W jednym ze swoich tekstów Jalens rewelacyjnie opisywał zmagania, jakie towarzyszą przejściu z papierosów na fajkę. Podejmę w kilku słowach ten temat jako że mam ku temu całkiem dobrą okazję. Kilka dni temu minął rok od czasu zapalenia przeze mnie ostatniego papierosa. Tekst ten nie ma być poradnikiem, jak rzucić palenie. Ma stanowić dowód, że można…
…paliłem papierosy od około 10 lat. Niedużo. Dwa, a czasem trzy dziennie. No właściwie to dwie, a czasem trzy paczki dziennie. Czyli jednak całkiem sporo. Brakuje mi dobrego stwierdzenia poza jednym prostym zdaniem: byłem cholernie uzależniony. Nie tylko przez wrodzoną skłoność, dzieloną z innymi przedstawicielami gatunku, uzależniania się od pewnych substancji ale również przez nerwicę natręctw, którą znacznie potęgowała uzależnienie. Zapalałem pierwszego papierosa o poranku, z ledwo otwartymi oczami, zasypiałem przy popielniczce, nad którą unosił się jeszcze dym. Paliłem przed pracą, po pracy, w trakcie. Lotnisko i toalety z czujnikami? Tylko parę zaciągnięć, nic więcej….
Podjąłem 3 próby zerwania z nałogiem. Pierwsze bazowała na gumach i tabletkach Tabex. Pamiętam, że wytrzymałem pół dnia i że zaraz po zażyciu Tabexu papieros smakował wyśmienicie. Za drugim podejściu oddałem się w ręce mojej silnej woli. Wytrzymałe miesiąc. Okazało się, że moja silna wola nie jest tak słaba jak podejrzewałem. Ale przeżywałem katuszę głodu nikotynowego. Podjadałem słodycze, brałem prysznic 5 razy dziennie. Zgubiły mnie cygaretki, które zacząłem podpalać. Najpierw jedną, drugą…potem paczkę może kupić…a skoro paczkę cygaretek to właściwie czemu nie papierosów?! Napisałem powyżej, że “zgubiły mnie” cygaretki. Może jednak uratowały. Gdyby nie one byłbym dziś przemoczonym do suchej nitki zapaśnikiem sumo…
Jakiś rok temu uświadomiłem sobie rzecz na pozór oczywistą. Zerwanie z papierosami nie musi oznaczać wyleczenia z nikotynizmu! Można pozostać chorym elementem na zdrowej tkance eko-spoleczeńtwa ale nie palić papierosów. I wtedy zaczął się ów szlachetny bój który po dziś dzień toczę.
Są tacy, którzy sądzą, że zostawią papierosa dla fajki, której nigdy nie próbowali.Szybki łatwy strzał nikotynowy na rzecz kondensatu, spiecznego języka? Głupcy. Są i tacy palacze papierosowi, którzy jednocześnie są i fajczarzami. Ja należałem do grupy trzeciej; fajka nie była mi obca, paliłem ją tak długo jak papierosy ale dość rzadko, mając przy tym i kilkuletnie przerwy. A paliłem Alsbo… Powinno brzmieć: kupowałem Alsbo. Potem przyszyły lepsze tytonie ale to wciąż były początki.
Motywacją do rzucenia papierosów była i troska o zdrowie ale i finanse. Choć kolejność była chyba odwrotna. Ale na moje szczęście nie podejmowałem abstrakcyjnych rozważań o szkodliwości palenia bądź też wyliczeń do czwartego miejsca po przecinku, ile kosztują papierosy. Co do zdrowia: tak się złożyło, że w tamtym okresie zacząłem intensywnej jeździć na rowerze. I wystarczyło przejechać się kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów, by organizm, w niezbyt wysublimowany sposób, przypominał mi, że mam płuca. Co do finansów: nie trzeba nikomu przypominać, że fajczarstwo nie jest najtańszym hobby. Jednak dla mnie lepiej było wydać pieniądze na dobry tytoń, którym się można delektować, na fajkę, którą w ustronnym miejscu można pokazywać kolegom bez obaw o zarzut oddawania się jakimś sprośnym praktykom… inaczej odbiera się takie wydatki niż w przypadku papierosów, do których czuło się już odrazę od dłuższego czasu. Motywowałem się też prezentami: skoro nie palę miesiąc to może nowa gitara? Taki prezent pomoże wytrwać. I to przynosiło efekty.
