Rzutem na taśmę, prawie w ostatniej chwili, jednak w oczekiwanym terminie, chciałem przedstawić swoje zmagania z odnowieniem fajki, którą wylosowałem w „Rozdawajce 2015”.
Nie będę rozpisywał się, dlaczego wybrałem akurat tę fajkę, bo pisałem o tym przy okazji konkursu. Dodam tylko, że chciałem spróbować swoich sił i odnowić fajeczkę. To moje pierwsze doświadczenia w tym temacie, więc proszę o wyrozumiałość…
Z zaciekawieniem czekałem na przesyłkę i rozpoczęcie prac. Jednak kiedy rozpakowałem fajeczkę, mina trochę mi zrzedła. „W co ja się w pakowałem, masakra. Nie dam rady.” Ze zdjęcia wynikało, że nie czeka mnie wiele pracy, a tu się okazało, że komin zaprawiony nagarem, ustnik podgryziony i jakiś taki dziwny, a zapach… uuu, tu było naprawdę kiepsko. Ale cóż, skoro podjąłem się zadania, trzeba je zrealizować i w miarę umiejętności wykonać robotę.
Przejrzałem dostępne na portalu informacje o higienizacji i odnawianiu fajek, zaczerpnąłem rady w zaprzyjaźnionej trafice (Rysiu i Tomku dzięki za pomoc i rady!), skorzystałem z książki „Nowa stara fajka” Pana Macieja Maciejewskiego i wziąłem się do pracy.
Jaki był pierwotny wygląd fajki? (Przepraszam za jakość niektórych zdjęć, ale aparat nie zawsze chciał współpracować).
Fajka po przybyciu i wnętrze komina
Zacząłem od wyskrobania nożykiem nagaru z komina, a później zająłem się jego wnętrzem stosując metodę „profesorską”. Już po pierwszym kontakcie z solą i spirytusem fajka zaczęła oddawać, co w sobie kryła.
Po kilku kolejnych zasypaniach i zalaniach komina w końcu udało się uzyskać białą barwę soli i przyszedł czas na wyczyszczenie przewodu dymowego. Tutaj też fajeczka odkryła swoje mroczne tajemnice dotyczące jej wnętrza i użytkowania. Zdjęcie wyciorów obrazuje, z czym przyszło mi się zmierzyć:
Kiedy komin i przewód były już czyste przyszedł czas na szlifowanie. Nie dysponuję profesjonalnym sprzętem w postaci szlifierki, więc pozostało wziąć papier ścierny (240) w dłoń i … wiele machnięć ręką później uzyskać taki efekt:
A po zabiegach higienizacji i szlifowania komin wyglądał tak:
Teraz przyszła kolej na ustnik. Na początek zafundowałem mu kilkunastominutową kąpiel w wybielaczu. Następnie wyczyściłem do środkiem a la „Cif” a także wodą z mydłem. W sumie kilkanaście razy śmigałem po nim szczoteczką do zębów, żeby w końcu uzyskać w miarę pożądany efekt (udało mi się usunąć pozostałości zaschniętej śliny i zażółcenia). Po zewnętrznym oczyszczeniu ustnika, dokonałem także higienizacji jego wnętrza (i tak, jak w przypadku przewodu dymowego, także tu niezastąpione okazały się wyciory nasączone spirytusem). Po tych działaniach zadbałem o wygląd końcowy: wazelina biała oraz krem NIVEA + szmatka do polerowania.
Teraz pozostało jeszcze nałożyć wosk na wrzosiec i połączyć wszystko w całość. Woskowanie fajki przeprowadziłem w następujący sposób: kawałeczek wosku kruszyłem na łyżeczkę i podgrzewałem, następnie rozlewałem na fajkę i przy pomocy rozgrzanego powietrza z suszarki i szmatki rozprowadzałem po wrzoścu i polerowałem. Ponieważ nie mam możliwości rozpędzić się do 1200 obrotów/min (jak szlifierka) szło to dość opornie, zajęło trochę czasu i efekt może nie powala, ja jednak jestem zadowolony.
