Uczę się palić fajkę już kilka miesięcy, bo powiedzieć, że palę i umiem smakować tytoń to duża przesada. Dzięki fajkanetowej społeczności wybrałem swoją pierwszą fajkę i tytoń. Czytając wpisy na fajkanecie ulepszałem technikę nabijania fajki i używania kołeczka. Wydaje mi się, że czas już najwyższy, by dodać własny wpis i podzielić się swoimi doświadczeniami, choćby były niewielkie.
Koniec wstępu, przechodzimy do meritum :) Lubię wieczorem zapalić fajkę i wypić kieliszek wina, ale moja żona nie znosi dymu tytoniowego. Nieważne czy naturalny, czy aromat, więc przyjemnością płynącą z palenia fajki muszę sie raczyć na dworze. Gdy jeszcze latem wynajmowałem mieszkanie, w którym był balkon, lubiłem usiąść na krześle, zagłębić się w lekturze i pykać fajkę. Jednak mieszkanie musiałem zmienić, balkonu nie mam, a i słoneczko jakoś słabiej świeci. Trzeba było zmienić przyzwyczajenia, by cieszyć się z nowego nałogu i nie denerwować drugiej połówki.
Postanowiłem raczyć się dymem w drodze powrotnej z pracy. Spacer mam długi, a mimo zimnego powietrzać fajka dobrze grzeje dłonie. Półmrok paradoksalnie pomaga amatorowi, bo lepiej widać żar i czy dobrze się go kołeczkiem prowadzi. Tylko czasem pod koniec palenia ciężko stwierdzić czy to już koniec, czy tylko fajka zgasła.
Wiosną i latem miło jest usiąść na powietrzu z książką, cieszyć się lekturą i dymem, lub spacerować po parkach, podziwiać naturę i dokarmiać wiewiórki. Jesienią natomiast spacerować w chłodnym powietrzu i grzać dłonie fajką.
Zastanawiam się co przyniesie mi zima. Czy zawieje śnieżne będą gasić fajkę? Czy żona zlituje się nad biednym Azmogiem? Czy Azmog napisze kolejny artykuł? Dowiecie się w następnym odcinku.
Poczytaj sobie tekst pt. „Fajkowy under-grunt”. Może to Ci jakoś pomoże. W każdym razie powodzenia :)
Uważaj na mróz i wiatr. Szkoda katować fajkę w takich warunkach. :)
Nie wiem, jak to się odnosi do Twoich warunków, ale ja stawiam sprawę jasno: „Moje mieszkanie i będę robił co chcę, a jeśli nie pasuje, to tam są drzwi.” Na razie obecna kobieta wytrzymuje, ale z doświadczenia wiem, że jeśli nie wytrzyma, to każda taka zmiana owocuje młodszym i ładniejszym nabytkiem :) Panowie, nie dawać się!
Genialny algorytm! W ten sposób, przy odrobinie szczęścia (trafiając na same niepalące) można bez końca wymieniać panienki na coraz ładniejsze! :>
…a poważnie, to porozmawiamy, jak któraś będzie żoną, a nie tylko przechodnią obecnością w męskiej jaskinii ;)
Cóż. U mnie to już żona, więc połowa mieszkanai jest jej :P A jak jej powiem „tam są drzwi” to ona może mi powiedzieć „tu jest patelnia” i będę chodzić z logiem Tefala odbitym na czole.
Muszę przyznać,że się ubawiłem:
1) no,no fajny PSL (pipe smokers liberation);),
2) za każdym razem młodsza i ładniejsza (to zależy jaki jest poziom początkowy);),
3) postuluję już teraz zastanowić się na zakładką „matrymonialne&towarzyskie” na Belce głównej ;)
Wiedziałem,że mam dobrze z żoną a ten artykuł jeszcze bardziej mnie w tym przekonaniu utwierdził. Dobrze, że za tytoń mnie na balkon nie wygania a i sama fajeczkę ze mną zapali.
W tekście Autora wyczuwam niepewność pt „co ze mną będzie?”. Łażenie po mrozie i zawiei? Los zesłańca? Może w drodze z pracy zajść do jakiego przytulnego lokalu dla palących?
Lokal to nie głupia sprawa. Muszę poszukać jakiegoś w drodze z pracy… albo drogi z pracy zachaczającejo o jakiś przytulny lokalik :)
Można inaczej – ja mam wentylatorek w wentylacji i przewód elastyczny do biurka. Mogę palić ile chcę – i tak dym wychodzi na zewnątrz. Błogosławione w zimie, bo mogę palić przy zamkniętych oknach. Nie zawsze tak się da, ale jak jest możliwość – czemu nie? A demontaż – jakieś dwie minuty.
Po kilkutygodniowym pobycie nad morzem, gdzie wiatr urywał głowę i wywiewał popiół z komina, chciałem napisać artykuł o zasadności używania czapeczek wiatrowych do fajek. Ale brak czasu i przede wszystkim brak fajki posiadajacej takowy, odunęły ten pomysł na czas jakiś.
