„Nabob” to po angielsku bogacz. Od razu zrozumiałe było dla mnie znaczenie tej nazwy. Nie, nie była obtoczona w panierce z diamentów. To sygnaturowe bogactwo zinterpretowałam jako mnogość doznań i nowych doświadczeń. Jest to bowiem pierwsza fajka jaką przyszło mi posiadać i odnawiać.
The Nabob już na zdjęciach kusiła mnie swoim kobiecym kształtem i niebanalnym rzeźbieniem. Tak, to coś dla mnie. Jednak naprawdę zachwyciłam się tymi niuansami, gdy po raz pierwszy wzięłam ją w ręce. Zaiskrzyło. Uroku odbierał fajce jedynie buraczkowy kolor widoczny, szczególnie w miejscu ryflowania, i zzieleniały ustnik. Nie szkodzi, będziesz piękna – pomyślałam.
Jestem w kwestii uzdatniania żółtodziobem, więc Mateusz pomógł mi ułożyć plan działania. Jak się okazało fajka była wyhigienizowana, a nagar wyszlifowany, więc nie potrzebowała już zabiegów uzdatniających, a jedynie kosmetycznych, m.in. polerowania ustnika, bejcowania. No to do pracy!
Zaczęłam od oklejenia taśmą izolacyjną łączenia szyjki z ustnikiem tak, aby nie naruszyć sygnatury podczas dalszych czynności. Następnym krokiem było szorowanie ustnika papierem wodnym. Zaczęłam tym o gradacji 1200, skończyłam na 2500. Miało to sprawić, że utleniona warstwa zniknie, a spod niej wydobędzie się głęboka czerń. To dopiero początek przygody, ale pierwsze efekty były widoczne. Ustnikowi brakowało jeszcze blasku, który przywróciłam szlifując go już na sucho kolejno papierem 2500 i polerką na bawełnianej tarczy z woskiem carnauba. Lśniący piękną czernią ustnik był wreszcie gotowy. Patrzył na mnie zachęcająco swoim akrylowym oczkiem i mobilizował do dalszych działań.
Nadszedł czas na bejcowanie. Chcąc odtworzyć poprzedni kolor fajki użyłam bejcy w odcieniu cedrowym. Była idealna. Wystarczyło jeszcze tylko posmarować oliwą główkę. Tak dopieszczoną fajkę odstawiłam do wyschnięcia na 24 godziny, a po upływie tego czasu ponownie nawoskowałam woskiem carnauba.
W ten oto sposób w zmęczoną The Nabob tchnęłam nowe życie. Na razie zdobi moją półkę, a za każdym razem, gdy na nią spoglądam myślę, że warto było wziąć udział tej akcji. Obcowanie z fajką dało mi wiele radości i satysfakcji, ale przede wszystkim nauczyło cierpliwości. Oczywiście wszystko to stało się za sprawą Mateusza, który wszystkich zaraża swoją pasją i jego wiedza okazała się nieoceniona (bardzo, bardzo dziękuję). Uległam jego sugestii i powiem szczerze, że gdybym jeszcze raz miała podejmować decyzję w sprawie akcji giveaway nie wahałabym się ani chwili.
Papier wodny jest po to, żeby właśnie używać go z wodą – na bieżąco zmywany jest starty osad i do tego nic się nie rysuje (chociaż przy gradacji 2500 to już jest głaskanie).
Żeby wypolerować miejsce łączenia ustnika z szyjką ja robię tak: oklejam +/- 5mm końcówki (tej od strony czopu oczywiście) ustnika taśmą izolacyjną. Nie ściera się, mocno się trzyma i łatwo potem zdejmuje. Można spokojnie szorować pod wodą bez martwienia się o zaoblenie. Jak już wypucujemy, wtedy taśmę ściągamy, składamy fajkę i polerujemy na kółku całość.
