Jako wielki wielbiciel zwykłych „kartofli” (a czasem także „kiełbasy zwyczajnej”!), postanowiłem umilić sobie życie. Mój gust (mało wyrafinowany), a także intuicja (równie nijaka), podpowiedziały mi jakiś rok temu, abym swoje ulubione tytonie schował do ciemnej szafy. Choć ciężko mi się opanować i chociażby raz na dzień nie spróbować „ziemniaków”, tym bardziej, iż mały zapasik zawsze był pod ręką, to jednak wytrzymałem próbę czasu. Oczywiście było warto!
Za pyry robił mi Marlin Flake od Rattray’sa (a dalej robią pozostałe jeszcze dwie puszki Black Mallory oraz Dunhill Standard Mixture – naprawdę, aż mi wstyd, że taki prostak jestem i palę z przyjemnością te tytonie). Cierpliwie czekał szczelnie zamknięty przez rok (bez tygodnia, ale przyznam się, że siłę woli również mam słabowitą) i starzał się ku mojej uciesze. Postarzanie tytoniu to skomplikowany proces biochemiczny, w którym główną rolę odgrywają bakterie (tlenowe i beztlenowe), a także powietrze zamknięte wraz z tytoniem.
Szczelnie zamknięty słój tytoniu z niewielką dozą powietrza jest idealnym środowiskiem dla procesu, który z angielska zwie się aging. Ma on na celu polepszenie smaku tytoniu – w szczególności tych tytoni o dużej zawartości cukru. Oczywiście – naturalnych, jak czysta virginia chociażby. Aromaty nie poddaje się dodatkowemu dojrzewaniu z powodu dodatku chemicznych „polepszaczy smaku”.
W toku postarzania pierwszym ważnym punktem jest „zużywanie” powietrza, które pozostawiliśmy w słoju, przez bakterie tlenowe. Następnie do gry wchodzą bakterie rozwijające się bez jego udziału. Według obiegowej opinii nie warto dojrzewać tytoniu w puszkach, gdyż są one hermetycznie zamykane, przez co nie dajemy tytoniowi dostępu do potrzebnego mu powietrza. Przekładając tytoń do słoja mamy pełną kontrolę nad tym, co się będzie działo przez następny rok (bądź dłużej) w pojemniku. Wsypujemy tytoń zostawiając miejsce na tyle powietrza, ile uważamy za stosowne (niewiele), po czym szczelnie zamykamy, a potem uszczelniamy dla pewności, na przykład gumą. Warto tutaj dodać, iż jeśli ktoś chce, może znaleźć zastępczą uszczelkę, aby uniknąć możliwej niemiłej niespodzianki, iż po całej „kuracji” mającej na celu polepszenie smaku naszego smakołyka, ów może pachnieć… gumą. Po tym wszystkim wstawiamy wszystko do ciemnego kąta szafy, o którym najlepiej od razu zapomnieć. Starzejący się tytoń nie lubi światła, a najlepiej mu się dojrzewa w temperaturze pokojowej.
Najlepiej podobno działa to na mieszanki virginii z perikiem. Aging zapewnia zwielokrotnioną ilość cukrów w va, a perikowi nadaje głębszy, mocniejszy smak. Cała mieszanka staje się również o wiele bardziej aromatyczna. Takie tytonie mogą dojrzewać latami, a aby osiągnąć maksymalne ich smaki, warto dojrzewać się około sześciu lat (wyczytane z alt.fajka.pl), niemniej jednak różnica widoczna jest już po roku. Znowuż mieszanki z udziałem va choć również poddają się całemu procederowi, to jednak ich postarzanie powyżej dwóch lat nie ma większego sensu (znów informacja za alt.fajka.pl). Cavendish nie wymaga agingu, jest to bowiem zwykle dodatkowo przefermentowana virginia. Również burley kiepsko wypada na tym tle, jako, iż jest tytoniem o stosunkowo małej zawartości cukrów, za to sporej ilości olejków (wprost przeciwnie do va).
