WDC Royal Demuth: plany uzdatnienia i prośba o poradę

18 października 2013
By

Szanowni Miłośnicy i Miłośniczki fajki,

po pierwsze, pragnę przywitać się i podziękować. Ze względu na dysproporcję wiedzy o sobie nawzajem, najpierw parę słów o niżej podpisanym. Mam 32 lata, z fajką flirtuję od lat bez mała dziesięciu, ze sporymi przerwami i obopólnymi pokąsaniami. Jeśli chodzi o tytonie, to zaczynałem od Virginia’s Royal Blend w srebrnej kopercie, Belle EpoqueSpringwaterNapa Valley i tego typu rzeczy; próbowałem też różnych siódmych mórz i Skandinavików, ale także szeroko polecanej Virginii z odrobiną Perique od SG (nie mogę teraz znaleźć, jak to się nazywało); ostatnio najczęściej Uni Flake od Petersona (źródło ciągłych frustracji przy nabijaniu) oraz Kentucky Bird. Co do techniki palenia, to mam nieustające wrażenie bycia początkującym – fajka ciągle mi gaśnie i się nie dopala, co obok przyjemności palenia dokłada również okazjonalną frustrację i zniechęcenie, ale po odkryciu fajkanetu w ostatnim miesiącu widzę niewielką poprawę w tej kwestii (już nie mówiąc o tym, że zrobiłem sobie kołeczek z dębowej gałązki). Jeśli chodzi o fajki, moją pierwszą przygodą była malutka Adventure 375 lub 385, taka sama ja ta, którą śp. Jacek jalens uzdatniał w swoim komiksie. Mam ją do dziś i często z niej korzystam, choć zapewne ślad swoją nauką zostawiłem na niej równie trwały i nieodwracalny co Jacek swoimi działaniami, tylko w przeciwną stronę. Drugą, nabytą po długiej przerwie, była 150-tka Worobca, ta moderna, kroplowata, na której z kolei jalens demonstrował proces czyszczenia po paleniu. Z nią obchodziłem się już delikatniej, w przeciwieństwie do „Przygody” udało mi się póki co ocalić rim, choć o kondycji komina trudno mi się wypowiadać ze względu na wspomnianą technikę palenia (bądź raczej jej brak). W ostatnim czasie wróciłem do obu sponiewieranych przyjaciółek i dołączyły „albanka” REAL BRIAR – bent podarowany przez teścia, oraz fajka nabyta na e-bayu, o którą zamierzam Was zaraz zapytać. Najpierw jednak pragnę gorąco podziękować wszystkim użytkownikom i autorom tego portalu – spędzam tu ostatnio sporo czasu i dużo dobra tu dla siebie znalazłem. Zatem: dziękuję!

Jednym z tych dóbr jest wiedza o aukcjach na e-bayu, z której postanowiłem skorzystać z okazji zbliżających się urodzin. Za niecałe 60 PLN udało mi się wejść w posiadanie takiej oto fajki:

https://plus.google.com/105810263766863353211/posts/5aYkYRB2Djb

czyli cytując po kolei wszystkie sygnatury: WDC Royal Demuth, VoxPop, Genuine Briar DeResino Processed 22, PAT. 1.957.968. Zgodnie z pipepedią WDC przestało produkować fajki w 1972, więc jest co najmniej tak stara. Nie byłem w stanie znaleźć wiele więcej w internetach, ani na temat linii VoxPop, ani numeru 22 w tym kontekście, ani po numerze patentu (nie jest to oficjalny amerykański numer urzędu patentowego, bo tam te właśnie cyfry opisują patent na jakieś urządzenie elektryczne; co każe mi domniemywać, że może 1.957 – 1.968 jest jakoś związane z rokiem produkcji). Dość mała, zgrabna, lekka, z ciekawym kształtem główki zestożkowanej od strony szyjki i przeciwnej, ładnie leży w ręce. Rzecz jasna, chciałbym ją uzdatnić do użytku. Przeczytałem z uwagą większość materiałów o higienizacji na fajkanecie, kupiłem w fajkowie książkę Macieja Maciejewskiego wraz z litrem rozpuszczalnika do szelaku i jestem równie chętny i gotowy do działania jak i zdezorientowany ogromem informacji – dlatego też pragnę zwrócić się do Szanownego Grona o poradę.

