Kiedy po przyjściu ze szkoły zobaczyłem na łóżku paczkę, od razu wiedziałem, że doszły fajki! Chciwie rozdarłem kopertę! Wyjąłem dwie fajeczki : Orlika (nr 1) i Colibri (nr 3). Pierwszą postanowiłem uzdatnić wrzoścówkę nr 3 i o tym tutaj będzie!
Pierwsze co uczyniłem po tym, gdy fajkę miałem już w dłoniach, było odruchowe powąchanie komina, który zarośnięty był niemałą warstwą nagaru. Odrzucający zapach, który poczułem, dał mi do zrozumienia, że czeka mnie sporo pracy, bowiem po rozkręceniu fajki odór niemalże piekł w oczy.
Tak oto wyglądała fajeczka przed podjęciem jakichkolwiek działań.
Najwięcej problemów przysporzył mi ustnik, który był strasznie usyfiony – tak jak z zewnątrz, tak i na zewnątrz. Papiery ścierne, domestos i płyn do mycia naczyń robią swoje. Na koniec tylko pasta polerska do ustników.
Ostateczną czynnością jakiej się podjąłem było wykończenie główki. Nie chciałem jej bejcować ani woskować, gdyż zaciekawił mnie artykuł Jalensa o szlifowaniu drewnem „Drewnem o drewno”. Fajeczka nabrała delikatnego połysku, tak lubię! :)
No to masz jeszcze jakieś 7,5h na odpicowanie Orlika :D
Orlik zrobiony, tylko polerka ustnika i zrobienie zdjęć. W jego wypadku ograniczę się do zdjęć przed i po renowacji.
Ah! Wybaczcie za słabą jakość zdjęć!
Zgrabna fajka z tego wyszła, ale ja przynajmniej powstrzymałbym się przed tak inwazyjnym szlifowaniem główki. Papierem od 80? Ja komin od 120 zaczynam… Nie wiem jak przetrwały to sygnatury, z jednej strony widzę tylko shape number, natomiast z drugiej nie ma nic.
Do tego powstała przez to strasznie rzucająca się w oczy różnica między spasowaniem ustnika i główki. Teraz jestem na to wyczulony i bardzo mnie to boli gdy widzę taki „ząbek”, bo spieprzyłem raz tak sprawę przy fajnym bulldogu i zaokrągliłem nieestetycznie krawędzie. Niesmak pozostał do dziś.
Co do wypiekania niech wypowie się ktoś znający się na tym lepiej, bo ja zwykle odstawiam w suche i przewiewne miejsce na dłuższy czas. Wydaje mi się jednak, że temperatura powinna być zwiększana stopniowo, a 120 stopni to górna granica.
Poza tymi mankamentami bardzo zgrabna fajeczka wyszła, mam nadzieję, że sprawi dużo radości. :)
Faktycznie, jest mały „zjazd” przy ustniku, ale ledwie dostrzegalny. Ustnika do zdjęć po prostu nie docisnąłem do końca – poza ostatnim foto. *0 na początku tylko i delikatnie ażeby wierzchnią warstwę zedrzeć. W poradniku od Jalensa traktującego o renowacji fajek mowa jest nawet o 60. W tym samym artykule znalazłem info o 120 stopniach ;)
A radość już sprawia bo powoli ją już opalam. Nie powstrzymałem się nawet od zabrania jej na studniówkę ;)
No i na tym ostatnim zdjęciu jest to zaoblenie bardzo dostrzegalne :) Ale ja sam nie jestem bez winy…
Tylko się nie uchlej i nie zgub:)
Na zdjęciu pod metodą profesorską przynajmniej jest widać wyraźnie to zaoblenie. Ale jak i Alan, ja też nie jestem w tej materii bez winy. :)
Co do jalensowego artykułu na temat uzdatniania fajki to zauważ, że jest to Adventure pokryta warstwą lakieru, do którego zdjęcia z pewnością służyła tak niska gradacja papieru. Tutaj przynajmniej mam wrażenie, że było to zbędne. A z wypiekaniem to niech wypowie się ktoś mądrzejszy ode mnie jeszcze, bo tak jak wspominałem – nie jestem obyty do końca z tą metodą.
Ja też nie ^ to była pierwsza renowacja ;)
A ja się zastanawiam, po co każdy zabiera się za szlifowanie papierami główek z zewnątrz? Stare fajki raczej lakieru nie mają. Zwykle, nie znaczy że zawsze.
