Nachodzi mnie raz na jakiś czas. Z reguły wybieram jedną, z rzadka dwie fajki. Mam chęć fajkę wyczyścić szczególnie porządnie. Posprzątać po sobie, a nawet po sobie zhigienizować. Dbam na co dzień o swój sprzęt, ale sami wiecie, jak to jest… A to rim zaskwierczy, a to zabulgoce, a to za często palona… Przychodzi moment, że już wiem, iż fajka warta jest wyczyszczenia. Na ogół już jej nie nabijam. Czeka – aż mnie najdzie co pewien czas…
Konieczny jest dzień wolny i porcja wolnego czasu. Nie szukam jakiegoś specjalnego miejsca – ot, wsuwam klawiaturę i rozkładam się z całym majdanem…
Płyn do czyszczenia kanałów z miętową opcją dezynfekcji. Użyję albo i nie, powącham najpierw wyjęty wyciorek namoczony w ulubionym śliwkowym bimbrze, który dostaję od zaprzyjaźnionego wędkarza znad Narwi. Jest w kieliszeczku i pachnie. Spirytusu do własnych fajek używać nie muszę… Są wyciorki w dwóch twardościach, są pasty do polerowania wrzośca oraz ustnika, patyczki do uszu, kilka bawełnianych szmatek, pędzelek, który mi posłuży jako superwycior… Jest jeszcze druga fajka – jak mnie nie znuży, to też ją wypucuję.
Zaczynam od plastiku… Najpierw bardzo mocno szoruję go szmatką zanurzoną w bimbrze. Szczególnie mocno i za pomocą paznokcia traktuję syf na rancie końcówki…
Następnie czas superwyciora, który tworzę przez owinięcie szmatki na pędzelku…
Krople alkoholu i pora kręcić jak w czasie kampanii…
Na mojej starej koszulce nie widać, więc poprawiłem białą fizeliną specjalnie dla Czytelników…
Nasmarowanie całego ustnika czyścikiem do ebonitu – mimo, że to akryl, też się nadaje… Odłożę go potem, niech sobie schnie.
Czyszczenie gniazda trunkiem i superwyciorem…
Pucowanie komina szmatką nawilżoną śliwowiczką. Mocne, pracowite i oburęczne – ale musiałem na chwilę dłoń zwolnić dla aparatku… I ta czynność jest ważnym testem – jeśli pali się powoli, to w szmatkę wsiąknie węglowy popiołek. Jeśli się pali za szybko i za mokro, to zamiast nagaru fajczarz ma w kominie miękki asfalt pozostawiający na szmatce tłuste błoto – czyli mieszankę spieku ze smołami, resztkami kondensatu i zaśmiardczych zapowiedzi i fajka praktycznie nadaje się do zdarcia tej potworności.
Potem staranne i mocne mycie całej główki wódką. Zniknie wosk, znikną brudy…
O tak znikną – czysto i matowo…
Ja dopiero w tym momencie czyszczę przewody dymowe – jak haubicę na inspekcję pułkownika.
Potem trzeba uchopędzelkiem starannie pomalować wrzosiec, można też przejechać ustnik. Większość kolegów radzi woskowanie carnaubą – i mają rację. Tylko że dla mnie to za ciężka i za żmudna praca. Poświęcam się jedynie, gdy fajka ma iść dla kogoś. Dla mnie Pipe Polish wystarcza z nadmiarem…
Fajeczka idzie sobie schnąć na 2 godzinki, a ja sprzątam cały ten rozgardiasz, który mi się po drodze narobił.
A potem już tylko polerka do bólu paluchów i rozgrzania opuszek. A jeszcze lepiej się sparzyć przy tym tarciu… Dlaczego aż tak? Bo jeśli nie będzie aż tak, to wosk spłynie po główce podczas pierwszego palenia…
A poniżej coś, co niemal mnie uszczęśliwia…
Jeśli tylko mi się uda za to zabrać. Nie jet to wcale łatwe – naszło mnie na wypucowanie dwóch fajeczek, co widać na pierwszym zdjęciu. Ale po pierwszej – po prostu przeszło.
Zdaje się, że dla fajek posiadasz więcej kosmetyków niż dla siebie. Ale to w sumie normalne, gitarzyści mają to samo :D
Czyszczenie zalkoholizowaną szmatką wnętrza komina to coś, czego najbardziej nie lubię – wciąz używam tych cholernych zapałek osmalających mi ścianki. To moja trauma. Koniecznie muszę sobie sprawić fajkową zapalniczkę…
Też mam sporo, bowiem czasami nachodzi mnie chęć, by się umyć, ogolić i naśmiardkować.
Co pewien czas kupuję kilka najprostszych „palników” po 5 zł. Idę po następne jak się zepsują. Obciach, ale praktyczny. Wiesz taka niby zapalniczka do gazu ze zginaną antenką, którą można wepchać do komina.
Drogie zapalniczki fajkowe gubię natychmiast, a zippem fajowym nie umiem przypalić bez palenia rima. Szkoda, bo akurat papierosowego Zippa nie zgubiłem od 3 lat.
Wolałbym od razu sprawić sobie fajkowe zippo coby mieć „raz a porządnie”.
