Dobiliśmy do końca morderczego, smutnego cyklu o tytoniowych prohibicjach. To powinien być ostatni odcinek. Ale wciąż została porcja” zaległa”, za którą w końcu trzeba się będzie wziąć… Mamy nadzieję, drodzy fajczarze, że będziecie uważnie wybierać miejsca do spędzania urlopów. Wczasujcie się w dymie, podróżujcie z fajką. Byleby Was nie dosięgła ręka swoiście pojętej sprawiedliwości!
Syria – palenie wzbronione w kawiarniach, restauracjach, instytucjach szkolnych, zdrowotnych, sportowych, ale także w kinach, teatrach oraz w transporcie publicznym. Dotyczy to każdych form zażywania tytoniu, również fajek wodnych (pozdrawiamy wielbicieli sziszy oddających się swojej pasji w autobusach).
Tajlandia – nie wolno palić w restauracjach, barach i na otwartych placach wymiany towarowej. Papierosy posiadają pozdrowienia rządowe od 2005 roku, a tytoniu nie wolno reklamować. Zarządzenia te są mocno przestrzegane… w tych lokalach, które są publicznie zarejestrowane. A że sporo nie jest…
Turcja – kraj, w którym do niedawna mało kto wiedział, że istnieje zakaz palenia. Do tej pory rząd stara się doedukować obywateli, szczególnie karami, co w sumie nie dziwi. Najlepiej wszak kijem, nie marchewką, prawda? I tak na liście miejsc, w których nie wolno palić figurują: biura rządowe, miejsca pracy (powyżej czterech pracowników), bary, restauracje, kawiarnie, szisza puby, centra handlowe, szkoły, szpitale, pociągi, taksówki, autobusy oraz promy i samoloty.
Uganda – niezwykle ugodowe państwo! Pozwoliło palić w domu, zabraniając wszędzie indziej!
Zjednoczone Emiraty Arabskie – pojęcie „zakaz palenia” traktowane jest tam w jedyny słuszny sposób, czyli po macoszemu. Wniosek taki płynie z listy miejsc, w których nie wolno palić, a są to: centra handlowe i publiczne miejsca (bez specjalnej specyfikacji). Jednak strzeżcie się, bo w Abu Dabi, Ajmanie, Dubaju oraz Sharjah prawa te mogą być egzekwowane w mocniejszy sposób.
Wielka Brytania – tu sprawa się komplikuje. Dlaczego? No bo mamy Anglię, Walię, Szkocję, Irlandię Północną, a także tak zwane „Channel Islands”, które są ni mniej, ni więcej tylko wysepkami na Kanale La Manche (której to nazwy Brytyjczycy za Chiny Ludowe sobie nie przyswoją). Po kolei:
Anglia: palenie wzbronione w: zamkniętych miejscach publicznych, takich jak miejsca pracy, bary, kluby, restauracje. Są jednak wyjątki. I tak można palić w specjalnych pokojach hotelowych, domach pielęgniarskiej opieki, więzieniach, łodziach podwodnych, morskich platformach wiertniczych oraz w czasie telewizyjnych show, o ile jest to potrzebne. Najdziwniejszy jest fakt, iż w Pałacach również można palić (tylko w Westminsterskim nie). Czyżby Angole nie dbali o zabytki? Aha – palenie na zewnątrz jest dozwolone wszędzie.
Irlandia Północna: nie wolno palić w zamkniętych miejscach pracy, jak biura (nawet, jeśli palacz jest jedyną osobą tam pracującą), ale także w barach, restauracjach i tak zwanych „budynkach publicznych”. Przystanki należy dopisać do listy, dworce i perony także.
Szkocja: prohibicja w zamkniętych miejscach publicznych, miejscach pracy, stadionach, barach oraz restauracjach. Także na przystankach i peronach, tudzież w budkach telefonicznych. Na dodatek lokale muszą wywieszać znaki wzbraniające palenia nie tylko przy wejściu, ale i dookoła swoich siedzib. Ma to jakoby pokazać światu, gdzie Szkocja ma palenie. Działa także telefon zaufania, gdzie można z konsultantką porozmawiać o raku płuc i szkodliwości tytoniu.
Walia: wszystkie zamknięte publiczne miejsca objęte są zakazem palenia. Wszystkie, bez wyjątku. Opozycja jest o tyle silna, co nieskuteczna. LVA (Licensed Victuallers Association) pół roku po wprowadzeniu zakazu (w 2007 roku) zaraportowała, że puby straciły 20% dochodów i klienteli, a niektóre zostały wręcz zamknięte. Najciekawszy jest jednak znak zakazu palenia, który jest dwujęzyczny. Po Angielsku większość zrozumie, zaś po walijsku brzmi on tak: „Mae ysmygu yn y fangre hon yn erbyn y gyfraith”. Że tak powiem – BEWARE!