Teraz zbliża się sucha i wietrzna zima, więc może pomysł powróci. No i mam powód (testy naukowe), by kupić Petowego silver cupa.
Palenie w domu – odbieranie tlenu innym mieszkańcom, to uważam ostateczność, z której świetnie wybrnął kolega Klapuch. Jeśli nie spacery z dziećmi, psem, papugą czy innym pupilem, to polecam piwnicę, w której ja na zimę organizuję mikro warsztat i palenie umilam sobie pracami ręcznymi lub lekturą.
Nie zazdroszczę kolegom życia w miejscu, gdzie palacz fajki jest wrogiem społecznym numer 1 i trzeba go odizolowywać od reszty. Choć wiem, że w tym przypadku to większość ma rację i nie ma tu „złotego środka”.
Trzeba korzystać z tej „wolności” na świeżym powietrzu, która nam pozostała, bo i to pewnie już nie długo zostanie nam odebrane.
Pozdrawiam serdecznie.
Janusz, jak będziesz pisał na temat czapeczek wiatrowych to daj znać na PW. Jako „ten co często na wodzie, pod żaglami” chętnie podzielę się doświadczeniami i spostrzeżeniami. Pozdrawiam
Moim zdaniem, według mnie, żona, porządna kobieta zazwyczaj, w pewnym momencie swojego życia zostaje postawiona przed sytuacją nadzwyczajną. Ot, taka sytuacja. Mąż dotąd wierny – rzekłbym semper fi – powoli zaczyna skłaniać się w objęcia innej ciepłej kochanki i choć nieożywionego stanu to o duszy prawdziwej, ciepłej i pełnej zrozumienia – beztroski. Jaka powinna być reakcja żony? Zazdrość, oburzenie i frustracja? Każda kobieta nieraz zadaje sobie pytanie jak to jest z facetami, że w pogoni za swoimi „syrenami” bezwiednie podążają drogą całkowicie dla niej niezrozumiałą. Obcą. Lecz zaletą wszystkich kobiet od dawien dawna było czekanie. Mężczyzna w obowiązku oddalał się od ogniska domowego ale zawsze wracał. Gdy brak było spełnienia wynikającego z osiągnięcia przez niego celu, czuł się niespełniony, zgaszony. Kobieta to wie, a jeśli nie wie to tego powinna się nauczyć, że miłość jej życia czasem podążać musi własną drogą, by nie zatracić własnego siebie, by nie zatracić ich oboje.
Moja żona, Dorota, w pełni akceptuje moje fajki w dopuszczalnych granicach. Ja pale w warsztacie, w salonie kiedy jest możliwość jego przewietrzenia – głownie w nocy. Tracę pieniądze na przyjemności ale zawsze z założeniem: Na dzieci, żonę i przyjemności pieniędzy oszczędzać nie będę. Dopóki pamiętam o kolejności, dopóty tra ten układ, kompromis obopólny i każdy znajdzie dla siebie przyjemny kącik w którym możliwe jest spełnienie własnych przyjemności.
Witam Azmog, no żal mi Cię niezmiernie że musisz kombinować aby popykać fajeczkę. Niestety trudno coś też radzić, bo kobieca psychika to gorsza sprawa niż fizyka kwantowa.
Ale.. może doprowadź w domu do sytuacji takiej w której tylko zapalenie fajki poprawi atmosferę i wprowadzi spokój w relacje rodzinne.(trochę na zasadzie odruchów Pawłowa)
A zatem bądź nieznośny przez miesiąc, wywołuj awantury i nie zmywaj naczyń. I wmawiaj żonie że tylko kojący dym z fajeczki może cię uspokoić, a po kilku tygodniach żona sama w momentach „przed burzowych” powie ci … kochanie lepiej zapal fajkę i się nie denerwuj…
Jestem z Tobą , powodzenia
Pomyśleć, że kiedyś fajkę palili prawdziwi faceci… ech, żal
U mnie chwała Najwyższemu problemy występują tylko na polu „co teraz palić masz zamiar?”…aromaty moja Kobieta toleruje (czasem nawet chwali), z innymi bywa różnie…ale mam swój pokój i tam mogę zemknąć,jakby co! Komfort jednym słowem!
Ale fakt, jakich czasów dożyliśmy! Facet lęka się zapalić fajkę w swojej „hacjendzie”!!!!! Mówiłem, nie przesadzać z tą emancypacją!
@mayavada nie podoba mi się Twój pomysł. Nie widzę sensu wprowadzać nerwowej atmosfery do domu po to by zapalić. I w sumię wolałbym już rzucić palenie fajki niż się z żoną kłucić. Jeżeli nie uda mi się jej przekonać pokojowo to trudno. Będę pykał fajkę na spacerach.