Końcowy efekt jest następujący:
Może dla wielu bardziej doświadczonych „odnawiaczy” fajek metody i sposoby pracy przedstawione przeze mnie są bardzo chałupnicze. Z mojej strony, zrobiłem co mogłem przy dostępnych siłach i środkach, by wywiązać się z powierzonego mi zadania. Jak wspomniałem, to mój pierwszy kontakt z odnawianiem fajki i jestem bogatszy o wiele doświadczeń. Wiem też, że nie jest to wcale taka prosta sprawa i podziwiam tych, którzy stare fajki potrafią zamienić w cuda! Może dla innych efekty mojej pracy nie są zachwycające; starałem się jak mogłem i cieszę się z tego, co wyszło. Jeśli za jakiś czas przyjdzie mi odnawiać kolejną fajkę, spojrzę wtedy na moją Denicoteę i zobaczę, jaką drogę przeszedłem. Na razie, raz jeszcze dziękuję za podarowaną fajkę, frajdę jaką sprawiła mi praca przy niej i czekam na pierwsze odpalenie w niej Balkan Flake’a. W końcu po tą chciałem ją mieć.
Kiedy bierze się udział w jakiejś akcji jako uczestnik jej to później ma się pewne skrupuły, aby oceniać współuczestników.
Postaram się więc podejść do tematu na tyle obiektywnie na ile potrafię.
Popełniłem kiedyś podobny błąd w erze przed fajkanetowej z buldogiem właśnie. Błąd który relatywnie przy buldogu właśnie (ze względu na specyficzny kształt) i przy tylko domowym warsztacie sądzę, że trudno naprawić. Otóż także szlifowałem osobno. I podobnie zaobliłem jak Ty. To razi w każdej fajeczce, a w buldogach chyba najbardziej (subiektywnie). Polecam artykuł ten: http://www.fajka.net.pl/poradniki/wlasnorecznie/szlifowanie-ustnikow-to-proste/ co prawda odnosi się do ustników, ale sporo wiedzy tam zawartej tyczy części wrzoścowej.
Odnośnie samego ustnika: na zdjęciach wygląda na dalej utleniony, a w każdym razie nie wydaje się być czarny. Osobiście po kąpieli w wybielaczu polecam Ci pastę polerską (możesz zerknąć na mój artykuł z rozdwajki). Z jednej strony ściągnie resztki utlenienia, a z drugiej ładnie wypoleruje na gładko chropowatości po wybielaczu. Sam wybielacz: u mnie sprawdza się Ace. Testowałem też wersję budżetowo/marketową i generalnie efekt był żaden: jakby leżał w wodzie. Jeśli chodzi o czas moczenia: w zależności od stopnia utlenienia 15-20 minut (tyle póki co mi się sprawdzało). Przy czym: ebonit od ebonitu się różni..i z tego też trzeba sobie zdawać sprawę. Jedno utlenienie reaguje burzą w pojemniku, a inne tylko leciutkimi bąbelkami :)
To moje 0,05 PLN …
Gratuluję podjęcia próby. A skoro jesteś zadowolony – to i fajki Ci gratuluję. Ma sprawiać frajdę! Sprawia? To o to chodziło :)
Niestety jednak, mogło by być znacznie lepiej… za mało widocznie poczytałeś przed podjęciem zabiegów i popełniłeś kilka podstawowych błędów. Ale nie bierz tego proszę jako złośliwą krytykę – po prostu cały cykl „rozdawajki” ma w założeniu, prócz zabawy – także wydźwięk edukacyjny.
Więc piszę. Bo w moim odczuciu, przy tak wielkim zasobie wiedzy jaka jest na portalu dostępna – takie błędy moim zdaniem powinny być wytykane. Można było ich uniknąć. A wynikają z grzechu lenistwa i pochopności ;)
Po pierwsze – ta fajka wcale nie była ekstraordynaryjnie brudna. Mając niejakie porównanie – powiedziałbym, że była wręcz czysta! :)
Skrobanie komina z luźnego nagaru było prawidłowym pierwszym krokiem. Drugim, logicznie kolejnym – powinno być wyczyszczenie przewodu dymowego w szyjce i przemycie całości spirytusem w celu dezynfekcji. Zabiegi typu „profesor” czy „metoda węglowa”, o ile stosujemy je w celach higienizacyjnych – średnio maja sens na niedostatecznie wyczyszczonej mechanicznie fajce. Stąd, nie rozumiem, po co najpierw robiłeś profesora, a dopiero potem czyściłeś z syfu kanał dymowy? W szyjce i przewodzie dymowym siedzi 90% syfu odpowiedzialnego za paskudny smak i smród fajki. Od czyszczenia tego się zaczyna, by potem dopiero – skutecznie przeprowadzić „ucywilizowanie” fajki np profesorem.
