Czarne chmury zbierają się nad fajkami i bynajmniej nie jest to gęsty dym z ich kominów… Marszałek Sejmu skierował uchwaloną dziś w nocy ustawę antytytoniową do podpisu Prezydentowi. Założenia ustawy mają przybliżyć polski system prawny do prawa Unii Europejskiej poprzez wdrażanie wytycznych dyrektywy unijnej ograniczających luźny dostęp do tytoni przez niepełnoletnich. Jeżeli ustawa wejdzie w życie, zakazana zostanie sprzedaż tytoniu na odległość, co będzie równoznaczne z upadkiem wielu firm fajkowych i uniemożliwieniem zamówienia tytoni fajkowych 0n-line.
Przez ostatnie pół roku walczyłem o powstrzymanie tego projektu próbując pozyskać do tej sprawy znanych posłów będących jednocześnie przedsiębiorcami, jednak z obawy o zarzuty lobbingu i swoje PR ostatecznie rezygnowali z poparcia. Wystarczy wprowadzić na wzór ustawodawstwa niemieckiego wymóg wylegitymowania się dostawcy przesyłki-zamówienia z tytoniem dla potwierdzenia pełnoletniości zamawiającego adresata. Tym samym niemieckie prawo wypełniło ideę unijnej dyrektywy, jednocześnie nie dostosowując się do niej literalnie, dzięki czemu uratowano wiele tamtejszych zakładów pracy i tabakier. Podobny kompromis mógłby zawrzeć także polski ustawodawca.
Ministerstwo Zdrowia (za poprzedniego rządu) uznało takie rozwiązanie jako „iluzoryczne” nie podając do tego żadnego merytorycznego uzasadnienia. Kilka miesięcy temu apelowałem w tej sprawie do pracującej dalej nad nowelizacja ww. ustawy Komisji Zdrowia, jednak ta (złożona w głównej mierze z lekarzy) zignorowała sprzeczność art. 7 f z art. 20 i 22 Konstytucji RP, pomimo, że Biuro Analiz Sejmowych w swojej opinii z 27.04.2016 r. również zwróciło na to uwagę.
Nadzieja umiera ostatnia, jeżeli Prezydent przychyli się do mojej petycji i przekaże ustawę do zbadania przez Trybunał Konstytucyjny, przepisy trafią wreszcie pod lupę ekspertów prawa, dzięki czemu być może uda się uratować kilka polskich firm i będziemy mogli w spokoju dalej pykać fajki.
Niestety, realia polityczne odnośnie obecnego sporu na linii Prezydent-TK nie napawają optymizmem…
Jeśli myślimy o tej samej postaci z włączonym na stałe długopisem, to niestety już pozamiatane :( .
No dobrze. Jak już tak w nic nie wierze, to może chociaż w to powierze i mocno będę za nas trzymał kciuki. W końcu postać z długopisem jest w nałogu tytoniowym. … zrozumie?
Dużo szacunku za podjęcie działań w kierunku zastopowania ustawy. Ja ze swojej strony także poczyniłem pewne kroki jakiś czas temu…natomiast spotkały się z bardzo podobną ścianą jak w tym przypadku. Temat który jest mocno drażliwy, niestety dla nas…
Swoją drogą warto też zaznaczyć, że o ile nic w międzyczasie się nie zmieniło, to Polska wychodzi przed szereg jeśli chodzi o wprowadzenie dyrektywy UE. Z tego co pamiętam, to dyrektywa nie nakazywała wprowadzenie zakazu sprzedaży online, a pozostawiała to jako możliwość. Dodatkowo z początkiem roku bodajże lobbowana była opcja „Bruksela plus zero” czyli zgodnie z dyrektywą, ale nic ponadto. To ostatecznie byłoby całkiem do przyjęcia. Niestety nadgorliwie poszliśmy dalej :(
Jeśli w międzyczasie coś z tego co napisałem się pozmieniało to proszę o korektę: przestałem to śledzić parę miesięcy temu. Pogodziłem się z tym, że będzie jak będzie: bo jaki inny wybór?
Nasuwa mi się taka możliwość obejścia dla „stałych wypróbowanych klientów”.
wpłacam na prywatne konto kogoś kto ma pod ręka trafikę ( np. jej właściciel, albo bezpieczniej – ktoś z jego przyjaciół :) czy rodziny :) ) kasę, wczesnej wysyłam na jego prywatny mail info jakie tytonie chciałbym od niego „dostać” a on mi potwierdza ze takie „ma” lub „może mieć”) Potem on kupuje za moje pieniądze w tejże trafice te tytonie. Następnie po prostu nadaje prywatnie paczkę do mnie z prezentem.
Jasne, że to uciążliwe ale jak sklep w realu istnieje a właściciel nas zna bo długo u niego kupowaliśmy , to można tak by zrobić. Zawsze coś dzięki koleżeńskiej uprzejmości można w ten sposób „przetransferować”. Bo chyba samo przesłanie paczką tytoniu od kolekcjonera ( osoby prywatnej )do kolekcjonera ( osoby prywatnej) póki co nie będzie zabronione. A akt zakupu w trafice będzie że tak powiem „stacjonarny”
Miałem podobny pomysł – prywatnie można przesyłać sobie tytoń to nie jest zabronione – jak dotąd – jednak powoduje ogromne komplikacje i możemy zapomnieć o asortymencie jaki mieliśmy do dyspozycji.
Coś trzeba będzie wymyślić.
Ogromnie żal FAJKOWO :(
Listę dostępnych stacjonarnie tytoni i ich cen jak rozumiem można będzie umieszczać jako informacje handlową w internecie??? Czyli można się zorientować o co poprosić osobę prywatną mająca pod ręką rzeczona trafikę???
No właśnie nie jestem pewien czy będzie można.
W całym tym bajzlu, ważniejsze wydają się być inne następstwa i niuanse… mianowicie – mało co w tych stacjonarnych trafikach zostanie sensownego. Pamiętajmy, choć w tym naszym „lepiej uświadomionym w kwestii jakości ziela” towarzystwie może się to wydać dziwne – że zdecydowaną większość popytu generują miłośnicy mieszanek aromatyzowanych i tańszych. Nie bez powodu, glikolowo-syropowate aromaty zakupimy w każdej podrzędnej traficzce, a nawet i w co poniektórych kioskach. Jednocześnie – nie dostaniemy tam nic lepszego, ale i droższego. Stara jak świat zasada każdego handlowca: mam na sklepie to, co generuje zysk!
To teraz pytanie retoryczne: Komu będzie się opłacało ściągać na trafikę dobre i drogie tytonie i mrozić tym samym kapitał, ponosić koszty magazynowania/akcyzy itd. Skoro przy niskiej marży, klienteli „stacjonarnej” na ten asortyment będzie miał np tylko 10% a pozostałe 90% towaru opylał w internetach? W nowej rzeczywistości – dobre, ale i droższe tytonie, staną się po prostu towarem niszowym na półkach trafik. Wiesz… pracuję jako zaopatrzeniowiec. Znane mi są w praktyce takie rzeczy jak minimum zakupowo-logistyczne, optymalizacji stanu magazynowego, racjonalizacja zapasów do rotacji rozchodów itd. Branża inna, ale mechanizmy te same – aby coś ściągać na sklep, trzeba mieć podstawy wierzyć, że przyniesie zysk, a co najmniej – nie przyniesie straty. Nie widzę tego w sytuacji, gdy upitala się trafice czy importerowi-dystrybutorowi zdecydowaną większość rynku, jaki tworzył handel wysyłkowy…
„To teraz pytanie retoryczne: Komu będzie się opłacało ściągać na trafikę dobre i drogie tytonie i mrozić tym samym kapitał”
Praktycznie nikomu, to chyba jasne. Może jedna dobra trafika na większe województwo – tyle zostanie, ale oni będą musieli importować bezpośrednio z zagranicy, więc też z czasem zrezygnują.
„Może jedna dobra trafika na większe województwo – tyle zostanie”. Alek, jestes wielkim optymistą. Gdyby taka opcja miała szansę, nie byłoby o czym mówić. Bo będzie tak: ani jeden sklep w kraju z w miare szeroka oferta sie nie utrzyma. Jeżeli ktoś uważa inaczej, to juz teraz prosze o wskazówkę: gdzie można kupic Solani Aged Burley Flake? Wskaż mi jeden sklep.
ABF, jeśli będziesz w Warszawie mogę oddać Ci za friko. Kupiłem w zeszłym roku dwie puszki, ale dałem radę wypalić jedną- Nie mój typ.
Puszka cała, nieotwierana.
Powiedziałbym, ze Rzecznik Praw Obywatelskich miałby tu pole do popisu. Dlaczego pewna grupa dorosłych obywateli ma mieć sztucznie ograniczony dostęp do towaru – mniej więcej taki, jak w XIX wieku, gdzie „po tytoń trzeba gonić dziesiątki mil” (Jerome)?
ten od 3 panów w łódce i psa ???
Ano.
RPO trzymam jako asa w rękawie, ale w związku z wyczerpywaniem instancji tą kartą zagram dopiero po podjęciu decyzji przez Prezydenta.
Rządzący, ulegają środowiskom pseudo ekologicznym, a te z tych samych powodów dla których nas chcą „odzwyczaić ” od palenia fajki , myśliwych chcą „odzwyczaić” od jedzenia dziczyzny ( a wcześniej od jej upolowania rzecz jasna ), a gdyby mogli to od jedzenia mięsa w ogóle (więc od hodowli i uboju zwierząt rzeźnych ) „odzwyczailiby” całe społeczeństwo. Zabierają się po prostu do tego wszystkiego od najłatwiejszych i będących w ich zasięgu celów. W dzisiejszych elitach krajów UE ten pseudo ekologiczny nurt, każący zmuszać ludzi wbrew ich woli do „zdrowego” życia” jest nad reprezentowany, stad takie pomysły prawne. Z kolei nasza nowa władza, jakże przecież nie lubiąca „lewaków”, podpadając UE choćby wycinką w puszczy białowieskiej, o demontażu państwa prawa nie wspominając, stara się „zatrzeć złe wrażenie” m.in. prześladując nadgorliwie palaczy. Za chwilę równie nadgorliwie utrudni jeszcze bardziej i to z pogwałceniem praw nabytych , dostęp do broni dla osób prywatnych. W trosce o zwalczanie islamskiego terroryzmu rzecz jasna. Cóż my palacze fajki niewiele możemy – młyny wielkiej polityki nas zmielą na popiół , niestety.
„Rządzący, ulegają środowiskom pseudo ekologicznym, a te z tych samych powodów dla których nas chcą „odzwyczaić ” od palenia fajki”
Nie, to wszystko lekarskie środowisko. Ochroniarze przyrody sami zwykle palą jak smoki.
Żeby z tych wyciętych drzew choć kołeczki nam zrobili… Albo pieczeń jaką z żubra.
Lekarze, też ludzie, więc nie brakuje wśród nich palaczy tytoniu w żadnej formie. Są jednak fakty, z którymi nie da się polemizować, jak np. to, że palenie tytoniu jest dla państwa nieopłacalne. Zyski z produkcji i akcyzy nie równoważą wydatków na leczenie chorób powodowanych paleniem. Do strat wlicza się nie tylko koszt refundacji leków, porad lekarskich, badań i ewentualnych zabiegów, ale również stratę z przedwczesnej śmierci „obywatela”. Tu nie medycyna decyduje, ale czysta ekonomia. Myślę, że walka jest nierówna a szanse praktycznie zerowe. Mimo wszystko dziękuję, że komuś się chce i ma możliwość walczyć. Smacznego dymka :)
Jak już chyba w podobnym wątku wspominałem najwięcej chorób pośrednio, lub bezpośrednio to skutek diety (czyli nadmiaru syfnych pokarmów „pędzonych sztucznie”, które spożywamy w nadmiarze, niedbale i nieselektywnie). Wielu palaczy wszelakich z poważnymi powikłaniami, wskazującymi bezpośrednio na tytoń to emeryci, których akurat państwo chciałoby pozbyć się jak najszybciej – … wyjątki tylko potwierdzają regułę ;) .