Ogólnie fajka nie wygląda źle: nie śmierdzi, choć czuć, że ktoś tam kiedyś coś w niej palił;  główka chyba lakierowana, bo świeci bardzo, przy rimie porysowana być może przy nieuważnym używaniu grubego papieru ściernego do zdjęcia nagaru; nagaru prawie nie ma, a to, co jest, widać dopiero od jakiejś 1/3 wysokości komina; dno komina bez nagaru, ale i z zadrapaniami; ujście kanału dymowego co najmniej 1 lub 2 mm nad dnem komina; ustnik utleniony (na jednym ze zdjęć obok ustnika od 150tki dla porównania kolorów), zgryz lekko pokąsany (ale nie bardziej niż moje dotychczasowe palidełka); jak to w amerykance łączenie szyjki z czopem na metalowy gwint z dość oryginalną konstrukcją skraplacza (pewnie na to ten patent): metalowy czop z gwintem wkręcany w metalowy wkład w szyjce, zawierający metalową rurkę będącą przedłużeniem przewodu dymowego. Zwykły wycior przechodzi na wylot od ustnika po główkę. I teraz tak:

  1. Główka. Podoba mi się kolor i błysk, więc pewnie tylko delikatnie przeczyszczę spirytusem. Zastanawiam się, czy jest jakaś możliwość zamaskowania tego obtarcia przy rimie inna niż zdjęcie lakieru i przeszlifowanie na równo całej główki, czego wolałbym nie robić ze względu na swoje dwie lewe ręce. Czy jest szansa, że obłożenie woskiem coś tu pomoże, czy po prostu będę musiał nauczyć się z tym żyć?
  2. Ustnik. Tu przynajmniej sprawa jasna. Do wewnątrz wyciory ze spirytusem, twarde i miękkie, na zewnątrz mydło, papiery (jaka gradacja to jeszcze sobie doczytam, gdzieś to już było), szmatka w dłoń i polerka (past polerskich nie mam, tylko taką do ebonitu); zgodnie z lekturą to powinno załatwić temat. O czopie za chwilę.
  3. Komin. Nie mam pojęcia co z tym z robić. Czy to, co tam jest – jakieś takie nierównomierne placki to tu, to tam od 1/3 komina w górę – to jedyny nagar, który się wytworzył, bo ktoś dopalał fajkę tylko do połowy? Czy może resztki nieusuniętego nagaru, na co wskazywałyby zadrapania na dnie? Dno jest czyste, bez osadów, więc tam albo ktoś dobrze oczyścił, albo nigdy nie palił na tyle długo i mokro, by zapaskudzić. A może jeszcze inne hipotezy? Zresztą, to w sumie mniej istotne. Pytanie brzmi – co z tym zrobić? Zostawić (czy to jest to, co JSG nazywa „minimalnym wyrównaniem nagaru”)? Zedrzeć na równo papierami do żywego? Potem dla spokoju chciałem jeszcze zrobić przebieg lub dwa metody profesorskiej i/lub spirytusu do komina – wygrzewania ze względu na metalowy wsad w szyjce nie chcę wykonywać.
  4. Czop, szyjka, skraplacz. Mój największy niepewnik. Na zdjęciach widać w jakim to jest stanie: nalot, osady, może i odrobina rdzy lub innego podobnego produktu utleniania. Nie mam pojęcia co to za materiał, ale pewnie nie srebro, więc wolę nie ryzykować chloru. Myślałem, żeby zacząć od cifa i szczoteczki do zębów albo paznokci (dłuższe włosie – proszę spojrzeć na metalowy czop w ustniku, to całe wchodzi do szyjki, więc ten wkład metalowy z pręcikiem w szyjce jest dość głęboki); jeśli się okaże, że nie da się wyczyścić dobrze, to co tu więcej można zrobić, żeby nie uszkodzić z jednej strony ebonitu, z drugiej wrzośca szyjki? A może ktoś już kiedyś walczył z podobnym rozwiązaniem albo podobnym problemem w innym łączeniu?
  5. Reszta to drobiazgi. Jak już dojdzie carnauba z fajkowa, to wypoleruję główkę. Jak kupię z jakiejś okazji i wypalę cygaro, to podniosę dno pipemudem. Ale to już kiedy indziej, jak już w ogóle da się w tym palić. First things first.

Mój warsztat jest tak prosty, jak tylko u początkującego może być. Wyciory twarde i miękkie, litr rozpuszczalnika do szelaku, szare mydło, cif, szczoteczka do zębów, pasta do ustnika, a jutro jadę po papiery ścierne bo w domu mam max. 240. No i dobre chęci. Dremela nie mam, tylko wkrętarkę i wiertarkę, ale brak mi też odpowiednich końcówek do szlifowania i polerowania, imadła i jakiegokolwiek doświadczenia w operowaniu tym wszystkim (innego niż sporadyczne wiercenie krzywych dziur pod kołki w ścianach).