Komiks świetny, ale powiedz mi jeszcze, czy pasta do ebonitu sprawdzi się również na stilamidzie? Paskudny to materiał na ustnik, ale w jednej mojej wiekowej fajce mam takowy – mam zamiar dorobić ebonitowy, ale cena przewyższa cenę fajki, więc mi się nie śpieszy…
Tak na marginesie: jakiś komiks o renowacji fajek będzie? Jakby co, to ja wbiję zaraz na ebaya, ściągnę jakiś ciekawy złomowaty okaz i podeślę na potrzeby prezentacji, po czym z chęcią odbiorę odpicowany produkt. To tak żartem ;)
To sobie dalej „z oszczędności” ssij osikowe smoły :) Ja popróbowałem zapałkami, bo to ponoć należy do dobrego stylu. Czuwaj!
Na razie jest tylko ten komiks, ale się pod nim wpisywałeś.
Odwrócę kota ogonem – podeślij jakiśkolwiek złom, zrobię komiks i to będzie sprawiedliwe. Złom dla mnie :) Bo ja po zagwarantowanym konstytucją darmowym leczeniu, spodziewać się mogę co najwyżej poczty od komornika, a nie z aukcji.
Co do zapałek masz rację, ale na pewno tego g***a co jest w kioskach po 10gr za pudełko nie można nazwać stylowym…
Jeśli znajdę na ebayu jakiegoś złoma, który wymaga niemal każdego zabiegu renowacyjnego, to poważnie się zastanowię, masz moje słowo :D
Przeoczyłeś pytanie o stilamid, chyba że nie masz dla mnie odpowiedzi ;)
Zapomniałem, choć nie mam dla Ciebie odpowiedzi. Nie mam żadnego ustnika z tego materiału.
A czemu ma służyć cała ta procedura? O ile czyszczenie trzewi fajki i ustnika rozumiem, o tyle to mycie jej po wierzchu? Zastanawiam mnie też używanie do tego bimbru… ile on ma procent? 55-60? W najlepszym razie 70… lepszym jednak rozpuszczalnikiem był by spirytus- pewnie palce by bolały mniej.
Co to past to dla mnie odwrotnie- to mazidło jest w użyciu zbyt pracochłonne. Polerowanie fajki woskiem na kółku zamocowanym w wiertarce zajmuje jakieś… 30 sekund? A mazidło trzeba wcierać i wcierać…
Oczywiście, jak mawia pewiien morał- wolnoć Toku w swoim domku…
Procedura jest jednym z wielu sposobów na zrobienie sobie samemu przyjemności. Bimber ma ok 70 proc. i pięknie usuwa zarówno przypaliny na rimie, jak i syfy dnia codziennego. No i pięknie pachnie nastanymi śliwkami wędzonymi oraz zmrożoną tarniną. Zapach spirytusu mnie nie zachwyca :D
Moim zdaniem poza tym – jako że wiele moich pasji zaprzecza zdrowemu rozsądkowi – traktowanie własnej, palonej i lubianej fajki kółkiem na wiertarce bardzo tę rzeczoną fajeczkę musi boleć :D Nawet jeśli woskuję fajkę carnaubą, robię to ręcznie, mażąc nią po wrzoścu jak dziecko świecową kredką i jak najbardziej można to zakwalifikować do bezsensów, od których roi się całe moje życie.
Absolutnie zazdroszczę umiejętności niekomplikowania sobie życia. I nieustannie namawiam, byś do zdroworozsądkowych komentarzy dorzucił także podobnie praktyczny komiks. Są wśród nas zarówno luczie, którzy sami sobie tworzą wokół własnego palenia obrzędowość, jak i praktyczni, którzy z fajką wsiadają na rower :)
A wszyscy jesteśmy i tak najpiękniejsi na świecie. HOWGH!
+1 do ciętej riposty!
Uszanowanie, kłaniam się – jestem codziennym bywalcem tej zacnej strony od około miesiąca i póki co nie miałem śmiałości aby zabrać głos, powiem więcej – nadal jej nie mam tak więc króciutko… :) Do czyszczenia fajki używam bimbru i o ile zapach tegoż trunku może odrzucać, to fajki po przeczyszczeniu pachną pięknie. Wydaje mi się, że nie ma lepszego specyfiku, tym bardziej dla takiego wieśniaka jak ja, który pali tylko na ławce pod klonem, patrząc na wschodzący koper w ogródku:). Podsumowując, informacja o bimbrze spowodowała, że poczułem się odrobinę pewniej i zadowolony jestem z siebie, że wpadłem na taki sam pomysł jak Szanowny Autor:). Pozdrawiam z ukrycia!
Rzecz jasna, równie szczerze kłaniam się nowemu fanowi, który zechciał z zacięciem twórczym realizować się także tutaj.
Dopiero teraz zauważyłem, że czyszczenie komina alkoszmatką ładnie zdejmuje nagarowe nierówności – i teraz to dopiero przypomina prekarbonizat!
ano :)
dzięki kolego. Mam w domu ponad 2l śliwki, której nie mam z kim pić ale już wiem jak ją wykorzystać ;-)