Oczywiście temat na osobny wątek, do polemiki :) .
I najistotniejsze. Wg mnie ta ustawa ani trochę nie spowoduje, że ludzie zaczną mniej palić. Procentowo najwięcej jest jednak papierosiarzy i wapujących (tak się to zwie?). I o ile tym drugim ustawa zachodzi za skórę to tych pierwszych (wg mnie najbardziej trujących się) w ogóle nie obejdzie. Jak to mówią „Gdzie sens? Gdzie logika?” Ja wiem. Wy też wiecie.
Oczywiście że nie zaczną mniej palić. To tylko lokalny supersam sprzeda więcej szlugów. Ale nie o to chodzi. Ta ustawa jest po to, żeby dokuczyć. A państwo, które umyślnie stanowi prawo, żeby dokuczyć, jest państwem gówniarskim, pardon my French.
Jakoś nie widzę, aby obecna władza chciała odzwyczaić myśliwych od polowania. Jest zupełnie odwrotnie, patrząc na projekty kuriozalnych przepisów, w ramach których myśliwy staje się królem i panem lasu (nawet jeśli jest to Twój prywatny zagajnik).
no faktycznie… jakoś nie widzisz… darz bór. Nie jesteś chyba na bieżąco. Juz dziś tereny leśne podlegają gospodarce łowieckiej jeśli nie są wyłączone, ale możesz to zrobić,możesz się ogrodzić i trzeba skorygować granice obwodów. Tyle ze tracisz prawa do dochodzenia odszkodowań za zniszczenia dokonane przez zwierzynę, coś za coś. Mnie łosie spałowały zimą ładny kawałek lasu a dziki notorycznie orzą łąki i uprawę owsa. Jeśli jednak grunt jest w obwodzie, to sorry ale koło łowieckie również od twoich hektarów płaci pazernemu państwu tenutę dzierżawna za łowieckie wykorzystanie. Płaci więc chce korzystać. A zwierzyna jest własnością skarbu państwa wiec.. stad te ograniczenia prawa własności ziemi. I choć dotyczą tez moich lasów łąk i pól – uważam ze to dobre rozwiązanie. Prawo ziemi ( zwierzyna należy do właściciela ziemi na której żyje ) jest dziś anachoretyzmem z czasów arystokracji -więc dobrze się ma w krajach z taka tradycją – vide Anglia. W PL sarna zmieniałby kilka razy dziennie właściciela:) ruszając się po żerowisku, a obwody byłyby zbyt małe by w nich prowadzić skuteczna i racjonalna gospodarkę łowiecką. Prywatni właściciele dla zysku zapewne daliby wystrzelać wszystko dość szybko, jak w Niemczech gdzie są duże obwody z planem polowań zwierzyny grubej kilka sztuk rocznie., bo nie ma na co polować. ja moi koledzy użytkujemy łowiecko obszar 20 tys ha pozyskując ( czyli zabijając ) ponad 450 dzików (!)rocznie. Wyobraź sobie jak by wyglądały pola gdyby te dziki nie zginęły, Do tego łącznie około 100 saren i 40-50 jeleni.uważam że to i tak za mały teren na jednolitą sensowną działalność wspierającą budowanie dobrych siedlisk dla zwierzyny dzikiej. Jak koledzekkiedys braknie z powodu restrykcji tytoniu zaproszę do siebie na mazury, zrobiłem spory zapas:) a i okazje miewam czasem bywając tu i tam na nowe zakupy, więc damy radę. Popalimy, popijemy, pogadamy. Pozdrawiam.
hombre40 napisał: Jak koledze kiedyś braknie z powodu restrykcji tytoniu zaproszę do siebie na mazury, zrobiłem spory zapas:) a i okazje miewam czasem bywając tu i tam na nowe zakupy, więc damy radę.
Lata martyrologii przekonują mnie, że damy radę z każdym systemem i jakkolwiek, pytanie brzmi tylko, czy aby o to chodzi, by zawsze być zmuszonym, żeby ominąć… bo może jednak lepiej w świetle prawa wybrać, kupić i zapalić. I chyba o to tu chodzi.
Koledze Kamerlingowi należy się szacunek, za podjęcie rękawicy… bo zdaje się, że niewielu z niewielu (jest tu jeszcze ktoś oprócz Kamerlinga?) spróbowało przekonać system w sposób cywilizowany, o tym, że robi źle!
PozdrY,
Ps. Podczepiłem to w tym miejscu, choć uwaga jest natury bardziej ogólnej.
Anachronizmem jest raczej wpieranie przez prawo wąskiej grup quasi-sarmatów, ganiających po lasach z pukawką i psami, i czerpiącymi frajdę z zabijanie innych istot. Gdyby to jeszcze chodziło wyłącznie o regulacje ekosystemu i odstrzał zbyt liczebnych osobników (które notabene cześć myśliwych najpierw dokarmia, żeby potem bohatersko – niczym PRL – walczyć z problemami, które współtworzyli), to jeszcze bym mógł zrozumieć. Natomiast projekt ustawy wprowadza przepis, że gospodarka łowiecka nie podlega ocenie ze względu na środowisko (sprzeczność z prawem europejskim), a kryterium ustalania listy zwierzyny na odstrzał jest „tradycja łowiecka”, co teoretycznie daje prawną furtkę do strzelania do gatunków zagrożonych. Jest to prawo tworzone przez myśliwych dla myśliwych, z panem Szyszko na czele.
Sarna wbiegając do mojego zagajnika nie staje się przez to moją własnością. Kuriozalne prawo daje myśliwemu możliwość wejścia na mój teren i wykonywania polować w odległości 100 m od zabudowań mieszkalnych, gdzie zasięg broni kulowej to 5 km, a zasięg rykoszetu też niemały. I ja nie mogę się temu sprzeciwić przy ustalaniu terenu łowieckiego, jedynie zgłosić „uwagi”, które nie muszą być brane pod uwagę (co jest sprzeczne z wyrokiem TK i helsińskiej Fundacji Praw Człowieka). A już jawnym debilizmem w ustawie jest to, że jak chce ustanowić całkowity zakaz polowania na mojej posiadłości, to muszę przed sądem uzasadnić to moimi przekonaniami aksjologicznymi, co jest sprzeczne z prawem do nieujawniania swoich przekonań światopoglądowych.
Już nie mówiąc, że samo zakłócanie polowania traktowane jest jako wykroczenie, więc dostęp do lasu mają równi i równiejsi. Jak nawet pójdę do mojego prywatnego zagajnika na grzyby, a jakiś sarmata tam będzie biegał z dubeltówką, to mogę być teoretycznie ukarany.
Jest tam jeszcze trochę kwiatków, jak np. używanie trującej środowisko amunicji ołowianej, szkolenie psów myśliwskich na żywych zwierzętach, co jest jawnie sprzeczne z zakazem znęcania się nad zwierzętami, bo te ostatnie są najpierw szczute i następnie rozszarpywane żywcem. No i oczywiście polowania zbiorowe, które degradują siedliska przyrodnicze, w tym zwierząt objętych ochroną. Można tego wymieniać więcej.
Tak więc jak ktoś mi mówi, jak to ci biedni myśliwi są przez prawo w Polsce prześladowani, to aż mnie kondensat zalewa.
Hombre, uważam, że słusznie prawisz, ale, to nie jest wątek łowiecki. Jeśli ktoś będzie chciał poszerzyć swoją wiedzę o gospodarce łowieckiej, to poczyta sobie o niej gdzie indziej. Jeśli, nie, to Ty i tak go do swoich racji nie przekonasz.
Pozdrawiam
P_iter – także myśliwy.
masz racje….. to nie to miejsce. Ale jakbyś prześledził moje „łowieckie’ tutaj wcześniejsze wystąpienia – to jakby bez „zaczepki” się raczej nie wypowiadałem. Co ja poradzę że grousmoor mi najlepiej smakuje w łowisku jak się zmęczę polowaniem z psami na kaczki.
:) Anyway kończąc proponuję koledze Grimarowi skorzystać z obecnych możliwości, by swój las „wyłaczyć” z polowań, da się tak zrobić, znam takie przykłady, a poza tym zwykle tam gdzie nas nie bardzo znoszą my myśliwi się raczej na silę nie pchamy ( także by zabezpieczać przed szkodami ) to kwestia kultury, nie prawa. Tak jak ekolodzy na kwiatki do państwowego lasu nie musza się wybierać w dzień Swiętego Huberta tylko po to by nam popsuć przyjemność. Zyjcie jak chcecie ale dajcie żyć innym. Ja na pewno nie nadepnę koledze Grimarowi nawet trawki w jego lesie. Nie mówiąc o łowach :)
podtrzymuje za to dla kolegi Grimara zaproszenie do mojego lasu na grousmoor’a ( żeby choć trochę było „po łowiecku”, bo rozumiem że na kaczki 15 sierpnia nie da się zaprosić :). Niech Tobie święty Hubert darzy a Jan 23 czuwa :) nad wami obydwoma panowie. Koniec.
Dziękuję za zaproszenia, ale urlop mam zaplanowany. Niemniej jednak mam nadzieję, że wybierzesz się na jedno z organizowanych spotkań fajkonetowych, to tam z przyjemnością przy dymie z fajeczki grzecznie popolemizuję. Nie ma już co tego tematu ciągnąć na portalu. Pozdrawiam serdecznie.
„pół roku walczyłem o powstrzymanie tego projektu”, „apelowałem w tej sprawie”, „RPO trzymam jako asa w rękawie” – jak widać to polskie puszenie się, o którym już przed wojna tyle pisał Witkacy, nie opuszcza naszych rodaków. Przypomina się mimowolnie pewien pajac, który uwierzył w swoją rzekomą wielkość. I do dziś wszem i wobec opowiada, jak to on obalił wszystko i że stanie na czele – choć w jego przypadku, to raczej jak pisał Dołęga-Mostowicz – „to wy wydźwignęliście to głupie bydlę na piedestał”. To tak na marginesie…
Choć nie zliczę czasu jaki przez ostatni miesiąc poświęciłem na starania o to, żeby fajczarze (tak, także tacy bucowaci próbujący swe prostactwo maskować frazesami Witkacego) mogli dalej normalnie zamawiać wyroby tytoniowe, to nigdzie nie proszę nikogo o jakiekolwiek względy z tego tytułu.
Są fajczarze, co również działali w tej sprawie i pozostają skromnie cicho.
Są też tacy fajczarze, co mogli i być może powinni byli w tej sprawie zrobić więcej, jednak po prostu sprawy nie komentują.
Wreszcie, są tacy jak powyższy Wolter, którzy – cytując klasyka – stracili dobrą okazję, aby siedzieć cicho.
Nie sądzę. Taką – niestety – władzę wybrano, więc robi swoje. Zresztą tak robi każda władza u nas, niezależnie jakim kretynom ją się powierzy – bo różnice między partiami są znikome, to raczej kliki towarzyskie. A owo interweniowanie itp. po prostu wygląda groteskowo, niczym owe żałosne manifestacje jakichś żałosnych komitetów.
P.S. Skądinąd właśnie owe komitety i ich manifestacje są najbardziej dobitnym przykładem tych, którzy – cytując klasyka – stracili dobrą okazję, aby siedzieć cicho.
Wolter, to może ja ci zacytuje klasyka, coś odpowiedniego wobec ciebie: „Spie***aj dziadu!”. Daruj sobie swoje nic nie wnoszące pitolenie, takie trole internetowe jak ty pierwsze są do wymądrzania się, choć g…uzik zrobiły. Idz się pomódl do kościołka, skoro masz taki problem z manifestacjami i komitetami.