USA – o liście zakazów palenia w Stanach można spokojnie pisać habilitację. To państwo to wszak pięćdziesiąt „państewek” zebranych w jedną federalno-konstytucjonalną republikę. Czy ktoś oczekuje, że przy takim postawieniu sprawy coś będzie proste? I tak barbarzyńcy z Zachodniego Wybrzeża szczycą się najbardziej restrykcyjnymi oraz najwcześniejszymi prohibicjami, podczas gdy terytorium Midwest (m.in. Illinois, Indiana, Kansas, Michigan, etc.) posiada niewielkie zakazy albo wręcz – nie posiada żadnego. Każdy stan reguluje te sprawy na własną rękę. W niektórych nie wolno palić tylko w wyznaczonych w ustawie miejscach, podczas gdy inne rozciągają zakaz na abstrakcyjne tereny. Na dodatek nie ma żadnej prawidłowości oraz punktu zaczepienia. W Guam palenia zabraniają w restauracjach, ale w miejscach pracy już nie. Wolne od zakazów są Samoa i Amerykańskie Wyspy Dziewicze. Najprościej więc pytać i liczyć na to, że dany stan nie reguluje ustawą możliwości zadawania pytań…
Urugwaj – od marca 2006. palenie zabronione w zamkniętych przestrzeniach publicznych. Bary, restauracje i biura wliczają się w to, a kara za złamanie zakazu wynosi od 1100 dolarów do trzech dni aresztu.
Watykan – dzięki Janowi Pawłowi II palenie zostało zakazane w każdym miejscu, do którego może zajrzeć turysta oraz w którym się pracuje. Generalnie zakaz był zbędny, bo i tak od dawna istniał jako wyznacznik etyczny.
Łoś by się uśmiał:
*według danych statystycznych 91% populacji północno-irlandzkiej popiera zakaz palenia.
*Izrael zabronił palenia w bazach wojskowych, na komisariatach oraz w więzianiach. Już to widzimy, aha!
*52 tysiące taksówek w Tokio jest wolnych od dymu, ale można nalegać na dymka. Taksiarz może się zatrzymać i udostępnić pasażerom przenośną popielniczkę.
Toś mnie z tą Szkocją zasmucił…
Turcja – Shisha bary – ZAKAZ PALENIA!? To co, wsuwają melasę z ziemniaczkami?
W praktyce nie jest tak strasznie. Owszem, Szkoci poddali się bez szemrania odgórnym zakazom ale nie oznacza to, że nagle zaczęłi uważać tytoń za ZUO i nagonkę na palaczy robić. Czasem naewt i niecałe pół metra od drzwi pubów, dworców i innych obiektów użyteczności publicznej – np. szpitali! – są popielniczki na sztywno do muru przytwierdzone, ponieważ Szkocja to jednak kraj głównie papierosiarzy. Przy wilgotności powyżej 90%, wietrze i upierdliwej mżawce nie bardzo ma się ochotę palić outdoorowo, a lato tak suche jak tegoroczne zdarza się raz na dziesięciolecie albo i rzadziej.
Karane jest natomiast surowo palenie w miejscach objętych zakazem i oznakowanych, żadnego przymykania oka – nawet dla „swoich” – jedno ostrzeżenie, nastepnym razem najazd służb mundurowych, kara finansowa. W skrajnych przypadkach (byłem świadkiem) zakaz wstępu do pubu do odwołania, co w kilku- kilkunastotysięcznej społeczności łatwo wyegzekwować.
„Karane jest natomiast surowo palenie w miejscach objętych zakazem i oznakowanych, żadnego przymykania oka – nawet dla „swoich” – jedno ostrzeżenie, nastepnym razem najazd służb mundurowych, kara finansowa. W skrajnych przypadkach (byłem świadkiem) zakaz wstępu do pubu do odwołania, co w kilku- kilkunastotysięcznej społeczności łatwo wyegzekwować.”
To niby jest nie tak strasznie?
no nie, bo jeżeli w przybytku wiszą ostrzeżenia wielkości afiszów teatralnych/kinowych, z wyszczególnieniem co delikwentowi grozi za niezastosowanie się, to sprawa jest jasna. Jeśli dla kogoś obowiązujace prawa lub sposób ich egzekwowania wydaje się zamordyzmem, może skrzyknąć podobnie myślących, pikietować, maszerować, pisać petycje, odezwy, lobbować na rzecz złagodzenia przepisów…
naprawdę strasznym wydaje mi się demonizowanie palaczy i tytoniu jako używki, tymbardziej, że głosy takie płyną głównie ze strony lewej rzekomo postępowej, liberalnej, tolerancyjnej
Najlepiej jakby w ogóle nie było zakazów palenia. Jeśli komuś w pobliżu by to przeszkadzało to palacz powinien uszanować jego wolę. Wszystko byłoby wtedy jasne. Po co budować wszystko na zakazach?
Bo nie każdy jest w stanie uszanować cudzą niechęć do dymu tytoniowego. Chyba proste?
Nie trudne… Moja wypowiedź zaczyna się od słów „Najlepiej…”, więc wypowiadam się o tej sytuacji w najlepszym przypadku. IMO to mogłoby tak być, ale po prostu przez większość ludzi przemawia chamstwo.