Zdecydowałem się przejść na e-papiersy. Kupiłem zestaw dwóch sztuk za ok. 200 zł. I byłem zaskoczony! To działa. Używam zestawu do dnia dzisiejszego. Zrezygnowałem jednak z grzałek do kartomizera, na rzecz liguinatorów. Lepszy dym i smaczniej. Znalazłem też swój ulubiony liquid, oczywiście Oriental Tabacco. O ile na początku inhalowałem 10 ml na ok. 3 dni o tyle dziś taka porcja starcza mi na około 10- 13 dni. Wspominam o tym ponieważ sądzę, że zostawienie papierosów na rzecz fajki jest bardzo, ale to bardzo trudne. Znaczenie łatwiej mieć to elektroniczne coś, co pozwoli przejść najgorszy etap. Zaspokoi nagłą potrzebę na dymka. Dostarczy dawkę nikotyny w takich okolicznościach, w których sięgnęliśmy po papierosa.
Muszę jednak przyznać, że epapieros nie stanowi cudownego remedium. Zaspokaja głód nikotynowy, dymi. Ale to jednak nie to… Szczególnie rano, gdy ma się ochotę sięgnoć po “naturalną” nikotynę. Bez wątpienia jednak pozwala przetrwać.
Nie pamietam ile minęło od rzucenia papieroswó do poważnego “wejścia” w fajke, 2-3 tygodnie? Może trochę więcej. No i tak już zostało. Nie wyleczyłem się z nikotynizmu, ucywilizowałem go jednak w pewnym sensie.
Oduczywszy się palenia przestałem być więźniem pod szczególnym nadzorem. No może nie jestem już osadzony w papierosowym Alcatraz ale w areszcie domowym wciąż siedzę. Wciąż gnębi mnie głód nikotynowy ale umiem nad nim zapanować. Nie muszę robić w pracy co godzinę przerwę na papierosa. Mogę wytrzymać. Jedynym zwyczajem jaki pozostał to konieczność zapalenia rano, od razu po przebudzeniu. I mam do tego specjalną fajkę i tytoń – Stanislaw London Mixture.
Palę przede wszystkim w fajkach fitrowych. Jako że trawię tylko Latakię i jej podobne nie mogę liczyć na supermocne tytonie. Ale mam możliwość palenia często. Dzięki filtrom z balsy lub papieru filtracyjnego mogę palić trochę szybciej, bez zbytniego pilnowania fajki.
I by nie było kolorowo: po roku nie jest wcale znacznie łatwiej, wciąż jest ciężko.
Gdybym na koniec chciał posunąć się do udzielenia kilku rad osobom, które chciałyby podążyć moją wyboistą ale wielce chwalebną drogą to brzmiały one tak:
- Nie zostawiaj papierosów dla fajki. Pewnie nie dasz rady. Rzuć papierosy i zacznij palić fajkę.
- Znajdź dla siebie odpowiedni tytoń. Taki o wystarczającej mocy i wysokiej kulturze palenia. Najłatwiej znaleźć coś w grupie mieszanek angielskich.
- Miej dwie grupy fajek. Fajki do delektowania się i do zaspokajania głodu nikotynowego. Te drugie nie mają być zapuszczonymi rurami. Mają być wygodne i dobrej jakości ale też takie, w których nie będziesz obawiał się zapalić trochę szybciej.
- Jeśli nie możesz zapalić fajki zapal cygaretkę. Ale tu trzeba uważać, raz przez to wróciłem do nałogu. Ja potrafię już kupić cygaretkę wtedy ,gdy wiem, że na fajkę nie będę miał czasu. I tylko wtedy.
I na zakończenie: fajka naprawdę lepiej smakuje, gdy nie męczymy naszej paszczęki papierosami…
Ja też rzuciłem papierosy dla fajki (20 sztuk dziennie). Niedługo będzie rok. I nigdy od kiedy rzuciłem nie pomyślałem żeby kupic choć paczkę. Ani razu. Tak w punktach:
1.Motyw finansowy-najsilniejszy-bo z palaczy zdziera się kasę niemiłosiernie. Producenci pakują do papierosów każde gówno jakie znajdą, bo każde się sprzeda. Minister finansów się sadzi co roku i mu się to udaje bo ma do czynienia z uzaleznionymi. Oddawanie komus co dzień 12 złotych tylko dlatego że się jest uzależnionym zaczęło być dla mnie poniżające.