A ja Panowie prosiłbym o powściągnięcie języka. Obie strony. Zanim zabrnie to zbyt daleko.
Pozostaje mi tylko zauważyć, że o ile wiem, to projekt ustawy został przygotowany podczas poprzedniej kadencji sejmu: to tak w kwestii sprostowania.
Dzięki za wpis. Bo faktycznie miałem chęć odpisać stosownie, zwłaszcza że ani z tą partią, ani z tym akurat Kościołem nic mnie nie wiąże. Tym bardziej dziękuję za ten kubeł zimnej wody. A skoro to i tak tę ustawę przygotowano uprzednio, to nasza dyskusja jest biciem piany. Albowiem i tak zostanie ona przyjęta. A nam pozostanie co najwyżej nadzieja na sensowność jakieś nieodległej trafiki. A w tej materii sytuacja naprawdę się poprawia, widzę jak – w bardzo pozytywną stronę – zmieniła się trafika w moim (niewielkim skądinąd) mieście.
Cóż. Mówisz, Wolter, o „polskim puszeniu się”. Nic takiego tu nie widziałem. Widzę tu natomiast inną, także dość „polską” moim zdaniem przywarę. Nieustanną chęć deptania dobrych pomysłów, gaszenia inicjatywy, wykpiwania i negowania prób zrobienia czegoś ważnego. To wiele ułatwia. Człowiek z ambicjami czy też zwykłą dobrą wolą daje sobie w końcu spokój, a potem możemy do woli narzekać, jak to jest źle, że nikt nic nie robi, żeby było dobrze.
Mówiłem o puszeniu się, albowiem wpis nieodparcie przypominał mi znane frazy w rodzaju: „pan nie wiesz kto ja jestem” lub „pan nie wiesz, kogo ja znam”. Natomiast władza – w ręku tych czy innych kretynów robi swoje, czyli co chce, bo od tego jest władzą.
Tiaa …
Konkludując …, ze swojej strony dziękuję fajczarzom, którzy starali się w jakikolwiek sposób przyczynić się do cofnięcia tytułowej ustawy (w niekorzystnej dla nas formie), w tym tobie Kamerling w szczególności, za zdanie relacji z tych wysiłków. Czekamy… .
A teraz puszczę sobie latakiowy dym z mej fajeczki.
Czyli, więcej przyjemnego, aromatycznego dymu nam życzę, a mniej tvn-ów ;)
Przypomina się sytuacja z prochem czarnym.
Od 2004r. czyli od nowelizacji ustawy o broni i amunicji nikt nie wiedział, czy CP jest legalny czy nie- na bron.iweb.pl lektury na wiele długich wieczorów.
Rzecznik Praw Obywatelskich, przez długie lata nie miał nic do powiedzenia. Dopiero Sąd Najwyższy wydał opinię o jego legalności. Dziwnym trafem, niedługo przed podpisaniem nowej ustawy, niby to społecznej.
Ot taki przypadek.
Na RPO bym raczej nie liczył. Żeby liczył się z czyimś zdaniem potrzebne jest jakieś lobby a nie grupka 20, czy 50 luźno powiązanych ze sobą (a właściwie to nie) osób.
Czarnoprochowcy byli zrzeszeni w Polskim Stowarzyszeniu Strzelectwa Historycznego, które z kolei podlegało pod Polski Związek Strzelectwa Sportowego.
Ludzi sporo. Zrzeszonych. A i tak nic nie mogli ugrać….
Tak bajdełejem Polskie Stowarzyszenie Strzelectwa Historycznego powstało dopiero w 2009 roku, więc nie mogło mieć nic do nowelizacji UOBiA w 2004 roku. Ale to tylko ku prawdzie historycznej, bo z Twojej wypowiedzi można błędnie wywnioskować jakieś powiązanie pomiędzy PSSH a nowelizacją ustawy.
Nowelizacja wspomnianej Ustawy o Broni i Amunicja była na dobrą sprawę dziełem trzech osób.
Po pierwsze primo. Gdzie Ty tam widzisz powiązanie PSSH i noweli w mojej wypowiedzi???
A po drugie primo nigdzie nie napisałem, że nowa ustawa była społecznie konsultowana, jak się niektórym wydaje. Wręcz przeciwnie.
Nie wiem Kolego, ile czasu śledzisz rozwój wypadków, bo za moich czasów, tych jak to mówią onety i inne, kiedy mniejszą miałem niby wolność. Mogłem kupić broń, proch w Czechach i nic, nikomu do tego.
Teraz muszę wszystko rejestrować. Taka Ameryka. Nie pamiętasz, jak paru kretynów wymyśliło, że proch bez pozwolenia można by było sprzedawać w 500 g. opakowaniach? To tak, jakby tytoń sprzedawać w 351 puszkach. Wiadomo. Nikt nie będzie tego robił, bo nikt nie będzie zmieniał produkcji dla kilku osób.
Jeśli Mój Drogi próbujesz uczyć mnie chronologii, to źle trafiłeś. Może i jestem na tym punkcie przewrażliwiony, ale wiem, ilu dziesięć lat temu dzieciaków przychodziło na strzelnicę, a ile teraz przychodzi ludzi z towarzystwa wzajemnej adoracji. Bez urazy. Nie chodzisz czasem na ZKS????
Fajnie temat się rozwinął widzę.
Trzeba się koledzy pozbyć tych odcisków, bo jak widzę, kto nie wejdzie, to zawsze na jakiś nadepnie.
Chodzę czasem na ZKS. Tak od 1976 roku kiedy zostałem zawodnikiem LOK-owskiego klubu strzeleckiego przy Hucie Warszawa i strzelaliśmy na tej strzelnicy jak jeszcze nawet kontenerów – chłodni nie było. Wcześniej chodziłem na strzelnicę myśliwską która stała w tym miejscu. Znam osobiście większość osób które zmieniały ustawę o broni i o modyfikowaniu artykułów rozmawialiśmy wielokrotnie na spotkaniach przy piwie czy kawie. Zaznaczam, że nie przypisuje sobie jakiś zasług do wprowadzenia zmian ale zwyczajnie wiem jak to się odbywało. Głównym motorem zmian była chęć pozbycia się koszmarka zwanego wiatrówki GL a czarnoprochowce przeszły w bonusie. Działania Policji i organizacji typu NFS były później już tylko wymianą ciosów i próbą zmiany status quo.
Tu nie chodzi o nasze zdrowie a o kasę jaką mogą zarobić sklepy na zakazie handlu papierosami przez internet. My dostaniemy rykoszetem.
Forsa rządzi – reszta to mydlenie oczu.
Otrzymałem dziś odpowiedź z Kancelarii Prezydenta, petycja jest w trakcie rozpatrywania przez prezydenckich prawników – jak zastrzeżono w piśmie „wnikliwie analizowana i traktowana jako istotny element dialogu społecznego”.
Cóż, trzymajmy kciuki.
Miło z ich strony, że odpisali, ale nie sądzę, by to coś zmieniło niestety. Nasz prezydent ma zamiast ręki długopis, jak apele całych rzesz prawników, organizacji (w tym międzynarodowych) nie pomagały w wiadomo jakiej sprawie, to nie sądzę, żeby wziął pod uwagę jakiś ekscentryków bawiących się w burżujów z poprzedniej epoki.
A ja mam pytanie. Poza rozwiniętymi tutaj dyskusjami. Ustawa ogranicza wysyłkę z terenu kraju. A jak zamówię sobie tytoń zza granicy to co wtedy?
1. Przesyłka trafia na cło.
2. Zostajesz wezwany do Urzędu Celnego celem złożenia wyjaśnień.
3. Przesyłka przepada (trafia do zniszczenia).
4. Naczelnik Urzędu nalicza uszczuplenie dochodu państwa: akcyza + VAT + coś jeszcze, nie pamietam.
5. Nalicza grzywnę, dodatkowo. Dla zachowania humoru nie polecam sprawdzania jej wysokości.
Możesz odmówić, nie przyznać sie itp. Wtedy sprawa trafia do sądu i masz w papierach adnotację „karany”.
Tak samo albo i gorzej :)
Poszukaj sobie na portalu, sporo dyskusji na ten temat było. Osobiście przewieźć wolno, wysyłkowo w zgodzie z przepisami nie.
Maciek mnie uprzedził. :)
Panowie a co powiecie na taką sytuację: płacę przelewem z odbiorem osobistym po czym wysyłam prywatnie kuriera po odbiór towaru do sklepu. Kurier jest pełnoletni… nie przejdzie?
Owszem w tym zapisie założenie było takie, aby wyroby tytoniowe nie trafiały w ręce niepełnoletnich. Natomiast zapis w ustawie jest czytelny:
„Art. 7f. Zabrania się sprzedaży na odległość, w tym transgranicznej sprzedaży na odległość (…)”
Sądy niestety nie są, aż tak naiwne jak się może wydawać. To co opisałeś to jedynie ubranie sprzedaży na odległość w inne słowa, ale de facto jest dokładnie tym czym jest ;)
Nawet jak przejdzie to nie ma znaczenia. Bo i tak nie będzie nic ciekawego do zamówienia, ponieważ przy takich restrykcjach sprowadzane do Polski przez sklepy będą jedynie tytonie ekonomiczne, tzn. najczęściej kupowane, typu Amphora i reszta.
Totalitaryzm pelna geba…
no panowie mamy 2 wyjścia:
1 dokonać obalenia klasy rządzącej (żart)
2 udać się do naszych trafik lokalnych(tam gdzie są alsbo :P ) i powiadomić ich o zmianie prawa i że w takim fajkowie są inne lepsze tytonie. myślę że powoli w tych trafikach mogą pojawiać się lepsze tytonie. wszyscy zyskają my bo w końcu będziemy mogli kupić normalny tytoń(nie gówno) w trafice stacjonarnej, a fajkowo odbije sobie stratę Klientów detalicznych.
3 zostać hurtownikami ;)
A swoją drogą jakie warunki musi spełnić firma żeby mogła zakupić tytoń? Wpis w krsie jakiś odpowiedni? Koncesja?
Witam
Dawno mnie tutaj nie było. Chciałem zrobić zamówienie na Fajkowo i czytam i co ja pacze. Dramat niezmienny nie znałem tematu.Ta unia cała przerosła już Hitlera i bolszewików.
Tak się składa że jestem strzelcem sportowym i mam kilka sztuk broni, absolutnie nie jestem myśliwym-też tego nie lubię. I w naszym środowisku również unia chce zakazać broni samopowtarzalnej- czyli wszystkich pistoletow i karabinów jakie mam. Oczywiście w zwiazku walką z terroryzmem. Zakazuje się broni legalnym posiadaczom takim jak ja i terroryzmu nie będzie-tak wymyśliła komisarz ludowy Bieńkowska ze swoim kolegą z Grecji. Zapomnieli tylko zakazać nie legalnej broni jaka do tej pory użyto we wszystkich ostatnich zamachach w ue. Nie wiem jak to dłużej pociągnie ta cała Lewicka machina ale oby jak najkrócej
Pozdrawiam
W zakresie sprzedaży tytoniu, to jednak polskie przepisy są ostrzejsze od zaleceń UE, która nie wymaga, póki co, wprowadzania zakazu sprzedaży internetowej.
Pozdrawiam
PJ
Następny… Ten zakaz o którym mówimy nie ma nic wspólnego z unią. To jest pomysl naszego rządu i lobbystów antytytoniowych (a raczej, w praktyce, lobbystów dużych koncernów papierosowych, bo wytłuką drobną konkurencjĘ). Proszę więc nie wprowadzać politycznej dyskusji, w dodatku fałszywie skierowanej.