Pozostając z szacunkiem i pozdrawiając serdecznie, bardzo proszę Szanowne Grono o wszelkie komentarze, sugestie i uwagi, które pomogłyby mi doprowadzić tę fajkę do stanu przyjemnej używalności.

Tags:

13 Responses to WDC Royal Demuth: plany uzdatnienia i prośba o poradę

  1. Andrzej K.
    18 października 2013 at 13:27

    Po pierwsze – Witaj!
    Powiem tak; jestem w SZOKU! Objawienie! Wreszcie Człowiek, który przed zadaniem konkretnych pytań zadał sobie trud poszukania odpowiedzi i przeczytania choć części olbrzymiego zasobu materiałów na portalu…
    A po drugie – gratuluję naprawdę ładnej fajeczki. To jest (wnioskując po fotkach) naprawdę niezły stan…spokojnie sobie poradzisz.

    Postaram się pomóc, na miarę mojej skromnej wiedzy.
    1 – Jeśli fajka faktycznie jest lakierowana i zdecydowałeś się pozostawić tą powłokę, to faktycznie – przetarcie spirytusem wystarczy. Lekko porysowany rim nie jest problemem – w pewnym stopniu pomoże naniesienie carnauby. Na moje oko, zastosowanie papierku ściernego to ostateczność (zupełnie niepotrzebna).
    2 – wiesz wszystko i gadasz rzeczowo. Podpowiem, żeby szlifować koniecznie na mokro. Kończąc na papierku około 2000, da się potem polerować bez elektronarzędzi ze skutkiem zadowalającym.
    3 – Komin, poza niskim dnem, wygląda nieźle. Daj spokój z papierami ściernymi. Proponuję tak: wsadzić gałgan ze szmatki lub papierowej chustki, nasączyć spirytusem, wsadzić do woreczka i zawiązać. A po kilku godzinkach, wyjąć i frezem (lub np tępym nożykiem bez szpica) wyskrobać ładnie i wyrównać rozmiękczony nagar i resztki smoły jaką tam widzisz (to co oblepia ścianki komina). Tyle! O podnoszeniu dnia jak widzę, już czytałeś… Rysy na dnie komina przykryjesz pipemudem.
    4 – obstawiam z dużą pewnością, że metalowe elementy ustnika i skraplacza to aluminium, lub duraluminium. Twój plan jest ok. Czyszczenie mechaniczne szczotką i wyciorami. Odmaczanie w spirytusie. Raczej nie stosuj agresywnej chemii (nie sądzę by była potrzeba). Nie stosuj też metody usuwania utlenienia w środkach zawierających wodorotlenek sodu (mocno reaktywny z aluminium). Bo możesz zniszczyć elementy metalowe.
    Na moje – wyszczotkować, wymoczyć, wyskrobać np drewnianym patyczkiem jak nie zejdzie pod szczotką. Dalsze prace nad ustnikiem jak szlifowanie i polerowanie widzę że ogarniasz…

    Powodzenia! Fajka jest piękna i nie wymaga radykalnego podejścia. Dasz sobie radę, tym bardziej, że sprawiasz wrażenie racjonalnego i inteligentnego faceta…. :)
    Trzymam kciuki! i pozdrawiam, Andrzej

  2. Alan
    18 października 2013 at 14:14

    Dorzucę tylko parę groszy.

    Fajka w ogóle wygląda na mało paloną, nagaru to tam jest początek. Najbezpieczniej to namoczyć go spirytusem i zedrzeć na mokro (uważać na rant!), tak jak @milczący opisał. Do gołego nie drzeć. Papierów możesz użyć w przypadku, kiedy masz fioła na punkcie arcygładkiego komina (jak ja)

    Nie widzę potrzeby stosowania pipe-mudu. Komin przy dnie się mocno zwęża i poniżej kanału dymowego jest IMHO pomijalna przestrzeń. Zadrapania i tak pokryje z czasem nagar.

    Elementy niedrewniane i nieebonitowe przetrzeć szmatką/wyciorem ze spirytem. Powinno dać radę.

