Mój ojciec był palaczem (papierosy) przez 25 lat. Cztery miesiące temu postanowił pożegnać się z nałogiem. Muszę przyznać, że w pierwszym momencie nie uwierzyłem. Pomyślałem sobie, że to jakiś żart. Wytężyłem umysł, przeszukałem pamięć, chciałem wyłuskać wspomnienie ojca mówiącego mi: „Bartek, już więcej nie zapalę papierosa”. Wspomnienie, które miałoby być dowodem, że to nie dzieje się na serio, że ojciec prędzej czy później wróci do nałogu. Na próżno, to właśnie cztery miesiące temu po raz pierwszy w życiu usłyszałem słowa końca, twarde jak beton. Moje serce zaczęło bić mocniej. Jak powinienem zareagować? Cieszyć się, że zdrowie naszej rodziny ulegnie poprawie? Radować się z tego, że podczas picia z tatkiem dym tytoniowy nie będzie przyprawiał mnie o mdłości? Spuściłem wzrok, pomyślałem: „Kurde, to co ja teraz będę mu dawał na urodziny?”
W tym artykule przedstawiam ostatni prezent jaki wręczyłem palącemu tacie na urodziny. Fajkę wykonałem z brzozy, miała być raczej ozdobą niż narzędziem do palenia. Kawałek drewna. jaki wykorzystałem. wyciąłem ze świeżo przewróconego drzewa. Przechowywałem ten materiał zakamuflowany na balkonie przez 2 lata, żeby drewno się ustabilizowało.
Nawierciłem niezbędne otwory, a następnie nadałem fajce pożądany kształt. Wykończyłem papierem ściernym, stopniowo zmniejszając ziarno. Nie wiedziałem czego mam użyć do wykończenia. W obawie przed toksycznymi właściwościami lakierów postanowiłem, że drewno będzie nagie. Ustnik wykonałem z fragmentu długopisu. Musiałem „podfrezować” końcówkę szyjki żeby ustnik dał się wcisnąć.
Skombinowałem od kolegi woreczek (małą dilerkę) tytoniu „Poniatowski” (ten podstawowy, bez aromatu wanilii). Tytoń i fajkę owinąłem w papier pakowny i wręczyłem ojcu. Przy najbliższej okazji do picia, to znaczy następnego wieczoru, usiedliśmy z tatą i bratem do stołu w towarzystwie wódki. Tatko rozpalił fajkę, zgodnie z nawykiem zaciągną się, ale nieufnie, delikatnie. Na jego twarzy namalował się radosny grymas nasyconego palacza. Poczuł się pewnie, nie zachował szacunku do mocy, jaka płynęła z cybucha. Trzy buchy później zrobiło mu się niedobrze, bardzo niedobrze… Na całe szczęście następna kolejka przywróciła mu siły i dobry nastrój. Sięgnął po papierosa, jednego z ostatnich…
Ale miło opisane, tak krótki tekst a jak dobrze się czyta! Pozdrawiam! A i pytanie, czy brzoza jako tako nadaje się na swoistą „komorę spalania”?? Bo właśnie takową dziś zrobiłem i się zastanawiam czy pociągnie