Ten zakaz ma bardzo dużo wspólnego z UE – wynika z Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/40/UE z dnia 3 kwietnia 2014 r. w sprawie zbliżenia przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych państw członkowskich w sprawie produkcji, prezentowania i sprzedaży wyrobów tytoniowych. Na nasze nieszczęście polski ustawodawca zbyt dosłownie odniósł się do wytycznych (kto wie, być może wynika to z ingerencji wspomnianych lobbystów), w odróżnieniu do krajów zachodnich, które zastosowały rozwiązania kompromisowe.
Gdyby ustawodawca „zbyt dosłownie odniósł się do wytycznych” to nie wprowadziłby zakazu sprzedaży na odległość, bo we wspomnianej dyrektywie takiego zakazu nie ma. Jest zapis dotyczący TRANSGRANICZNEJ sprzedaży na odległość i jest to zapis fakultatywny, czyli decyzję o jego wprowadzeniu pozostawiono w gestii państw członkowskich.
Pardon, dopiero teraz zobaczyłem, ze to była odpowiedź stricte do postu Yopasa (chodzilo mi o ujecie sensu largo ustawy). Macie Panowie całkowitą rację. Ustawa zakłada przybliżanie się do dyrektywy w szerokim ujęciu (sejm uznaje ja jako „projekt realizujący przepisy prawa Unii Europejskiej”), czym wyjątkowo wrogie fajczarzom Ministerstwo Zdrowia – tak poprzedniej jak i obecnej ekipy rządzącej – wycierało sobie usta przy wszelkich rozmowach. Zapis art. 7 f ustawy godzi w swobodę przepływu towarów, jednak żeby przepisowi ukręcić łeb, musiałby trafić pod lupę niezależnych od polityki ekspertów prawa z TK. Co do stanowiska koncernów, dodam tylko, ze znany nam dobrze Scandinavian Tobacco w fazie opiniowania ustawy zgłosił jedynie uwagi dot. etykietowania tytoni fajkowych i cygar.
Trzeba szukać dojścia do Antoniego jemu sie zdarza fajkę zapalić
Próbowałem. Serio. Na złość losu, kilka miesięcy przed awanturą z tą ustawą mój kontakt-łącznik do A.M. przepadł bezpowrotnie, a dojście utrudniał fakt awansowania z posła na ministra. Niestety fajczących polityków coraz mniej – to nie lata 90te kiedy co drugi polityk paradował z fajką w zębach (Walesa, Kalisz, Macierewicz, Geremek itd.).
Swego czasu zdarzyło mi się doradzić obecnemu ministrowi w kwestii wyboru tytoniu. Jednak nie byłą to trwala znajomość. Szkoda, teraz by sie przydało.
I co poleciłeś? (wiesz, we need someone to blame ;))
skrętkę, ale Antek źle zrozumiał i poszedł w WIĄZKĘ ;)
Albo Squadron Leadera i stąd pasja dotycząca samolotu.
Skromnie. Facet w Fajce na Kruczej dopytywał się o Captain Black (wiecie, to czarne lepkie w białym), a ja zaproponowałem, że skoro nie ma jego ulubionej mieszanki, nich spróbuje Murray’s Erinmore. Wtedy jeszcze Erinmore było porządne.
No i zaczyna się wściekłość. Dziś chciałem zamówić GH DBE i GH Scotch Mixture w pobliskim sklepie w Bydgoszczy. Scotch, którego chcę po prostu spróbować był, ale… DBE brak. Brak też innych tytoni, które palę. GH Balkan Mixture – brak. Dunhill My Mixture – brak. Nawet Va No 1 od MB niedostępna. Co jest grane? Czy całe to szaleństwo z ustawą sprawiło, że ludzie wykupili najlepsze rzeczy w każdym możliwym sklepie? A może to po prostu zbieg okoliczności i zwyczajnie skończył się zapas? Wątpię. Jutro odbiorę Scotcha, pogadam z panią, może powie mi coś na temat tego, czy mimo ustawy będą sprowadzać lepsze tytonie. Pieprzyć to wszystko, bez GH DBE nie wytrzymam, to mój tytoń numer 1. Do czego to dochodzi, żeby zakup tytoniu był problemem dla dorosłego faceta? Cóż. Pozostają papieroski… „Mogłeś zrobić zapas”, powie ktoś. Nie. Nie mogłem. Nie spodziewam się wojny (a może się spodziewam?), więc nie robię też zapasu bułek, chleba, suchego prowiantu. Dlaczego w normalnym (normalnym?) świecie miałbym robić zapasy tytoniu? Czegoś, co powinno być zwyczajnie dostępne. Co tam, kupię Alsbo, będę zadowolony. W końcu w kwietniu zdecydowałem się poważnie palić fajkę, napchałem od cholery kasy w moje fajki i wszystko, co z nimi związane, a teraz mają leżeć smutne? Nie. Wypełnię je gównoaromatami, przecież nie mogą się marnować. Potem dopalę się papierosem, bo przecież Alsbo mocy nie ma powalającej. Kupię też jakieś odżywki na mięśnie, śmieciowe żarcie i zapas papierosów, żebym mógł się dopalać po fajce z Alsbo. Co mi tam. To zdrowe, nie sprawia takich problemów. Fajnie, Polsko, że mogłem przez niecałe trzy miesiące cieszyć się fajką i dobrymi tytoniami.
Od SG też nic ciekawego dla mnie nie zostało. Cudnie. Może jest nadzieja, bo jest mega popyt na dobre tytonie? Albo jakiś cwaniak wykupił je, żeby po wejściu ustawy sprzedać za 100% więcej… Wybaczcie wściekłość, rzadko się denerwuję, ale absurdy doprowadzają mnie do szału, który mogłem wylać chyba tylko tutaj.
Największe sklepy internetowe w Polsce z tytoniami fajkowymi są częstokroć jednocześnie ich importerami. Zakaz sprzedaży wysyłkowej uderza jednocześnie w opłacalność dostaw produktów danych firm do Polski, stąd pustki w ofercie. Jak długo potrwa posucha? Czy dostawa hurtowa do stacjonarnych trafik będzie dostatecznie opłacalna dla dystrybutorów? Tu swoje plany na najbliższy, niełatwy czas musiałby wyjawić Piotr z fajkowo.pl lub ktoś z mostexu.
Co do robienia zapasów, nie wiń nikogo – wykupowanie ostatków przyszło i tak stosunkowo późno. Chyba większość z nas przygotowywała takowe przez ostatnie miesiące (ci co wiedzieli o projekcie ustawy) lub tygodnie (od przegłosowania ustawy przez Sejm) na tyle, na ile mogliśmy sobie na to pozwolić finansowo.
Źle się dzieje.
Absolutnie nie winię nikogo o robienie zapasów. Po prostu chciałem powiedzieć przez to, że doszło do kolejnego absurdu. Nie dość, że w tym kraju człowiek musi martwić się o to, czy jutro będzie miał jeszcze pracę, czy będzie miał godziwą przyszłość, to na dodatek musi obawiać się tego, czy będzie miał dostęp do konkretnych dóbr. Sam nie jestem w stanie zrobić większego zapasu, ba, mogę pozwolić sobie może na 4 puszki tytoniu miesięcznie, o większych zakupach nie ma mowy. Bida z nyndzą. Mimo wszystko jednak udało mi się pokupować fajek i popróbować różnych tytoni, co wcale łatwe dla mnie nie było. Teraz te wszystkie wydatki pójdą w cholerę. Nic to. Nadzieja umiera ostatnia. Oklepany frazes, a jednak niepokojąco często trzeba się nim karmić.
Stało się, niestety. Prezydent podpisał ustawę.
W odróżnieniu od pozostałych ustaw złożonych mu 25 lipca, tej nie podpisał w przeciągu kilku dni od jej przedłużenia – żywiłem nadzieję, że w związku ze zwlekaniem może jednak się uda, że najwyraźniej została zbadana i zakwestionowany przepis zostanie wysłany pod analizę TK. Jak mawiał car Aleksander II sprowadzający Polaków na ziemię: „Żadnych złudzeń, panowie”.
Ustawa wejdzie w życie po 14 dniach od jej ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw i tego procesu już nie damy rady zatrzymać. Choć to łabędzi śpiew, przygotuję jeszcze pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich, z prośbą o skierowanie ustawy do zbadania przez TK. To nieupolityczniony organ, moi znajomi pracujący tam niegdyś przyznają, że w związku z tym RPO stosunkowo często wysyła ustawy do zbadania.
W 2010 r. wygnano nas z lokalów, w 2016 odebrano możliwość normalnego nabywania tytoni. Może za kilka lat spróbują w ogóle zakazać palenia.
Jest mi ogromnie przykro, że nie będę mógł już tradycyjnie zamówić i spodziewać się paczki z fajkowa.pl. To był od wielu, wielu lat przyjemny rytuał. Olbrzymia strata i olbrzymi smutek.
Kamerling napisał: Może za kilka lat spróbują w ogóle zakazać palenia.
Niestety wszystko na to wskazuje. :(
Pora przygotować się na obcinanie warg, wbijanie cybuchów w nos. Czuję się trochę, jak złoczyńca jaki.😉
Ale czemu zaraz tak czarno. Powinieneś być zadowolony, że ktoś troszczy się o Twoje zdrowie z tak wielką pieczołowitością.
Racja. Teraz czuję się jeszcze większym złoczyńcą, ponieważ nie doceniam troski.
Pytanie jest jest czy fajki można kupować normalnie przez neta? Krążyło widmo, że „przyrządy do palenia” też gdzieś w którymś projekcie były wspominane.
Odnośnie fajek, nazwanych przez ustawodawce nie „przyrządami do palenia” lecz (żeby było komiczniej) „REKWIZYTAMI TYTONIOWYMI” :) to wprowadzono zakaz ich reklamy oraz zaraz reklamy „produktów imitujących rekwizyty fajkowe”. Także drżyjcie posiadacze breloczków do kluczy w kształcie fajki!
Czyli co, jak sobie osobiście przewiozę puszkę przypuśćmy McClelland Chocolate Silk z USA, to mi zarekwirują ją na lotnisku i wlepią grzywnę? Czy zakaz importu dotyczyć będzie wyłącznie hurtowników, czy również konsumenta (oczywiście mówię o sytuacji osobistego przewozu tytoniu, bo zamawianie transgraniczne online od dawna zakazane).
Hmm…Wydaje mi się że zaszło tu pewne nieporozumienie. W ustawie tytoń fajkowy wrzucony jest do worka z nowatorskim wyrobami tytoniowymi, a te z kolei są wyłączone z paragrafów tyczacych aromatyzacji.
W życiu nie widziałem tak CHAOTYCZNIE i nieprzejrzyście skonstruowanej ustawy! Wyłączenia faktycznie są, ale nielogicznie powciskane w ustawie gdzieś na końcu, zamiast wyraźnie na początku przepisów zakazowych. Dzięki za czujność Faust (moje niedopatrzenie czytania tego ustawowego gniota o 3 nad ranem poprzez szukanie słowa-kluczy).
„Zakazu wprowadzania do obrotu wyrobów tytoniowych o
aromacie charakterystycznym określonego w art. 7c ust. 1 pkt 1 oraz zakazu
określonego w art. 7c ust. 4 nie stosuje się do wyrobów tytoniowych innych niż
papierosy i tytoń do samodzielnego skręcania papierosów.”
W zw. z powyższym bardzo proszę Admina o usuniecie z mojego poprzedniego posta informacji odnośnie aromatów.
Czyli, że jak zrobię fajkę to nie mogę jej zdjęcia wrzucić np tutaj czy na facebooka?
Jeden rabin powie tak, a drugi powie nie. Ustawodawca za reklamę tytoni/fajek uznaje służące popularyzowaniu wyrobów tytoniowych/fajek rozpowszechnianie nazw, komunikatów, marek oraz wyrobów tytoniowych/fajek lub symboli (graficznych) z nimi związanych, Z WYŁĄCZENIEM informacji używanych do celów handlowych w relacjach
pomiędzy podmiotami zajmującymi się ich produkcją, dystrybucją i handlem.