Po drugie – jeśli już istnieje konieczność/wola szlifowania główki papierem ściernym – to robimy to tak, by nie zaoblić końcówki szyjki (tyczy się też ustnika). Najprościej – szlifujemy z wpiętym ustnikiem. I nie papierem 240! Albo nie tylko. Szlifowanie powierzchni główki sensownie jest kończyć w okolicach gradacji 600-800. Od 240 to niektórzy (ja w ten przykład) zaczynają szlifowanie komina! – A Tyś na takiej gradacji skończył (niepotrzebne moim zdaniem) szlifowanie główki. W efekcie – masz główkę okrutnie porysowaną, zaoblony koniec szyjki i ogólnie – fajka wcale nie zyskała na urodzie.
Po trzecie – ustnik. Nie usunąłeś porządnie utlenienia. Ja sam nie stosuję metody chemicznej, więc nie będę się mądrzył co poszło nie tak… ale ewidentnie nie jest od wyczyszczony jak trzeba. Za całkiem niedługi czas – znów się zrobi szaro-buro-żółtawy bo zwyczajnie- jedyny sposób by był czarny i błyszczący, to usunięcie całego utlenienia. Samo natłuszczenie wazeliną czy innym specjałem (pierwsze słyszę o wazelinie/kremach nivea w takim zastosowaniu) nie pomoże.
Sugeruję procedurę mechaniczną – skoro nie powiodło się z wybielaczem: papier ścierny wodny 1000-2000 (nie trzeba grubiej, bo utlenienie nie jest już wielkie). Miseczka z wodą i ostrożne szlifowanie do skutku. A skutkiem ma być czarny i gładki ustnik. Bez żadnych plam, rys itd. Polecam nieskromnie jeden z artykułów na lewej belce – jest tam o szlifowaniu ustników dość, by to skutecznie zrobić. W przypadku Twojego ustnika – widzę również pogryziony zgryz – takie rysy i uszkodzenia na samym zgryzie też się da usunąć/zniwelować. Przydają się diamentowe pilniczki, odrobina cierpliwości. A jak potrzeba coś odbudować – to też już o tym tu było pisane. Jest potencjał, by ten ustnik był dużo ładniejszy niż jest – i to bez kremu ochronnego na twarz ;P
Ostatnia rzecz – woskowanie. Twoje procedura wygląda ciekawie… tylko nie rozumiem – po co? Nałożona takim sposobem warstwa wosku będzie masakrycznie grubaśna! Przecież nie zależy nam na tworzeniu z wosku politury – fajka to nie szafa kalwaryjska ;). Wystarczy porysować carnaubą po główce, przepolerować ręcznie bawełną i będzie pięknie. Można też np przygotować sobie szmatkę do nabłyszczania: kupujemy arkusz grubego papieru ściernego – np 100 czy 150. Kładziemy na stół, przykrywamy kawałkiem bawełnianej/flanelowej szmatki i po tej szmatce maziamy kostką carnauby. Wosk się skruszy w malutkie drobinki i osiądzie na szmatce. Następnie bierzemy suszarkę i grzejemy po szmatce. Aż drobinki wosku wtopią się w materiał. I gotowe – mamy świetną szmatkę do ręcznego nabłyszczania fajki. Nie potrzeba maszynowego polerowania (choć oczywiście – na tarczy to jest troszkę co innego i inny efekt), ale przecierana tak co jakiś czas fajeczka będzie naprawdę ładnie wyglądać, bez grubaśnej zbroi z wosku.
Ta fajka nie została zepsuta. Spokojnie! Podoba Ci się, jesteś zadowolony – to gratuluję.
Jednak, w myśl powyżej wypisanych mankamentów – na tym skończę. Na poklepania po plecach i przybicie piątki za dobrą robotę, to moim zdaniem, musisz jeszcze odrobinkę bardziej się postarać :)
Pozdrawiam i zachęcam do dalszych prób i wyzwań!