Sprawdziłem w praktyce – działa. Moje Marlin Flakowe kartofle po rocznym pobycie w ciemnej szafie stały się jeszcze smaczniejsze niż były. Po otwarciu pojemnika uderzył mnie wprost mocny zapach perika, co uradowało mnie niezmiernie. Jest ogromna różnica pomiędzy rocznym Marlin Flakiem, a Marlin Flakiem prosto z trafiki. Ten drugi nie pachnie tak intensywnie, ani tak słodko. Choć jest pyszny (znowu odezwał się mój plebejski gust – przepraszam Czytelników), to jednak nie umywa się do dojrzałego produktu. Po roku oczekiwania żałuję, iż nie zwlekałem jeszcze roku. Cóż, niedługo przyjdzie pora zaopatrzeć się na zimę, więc nic straconego.
Następny odcinek „Kartofli dla zuchwałych” wkrótce! Po spróbowaniu oczekujących jeszcze na swoją kolej Black Mallory oraz Dunhill Standard Mixture!
Od początku swojej przygody z fajką trenowałem wolne palenie fajki,a teraz palę tylko dla przyjemności(tak już mi zostało,że zawsze przed pierwszym odpaleniem spoglądam na zegarek) i to właśnie z Marlinem tak zupełnie przypadkiem ustaliłem swój życiowy rekord z jednym odpaleniem,to jest dwie godziny dziesięć minut.
Pewien czas temu paliłem ten tytoń po około rocznym leżakowaniu i mnie on niczym specjalnym nie urzekł(leży sobie nadal)ale co prawda różnica jest…
Chciałbym tylko zapytać o benzynową zapalniczkę na zdjęciu? To ona służy za źródło ognia?
Siewka :)
MAJK
Zippo, tak.
Już lecę szukać słoika :)
A czy ma sens leżakować latakie, np. SG Perfection?
A próbował ktoś z MB Virginia no.1 ?
Marcin
Sens ma – niech poleży rok albo dwa. Sam przecież leżakuję jeszcze dwie latakie :)
Ja próbuję. Generalnie wielu próbowało i pewnie próbuje. W 2004 na grupie (co łatwo znaleźć klikając białożółte cuś pod znaczkiem fajkowa i w wyszukiwarce wpisując słowo „dojrzewanie”, które z angielska zwie się aging, a co wprost tłumaczą niektórzy jako postarzanie) Rotm napisał np.
„> …] W przypadku mieszanek z latakią 30 lat to optymalny
> najdłuższy czas dojrzewania. Mieszanki virginii, a zwłaszcza virginii z
> perique dłużej szlachetnieją z czasem i trudno jest rzetelnie ustalić
> maksymalny korzystny okres dojrzewania.
syćko prowda, świyento prowda
ale nie straszta początkujących :
– Va dojrzewają najlepiej i najwyraźniej czuć różnicę (korzystną)
minimum to pół roku, sensowne optimum to 2-4 lata
można (znacznie) dłużej
najpiękniej (i najdłużej) IMO dojrzewają starannie skomponowane mieszanki
Va/Pq, dobrej firmy (3Nuns, Escudo, DDLNR, Haddo’s itp), te gorsze (nomina
sunt odiosa…) lepsze wiele nie będą, tu czas 6-10 lat
– La dojrzewając nie tyle zmieniają/pogłębiają smak jak Va’s, a robią się
lepiej ‚pożenione’ i zbalansowane oraz wyraźnie ‚miękkie’, co jest miłe i
smaczne, ważne zwłaszcza przy mocnych i zdecydowanych tytoniach jak np.
Balkan Sobranie, 965, DNC itd.
sensowny czas dojrzewania IMO 1-2 lata, potem zmiany już mało wyraźne
flake’i typu Va/La (!), jak np. Discovery i Balkan Flake, Germain’s Special
La Flake DOPIERO po roku/dwóch robią się wspaniałe !
– aromaty palimy w zasadzie świeże – do 3 miesięcy od otwarcia, góra pół
roku, potem zmieniający się wyraźnie smak może nas niemile zaskoczyć !
im gorszy tytoń/firma tym ‚stary’ aromat paskudniejszy
uwaga : dziś wiele tytoni w momencie zakupu jest wyraźnie niedojrzałych,
zwł. zamawianych wprost od producenta via Internet – to IMO przerzucanie na
klienta kłopotu i kosztów dojrzewania/przechowywania przez producenta
odnoszę wrażenie, że szczególnie dotyczy to GLP (!)
w mniejszym zakresie niektórych Bulków SG i GH, choć np. ich ‚skrętki’ są
wspaniale dojrzałe, a SG FVF i Kendal Plug dojrzałe bardziej, niż SG BB
(przykładowo)
Dunhille z La w puszkach widzą mnie się dojrzałe i niewiele się zmieniają w
przechowywaniu, bywa – że na gorsze (?)”