Fajna ta fajka, nie przepadam za panelówkami, ale ta opcja jest świetna w połączeniu z ryflowaniem. No i dobrze zrobiona, choć w jednym z artykułów można było zobaczyć, że Krzyś już sie nią kiedyś zajął ;)
Już się bałem, że będę zawiedziony bo deadline tuż tuż a tu się pojawiła fajeczka. Bardzo ładny efekt końcowy, fajeczka faktycznie taka kobieca. Wygląda na cienkościenną. Renowacja wygląda na bardzo poprawną uwzględniając hasło „po pierwsze nie szkodzić”. Kolor nałożony zdecydowanie lepszy niż początkowa pomarańcza z fioletowymi ryflowaniami. Jedno mnie męczy – pobejcowałaś fajkę tak po prostu, nie zdzierając poprzedniej warstwy, ani przynajmniej nie oczyszczając spirytusem? Tak, czy inaczej gratulacje! Dobra robota, my amatorzy musimy sobie pokadzić! A starzy wyjadacze niech się czepiają i niech nam na zdrowie idzie. P.S. Wiedziałem, że Nabob mi się kojarzy z Gwiezdnymi Wojnami.
Już wyjaśniam. Fajka była wcześniej moczona w spirytusie przez Krzysia, o czym można przeczytać w artykule „Odnawianie – nie za darmo”. Tak więc nie było przeszkód żeby od razu zabrać się do bejcowania ;)
Gratuluję pierwszej renowacji. Udało ci się fajki – co bywa na początku trudne ;) Fajczka wyglada zacnie.
Piszesz, że odtwarzasz poprzedni kolor – a kiedy się go pozbyłaś ? Bo z tekstu wynika, że kąpieli nie było, a szlifowany był tylko ustnik .
I mam jeszcze pytanie o oliwę – po co ?
Co do nałożenia koloru – odpowiedź wyżej ;) Natomiast jeśli chodzi o oliwę, wysyca ona słoje, ujednolica barwę i nadaje jej głębi.
Ładnie. Starannie. Nieco ciemniej, niż w było w oryginale, tam fragmenty ryflowane były bejcowane na ciemno, a gładkie jaśniej.
Generalnie fajeczka odzyskała blask, co cieszy.
Cieszę się również, że była radość z odnawiania.
…teraz pozostaje zapalić ;)
Powiem tylko, że gratuluję, faktycznie narodziła się na nowo. Wspaniałą informacją samą w sobie jest to, że i kobiety biorą się za fajki, nie tylko mówiąc o paleniu, lecz również o odnawianiu. Sweeet:) Fajka ta ma jeszcze jeden niezaprzeczalny i niemożliwy do podważenia atut – wspaniale komponuje się z Twoimi ustami;)
Co będziesz w niej palić?
Sporadycznie Grousemoor.
Powiem tylko tak: kiedyś taka jedna koleżanka chciała ode mnie wysępić fajkę (nie dostała, nie dlatego, że uważam, że fajka kobiecie nie przystoi, czy coś, ale z zupełnie innych powodów). I wtedy pomyślałem, że ta właśnie fajka jest kobieca. I że ewentualna właścicielka mogłaby w niej palić Gorusemoore’a właśnie. Który nota bene nie jest według mnie wcale przesadnie „kobiecym” tytoniem, cokolwiek miałoby to oznaczać, po prostu kojarzy mi się tak, a nie inaczej (może to te pointery czy inne posokowce (przepraszam, nie znam się na tym w ogóle) na wieczku puszki.
I jak tu nie wierzyć w zbiegi okoliczności ;)
O, proszę… Przeznaczenie :)
Bardzo ładna i dobrze przeprowadzona renowacja :) Gratulacje!! Troszke bym sie przyczepił do tej ciemnej bejcy. Ja stosuje minimalnie jaśniejsze od oryginału i daje fajce sie wybarwić. Pomysł z używaniem oleju jest mi doskonale znany. Polecam migdał albo lekko zwietrzony olej lniany.