Mówiąc szczerze Rafale nie sądzę, aby fajki jako takie interesowały ich w jakiejkolwiek formie. Swoje zrobili, interesy koncernów zabezpieczone, nasze zdrowie także ;) więc sądzę, że fajek jako fajek czepiać się nie będą.
Zauważyłem, że od czwartku sytuacja stała się klarowna http://www.prezydent.pl/prawo/ustawy/podpisane/art,13,sierpien-2016-r.html :(
A, no tak, już Kamerling to ogłosił.
Cóż, trzeba więc wykupywać co tylko się da w naszych trafikach internetowych. Zwłaszcza gdy – tak, jak ja – mieszka się w niedużym mieście. Na szczęście są, jeszcze przez dwa tygodnie, rożne sklepy. Nie tylko fajkowo.pl. Nawet zwłaszcza te inne, bo mają (i miały) zazwyczaj niższe od fajkowa ceny. Zresztą o to nietrudno. Co przy większych zamówieniach miało znaczenie…
Akurat ceny tytoniu są wszędzie jednakowe. Chyba, że mówisz o akcesoriach.
Akcesoria, podobnie jak i fajki, to w ogóle inna bajka. Tam różnice były zazwyczaj spore. A i w ceny tytoniu niekoniecznie były jednakowe. Choć te ostatnie to może skutki różnych dostaw. Tak czy inaczej chyba nie ma innego wyjścia, jak wykupywać co się da. No chyba że ktoś mieszka w pobliżu świetnie zaopatrzonych trafik.
Krąży taka koncepcja, co by tytonie zamawiać na firmę. Pytanie: czy skarbówka się nie przyczepi za branie na firmę produktów niezwiązanych z prowadzona działalnością gospodarcza? Co rusz gdzieś się słyszy o niemiłych konsekwencjach takiej praktyki…
w kraju w którym pewien malutki prezio z Żoliborza mówi rządowi i prezydentowi co teraz będzie prawem wszytko możliwe. W kraju demokratycznym skarbówka może ci naskoczyć jeśli tylko nie uznasz tego zakupu za koszt podatkowy czyli innymi słowy nie obniżysz sobie podstawy podatku dochodowego o wartość tych zakupów i nie odliczysz od nich VAt-u. U nas też wygrałbyś do niedawna z nią w sądzie, gdyby jednak się połakomiła na twoje pieniądze, ale „d…a zmiana” zdaje się i do sadów niedługo dotrze, więc niezawisłość to będzie abstrakcyjne pojęcie. Ale nam „suweren” w postaci c.a. 18% głosów oddanych za „pińcet na każde dziecko” i nadzieje na ” sprawiedliwe przewalutowanie frankowiczów” oraz inne gładkie obietnice typu” niższy wiek emerytalny” ubaw zafundował… tanio wyszło za demokracje i swobody obywatelskie, taniutko…. I nie argumentujcie że to poprzednicy przygotowali te tytoniowe restrykcje , bo dziwne ze pis wszystko zmienia, nawet apolitycznych menedżerów fachowców w firmach państwowych na amatorów pacanów co niczym nigdy nie kierowali nawet kioskiem Ruchu ( vide stadniny ) a akurat tutaj musiał posłużyć się starym projektem… i wycierać sobie, jak zawsze to robią nasze rządy, gdy nam śrubę przykręcają w jakimś obszarze „wymaganiami UE”
Może lepiej jakiś komitet ogłosić, czegoś tam na przykład? Ważne by program tego komitetu zakładał, że jakieś znane z nazwiska cwaniaczki mają trzymać kasę, a prezes komitetu obrony ma prawo zamawiać sobie dowolne tytonie, ale nie musi za nie płacić, bo to godzi w demokrację…
@kupiec taka koncepcja de facto jest wykonalna. Natomiast zwróciłbym uwagę na takie rzeczy: jeśli firma nie ma wpisanego w „papiery” sprzedaży wyrobów tytoniowych (koszt dopisania nie jest wielki i nie wymaga to koncesji: wg mojej wiedzy ) to pozostaje nam mądrze wpisać to w dokumenty księgowe. Być może jako „koszty reprezentacyjne”. Przy czym tj napisał hombre40 najlepiej nie ryzykować z wpisaniem tego w koszty uzyskania przychodu (choć…oficjalnie niby można). Nie drażnić lwa ;) A najlepiej zadać oficjalnie pytanie do adekwatnego US o ich interpretacje. Na piśmie. I odpowiedź trzymać przy sobie na wszelki wypadek ;) Przerabiałem podobną sytuację, ale informacje uzyskałem tylko telefonicznie. Cytując kierownika mojego US: „ja to interpretuje w ten sposób, ale jak się zmieni ktoś na moim stanowisku to nie wiem co on uzna”. Więc na piśmie lepiej ;)
Dodatkowo tak dziś jeszcze czytając ustawę dwa kwiatki wychwyciłem:
1. Ponieważ tytoń fajkowy został zaliczony do „nowatorskich wyrobów tytoniowych” dotyczą go te same absurdalne przepisy, które tyczą np liquidów do e-papierosów. Tym samym dotyczy go Art. 11a. W praktyce oznacza to ni mniej ni więcej to, że nawet jeśli rynek tytoniowy się ustabilizuje i sklepy detaliczną rozszerzą ofertę (swoją drogą rozmawiałem z dwoma właścicielami trafik: widzą w tej ustawie szanse dla rozszerzenia swojej oferty) to kto zdecyduje się wprowadzenie czegoś nowego na rynek jeśli będzie wiązało się to z procedurą i kosztami opisanymi w Art 11?
Tutaj jest jeszcze „Art. 2. 1. Nowatorskim wyrobem tytoniowym, o którym mowa w art. 2 pkt 11 ustawy zmienianej w art. 1, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą, jest wyrób tytoniowy wprowadzony do obrotu po dniu 19 maja 2014 r.” Czyli ;) SG Squadron Leader jest zwyczajnym wyrobem tytoniowym, ale już Peterson Wild Atlantic jest nowatorski ?? Aby dodać smaczku….wszystkie tytonie fajkowe wprowadzone do obrotu po 19.05.2016 muszą przejść procedurę z Art. 11 do 6 miesięcy od wejścia ustawy w życie. Bosko…
Kamerlingu czy dobrze myślę? Tak właśnie to wygląda?
Ponadto: czy nie ma tu sprzeczności jeśli chodzi o:
„Art.1 11) nowatorski wyrób tytoniowy – wyrób tytoniowy inny niż papieros, tytoń do samodzielnego skręcania papierosów, tytoń fajkowy, tytoń do fajki wodnej, cygaro, cygaretka, tytoń do żucia, tytoń do nosa lub tytoń do stosowania doustnego;”
a Art.2.1 ??
2. Jeśli już zastanawiać się nad tym co najbardziej boli fajczarzy czyli „Art. 7f. Zabrania się sprzedaży na odległość, w tym transgranicznej sprzedaży na odległość” to warto zauważyć, że nie ma tutaj rozdzielenia między sprzedażą detaliczną, a hurtową. Czytając ten artykuł literalnie wychodzi, że importer/hurtownik będzie mógł sprzedać swoje tytonie detaliście tylko osobiście lub np przez przedstawiciela handlowego. Nie znalazłem wyłączenia tego artykułu odnoszącego się do sprzedaży hurtowej (ale może mi się już mieni przed oczami). I jeśli tak faktycznie jest to kończąc swoją wypowiedz wracam do jej początku: okazałoby się, że zakupy na firmę są niemożliwe w takiej formie.
To powyżej napisane to moje wątpliwości co do rozumienia ustawy. Jeśli ktoś widzi, albo rozumie to inaczej to doskonale. Bardzo chciałbym się mylić. Ach :) i nie jestem prawnikiem, a tylko z różnych powodów z prawem (nie mam na myśli karnego ;) ) mam sporo do czynienia.
„Kamerlingu czy dobrze myślę?”
Wszystko dobrze opisałeś, (przejęzyczyłeś się chyba tylko z datą 19.05.2016). Gruba kreska oddzielająca była tworzona głównie pod rozwój kolejnych wynalazków związanych z e-papierosami, tytoniom fajkowym dostało się rykoszetem w związku z wrzuceniem ich do tego samego worka „nowatorskich wyrobów tytoniowych”.
Przepisy te zapewne zamkną dyskusje wszystkim spierającym się przy znaku z przekreślonym papierosem „A ja mam e-papierosa/fajkę!”;)
Co do sprzeczności – ta ustawa jest ich pełna, od razu widać, że pisali ją lekarze z MZ. Panuje w niej chaos i brak przejrzystego porządku.
Odnośnie rozróżnienia sprzedaży hurt-detal z art. 7 f, wykładnia literalna jest ogólnikowa, ale z drugiej strony ustawa mówi w wielu swych przepisach o sprzedaży detalicznej – sprzedawca w trafice skądś ten tytoń musi przecież wziąć :)
Co do daty: miało być oczywiście 19.05.2014.
W kwestii sprzedaży na odległość hurt/detal: nie bądź taki pewny, że interpretacja będzie właśnie taka. Załóżmy, że ustawa pisana jest w dobrej wierze przez lekarzy z MZ. Załóżmy ;)
Serio sądzisz, że braku konkretyzacji w Art.7f nie będą chciały wykorzystać molochy? Oni nie muszą robić sprzedaży na odległość. Docierają w każde miejsce. A że nie mają tytoniu fajkowego? Kogo to obchodzi?
odpowiadam sam sobie ;)
Po rozmowie z mądrym człekiem :) informuję, że ustawa nie dotyczy handlu firma-firma, a przynajmniej taka jest jej interpretacja.
Ameryki nie odkrył :) Tak jak pisałem, wykładnia literalna art. 7 f faktycznie sprawia wrażenie zakazu nieograniczonego podmiotowo, ale pozostałe przepisy ustawy wprost mówią o sprzedaży detalicznej – w razie wątpliwości stosujemy wykładnię celowościowo-logiczną.
Pozdrawiam
A czy ten portal w ogóle przetrwa tą ustawę?
Czy przypadkiem nie jest to promocja lub reklama wyrobów tytoniowych?
Też o tym pomyślałem, tylko bałem się to głośno wypowiedzieć
Konsultowaliśmy temat z prawnikiem. Prawdopodobnie będzie konieczna pewna korekta regulaminów, oraz treści zamieszczanej na portalu. Natomiast sam portal nie powinien czuć się zagrożony.
Jakbyco, to zamawiam fajkanet.pl na CD! Już kilka razy, przy różnych okazjach podkreślałem – proszę mi zgrać portal na płyty :)
Ja również, nawet kupię płyty dla wszystkich!
Przy każdej opisywanej próbce trzeba będzie napisać, że to trucizna, że nie jest smaczna, na pewno nie będzie można pisać, że się poleca, etc. Jeszcze kogo zamkną…
I obietnica od Ministra zdrowia – powinna zajmować przynajmniej 60% powierzchni artykułu
Załóżmy spółdzielnie według prawa spółdzielczego i zamawiajmy od fajkowa na potrzeby spółdzielni i jej członków nie będąc klientem ostatecznym
„To jest bardzo słuszna koncepcja!”. Spółdzielnia czy klub – rozsądne rozwiązanie, popieram. Grono odbiorców z fajka.net.pl podane jak na dłoni.