Ale czemu np. nie spróbować przemyć główkę – szorując, nie mocząc = szmatką namoczoną w spirytusie? Efekt może przynieść ciekawe, satysfakcjonujące rezultaty.
Nie mówię, że trzeba. Namawiam jedynie, by spróbować.
Na pewno wówczas uniknie się zjechania krawędzi szyjki na styku z ustnikiem.
Na pewno też nie ucierpią sygnatury.
Oczywiście, jeśli chcemy mieć fajkę jak najbardziej naturalną, można szlifować…
Ciekawie czyści się fajkę z opaleń na rimie zielonym specyfikiem savinelli, który można zanabyć na fajkowie. Polecam to, do odświeżania starych i własnych fajek, które się nieco okopciły.
Tomku, ja Ci odpowiem, ze swojego doświadczenia ;) Do tego się dochodzi z czasem. Ja też kiedyś „darłem” o wiele bardziej bezlitośnie. Może nie zaczynałem od 80 (chyba „najostrzej” jak zaczynałem, to 600-800, ale darłem. Z różnych względów, głównie po to, żeby trochę „wyzerować” obicia. Czasami również po to, żeby pozbyć się oryginalnej bejcy, która mi nie leżała.
Wybacz, ale stan kupowanych przez Ciebie, a przez znakomitą większość odnawiających – to różna bajka ;)
Natomiast z czasem dorosłem do poszanowania oryginalnego stanu obić ;) i teraz trę papierem delikatnie i w zasadzie incydentalnie. W zależności również od tego, czy robię fajkę dla siebie, czy decyduję, że jednak nie leży mi w ręku aż tak dobrze i zamierzam ją sprzedać.
Ja nawet jak fajka lakierowana to papieru nie używam… bo i po co- zakleja się to to i marnuje, a tani nie jest…
Zdarłem papierem w życiu jedna słownie fajkę- Kulpińskiego, ale tam też wydarłem, kit, przelałem przez nią z litr spirytusu i litr acetonu, wypiekłem z weglem, odsączałem z solą i nie pamiętam jeszcze co- i tak jest paskudna- „dobry miękki wrzosiec” a tego ni chu chu nie przeskoczę…
A tak to bez mała 12 lat nie pamiętam co bym darł zewnętrzość… jak fajka taka poszarzała jak ta, to słój ze spirytusem i dwa tygodnie, trzy miesiące, ale da radę…
Faktycznie do tego się dochodzi z czasem – pierwszą przeze mnie „robioną” fajkę odchudziłem tak zacnie że sygnaturka (naszczęście tylko realbriar) się ulotniła … Teraz wogóle nie używam papieru z zewnątrz. Nawet do lakieru chyba nie marto używac papieru – ostatnio tak wsadziłem do spirytusu coś owocowego i lakierowanego – po kąpieli lakier oskrobałem tępym nożem, nawet ślad po nim nie został.
Tomku czy masz na myśli „Płyn Nicosolvol Savinelli”?
Próbowałem opisanego przez Tomasza sposobu kilkakrotnie. Często trafiają się fajki ładnie zachowane w środku, kiedy ktoś przed nami „wypracował” cienką, równą warstewkę nagaru. Ja miałem 2 takie fajki, wręcz pachnące słodką virginią. Nie było sensu ich moczyć i w zasadzie dewastować ochronnej warstwy nagaru wewnątrz, tym bardziej, że takie moczenie, kiedy coś (nagar) pozostaje wewnątrz komina powoduje nie tylko wypłukiwanie go „do słoja” ale też wsiąkanie tego co chcemy wypłukać głębiej w drewno (tak mi się przynajmniej wydaje). Dlatego nie widzę sensu moczenia fajki z nagarem w środku. Ale do rzeczy. w Założeniach to co napisał Tomek jest jak najbardziej słuszne. Jednak w moim wykonaniu wyszło tak, że fajka/fajki po „szorowaniu”/intensywnym wycieraniu w jednym miejscu była jaśniejsza, w innym ciemniejsza, w jednym matowa, w innym błyszcząca i tak dalej… Jest to zapewne wynikiem nierównomiernego nałożenia bejcy pomnożonego przez dwie lewe ręce osoby higienizującej fajkę (czyli moje), nie mniej efekt nie był zadowalający i wg. mnie opisany zabieg trzeba przeprowadzić ostrożnie i bardzo umiejętnie. Teraz jeszcze przyszła mi do głowy opcja żeby fajkę, którą chcemy przeczyścić z jedynie z zewnątrz obłożyć na kilkadziesiąt minut/godzinę wacikami nasączonymi w spirycie a potem wyszorować/wytrzeć. Może ktoś próbował?