Co jest skrótowym podsumowaniem długiego i pouczającego postu Huberta Krzemienia. Polecam.
UkłonY,
Jak zwykle czujny :). Tak, ten post również znalazłem w swoich poszukiwaniach odnośnie tego artykułu.
Co do lataki to leżakowałem ,Perfection ,Balcan i commonwelanth S.G. i z tych trzech po około roku tylko commonwealth wykazał sporą różnicę na plus, o tyle bardziej mi smakował ,że wypaliłem wszystko…Reszta tytoni leży sobie nadal i czeka jeszcze rok. Z tych trzech Perfection wykazał najmniejszą korzyść ,mogę powiedzieć, że praktycznie nic ten rok leżenia w słoiku mu nie dał.
A jak to wygląda z leżakowaniem tytoni typu flake, twist lub plug. Nie da się chyba przerzucić (przesypać) tego do słoika tak, żeby zostało tylko trochę miejsca na powietrze i żeby zachować formę tytoniu. Chyba, ze ktoś ma słoiki o odpowiednich, dziwnych kształtach jak na słoiki?
Najprościej idąc za słowami Huberta Krzemienia:
„Jeśli powstrzymamy niecierpliwość i pozostawimy
puszkę tak zamkniętą, nie naruszymy tego subtelnego środowiska i
dojrzewanie będzie przebiegać w najlepsze do momentu w którym
zdecydujemy się sprawdzić jak tak dojrzały tytoń smakuje.”
A co jeśli tytoń jest luzem, na wagę? Cóż, ja prostacko i barbarzyńsko robię z flaków broken flaki, a duże plugi przycinam do takich rozmiarów, żeby dały się upchać w docelowym słoiku (bo przypomina mi to teorię całki Riemanna ;))
Z tą puszką to są dwie wersje. Jedna głosi, że bezwzględnie należy do leżakowania tytoń z puszki wyjmować do szczelnego słoja, bo producenci zamykają puszki tak, że powietrza tam jest naprawdę minimum. Nie wiem, na ile jest to prawdziwe, ktoś mógłby to zweryfikować? Druga zaś teoria głosi, iż tytoń w puszce dojrzewa równie dobrze, co w słoju przy zachowaniu reszty warunków. Szczerze – nie wiem, komu wierzyć. Należałoby spytać bezpośrednio bossów od produkcji tytoni, jak to jest z tym powietrzem w puszce?
Na mój chłopski rozum teoria pierwsza jest szemrana. Często widuję na aukcjach tytonie przeleżakowane kilka lat, a nigdy nie wyjmowane z puszek. Ceny wzrastają, bo sprzedawcy tłumaczą, że tytoń właśnie poddawany był agingowi. Ale to tylko poszlaka, nie dowód.
Natomiast największym minusem pozostawiania tytoniu w puszce jest możliwość wystapienia korozji.
Dodatkowym plusem przekładania do słoja jest z pewnością dodatkowe przewietrzenie… i możliwość uszczknięcia kilku klumpści na bieżące potrzeby ;)
mam Balkana SG, po wyjęciu flakow scianki puchy skorodowane…
To jest standard – mi zeżarło puchy od Celtica w 3 tyg, Squadron Leader był już „napoczęty” od „nowości”, Navy Flake – jedna rdza.
Sądzę, że słoik niekoniecznie musi być słoikiem, a po prostu szczelnym pojemnikiem. Ja dla przykładu mam pojemniki płaskie, do których spokojnie mogę przełożyć flaki. Można znaleźć je nawet w Realu, Tesco, czy innych marketach. Kwestia – czy aby na pewno uszczelka zamknie wszystko na amen i nie przepuści nic dopóki my sami tego nie zapragniemy.
Zamykasz tytoń do plastiku?
Do leżakowania bym nie śmiał, ale tytonie, które wypalam codziennie faktycznie są w pojemnikach plastikowych z gumową uszczelką.