    Powiedziałbym też coś o zdejmowaniu lakieru, jednak widzę, że sporo przeczytałeś (a i doświadczenie też masz), to wiesz pewnie jakie są plusy i minusy obecności tegoż na fajce. Jor czojs :)

    O reszcie wszystko już wiesz :)

  3. Boro
    Boro
    18 października 2013 at 18:20

    Nie dodam nic ponad to, co wymienili wyżej Koledzy. Przestrzegam jednak (bo nigdy za mało) przed papierem do główki fajki – to jest bardzo inwazyjne i niszczy wartość kolekcjonerską fajki. A WDC to fajne fajki są. :)

    I zostań z nami na portalu. Takich ludzi nam trzeba! ;)

  4. KrzysT
    KrzysT
    18 października 2013 at 20:01

    Aleksandrze,

    Po pierwsze – serdecznie witamy na Fajkanecie. Wejście miałeś więcej niż dobre – dużo wiedzy przyswoiłeś już, to pozytywnie rokuje na przyszłość. Pytań dużo i sensownie zadane.

    Co do samego traktamentu to koledzy powyżej są doświadczeni i słusznie prawią, więc uzupełnię tylko trochę ich wypowiedzi – ot tyle, co z własnego skromnego doświadczenia.

    Po pierwsze – na mój nos fajka jest starsza niż lata 70, w których firma już „zanikała”. Dokładne datowanie to loteria, ale pewnie można pogrzebać dalej po numerze patentu i wykończeniu. Seria raczej chyba niewysoka, ale WDC o ile pamiętam niespecjalnie stosowała jakikolwiek system gradacji swoich wyrobów.
    Kształt nietuzinkowy, ale ciekawy, całość b. zgrabna!
    Wątpliwości budzi ten cały patent w środku, mam nadzieję, że nie będzie upośledzał przepływu powietrza (choć wcale nie musi). Dodatkowa wskazówka z amerykańskiego forum – starsze WDC miały stosunkowo wąski przewód dymowy (niektórzy zalecają rozwiercanie go, ale w wypadku tak smukłej fajki raczej nie ma co ryzykować, no i zawsze zostałoby „wąskie gardło” w postaci tego aluminium).

    Teraz to całe odświeżanie. Podobnie jak przedpiścy myślę, że w wypadku tak utrzymanego egzemplarza grzechem jest darcie powłoki. Ewentualnie można je zastosować gdyby okazało się, że fajka się jakoś wybitnie źle pali, ale sądzę, że nawet gdyby tak miało być, to darcie wiele nie poprawi, a całość straci na urodzie.
    To, co masz obite przy rimie, to świadectwo, że właściciel wystukiwał fajkę o jakiś brzeg ławki, kamień, albo coś równie subtelnego. Carnauba pomoże, ale nie zamaskuje – możesz rozpatrzyć muśnięcie (ale muśnięcie!) papierem ściernym. Zedrzesz też przy okazji trochę lakieru, więc trzeba rozpatrzyć, czy warto. Papier 600-800 powinien wystarczyć, potem można ewentualnie iść wyżej.

    Komin wygląda zdrowo. Tu uwaga techniczna – taki „nagar powyżej 1/3” jest dość często spotykanym zjawiskiem. Po prostu fajczarz nie dopalał do końca, tylko wystukiwał.
    Pomysł zdjęcia na mokro jest ok; ja pewne bym po prostu przejechał papierem gradacji 320-400, ale dosłownie paroma ruchami i tak zostawił. Z tym, że nie nazwałbym tego „wyrównaniem nagaru”, bo tam tego nagaru jest po prostu za mało na wyrównywanie ;)
    Pipe-mud – opcjonalnie.

    Jeśli chodzi o czyszczenie „rurki patentowej” i okolic ;) to patyczki do uszu i mały kieliszek spirytusu są twoim najlepszym przyjacielem. Ewentualnie róg mocno skręconej chusteczki higienicznej. Końcówką wyciora możesz porysować, szkoda by było, ale już wycior złożony wpół jest ok (nie sterczy z niego drut). Drewniany patyczek też może być pomocny (zwykła zapałka will do). Jak pisał Andrzej (milczący), innej chemii niż spiryt raczej tam nie stosuj, bo będzie więcej szkody, niż pożytku.

    No i tyle by tego było, przepraszam, że mało składnie.

    Efektami się pochwal i jak będziesz miał okazję, to koniecznie pokaż się na jakimś spotkaniu. Serdecznie zapraszamy!