Króciutko, bo przy pracy niestety:
1. Pozostawienie odrobiny nagaru dla bezpieczeństwa – jaki to miało cel? Bezpieczeństwa czego?
2. Użycie wyciorów po spirytusie i wygrzewaniu. Kolejność jest, khem, chybiona. Fajka idąc do spirytusu powinna być w miarę możliwości wyczyszczona z tego, co można z niej usunąć tylko li mechanicznie.
3. Schodek. Srsly, przynajmniej dwukrotnie w ostatnim czasie pisaliśmy tu o szlifowaniu ustnika i główki RAZEM, w celu uniknięcia tego podstawowego błędu. Szkoda ładnej fajki, bo w tej chwili wygląda to niestety słabiutko. I tak, będę rzucał kamieniem, bo jestem w konkretnym wypadku bez grzechu.
Ubawiłem się też czytając o słabym wyjściowym stanie fajki. Bo był naprawdę więcej, niż dobry. Nie piszę tego, żeby zdołować restauratora, tylko gwoli uświadomienia, czego się można spodziewać kupując używki samodzielnie.
Overall: jak na debiut, to dla mnie słabe trzy w skali ocen 2-5.
Głównie za schodek i komin, którego stan szału nie robi. Oraz za nie czytanie.
Pragnę zauważyć usprawiedliwiając leciutko kolegę, że na zdjęciach sprzed odświeżania też występuje zaoblenie pomiędzy fajką a ustnikiem. Widać to najlepiej na zdj. nr 2.
Śmiem sądzić, że przed nie ma żadnego zaoblenia tylko ustnik nie jest do końca dociśnięty. Natomiast ja na zdjęciach przed niczego takiego nie widzę.
Szkoda trochę zgrabnej linii.
Krzyś, pewnie masz rację co do stanu tychże i tych kupowanych przeze mnie. Choć bywały wyjątki.
Akurat pisząc o spirytusie, miałem dokładnie TĄ fajkę na myśli. Nie generalną zasadę – bo jak napisałem – tylko sugeruję, a nie mówię że tak musi być.
Ja tego Orlika bym wyczyścił przez szorowanie lub jak kto woli, szmatkowanie ;)
A nagar w kominie…. To dyskusyjne – sam jeśli używki mam, używam frezu nastawnego i odmaczania smoły przez sól i spiryt a potem spiryt i ręczniki papierowe. Warstewka nie robi źle. Jeśli zapach nie przebija – to nawet pomoże, bo daje już zabezpieczenie właśnie w postaci „prenagaru”.
Wiem, że niektórzy wręcz tylko frezikiem przelatują i gotowe.
Zawsze jest pytanie potrzebne – czego oczekujesz i co cię satysfakcjonuje.
Jeśli chcę mieć warstewkę – to tak robię i się cieszę. Jeśli chłopak zostawił sobie nieco – to jego wybór.
Akcja giveaway chyba miała na celu odnowienie fajki – uzdatnienie do palenia – a nie „zrobienie prawie nowej”? :)
A za krawędź – minusik. Dla leniuchów podpowiedź Krzyśka temat załatwia – szlifujemy (jeśli szlifujemy) fajkę i ustnik. Przed szlifem wręcz dociskami ustnik, by ściśle przylegał do krawędzi. I problem zaoblenia się nie pojawi.
Tomku, wybór – tak, ale w kontekście dalszego spirytusu nie ma to dla mnie wielkiego sensu. Spiryt i tak ten nagar rozmiękczy i w fajce będzie błoto, nie?
Boro: zaoblenie jest. Uwierz mi, ja potrafię patrzeć na zdjęcia, naumiałem się. Zapytaj Yopasa i Alana, my sobie regularnie pokazujemy zdjęcia z różnych aukcji, co i jak potrafię zobaczyć.
Krzysia nikt nie chwali, to sam musi sobie połechtać ego :>
Zdam się na Twoje doświadczenie Krzysiu, ale nie zmienia to faktu, że różnica ta niestety została jeszcze uwydatniona dodatkowo.
Boro, przepraszam, nie zrozumiałem Twojego posta (ja też czasem czytam po łebkach :():
Zaoblenia nie było przed renowacją. Zresztą nie wiem, co musiałoby się dziać, żeby ono było w fabrycznej fajce (a żadnej z tych tutaj nikt wcześniej nie próbował odświeżyć, bo takie rzeczy zazwyczaj widać).
Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą: różnice w pasowaniu w używkach występują najczęściej wtedy, kiedy albo kupujemy fajkę z replacementem – czyli z ustnikiem dorobionym, albo wepchniętym/dopasowanym z innej fajki. Oczywiście zdarza się też całkiem często tak, że na zdjęciu z aukcji widać, że sprzedający nie miał pojęcia, że ustnik trzeba po prostu przekręcić o 180 stopni ;) W ten sposób bywa, że ukrywa przed nami fakt oryginalności ustnika. Ciekawa rzecz, ale bywa to korzystne – osobiście kupiłem kiedyś pota BBB z wysokiej serii Virgin, który poszedł za śmieszne pieniądze, tylko dlatego, że na ustniku nie było logo. Które ukryło się… pod spodem. A że akurat ustnik był ładnie spasowany nikt tego – włącznie ze mną nie zauważył, bo nic na to nie wskazywało – logika wskazywała, że to replacement, bo po wyrwanym logo BBB (mam na myśli metalową wersję, nie malowaną) zostaje romboidalny otwór z dziurką. A tu dotarło – i niespodzianka. Zaśniedziałe na zielonkawo logo dało się pięknie odczyścić; mało tego, nawet wewnętrzna aluminiowa rurka była, choć nieco pognieciona (oczywiście ją wywaliłem ;)).
Ale wracając do tematu: takie dopasowane z innej fajki ustniki mają tę wadę, że najczęściej spasowane są kiepsko – odstają od szyjki, wystają bokami, czop jest za ciasny/za luźny, itd. Tego typu rzecz lepiej jeszcze raz starannie spasować, albo dać profesjonaliście (niestety nie umiem robić takich rzeczy – przynajmniej jeszcze nie próbowałem ;))
Natomiast zaobleń nie ma praktycznie nigdy. One są wyłącznie wynikiem nieumiejętnie przeprowadzonego odświeżania ustnika.
Czyli mam rozumieć, że to http://imageshack.us/photo/my-images/715/zaoblenie.jpg/ nie jest zaoblenie?
IMHO – nie. Może jest to wgłębienie powstałe np. na skutek upuszczenia główki bez zamocowanego ustnika.
Ale nie zaoblenie wynikające z przeszlifowania całej szyjki „dookoła”, bo wówczas byłoby ono widoczne również po drugiej stronie, a ona jest spasowana praktycznie przyzwoicie. Oczywiście wrażenie „odstawania” potęguje to, że ustnik nie jest do końca dociśnięty – między innymi dlatego warto przed szlifowaniem starannie wyczyścić nawiert pod czop, w którym często zalegają jakieś smoły uniemożliwiające dopchnięcie ustnika do samego końca. Oczywiście po takim czyszczeniu trzeba dać fajce dobrze wyschnąć; warto się też wspomóc grafitem (tzn. przesmarować nim czop, żeby łatwiej wszedł do końca).
Podsumowując: Jak przy odnawianiu fajki, macie mus użyć papieru ściernego to może do….
Mam dziwne wrażenie że wszyscy obdarowani wyszli z założenia że papieru użyć trzeba, nie ma innego wyjścia, jak nie użyją to będzie coś nie tak… No i mamy efekty, nawet pan który zaprzągł do odnawiania laboratorium chemiczne rodem z amerykańskich seriali kryminalistycznych zaoblił krawędzie…
Nauczka na przyszłość- zaznaczyć że nie uzasadnione użycie papieru ściernego to dyskfalifikacja z zabawy i konieczność opłacenia fajki.
Mi się pomysł nie podobał od początku- wiadomo dlaczego… ale kiepskie efekty końcowe nawet mnie cieszą :d
Super pomysł. Zorganizuj akcję z takimi obostrzeniami, ciekaw będę wyników :>
Pańska kpina z mojego sposobu higienizacji jest delikatnie mówiąc niestosowna…
Dodam, że po skręceniu fajki rzekome zaoblenie jest zupełnie niewidoczne a korzystając z papieru udało mi się usunąć ślady po zębach.
Dziwi mnie bardzo szydzenie z czyjegoś niepowodzenia. Większość uczestników, w tym ja, to przecież zupełni nowicjusze.
Nie szydzę, pisałem już że podziwiam za chęci, choć sam jestem zwolennikiem metod nie tyle tradycyjnych co dających szybki rezultat przy minimum kosztów i wysiłków.
ślady po zębach- rzadko się da usunąć szlifowaniem- bo zwykle są za głębokie, a jeśli są płytkie usunie je polerka… Tu znać był taki pośredni przypadek…
Rozumiem i dziękuję za wyjaśnienia.