2. Jasne, że po przejściu na fajkę miałem objawy odstawienia, z bólem zamostkowym włącznie. I chodziłem wk…. Dwa dni. Słownie: DWA DNI. To trudne? Nie.
3. Tytoń kupuję za granicą a jak braknie to na fajkowo. Dla zasady. A zasada brzmi: żadnego chłamu, żadnych ustępstw na rzecz Alsbo bo akurat mi brakło. Jak ktoś chce się dorobić na dziadostwie to proszę ale ja nie biorę w tym udziału. Dziadom sprzedającym w trafikach tytoń jaki akurat mają na stanie już dziękujemy. Fajkowo.pl jest tu chlubnym wyjątkiem pod wieloma względami. Nie tylko asortymentu.
4.Papierosy elektroniczne to bezsens oczywisty ale też to przerabiałem. Za 200 zł mogłem kupić sobie niezłego Stanwella.
5. Prestiż- znałem gościa co mawiał: alkohole są dla ludzi, chołota powinna pić denaturat. To samo myślę o tytoniu. Teraz. Wcześniej byłem głupszy.
6. Jak nie możesz zapalić fajki to nie pal nic. Nic nie jest w stanie zastąpić fajki i 20 minut spokoju. Jeżeli nie masz 20 minut na fajkę to przemyśl swoje życie, a nie myśl o papierosach albo o cygaretce.
7. Kobiety lubią zapach fajki. Kropka.
8. 4 fajki mi starczają. Palę 5-6 dziennie rzadko nabijam na maksa. Jak się zasyfią to nie mam ochoty czyścić i wolę iść spać. Nie muszę palić.
9. Nie muszę palić już, w tej chwili. Nie muszę palić w samochodzie, w czasie dwugodzinnego spotkania nie szukam przerwy. Lot samolotem z trzema przesiadkami od rana do wieczora nie jest żadnym problemem. Nie palę w budzie dla palaczzy na lotnisku. No way!
10. Polecam silne aromaty na początek. I dwie duże i dwie małe fajki. Duże wiadomo, a małe na szybko.
Dwa dni i jest po sprawie. Dziś papierosy nie istnieją. Fajka to inna klasa. Wyższa klasa.
Wszystko ładnie, ale z pkt 4 w wypowiedzi poprzednika się zgodzić nie mogę ;)
Nie palę ponad rok. Paliłem lat 15, 1-2 paki dziennie czerwonych papierosów.
Próbowałem tabexów, niquitinów, sdrowego rozsądku i mądrych książek. Max przerwa jaką udało mi się uzyskać to był niecały rok. Cała praca poszła psu w d@#$ jak przyszło się ożenić i ukoić nerwy – wróciłem wtedy do papierosów.
A teraz – od ponad roku jestem zadowolonym użytkownikiem e-papierosa i nie mam zamiaru tego zmieniać. 100% substytut zaspokajający nałóg, same korzyści moim zdaniem. Choć, kto mnie zna, pewnie domyśli się, że ja nie stosuję „zwykłych” e-fajek ze sklepu za 200 zł…. ;)
Efekt podjęcia takiej a nie innej decyzji? – oszczędności rzędu 90% w stosunku do papierosów, odzyskana sprawność płuc, odzyskany zmysł smaku i węchu, koniec z niewygodami palenia po kiblach/kątach/balkonach. No i frajda z możliwości samodzielnego mieszania własnych ulubionych smaków i rozwoju sprzętu do dymienia.
Ale, że to portal fajkowy, to peany pochwalne na temat e-papierosów nie są chyba na miejscu…. Możemy o tym podyskutować w innym miejscu.
A w kontekście fajkowym – jeśli komuś uda się rzucić palenie (z wykorzystaniem dowolnych środków/metod), to dopiero doceni skok jakościowy i smakowy przy paleniu fajki! Mnie po rzuceniu szlugów i przejściu na glikolową chmurę nie smakował żaden tytoń. Wszystko waliło popielnicą! Ale to na szczęście objaw chwilowy. Po całkowitym „odmuleniu” kubków smakowych i przyzwyczajeniu się paszczy do braku smogu w glikolowej chmurce, znów zaczęły mi smakować palone fajki. Powiem więcej – poznałem inny wymiar i intensywność smaku! Jest olbrzymi skok jakościowy doznań, choć przyznam – fajkę palę niezmiernie rzadko. I wyłącznie dla smaku, nie dla nikotyny.