    • yopas
      19 października 2013 at 10:16

      Ja tam zawsze myślałem, że Royal, to jednak nie taka niska seria. Mój ma ładny drobny cross-cut, zero kitu i trzy drobne skazy (ang. flaw).
      Dziwne wykończenie (lakier-nie lakier) oraz różne patenty to urok/przekleństwo amerykańskich fajek. Ale da się z tym żyć.

      UkłonY,

      • KrzysT
        KrzysT
        19 października 2013 at 19:25

        Kurczę, w sumie powinienem napisać sprostowanie. Bo właściwie nie miałem podstaw, żeby napisać, że to jest niska seria. Po prostu o niej nie słyszałem i jakoś milcząco założyłem, że jak którąś kojarzę – to te co lepsze. Paweł, I see what you did there :>

  5. Aleksander
    Aleksander
    19 października 2013 at 22:09

    Panowie, po pierwsze bardzo dziękuję za ciepłe przyjęcie i miłe słowa. To prawda, przygotowałem się do pierwszego posta na tyle, na ile mogłem, i cieszy, że to widać i że jest doceniane.
    Po drugie, dziękuję za wszystkie sugestie, porady i ukierunkowania – zawsze to jednak łatwiej, gdy ktoś z doświadczeniem potwierdzi słuszność przypuszczeń lub nakieruje na właściwsze tory.
    Po trzecie, wczoraj spędziłem miły wieczór z tą fajką i spirytusem. Aktualnie rozpuszczalnik wietrzeje z wrzośca a ja jestem zasadniczo zadowolony, choć temat jeszcze nie skończony, jedna rzecz nie wyszła jak chciałem i jedną trochę zrypałem (na szczęście chyba naprawialnie). Ale po kolei.
    Zgodnie z sugestiami zostałem przy najprostszych środkach. Przy czyszczeniu główki od razu zauważyłem, że schnąć rozpuszczalnik zostawia coś w rodzaju białego nalotu. Dłuższą chwilę zajęło mi zrozumienie, że zdejmuję lakier, który chciałem ocalić. Gdy już zrozumiałem, machnąłem ręką i dokończyłem konsekwentnie pozbywając się go z całości główki. Rzecz jasna zmatowiała i trochę pociemniała, jakby jej kto komponenty czerwonej w ustawieniach koloru trochę zdjął. Plus tego wszystkiego taki, że „ławkowe obicie” przy rimie stało się niemal niewidoczne – odstawało wizualnie, bo obijaniem poprzedni właściciel zdarł przede wszystkim wierzchnią warstwę lakieru, ale za głęboko samego drewna nie ruszył; teraz, gdy lakieru nie ma wcale, kontrast jest prawie niezauważalny.
    Tu pytanie: co mogłem zrobić inaczej? Jak spirytusem oczyścić lakier tak, żeby go nie zdjąć? Użyć słabszego procentowo rozcieńczenia? Nie tarłem za mocno, ot-tak, jak przy czyszczeniu telefonu ze śladów paluchów.
    Komin też bezproblemowo. Prawie wszystko zeszło spokojnie na mokro, nawet nie musiałem używać noża, wystarczyło pogmerać starannie spirytusowym gałganem, od którego smoły namiękały. Wnętrze komina jest gładziutkie, a te czarne naloty, które tam zostały (taki pas od połowy wysokości komina do 2-3mm poniżej rimu), przypominają nalot na rimie, który ostatnio spokojnie ściągnąłem spirytusem z albanki teścia. Zostawiłem więc gałgan na noc, ale rano przy tarciu zeszło już tylko trochę; podejrzewam, że gdybym poświęcił więcej czasu, spirytusu i cierpliwości, to mógłbym zdjąć to do drewna, tylko nie wiem czy jest sens.
    Przy ustniku i zgryzie poszło dość łatwo. Pozbyłem się śladów uzębienia poprzednika; robota czeka jednak na dokończenie, bo w pobliskim sklepie zbrakło gradacji 2500, więc zakończyłem na 2000, co niestety widać. Jak na pierwszy raz chyba nieźle, choć nie wiem, czy dobrze to robiłem, czy wystarczająco głęboko i równomiernie, bo bałem się, że pocisnę za bardzo. Wyszedłem z założenia, że poprawić zawsze można, a jak się przegnie od razu, to kaplica.
    Tu też mój błąd ewidentny, a nawet dwa. Pomyślałem, że skoro mam ten metalowy patent z czopem, to nie muszę się bać zaoblenia ustnika. Nie wpadło mi jednak do głowy, że domniemane aluminium też podda się papierowi – efektem porysowany trochę, i być może w jednym miejscu minimalnie zaoblony pierścień. Pozostaje mi teraz zabezpieczyć na skręconej fajce wrzosiec z jednej i ebonit z drugiej strony i wyszlifować go na glanc, choć obawiam się, że super to już było.
    Ale i z tego wyszło coś dobrego. Patentowy skraplacz w szyjce ładnie dał się wyczyścić składanymi na pół wyciorami (patyczki do uszu były zdecydowanie za grube by wejść między rurkę a wewnętrzną krawędź wkładu), podobnie wnętrze czopa; najgorzej jednak było z gwintem czopa – długo szorowałem, namaczałem i kombinowałem, ale część nalotów (czy może jakichś wżer) nie chciała zejść. To, jak sponiewierałem pierścień, podpowiedziało mi jednak, by potraktować co większe wżery na tym fragmencie czopa, gdzie nie ma gwintowania, papierem o gradacji 1500 – i super, zeszły. W samych splotach gwintu na czopie zostało jeszcze trochę tego, ale bałem się go uszkodzić, więc na razie tak będzie.
    Zdjęcia dorzucę do linkowanej powyżej galerii i dam znać – jak już skończę (ustnik, pierścień, carnauba). Ale już teraz jakoś tak zacniej leży w ręce :-)