Za 14 dni ustawa wejdzie w życie.
http://dziennikustaw.gov.pl/du/2016/1331/1
Dwa dni. Smutne, ale jak się okazuje – inspirujące. Od kilku lat śledzę rozwój (a obecnie – upadek) rynku elektronicznych papierosów. Ostatnie dni to istny wysyp pomysłów na obejście nowej ustawy. I nie są to już tylko bezsilne i rozpaczliwe knowania zagrożonych odcięciem od sprzedaży internetowej szarych konsumentów, ale poważne deklaracje liczących się w tej branży dostawców. I tak, pojawiają się nowe usługi, ot, chociażby „rezerwacja” towaru na serwisie internetowym z siedzibą w Chinach, ale z odbiorem osobistym w jednym z krajowych sklepów stacjonarnych. Inną nowatorską opcją jest „telefon do przyjaciela” lub mail do przyjaciela. Przyjaciel kupi osobiście pożądany towar a następnie prześle go do Ciebie, ot tak, zupełnie z dobrego serca, ale niestety za pobraniem. Myślę, że to nie koniec nowatorskich rozwiązań w dziedzinie testowania szczelności i omijania nowej ustawy. Nie popieram takich metod, bo jak to głosiła stara rzymska maksyma: „dura lex, sed lex”. Tyle że w tym przypadku słowo „dura” – jak sadzę, tylko z powodu przypadkowego podobieństwa fonetycznego – kojarzy się mi z rodzimym słowem „durny”… ;)
Tak więc, życzę wszystkim fajczarzom zasmuconym nieubłaganie wchodzącą w życie nową ustawą – więcej optymizmu. Nadchodzą bardzo ciekawe czasy.
W tej dziedzinie Polacy chyba nie mają sobie równych. Kochamy „kompinować”, a państwo polskie nas po prostu do tego znowu zmusza.
A czy może mi np brytyjski obywatel wysyłać prezenty? Bo mam taką możliwość.
Mięso będzie następnym tytoniem. Albo sól lub cukier. Manie awersyjne mają to do siebie, że nigdy nie wiadomo, gdzie wybiją, natomiast problem zaczyna się, gdy przyłącza się do nich rząd. Bo jedną z cech manii awersyjnej jest wygasanie po okresie apogeum, ale gdy w międzyczasie zostanie utrwalona w prawie, siłą rzeczy trwa dłużej. Przykładem prohibicja w USA, mająca przebieg typowy dla manii społecznej.
Ta ustawa nie była dziełem manii awersyjnej światopoglądu nowej władzy politycznej, ale precyzyjnie przeprowadzonego lobbingu. Powtórzę się z dyskusji w podobnym watku: koncerny tytoniowe mając spore ograniczenia w pozyskaniu nowych wyznawców pośród niewiernych, obrały strategię odzyskania z powrotem władzy uzależnienia nad apostatami. W tym celu wykreowano projekt ustawy z zewnątrz wyglądającej na prozdrowotną wymierzoną w produkty tytoniowe, lecz jeśli przyjrzycie się uważnie jej zapisom, zauważycie, że dziwnym trafem uderza w e-papierosy, przemysł tytoni fajkowych czy cygar. Wszelkie wynikające z nowej ustawy ograniczenia czy trudności, są dla takiego Phillipa Morrisa niemal nieodczuwalne. Nie zmienia to faktu, że jak słusznie zauważyłeś przywołując prohibicję amerykańską z lat 20stych, przybiera to formę absurdalną. Tytonie fajkowe i cygara nie cieszą się taką popularnością jak alkohol, dlatego fajkowa kontrabanda padnie z przyczyn opłacalności,o ile nie zostaie wcześniej rozbita przez służby celne. Podobnie jak z zakazem palenia w miejscach publicznych – do obalenia takiej ustawy potrzebny byłby reset ustawodawstwa co w praktyce umożliwiłaby nawet nie tyle rozpad UE co dopiero zmiana ustroju w kraju (brrr).
Oczywiście. Mania awersyjna, w dodatku umiejętnie podsycana, byłą jej niezbędnym warunkiem. Lub raczej, lobbyści papierosowi znaleźli paradoksalnie sposób, żeby sie nią posłużyć dla obrony swojego rynku.
Nie tylko lobbyści papierosowi. Ostatnie miesiące pracy nad ustawą obfitowały także w różne gierki innych zainteresowanych tym tematem branży. I tak, moim zdaniem za wybitnie restrykcyjnymi zapisami ustawy dot. sprzedaży zdalnej i transgranicznej stoi – lub znacznie się do ich powstania przyczyniła – jedna z największych krajowych sieci sklepów stacjonarnych branży ep. Otóż, biorąc oficjalny udział w konsultacjach mogących wpłynąć na ostateczny kształt ustawy, zakwestionowała ona możliwość kontroli pełnoletności klienta przy zawieraniu transakcji zdalnych. Strzał w kolano? Nic z tych rzeczy – w mojej opinii, dobrze przemyślane i zaplanowane wygryzienie internetowej konkurencji z rynku ep wartego miliony złotych. Przykre jest jedynie to, że tego typu gierki odbiły się rykoszetem także i na innych branżach związanych z wrzuconymi do jednego worka wyrobami tytoniowymi.
I to jest ciekawa informacja.
ciekawostka ma pragmatyczne podstawy – eSmoking World (mające 60% udział w polskim rynku, a pewnie z 90% rynku „stacjonarnego”), należy do grupy CHIC, która to już w 2015 roku została w 100% wykupiona przez British American Tobacco.
Odpowiednio przyłożony nacisk, odpowiednie kwoty w kopertach, odpowiednio spreparowany pseudomedyczny bełkot specjalistów od zdrowia wyciągniętych sypiących argumentami „z dupy”, ale chwytnymi medialnie (woda w płucach, szkodliwość większa niż smoła, rozbuchane e-papierosem nastolatki, dzieci i niemowlęta…) i CYK!
Cały rynek zamieciony jednym podpisem Naczelnego Notariusza. Cała konkurencja działająca „na swoim” zamieciona. Kurz opada, a pieniądze lecą dalej – rynek jaki pozostał – te wszystkie sklepiki i wysepki w marketach (bo tylko to zostało), pracuje już na przemysł tytoniowy. Szach i mat!
No cóż, trudno jest mi się nie zgodzić z przedmówcą. Jak gdzieś wyczytałem, po wejściu w życie ustawy i tym samym likwidacji internetowej konkurencji (ok. 30% rynku), British American Tobacco posiadający ponad 800 punktów własnych oraz 25 tysięcy punktów sprzedaży z wchłoniętej grupy Chic ostatecznie przejął około 90% krajowego rynku ep o szacunkowej wartości około 500mln zł.
I oceńcie teraz sami – cóż przy tym wszystkim znaczy niezadowolenie nielicznych i zupełnie nierokujących na przyszłość – za przeproszeniem – jakiś tam, fajczarzy?
Śmiem twierdzić, że to jeszcze nie koniec jeśli chodzi o monopolizowanie rynku ep. Nie śledziłem tego wątku zbytnio, ale może ktoś ma jakieś świeższe info. Mianowicie gdzieś obiło mi się o uszy, że nie przypadkiem BAT wprowadził na rynek „nowość” ;) czyli markę Vype ePen (czy jakoś tak. Miałby to być produkt dostosowany do Dyrektywy UE (lub jak twierdzono, dyrektywa do tego e-papierosa ;) ).
Więcej tu:
http://www.e-papierosy-forum.pl/post1540141.html#p1540141
Dobrze Ci się obiło o uszy. A ja nawet przeżyłem w tym roku bezpośredni atak BAT. Otóż atakowali mnie wielokrotnie na plaży w Jastarni gdzie miałem niewątpliwą przyjemność wypoczywać w lipcu br. Bardzo miłe dziewuszki całymi dniami wędrowały pomiędzy plażowiczami rozdając pięknie wydane, kolorowe ulotki i namawiając ich gorąco do wypróbowania w pobliskim barze produktu pod nazwą VYPE. W ramach promocji był nawet zorganizowany jakiś konkurs, zdaje się że mający na celu wykazanie jak łatwe i proste jest w obsłudze to nowe ustrojstwo. Nie znam szczegółów, bo nie skorzystałem. Ponieważ posiadam odrobinę wiedzy na temat aspektów technicznych takich urządzeń, nie mogłem sobie jednak odmówić sadystycznego werbalnego poznęcania się nad jedną z przesympatycznych nosicielek tych ulotek. Tak jak się spodziewałem, dziewczę nawet nie wiedziało co tak naprawdę oferuje i bredziło coś o „zdrowszej” farmaceutycznej nikotynie. Nie muszę chyba dodawać, że nie miało także zielonego pojęcia jak to działa i dlaczego jest skonstruowane dokładnie pod mającą za parę tygodni wejść w życie ustawę (ograniczenie objętości jednorazowego zbiornika do 2ml oraz teoretyczne zapewnienie szczelności systemu przy zmianie wkładu). Oczywiście, wszystko to się działo tak jak już napisałem, w lipcu, czyli tuż przed wejściem w życie ustawy zakazującej prowadzenie promocji i reklamowania wyrobów ep. Wszystko więc było teoretycznie jak najbardziej ok., ale i tak wciąż odczuwam pewien niesmak…
Brudny Harry: temu, że hostessy mają małą wiedzę odnośnie promowanych produktów nie jest niczym nowym, ani dziwnym. Może to zabrzmi szowinistycznie, ale z prawdą się wiele nie mijam: one mają być urocze, ładnie pachnieć i wyglądać. Dziś wciskają VYPE`a a jutro serek, czy soczek. Taka praca. Jak również niekoniecznie z tego powodu trzeba im cisnąć ;)
Co zaś się tyczy samego VYPE`a to z tego co pamiętam koszty eksploatacji są dość zabójcze w porównaniu do klasycznego ep. Miałem okazje też być uczestnikiem akcji promocyjnej i z tego co pamiętam 3 pojemniki zamienne (chyba 1,5 ml lub 2 ml) kosztowały 24 zł. Fakt: są od razu z grzałkami. Ale…to dalej jest kilkukrotnie więcej niż normalny ep.
A ja się nie mogę nadziwić, że nie ma nawet cienia wzmianki na opakowaniach chipsów o ich szkodliwości, chociażby małymi literkami np. „nadmierne spożycie produktów smażonych w olejach utwardzanych prowadzić może chorób serca i nowotworów”, a zajadają się nimi dzieciaki. Mam koleżankę, która po regularnej „diecie” chipowej trafiła do szpitala z problemem z wątrobą.
A czy ktoś może wyjaśnić, jak krowie na miedzy, jak mogę kupić tytoń na firmę? Dzwonię do X., robię zakupy na 2000 zł i przychodzi paczka. Wpisuję kupno do księgi i co dalej? Jak mogę sprzedać, czy musi być oznaczony sklep czy np. mogę sprzedać z magazynu? Czy mogę sprzedać sobie?
Już Ci tłumaczę, jak krowie … ;)
zamawiasz towar na dowolną kwotę, może być 2 tys, może być 20 zł,
dajesz księgowej fakturę do zarejestrowania (nie odlicza vat-u, nie pomniejsza dochodówki, nie obniża żadnych innych zobowiązań wobec skarbówki) i to wszystko, nie robisz więcej kompletnie nic.
To na firmę mogę kupić tytoń? Nie chodzi mi o firmę typu sklep spożywczy tylko np. zakład wulkanizacji albo sklep z bronią. Jeśli tak, to jak to księgować?
Jasne, że możesz. Na firmę możesz kupić wszystko, tytoń , skrzypce, osła i co Ci się tylko podoba – nie ma żadnych ograniczeń w tym zakresie, pytanie tylko co z tą fakturą zrobi Twoja księgowa. Mądra księgowa wiadomo nie zrobi niczego niemądrego.