No tak, ten punkt ma znaczyć tyle, że papieros elektroniczny nie daje wolności od nikotyny. To raczej esencja nałogu. Tak jak fajka jest esencją smaku i zapachu tytoniu. Jak dla mnie, oczywiście. Poza tym elektyczne papierosy sa jeszcze łatwiejsze do palenia niż zwykłe. i to dodatkowo pogłębia nałóg nikotynowy. No i jest jeszcze coś. Nikotyna to substancja bardzo silnie działająca. Uważam buteleczki z nikotyną za niebezpieczne. Głównie dla dzieci. Małe objętości plus wysokie stężenia równa się nieszczęście.
Mam bardzo podobne doświadczenie. Fajkę zacząłem palić przed papierosami (gruszka z filtrem i red amphora) Krótka przerwa w zajęciach i ładowanie fajki w biegu byle szybciej, 1 minuta delektowania zapalniczką i lokomotywa, popiół na chodnik i z powrotem do roboty. Tak właśnie nauczyłem się nikotyny, mimo mocy amphory nie wpadłem w nałóg ale fajka szybko się przepaliła i zanim kupiłem nową zdarzyło się kilka, kilkanaście…papierosów. Nałóg narastał jak symfonia Liszta, gęstniał i tężał aż pojawił się rozbłysk słodkiej nadziei, lekka i słoneczna virginia (FVF) zagościła w mojej nowej fajce tym razem z wrzośćcca. Do tego doszedł F&T Vintage i Dunhill Nightcap. Ale pęd życia przyspieszył, moje niezgrabne palce zaczęły rolować tytoń o wcale nie najgorszych smakach a fajka poszła w kąt. Przyszedł jednak dzień kiedy kręcąc ostatniego papierosa na jakiego pozwoliła mi ziejąca pustką paczka tytoniu zbliżając płomień zapałki i już mając zaciągnąć się ciężkim orzechowym dymem Drum Yellow zapałka od podmuchu wiatru zgasła a coś zapaliło się w mojej głowie (najczęstszy i najoczywistszy powód refleksji czyli pieniądze, zdrowie ale i wspomnienie cudownych smaków fajki) i papieros wylądował pod ciężarem buta rozgnieciony jak cisza palcami Pagniniego lub Jimiego Page’a. Od tąd (ponad miesiąc) nie wziąłem papierosa do ust, smakują jedynie ustników fajek i dymu lepszego niż dzieła kulinarne niejednego mistrza. Przez ten krótki czas kolekcja urosła o kilka tytoni(w tym takich na szybkiego dymka) i wszystkie zaspokajają zarówno potrzeby kubków smakowych jak i głodu nikotynowego stawiającego coraz mniejsze żądania.
Pięknie opisałeś metodę zamiany siekierki na kijek. Bo co to jest e-papieros? To potężna dawka nikotyny w roztworze jakiś pachnideł. Dodatkowo podpierasz się fajką, zaciągając się. Nie tędy droga. Polecam ci mój artykulik
http://www.fajka.net.pl/problemy/fajczarskie-problemy/glodem-mosci-panowie/
Nie palę już trzy lata. Nie palę niczego. Ale fajek się nie pozbyłem. Uznałem, że jeszcze jakieś dwa lata musi minąć, bym bez niebezpieczeństwa powrotu do nałogu mógł się delektować np jedną fajką dziennie bez zaciągania. O tym jak się czuję po tym czasie mogę gadać godzinami. Byłem straasznym osłem paląc papierosy (paliłem 39 lat. W końcówce po 40-ści papierosów dziennie, plus 3-4 fajki plus ok 3 papierosy w nocy). Rzuciłem prawie bez problemu, bo zniknęły czynności inicjujące – kawa, obiady, i inne. Gorąco polecam.
Na początek: gratuluję „niepalenia”.
