Nie raz spotkałem się ze stwierdzeniem, że amerykańskie tytonie są zupełnie inne w smaku niż europejskie, że jest to jakby „inna szkoła” blendzenia. Na czym polegają te różnice – jeśli ktoś mógłby rozwinąć i mnie oświecić? I czy np. dostępne u nas tytonie Ashton – które produkuje de facto McCelland – to szkoła blendzenia amerykańska czy już europejska?
- Akcje i Konkursy
- Fajkowe ABC
- Kupiłem cudo!
- Mistrzowie
- Recenzje tytoniu
- A&C Petersen
- Astley
- BBB
- Captain Black
- Colts
- Cornell & Diehl
- Dan Tobacco
- Davidoff
- Dunhill
- Erinmore
- Fribourg&Treyer
- G.L. Pease
- Gawith, Hoggarth & Co.
- Hearth&Home
- Holger Danske
- Ilsted’s
- Imperial Tobacco
- Mac Baren
- McClelland
- Orlik
- Paladin
- Peter Stokkebye
- Peterson
- Planta
- Pozostałe
- Rattray´s
- Robert McConnell
- Samuel Gawith
- Savinelli
- Skandinavik
- Solani
- Stanwell
- Stanislaw
- Torben Dansk
- W.O. Larsen
- Users Voice
- Wokół fajki
- Zamiast Forum
Dla widoczności
Coś rześta kumie pomerdali z tym Clellandem. I nie tylko chodzi mi o zjedzenie „l”, ale o to, że Ashtony aktualnie produkuje Kohlhase und Kopp…
Panie, toż to moja dysgrafia klawiaturowa, nic ponad to. Ciężko połapać się co kto produkuje i gdzie, bo na Fajkowie jak byk stoi, że producentem Ashtona jest McClelland Tabacco. Człowiek ogłupieć może od tego chaosu informacyjnego.
A wyjaśnie ktoś czymże się różni od europejskiej ta amerykańska myśl blenderska? Nie chodzi o używanie większej ilości burleya, lecz o to, że ponoć mieszanki o takim samym doborze składników (np. Va+Or+La) inczej smakują tu, a inaczej za oceanem.
Jak dla mnie to nawet „tu” mieszanki o tym samym doborze składników potrafią smakować kompletnie inaczej :)
A tak bardziej w temacie szkoły blenderskiej to myślę, że Tomek więcej będzie miał do powiedzenia.
Alek też mógłby wiele dodać w tej kwestii….
Grimar zadałeś pytanie na , które trudno odpowiedzieć chociaż wydaje,się że odpowiedź powinna być banalnie prosta. Ale niestety nic nie jest oczywiste. Proszę przyjąć następujące założenie: nie czuję się do końca kompetentny ponieważ produkty amerykańskie to dla mnie terra incognita , której zwiedziłem zaledwie skrawek plaży i nie zapuszczałem się głębiej w dżunglę ani tym bardziej w góry.
Oto moje spostrzeżenia:
1) Charakterystyczna dla McClellanda jest bardzo ciemna virgina stoved , która nie smakuje tak samo jak flu -cured złota ,pomarańczowa ani tym bardziej suszona ogniowo na ciemno. Jest wyraźnie kwaskowata , słodycz jest jakby obok , nie ma posmaków ziołowych , skórzastych, siennych. Amoniaklne przytłumione itp… .
2) Jak coś jest Pq to czuć to zasadniczo wyraźne. Pq z tego co paliłem jest wyraźny w H&H i jednym McClellandzie. Wyraźniejszy niż w tytoniach europejskich i tworzący inną kompozycję (imo bardziej w kierunku papierosów).
3) często nawet nie nominalnie aromatyczne mieszanki są pociągnięte czymś słodkim (syropem klonowym?) co daje smak jakby słodzonej herbaty. (występujeje w HH, w altadis),
4) jak jest burley to czuć go wyraźnie , ale jest dobry (posmak orzechowy)