Mądra księgowa to skarb ;)
OMG! ustawa antytoniowa stworzyła mechanizmy wspierające rozwój przedsiębiorczości. Komu order?
excellent ;)
Może to kogoś zainteresuje, Polski sklep/firma E-dym sprzedający epapierosy, liquidy i akcesoria jakoś obeszła ustawę, mniej więcej działa to tak, że przez „platformę internetową” towar się rezerwuje, a zakupu dokonuje się w miejscu odbioru podanym przez nabywcę, w które to miejsce towar zostaje dostarczony. Z regulaminu edymu: „4. Zarezerwowane Towary są przesyłane do wskazanego przez Klienta w formularzu Rezerwacji miejsca odbioru i ewentualnego nabycia za pośrednictwem dostawcy.”
Sam sklep internetowy stał się „platformą”, której właścicielem stała się firma z Hong Kongu
Szczegóły: https://e-dym.pl/pl/content/2-regulamin
Ze strony Akanu:
Pozycje znajdujące się w naszym sklepie: http://www.tabakonline.com są zaproszeniem do złożenia zamówienia i nie stanowią oferty w rozumieniu Kodeksu Cywilnego.
Za moment zawarcia umowy kupna sprzedaży należy uznać chwilę dostarczenia towaru do odbiorcy i potwierdzenie tego faktu jego podpisem na dokumencie dostawy.
Jest nadzieje. Piotrku z Fajkowa, czytaj to.
Ja bym jednak się tym zbytnio nie podniecał.
Witryna wygląda jak sklep online, oferuje produkty jak sklep online, procedura zakupu (czy jak oni wolą: złożenia zamówienia ;) ) jest jak w sklepie online. A sklep online = sprzedaż na odległość. Art. 70 § 2 kc wskazuje, że miejscem zawarcia takiej umowy jest (zawsze!) miejsce zamieszkania kupującego. Pozornie wydaje się to zgodne z ich zapisem regulaminu mówiącym, że sprzedaż jest dokonywana w momencie podpisania „papierka” przez kupującego przy dostarczeniu zamówionego towaru. Pozornie ładnie. W praktyce już nie: otóż ważne jest to między jakimi podmiotami została zawarta umowa sprzedaży. A została między sprzedającym X z miejscowości Y, a kupującym A z miejscowości B. Czyli sprzedaż jest na odległość. Czyli jest to sprzeczne z nową ustawą. Druga kwestia (jeśli ktoś tak próbowałby kombinować) to to, że sprzedaży dokonuje kurier/listonosz/dostarczyciel. To owszem mogłoby zadziałać, o ile ma podpisaną stosowną umowę ze sprzedającym i nie jest to umowa kurierska/pocztowa a konkretna umowa o sprzedaż produktów danej firmy.
Ale nawet i to nie gwarantuje, że nikt się do takiej formy sprzedaży nie przyczepi: nie ważne wszakże co zapiszemy sobie w pięknym regulaminie i nie ważne jak wskażemy, że należy go rozumieć. Ważne jak nasze działania i tenże regulamin zinterpretuje odpowiedzialny za nadzór na tym urząd. A wbrew temu co może się wydawać: nie koniecznie pracując tam idioci. Jeśli coś ma wszelkie pozory sprzedaży na odległość to mało istotne, że nazwiemy to inaczej: to jest sprzedaż na odległość.
Jest jeszcze taka opcja, IMO nie kolidująca z prawem:
1. Prowadzisz usługi „chłopca na posyłki”, kuriera miejskiego itp. Ja np jestem niepełnosprawny i powierzam typowi zakup 6 arbuzów. Albo gość na rowerze zawozi mi dysk do roboty. Albo, analogiczna sytuacja, wysyłam gościa do marketu po flachę (taryfiarza np). Typ działa legalnie i prowadzi działalność usługową dla ludu. Albo jest dobrym kolegą i robi Ci zakupy u swoje baby z jajami i Ci te jaja wysyła jego sprawa.
2. Powierzasz chłopakowi misję zakupu w punkcie XXX towaru YYY. Dajesz mu na to gotówkę. Więcej dajesz mu cywilne upoważnienie „ja niżej podpisany upoważniam pana do zrobienia w moim imieniu zakupów tego a tego, tu a tu.” jakby się kto czepił.
3. Gość kupuje i Ci przywozi, albo wysyła jaskółkę z kokosem. Albo odbierasz to od niego. Dzięki Perunowi mamy jeszcze wolność korespondencji prywatnej i mailowej.
Zyrgu: w ten sposób nie da się prowadzić takiego biznesu. Oczywiście można mieć kogoś kto kupi i wyśle. To owszem. Ale taki rodzaj komplikacji powoduje znaczny spadek zainteresowania zakupami „przez neta”, co z kolei skutkuje brakiem sensowności takiego przedsięwzięcia jak sklep „pseudo-online” ;)
Jasne, ale ludziska różne sposoby będą testować i warto obserwować :).
Warto to nie zapominać, że taki sport może być cholernie kosztowny ;)
Przy czym jeszcze odnosząc się do poprzedniego mojego wpisu: nie upieram się, że mam rację. Ale taka próba obejście ustawy wydaje mi się mocno naciągana.
Witam Szanowne Grono.Śledzę sytuację i różne pomysły na poradzenie sobie z problemem. Na stronie królestwotytoniu pojawił się
film instruktażowy. Zleca się zakup na fakturę firmie pośredniczącej. Koszta takie same. Jeśli to działa i jest zgodne z
prawem, to może Fajkowo..?
Szczegóły: http://krolestwotytoniu.pl/
Roma locuta, causa finita. Dostałem dziś odpowiedź z Kancelarii Prezydenta RP w zw. z prośbą o skierowanie feralnego przepisu ustawy do zbadania przed Trybunał Konstytucyjny. Jak nietrudno się domyślić: odmówiono, podając uzasadnienie pełne naciąganych argumentów omijających kluczowe zagadnienia. To już definitywny koniec sprawy.
A gdyby temat drążyć?
Jakich argumentów użyto?
Wrzuciłbym tu skan gdyby można było, bo na przepisywanie nie mam czasu. Tematu nie ma co drążyć, bo trzeba tu zaplecza lobbystycznego silniejszego niż posiadany przez Philip Morris Polska S.A.
Sprawę skierowałem kilka miesięcy temu do Rzecznika Praw Obywatelskich. Ponoć jeszcze w tym roku się tym zajmą. Na dzień dzisiejszy są w stanie jedynie podać mi sygnaturę sprawy.
PS: Nie licząc Piotrka z Fajkowo.pl, firmy Mostex czy Królestwo Tytoniu ani razu nie raczyły mi łaskawie odpisać na korespondencje, także regularnie wydzwaniać i przypominać się RPO już mi się nie chce :)
U mnie dzięki Stwórcy, problem rozwiązany. Zaprzyjaźniony właściciel trafiki sciągnął niezły zestaw tytoni z fajkowo.pl i mam je teraz dwie ulice od domu. Jemu gablotka sklepowa z tytoniami zalśniła luksusem…ja mam spokój.
U nas też nie jest źle, ale to niestety nie rozwiązuje problemu w kontekście „globalnym”
Przed wejściem w życie feralnej ustawy zrobiłem spory zapas, ale to i tak się skończy. Później, podobnie jak Kolega, zamierzam pójść do sąsiada prowadzącego trafikę i poprosić o zamówienie kilku puszek tytoniu. Jasne, że będę musiał zapłacić za przesyłkę i doliczyć marżę, ale (może) będę miał, co chcę palić.
W Krakowie, gdzie mieszkam, w trafikach wcale nie czuć koniunktury, tzn. byłem na Starym Kleparzu i na Karmelickiej i pytałem o pewien tytoń, odpowiedzi: nie ma i raczej nie będzie/ nie ja składam zamówienia. Zamiast powiedzieć: teraz nie ma, ale zamówimy dla Pana. Nie do wiary.
No dobra, ale realnie patrząc – to ile sklep na takim zamówieniu zarobi?
Kilka złotych? Przy okazji mrożąc minimum kilkadziesiąt, jeśli ty się w tzw. międzyczasie rozmyślisz (w wypadku, kiedy to jest większe zamówienie odpowiednio więcej, przy cały czas, ujmijmy to delikatnie, nienachalnym zysku).
Niewarta skórka wyprawki.
Oczywiście rozumiem, że w wypadku idealnie sferycznego biznesmena nawet takie działanie powinno mieć uzasadnienie, bo klient, bo współpraca, bo etyka biznesowa – ale realnie takiego uzasadnienia po prostu brak.
Trzeba patrzeć trzeźwo – jeżeli w najlepszych czasach bycie pierwszą ręką (dystrybutorem) droższych/bardziej niszowych mieszanek to był umiarkowany biznes, to jakim cudem ma się to opłacać teraz?
Po prostu – trzeba przywyknąć do sytuacji, że rynek tytoniu fajkowego został zaorany. Zostanie te kilkadziesiąt indeksów – te, które się tak czy tak sprzedawały – i tyle. Z czasem indeksów będzie kilkanaście, a potem w ogóle, bo nie będzie potrzeby. Zostanie Amphora, a i to nie wszędzie ;)
Czas eksperymentów, sprowadzania kilkudziesięciu puszek czy próby rozpieszczania klienta minęły bezpowrotnie.
Deal with it.
No pewnie dam chłopu zarobić kilka dych – przecież też musi z czegoś żyć. Nie ma możliwości, że się rozmyślę, poproszę o zamówienie tytoniu na moje potrzeby i go kupię albo nawet zapłacę część z góry.
Problem w tym, że nie widać, jak pisałem, wyjścia do klienta w lokalnych trafikach, choć ta ustawa to dla nich jak przedwczesny prezent od św. Mikołaja. Na stanie mają wiśniowe alsbo i kilka innych mieszanek (włączając amphorę ;-)), ale człowiek zapaliłby coś innego od czasu do czasu.
Żeby dać mu zarobić kilka dych to musisz kupić tytoniu za ok. 1k pln. Jesteś pewien, że za tyle kupisz?
Oraz: „nie ma możliwości, że się rozmyślę”.
Ja się cieszę, że traktujesz swoje deklaracje poważnie, ale podejrzewam, że właściciel trafiki nie musi wcale podzielać naszego poglądu. A dopóki tytoniu fizycznie nie odbierzesz, to on całe ryzyko bierze na siebie.
Poza tym, on jest tak naprawdę przedostatnim ogniwem. Jeśli wie, że czegoś nie ma w dystrybucji, albo musiałby podjąć wysiłek, żeby to od dystrybutora kupić, to patrzy na możliwy zysk.
Prościej – i z jego punktu widzenia sensowniej – jest skupić swoje wysiłki na czymś, co przyniesie mu wymierną korzyść.
I tyle.
Zakupów za 1k raczej nie poczynię, ale za połowę z tego owszem.
Oczywiście, czy cała sprawa wypali, przekonam się, gdy wyczerpią się moje zapasy tytoniu.
Miejmy wszyscy nadzieję, że do tego czasu ustawodawca pójdzie po rozum do głowy i łaskawie pozwoli na zakup tytoniu na odległość.
Za połowę tego, to sprzedawca nie ma kilkudziesięciu złotych, tylko około dychy ;)
Nadal uważasz, że będzie mroził kilka stów?
Oraz, nadal realnie: nie, nie pozwoli.
W Galerii Krakowskiej ponoć mogą coś sprowadzić z hurtowni, choć nie wszystko. Napisz do nich maila.
No ja ostatnio odwiedziłem Sherlock-a we Warszawie, w budynku zwanym bojlerem. No żyć nie umierać jak dla mnie :) . Mam do niego pół godziny jazdy, więc nie jest źle.
Ja mam 15 i to bez przesiadek – i akurat wczoraj byłem. Po tej wizycie mogę tylko stwierdzić, że nie jest już tak dobrze. Zbyt dużo tytoni najwyraźniej przeszło do paskudnej kategorii „nie ma i nie wiadomo kiedy będą”. Dziki kraj. :(
We Wrocławiu też można kupić to i owo ( właściwie wszystko ) choć trzeba się nachodzić . W jednej trafice to i innej tamto …. Gorzej z akcesoriami np. balsowe filtry widziałem w jednej trafice z wyciorami też różnie . Tzn są ale ceny …. no rozpieszczało nas Fajkowo . Niby wyciory i filtry można kupić w necie ale bez tytoniu trudno uzbierać odpowiednią do darmowej wysyłki kwotę .