Co do mojej zamiany siekierki na kijek: nie jest do końca tak jak mówisz. Po pierwsze dlatego, że e-papieros jest z pewnością mniej szkodliwy niż papierosy (niewiele badań jest na ten temat, ja spotkałem się z dwiema lub trzema publikacjami – m.in. zeszłotygodniowa w Lancet). Po drugie: nie dopalam się fajką, nie zaciągam niczym smok. Po prostu palę fajkę, która zastąpiła odstawione papierosy i powoli odkładany e-papieros. Po trzecie: byłoby pięknie i wspaniale wyleczyć się z nikotynizmu, ale ja nigdy tego nie chciałem. Abstrahuję przy tym od tego, czy w ogóle umiałbym to zrobić. No i po czwarte: gdyby ktoś 2-3 lata temu powiedziałby mi, że rzucę papierosy na ponad rok, pomyślałbym, że biedak błądzi, bądź że po prostu pijany jest:) Najważniejsze jest to, że udało mi się opanować nałóg. Bo podobnie jak Ty mogę sobie przypisać oślą naturę… P
Mareeeek! Ty żyjesz!! odezwij się czasem, niepalący też się tu przecież wypowiadają :)
Żyję, żyję :) . Nie odzywałem się, bo przestałem zaglądać na fajkanet. Powód bardzo prozaiczny – śliniłem się do fajki czytając opisy tytoniów lub fajek. Musiałem dać sobie czas. Teraz nawet nie myślę o zapaleniu. Tęsknię trochę do smaku i zapachu czystej wirgini, ale jeszcze za wcześnie. Boję się, że mogę wrócić do zawodu.
A swoją drogą, miło że pamiętasz…
Temat odstawienia papierosów na rzecz fajki po raz kolejny pojawił się na fajkanecie, i jak sądzę, będzie się pojawiać dalej. Oryginalny tekst Jalensa przeczytałem kilka miesięcy temu i wziąłem sobie go do serca. Bo choć paliłem mało i stosunkowo krótko, to i tak głód dawał się we znaki. Jak każdy palacz próbujący zerwać z nałogiem szukałem metody – skutecznej, bezbolesnej, dalekiej od radykalnych rozwiązań. Na co dzień nie puszczałem już „dymka”, ale gdy nadarzyła się okazja (a tych nie brakowało), wszelkie postanowienia brały w łeb. Zbyt wiele razy rzucałem palenie by mieć złudzenia co do skuteczności niepełnej abstynencji. A może okazyjne papierosy zastąpić fajką?
Wyciągnąłem zatem z dna szafy starą „gruszę” umazaną przez lata w Alsbo i stwierdziłem, że spróbuję… Kupiłem „na ślepo” SG Perfection, poparzyłem sobie język, przekląłem siarczyście i pykałem dalej. I tak sobie już pykam, może w innej fajce, może z innymi tytoniami już szósty miesiąc. Pykam i „niedopalam” się ani zwykłymi, ani elektronicznymi papierosami. Pykam od czasu do czasu i czuję się dobrze jako niedzielny fajciarz. Pykam i śmieję się w duchu, jak nieporadne były początki przygody z fajką.
A zatem rację ma MM, że przejście z papierosów do fajki jest możliwe. Ma rację, że przejście to najczęściej zaczyna się od odstawienia papierosów (a to boli). Ma też rację, że cygaretki mogą skłonić by wrócić do papierosów. W taki oto sposób moje noworoczne postanowienie 2011 legło w gruzach. Ma rację, że fajka nie oznacza zerwania z nałogiem – cywilizuje go, zmienia jego formę. I nawet jeśli nie jest to zdrowie, to posiada pewien urok, którego niepalący nie zrozumieją.
biedni narkomani naprawdę mi was żal
Biedny Idioto, żal mi Cię po dwakroć bardziej!
(trol, to trol… ale żreć musi ;) )
Zastanawia mnie, jak trzeba mieć nudne i smutne życie, żeby wchodzić na portale, których tematyki kompletnie się nie zna i pisać tego typu komentarze. Ignorancja jest wielkim problemem współczesnego społeczeństwa. Afiszowanie się z nią nie dodaje splendoru.
Ale za to pomyśl Wojtku… jakim trzeba być wybitnym, zawziętym i zdolnym specjalistą od archeologii, żeby dogrzebać się tematu z ostatnim komentem sprzed równo dwóch lat
… tylko po to, by zasadzić trolowego posta!
Złota łopata, pluszowe gumiaki i kupa kompostu się należy Koledze za tą popisową akcję :)