Cześć,
Jestem nowy w temacie fajki, jak i nowy na forum, dlatego nie jestem pewien czy to dobre miejsce na tego typu wpisy.
W każdym razie prosiłbym o pomoc. Od niedawna mam swoją pierwszą fajkę. Czytałem o opalaniu fajki, ale za bardzo się pospieszyłem, przez co kompletnie to nie wyszło i prawdopodobnie „paliłem fajkę”. W środku komina powstała ciemna, popękana warstwa, która nie wydawała mi się czymś normalnym. Fajka nagrzewała się bardziej, ale jakimś cudem nie patrzyła w dłonie i dało się palić. Zmiany smaku też nie czułem. Jednak zdecydowałem się użyć papieru ściernego i zetrzeć tę „zwęgloną” warstwę. Boję się tylko, czy nie starłem za dużo i czy w ogóle to było potrzebne. U góry komina przebija się lekki brąz, dlatego martwię się, że przesadziłem. Wewnątrz komina też mogę zauważyć brązowe fragmenty – jakby drewna.
Czy fajka może być jakkolwiek zdatna do użytku? Czy powinienem ją teraz jakoś zabezpieczyć lub coś innego?
Bardzo proszę o pomoc,
Pozdrawiam.
Bez prekarbonizatu ta faja? Zedrzyj wnętrze komina papierem do gołego drewna. Użyłem ostatnio papieru 200coś do ściągnięcia nagaru i prekarbonizatu. Smacznego fajenia:-)
Pardon, ale bez co najmniej przyzwoitych zdjęć ta rada ma ograniczone zastosowanie. Może się okazać, że przy darciu „do drewna” ścianki zostaną cieniutkie ;)
Autorze – zdjęcia poprosimy.
@KrzysT bardzo konkretnie, to mi nawet nie przeszło przez myśl. Moje fajeczki wszystkie mają tłuste ścianki. I też jestem nowy w temacie. Dwie fajki tak potraktowałem. Zresztą zewnętrzną warstwę 1-lakieru, 2-bejcy też zdarłem by się utwierdzić w przekonaniu o smaku…
Jeśli chodzi o zewnętrzne warstwy lakieru – to fajek lakierowanych najlepiej po prostu… nie kupować. Oczywiście, jak już jest, to warto zedrzeć.
A jeśli chodzi o grubość ścianek, to ona bywa po prostu bardzo rożna, często ekstremalnie.
Ale nawet, jeśli fajka jest grubościenna, a przepalenia okażą się głębokie może się okazać, że jest nie do uratowania (służę licznymi przykładami tak zniszczonych i nawet pozornie „zdrowych” na oko używek), bo albo pocienimy ścianki do grubości papieru, albo powiększymy komin do takiego stopnia, że ze średniej wielkości fajki zrobi się pojemna faja, co nie każdemu może odpowiadać.
Pomijam już to, że przy takim poprawianiu łatwo komin rozkalibrować, czasem trzeba zabezpieczyć dodatkowo wyjarane wejście kanału dymowego, czy też w ogóle czynić cuda, które powodują, iż naprawa ma ograniczony sens – bo albo przerasta wartość fajki, albo pogarsza smak. Generalnie kiepskich fajek zwykle nie opłaca się naprawiać, a prawdę mówiąc, w wypadku wyjaranego komina to i tych pozornie lepszych/droższych zwykle nie warto.
Po prostu – każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie.
Rozkalibrować? Chodzi Ci o zmianę proporcji rozmiarów paleniska, tak?
W moim przypadku faja Angelo smakowo niemal dorównuje Chacom’owi za 100 jurków.
Także operacja się udała:-D
Tak, chodzi mi o zmianę średnicy.