Panowie,
nie możecie zamawiać na znajomego prowadzącego działalność gospodarczą??? Jak tak robię i nie mam problemów.
Nie każdy ma takiego kolegę.
Dokładnie .
To nie jest takie proste. Ta działalność musi być handlem wyrobami tytoniowymi (odpowiedni wpis PKD), prowadzący ją musi te wyroby odsprzedać dalej, czyli nie może być odbiorcą ostatecznym.
Było dyskutowane. Działalność nie musi być handlem wyrobami tytoniowymi. Nie musi być nawet handlem.
Zgadza się.
Prowadzę działalność usługową i normalnie kupowałem ;)
Hmm. Aż muszę zapytać. Mam znajomego, który ma własną firmę i być może mógłbym rozważyć zachęcenie go do zakupu tytoniu dla mnie. Zastanawia mnie, czy nie będzie mu to nastręczało problemów i w ogóle (jakieś rozliczenia i takie tam). Nie znam się na prowadzeniu firm nic, a nic, a bardzo mi zależy, żeby od czasu do czasu zamówić sobie tytonik. Co za czasy.
Ja robię tak, że podaję wymyśloną nazwę firmy i równie wymyślony NIP i bez problemów kupuję cygara, cygaretki, papierosy i tytoń online. Najgorsze są jednak te paskudne, mające na celu zohydzenie wyrobów tytoniowych, obrazki na niektórych produktach, które kilka dni temu kupiłem. Są tam zdjęcia jakichś białych trumienek dziecięcych i chorych – coś obrzydliwego. Ale i z tym poradziłem sobie w trymiga zaklejając wszystkie te zdjęcia taśmą izolacyjną białą. Miałem jednak sporo roboty, bo kupiłem hurtem większą partię i poszły 3 rolki. Co za szkodniki z tych rządzących. Teraz będę musiał zawsze razem z partią wyrobów tytoniowych wydawać kilkanaście złotych na taśmę. A te zdjęcia są tak duże, że zajmują prawie całą powierzchnię papierosów czy tytoniu. Co za szkodniki.
Nie wiem, czy najbardziej rozsądnym rozwiązaniem jest przyznawanie się publicznie do takiego obchodzenia ustawy, ale nie moje małpy ;)
Jeśli chodzi o naklejki, to Założyciel portalu propagował onegdaj tworzenie własnych, które naklejał na oryginalne ministerialne.
O ile dobrze pamiętam, było tam umieszczone przesłanie treści „Ustawodawca nie szanuje mojej wrażliwości”.
Post kontrolowany
Post kontrolowany
Grande finale sprawy dawno za nami, ale jako epilog przyszła dziś do mnie dość obszerna odpowiedź Rzecznika Praw Obywatelskich. RPO stwierdził, że „zasadniczą wartością uzasadniającą przedmiotową ingerencję w prawo do wolności wykonywania działalności gospodarczej jest ochrona zdrowia”, co uargumentował wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 9 lipca 2009 r. będącego wykładnią art. 31 ust. 3 Konstytucji, zgodnie z którym „możliwość ograniczenia przez ustawodawcę zakresu korzystania z wolności ze względu na ochronę zdrowia może się odnosić zarówno do ochrony zdrowia całego społeczeństwa czy poszczególnych grup, jak i zdrowia poszczególnych jednostek”. Dalej powołując się na szereg orzecznictwa TK i stanowisko doktryny prawniczej, RPO stwierdził, że „wyroby tytoniowe nie są zwykłymi towarami oraz wobec szczególnie szkodliwego wpływu tytoniu na zdrowie ludzkie, w ocenie Rzecznika w sytuacji opisanej przez Pana należy nadać priorytet ochronie zdrowia w stosunku do innych konstytucyjnie chronionych w tym przypadku wartości, przejawiających się np w podniesionej przez Pana zasadzie wolności gospodarczej (art. 22 Konstytucji RP)”.
Tym samym wyczerpałem już możliwości pozasądowej walki o normalność – pozostaje tylko nabić fajkę i pykać ją w domowym zaciszu… dopóki tego nam jeszcze nie zabronią.
The End
Dzięki, Kamerlingu. Nie mamy szans z systemem.
Dięki wielkie za włożoną pracę. Smacznego dymka.
Ja również Ci dziękuję. Chyba jako jedyny próbowałeś.
No i sytuacja zmieniła się na gorsze . Zakaz sprzedaży tytoniu w necie dla mieszkających w dużych miastach (albo w pobliżu ) nie był aż tak dokuczliwy ale te koszmarne zdjęcia rozłożyły wszystkie trafiki . Z tego co widzę tylko MacBaren , Amphora i Alsbo mają nowe etykiety i tylko tytonie tych marek są obecnie dostępne . Pytałem w dwóch trafikach , nikt nie wie czy i kiedy sytuacja się zmieni . I co tu palić ? Zapasy się skończyły . V nr1 niezła ale nikotynowo słabiutka , amphorę można … 1 paczkę na pół roku .
Szanowni koledzy, dopiero zaczynam moją fajkową przygodę, w zasadzie to pierwszy albo drugi miesiąc popalania, więc słabo znam asortyment jaki do tej pory mieliście w trafikach. Sam zauważam, że z dnia na dzień topnieją zapasy ziela w sklepach, co nie przeszkodziło mi, żółtodziobowi całkowitemu, zakupić na dobry początek następujące tytonie (wszystko przez internet):
– Dunhill London Mixture
– Dunhill Ready Rubbed
– Dunhill Flake
– Dunhill Royal Yacht Mixture
– Dunhill Early Morning Pipe
– Peterson Irish Whisky
– Peterson Aran Mixture
– Peterson De Luxe Mixture
– SG Westmorland Mixture
– SG Palace Gate
– SG Chocolate
– GH Bobs Chocolate Flake
– Ashton Gold Rush
– MB Golden Ambrosia
– WO Larsen Simply Uniqu
– Skandinavik Vanilla
Moim skromnym zdaniem nie jest więc tak źle jak piszecie, i mam wrażenie, że to przejściowe problemy. Jeszcze będzie normalnie :D
Miłego dnia.
Che che… Gratuluję optymizmu. Dobrze, że chociaż jeden wierzy w zmianę sytuacji. Schodzimy do podziemia.
„Wszystko przez Internet”. Jak? Gdzie? Kiedy? Na osobę czy firmę? Odpowiedź może być na PW.
Na firmę, bo bez tego to chyba teraz nie da rady. A co do reszty to ostatnie zakupy zrobiłem dwa dni temu – musiałem tylko trochę powęszyć, przegrzebać się przez różne strony, kilkanaście razy odbić się od komunikatów typu „Dostępność: BRAK” by na końcu trafić gdzieś na upragnioną puszkę. Pewnie miałem sporo szczęścia ale mam nadzieję, że zanim to wszystko wypalę to w sklepach pojawią się nowe zapasy. Czego sobie i Wam życzę.
Dzisiaj dokupiłem puszkę Winslow No.3 i widziałem, że „wróciło” do sklepu kilka tytoni np. całkiem smaczny Dunhill Flake.
Owszem jest źle, w trafikach są resztki lub zapasy mniej popularnych tytoni plus nowe mcbareny w torebkach i tyle. W Sto, Na Kruczej ostatnio z puszek tylko darkbird eye i squadron leader plus silver flake solaniego – zacny acz nie kazdy wylozy 120 pln jesli nie jest fanem. Sherlock sie trzyma ale też większość lubianych smaków umknęła. Praga też padła ;) Nightcapa i Presbiteriana nie ma juz nigdzie na mieście. Łódź – Piotrkowska vogle nic już nie ma i Pani oświadczyła że odpada. W popularnej w centrach handlowych sieci resztki puszek. Oriental Macconella i resztki Petersonów. Ale co ja tu piszę truizmy – ad rem. Problemem nawet dla internetów bedzie zakaz sprzedazy puszek nieoklejonych po nowemu po maju, a jest taki. O ile trafiki stacjonarne jakoś sobie z tym może poradzą o tyle internet, hmmm. Na razie nikt nie wie czy ktoś wejdzie w system oklejania puszek po nowemu, no bo gdzie przestrzeń na to? Druga sprawa, że pewnych tytoni – flaczki – raczej w torebkach nie będą puszczać. Pozostanie Berlin dla nordmenów i Prażka czeska dla południowców. Jakoś lipnie to wygląda ale może dlatego że pada deszcz :)
Sherlock we Warszawie trzyma się całkiem dobrze. Byłem dzisiaj, kupiłem swoje zmiotki ale i rozejrzałem się, bo naprawdę było na co popatrzeć – szeroka gama SG, GH, kilka Dunhilli, no i różne różności.
A pogadałeś w Sherlocku z Panią za lady? Ona chętnie będzie sprzedawać, tylko asortyment proponowany przez hurtownie jest coraz bardziej ubogi. Sama przyznała, że zrobiła spore zapasy przed zmianą przepisów. Niestety na długo nie starczą.
Dokładnie – właśnie z takiej rozmowy dowiedziałem się, że nie wiadomo czy tak lubiane „zielone puszki” w ogóle wrócą jeszcze na nasz rynek, a i z produktami SG przyszłość nie wygląda zbyt różowo. Można liczyć za to na VA No1 i jej podobne, oraz – co mnie osobiście nieco pociesza – wszelkie „Stanislawy”.
Pogadałem …, ale o jej alergii na wiosenne pyłki – nos miała zatkany i męczyła się strasznie biedaczka. O asortyment nie pytałem, bo podejrzewam, że te pytania słyszy codziennie i pewnie za każdym razem dołują ją bardziej (co ma ciągle odpowiadać, że kiepsko jej interes przędzie i przyszłość jej pod znakiem zapytania stoi).
Jeżeli można spytać, o jakim sklepie Państwo mówicie? Jestemz okolic Wrocławia i z checią bym się wybrał
Oczywiscie Warszawy* :D
http://sherlocktrafika.pl/
Przed chwilą zamieniłem z Panią parę słów przy okazji uzupełniania zapasów Grousemoora, Erindale’a i Pałace Gate. Faktycznie, w witrynie już pustawo, ale dowiedziałem się, żeby się nie denerwować, bo w czerwcu ma być nowa dostawa zarówno SG jak i GH. Oby :-)
P.S.
Jak się nie mylę, była to córka właścicielki. ;)
Na otarcie łez i załagodzenie paniki powiem, że pustki tytoniowe w trafikach zawsze występują w pierwszych miesiącach roku. Jasne, nowa ustawa w zapełnieniu tych półek nie pomoże, ale nie muszą one wynikać bezpośrednio z niej.
Cóż, tylko kolegom z Wa-wy pozazdrościć . Pytanie czy te tytonie ( SG , GH ) to nowe dostawy czy stare zapasy ? Ja stawiam na to drugie , niestety .
Owszem na początku roku zawsze było zamieszanie ze zmianą akcyzy ale to nigdy nie trwało tak długo i nie czyściło półek aż tak . Myślę że importerom nie opłaca się to oklejanie opakowań, tym bardziej że co roku obrazki mają być inne . Kilka marek się przystosowało i one są na rynku . Może to sprawa popytu ? Może MacBaren , Amphora i Alsbo są popularniejszymi tytoniami niż GH , SG czy Peterson ?
Na pocieszenie: kryzys tytoni fajkowych dotarł również do oblężonego Berlina :) „Teraz będę musiał palić Royal Yacht” :)
https://www.youtube.com/watch?v=VqvOzrbFbv4