    • KrzysT
      KrzysT
      20 października 2013 at 09:20

      No i fajnie. Koniecznie pokaż efekty. Podejrzewam, że przy skorzystaniu z tarczy i past polerskich dałoby się poprawić jeszcze trochę sytuację – papier 2500 to masochizm ;)
      Może masz w okolicy kogoś z osprzętem – jak się ujawnisz odnośnie lokalizacji, to może któryś z chłopaków się zgłosi i pomoże.

      Co do zdjętego lakieru, to podejrzewam, że to nie był lakier, bo one tak łatwo nie schodzą po przetarciu spirytusem.

      A zacniej leży, bo poświęciłeś jej czas. A dodatkowo… ręka się przyzwyczaiła. Jestem zwolennikiem ezoterycznej nieco teorii, że podczas obróbki ręcznej przyzwyczajamy dłoń do fajki. Sensorycznie. I potem taka fajka staje się dla nas bardziej ergonomiczna, bo mamy fajkę już „przemacaną” i sama się układa do dłoni. Można się śmiać, teoria nie jest poważna ;) jakkolwiek uważam, że jakiś tam kawałek sensu w niej jest.

      • R.Woźniak
        20 października 2013 at 13:20

        KrzysT ma rację z tym papierem. Mogę tu podpowiedzieć co nieco. Do polerowania ustnika całkiem dobrze sprawdza się taki pilnik wygładzający do paznokci (z trzema powierzchniami ścierającymi). Chyba każda dziewczyna coś takiego posiada. Ja podprowadziłem stary żonie i ustniki po tym błyszczą.

        • KrzysT
          KrzysT
          20 października 2013 at 13:59

          Ale uwaga! Uwaga!! Te wynalazki potrafią się – w zależności od producenta – bardzo różnić gradacją. Są takie, które się do ustników nadają i takie, które nie nadają się całkiem. I to, jakby to ująć, z obu końców skali. Znaczy – są takie, które zrobione powiedzmy papierem o gradacji 2000 porysują i są takie, którymi można sobie posmyrać nabłyszczony egzemplarz i i tak to nic nie da ;)

  6. Aleksander
    Aleksander
    21 października 2013 at 13:05

    Galeria (link powyżej) zaktualizowana o stan bieżący. Kupiłem pilnik czwórbieżny, jutro lub pojutrze dojdzie wosk, więc z końcem tygodnia sobie w niej zapalę kupiony dziś Broken Scotch Cake. Urodzinowy tydzień na całego :-)
    Swoją drogą nosi mnie trochę na napisanie tekstu pod dyskusję o doborze tytoni, czy też w ogóle o bolączkach wiecznie początkującego fajczarza z jego perspektywy, na swoim przykładzie. Wniosek jest taki, że bez spotkań z bardziej doświadczonymi kolegami i koleżankami to sobie można próbować i błędować do uśmiechniętej. Jakieś spotkanie w Warszawie się szykuje może?

    • KrzysT
      KrzysT
      21 października 2013 at 13:48

      Pisać oczywiście pisz. A spotkanie… coś się pewnie ukręci mniej oficjalnego jak już wrócę do macierzy.

  7. Bartnik
    Bartnik
    30 listopada 2013 at 21:02

    Fajka Najprawdopodobniej lata 30.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*