W stanie „z puszki” mogę go wypalić w 15 min. fajeczce, potem zaczyna mnie zabijać. Po obiadku potrzebuję palić o wiele dłużej. No to rozkruszam i do sosjerki.
Mieszam przed obiadem. Zjadam i nabijam fajkę. Jest słodziutki, akcentuje orientalnie i syci nikotyną. Odpoczywam od roboty i nabieram sił. Do tego dobra, bardzo mocna herbata w małej filiżance z cukrem trzcinowym.
Na chwilę obecną jestem tym zachwycony, co zapewne w najbliższym czasie mi przejdzie. Ale póki co…
Czy szanowne Koleżeństwo ma też takie konkretne samoblendy na konkretne okazje?
Temat własnych mieszanek wciąż wraca. Więc może poględźmy nie ideologicznie, a praktycznie?
A ja nie mieszam, bo jak zmieszam, to potem z kibla wyjść niesposób, a w kontekscie tytoniu, to za dużo mam do wypalenia tych już zmieszanych, żeby się samemu za to brać.
Zdaje się pod marką Robert McConnel Kohlhase wypuszcza tytonie do samodzielnego miszungu.
UkłonY,
Może jakiś link z tym miszungiem?
Ależ proszę bardzo:
TABAK ZUM SELBSTMISCHEN <- tutaj się chłopaki chwalą, że robią (trzeba odszukać sobie na liście niestety).
Można toto kupić np. TU tylko też trzeba sobie poszukać i u Rajek’a też można było, jak pamiętam, tylko, że teraz to tam jest strona in maintenance ;+)
Żeby nie było tak różowo, to niestety Niemcy mają taki paskudny zwyczaj wysłkowy, że wszystko kurierem i trzeba płacić, jak za zboże…
Eee, to też było by mieszanie mieszanek, więc jak nie będę „nasycony”, to sobie dodam Brown No. 4 lub Irish Flake i będzie ok. Jak sądzę, prościej byłoby do eksperymentów kupić na allegro te papierosówki typu Virginia oraz Burley, ale, podobnie jak Ty, wolę zaufać doświadczonym blenderom. Właściwie moje „eksperymenty” dotyczą niemal wyłącznie „wzmacniania” tytoniu, a i to dotyczy głównie porcji poposiłkowych.
No, jak mieszanek? Oprócz gotowych tytuni są tam również takie typu: pure perique, kentucky… popatrz Jacku uważnie… tyle, że po taniości to na pewno nie będzie.
A doprawiacie jakieś duńczyki latakią? Ja ostatnio tak zrobiłem i czekam na efekt. Jeszcze z tydzień niech się pomiesza i zacznę toto palić – 3/5 Belle Epoque + 2/5 SG Perfection.
Kolejny tytoniowy Brainiac!
Emil, tak jak już kiedyś Ci pisałem, moim zdaniem nie ma sensu w takich przypadkach czekać na cokolwiek. To złuda. Gdybyś odłożył ten tytoń na co najmniej pół roku, wtedy owszem, zgodzę się, że zaczną działać procesy postarzania (dojrzewania), latakia się zacznie scukrzać, potem virginie, aromat osłabnie…
Co nie znaczy, że nie życzę Ci smacznego! Smacznego i wszystkiego dobrego Ci życzę!
UkłonY,
Ależ tam zaczną działać procesy! Psychologiczne procesy! Ja się poczuję jak blender, a blend się poczuje blendzony! ;)
A tak serio to chodzi mi też o to, żeby pospolicie, po polsku, się „przeżarło”, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Bardzo psychologiczne procesy, bowiem albowiem producenci pchają ostatnio do aromatów tyle konserwantów, że zawartością 50 g puszki można zapeklować 10 kg szynki i trzymać ją przez miesiąc na kaloryferze – nie zzielenieje na pewno. A wszystko przez tych co narzekali, że wskutek długiego przechowywania ulatnia się ten aromat. No to już się nie ulatnia. Smacznego!
Ale tutaj sporą rolę gra latakia z Perfection. Bardzo ładnie zabija aromat. Nie wiem tylko, czy to znowu nie psychologiczny efekt. Zobaczymy za tydzień, wyspowiadam się z wrażeń. Może nowa edycja Brainiaca powstanie? ;)
Emil, żebyśmy się dobrze rozumieli, mnie chodzi tylko o to, że nie będzie wielkiej różnicy (jeśli jakakolwiek)
w paleniu tej mieszanki zaraz po zmieszaniu i w tydzień po zmieszaniu.
Owszem w tydzień po zmieszaniu aromat niepalonego tytoniu pewnie się „zlatakiuje”, ale tydzień (miesiąc też) czasu to za mało, żeby cokolwiek zmieniło się smakowo w tytoniu. Zresztą to akurat łatwo możesz sprawdzić, jeśli Ci ten Twój Own Blend posmakuje (czego szczerze życzę, bo satysfakcja będzie bezcenna, namacalna i absolutnie nie tylko psychologiczna). Ze spirytusem poszłoby łatwiej, bo to ciecz – cząsteczki ma żwawsze… i na koniec cytat z Rotma, który tak mi radzi, w kontekście Balkan Flake:
„kup od razu min. trzy porcje (3x50g)
– pierwszą spalisz, smakując
drugą za czas jakiś, wtedy kup! znowu… 3 porcje
gdy trzecią, dojrzałą, spalisz po min. 1-2 latach – cóś zrozumiesz…”
PozdrawiamY,
(cholera zdałem sobie sprawę, że czas zacząć opisywać puszki datami nabycia, szczęściem nie mam wiele – dwie półroczne, jedna balkan sasieni, jedna davidoff royality – pewnie za trzy miesiące jakąś otworzę, przy moim tempie)
Najbardziej wprost: ja nie mówię, że nie. Ja mówię, że tydzień to BAAARDZOOO krótko!
(nawet na spirytus z miodem).
I myślę sobie, że za łączenie smaków i aromatów, jednak odpowiedzialne są te same procesy, co za postarzanie… bo cóż innego może się w takim słoju (czyt. pojemniku) z tytoniem dziać? Jeśli nie pleśnieje i nie gnije? W mojej opinii ten tygodniowy okres jest czysto psychologiczny… ale oczywiście nie ośmielam się być alfonsem i omegą (cyt. za jalensem) blenderstwa polskiego, tak sobie tylko teoretyzuję przeważnie.
Aaaa, no to teraz się wyjaśniło. Jeśli faktycznie już musimy to, tak rozdzielać, to jest to oczywiście zgodne z moim wyobrażeniem.
UkłonY,