Lubię gruszanki. Koledzy, szczególnie bardziej doświadczeni, zapewne teraz zastanawiają się nad usunięciem mojego numeru z książek adresowych… Wiem, że temat jest kontrowersyjny a gruszanki wywołują dziwny grymas na ustach wielu fajczarzy. Czy to jest spowodowane powielaniem utartych poglądów, czy może przywodzi na myśl własne niechlubne pierwsze kroki? A może wreszcie wynika z przekonania, że za kilkanaście PLN dobrej fajki zrobić się nie da?
Da się, i mam na to kilka przykładów.
A za co właściwie cenię te fajeczki? Po pierwsze za to, że są lekkie. Bardzo lekkie. Można taką fajeczkę, nawet nieco większą i wypełnioną po brzegi ulubionym tytoniem, trzymać w zębach przez pół godziny, delikatnie pykając i pochłonąć się bez reszty w pracę twórczą. Doskonałe są również w czasie spacerów, kiedy to spokojnym krokiem można iść bez obaw o stan uzębienia. Większe wrzoścowe fajki pod tym względem znacznie ustępują prostej gruszce.
Po drugie wytrzymałość. Swoją pierwszą i przez długi czas jedyną fajkę kupiłem osiem lat temu. Jako fajczarski przedszkolak popełniłem chyba wszystkie najcięższe grzechy. Nabijałem jak kolubrynę, nie kontrolowałem żaru, rozgrzewałem do wysokich temperatur tanie acz popularne w supermarketach tytonie aromatyczne nawet do kilku razy dziennie. Fajka nie wiem jakim cudem się nie przepaliła. Powiem więcej, pokryła pancerną warstewką nagaru, nie zaśmierdła, pali się dość sucho i przyjemnie. Po latach przez wzgląd na to co było w niej do tej pory palone przeznaczyłem ją pod mieszanki latakiowe. Mimo wielu fajek na półce uważam ją za bardzo smaczną i przyjemną w użyciu. Te fajki potrafią naprawdę dużo wybaczyć.
Ważnym czynnikiem jest też cena. Owszem, są kukurydzianki, można też za porównywalne pieniądze kupić używaną dobrą fajkę, ale… Używanych fajek nie palę z przekonania. Wiem, można higienizować, drzeć do gołego drewna, odwanniać etc., ale ja mam takie podejście, że fajka od początku do końca ma być moja i tylko moja. Od pierwszej nabitki, powolnego opalania, to ja kształtuję jej charakter.
A co do kukurydzianek… Za mało o nich wiem, ale trwałością na pewno ustępują gruszy. Jak dobrze pójdzie za miesiąc moją ignorancję nadrobię i napiszę o nich coś więcej, ale na razie… sza!
Grusza ma tą przewagę, że można z niej wyrzeźbić praktycznie każdy klasyczny kształt, kukurydza natomiast narzuca pewną formę. A ja lubię benty z dużą, pękatą główką.
Przyznaję, że w tym segmencie cenowym o znalezienie dobrze wykonanej fajki jest ciężko. Nie jest to jednak niemożliwe. Przy odrobinie doświadczenia można znaleźć fajkę z dobrze wykonanym nawiertem, okrągłym kominem i dobrze spasowanym ustnikiem. Fajka wykonana poprawnie i starannie będzie się dobrze palić niezależnie czy jest to wrzosiec, czy grusza.
Spora niechęć do gruszanek może wynikać z powodu, że jest to typowa „pierwsza fajka”. Wszyscy wiemy, że początki bywają przykre. Niedoczyszczona, przegrzana, kapiąca kondensatem wprost na poparzony jęzor fajka. Coś więcej trzeba mówić? Takie doświadczenia mogą zniechęcić adepta tej pięknej sztuki jeśli nie w ogóle do fajczarstwa, to przynajmniej do tej feralnej pierwszej gruszanki. Mi się jednak udało przejść tą drogę przez ciernie i nawet się zbytnio nie pokaleczyć.
Gruszanki są zazwyczaj utożsamiane z tytoniami mocno aromatyzowanymi nie zawsze w naturalny sposób. Niektórym nawet takie palenie sprawia przyjemność. Przyznaję, sam do takich należałem. Zmieniło się to z chwilą spróbowania czystej Latakii na spotkaniu klubowym. Kolejną moją miłością stały się tytonie orientalne. Jedne i drugie z dużym smakiem palę w fajkach z gruszy (oczywiście wrzoścówek też używam).
Ale, do czego zmierzam? Nie raz w towarzystwie popełniam faux pas wyjmując gruszkę. Wspólbiesiadnicy wpierw pytają „o, jaka ładna fajka, co to jest?”. Po wyjawieniu sekretu, że usłojenia raczej podziwiać się w tej fajce nie da następuje chwila ciszy. Czemu? Przecież to nie są złe fajki? Odpowiadam wtedy, że lubię gruszki i nie mam się czego wstydzić. Może więc czas przełamać stereotypy? Może warto otworzyć się na inne doznania, zainwestować kilkanaście złotych w tanią fajeczkę (zalecam ją jednak wybierać osobiście) i zacząć w niej po prostu palić swój ulubiony tytoń. Jestem pewien, że po kilku paleniach, jak zwykle z nową fajką, będzie można śmiało powiedzieć, że eksperyment jest udany.
Temat jest i będzie kontrowersyjny. Ja osobiście znielubiłem gruszki, przede wszystkim za ich toporność i słabe wykonanie (czysta taśmówka, nikt się nie przejmuje ani wysokością wylotu kanału dymnego, ani w ogóle niczym). Ich wytrzymałość również nazwałbym cokolwiek marną. Wolałbym już kukurydziankę, bo tam przynajmniej nikt mnie nie czaruje, że mi to na lata wystarczy, a ja lubię szczerość.
Natomiast swoje dwie gruszki bardzo dobrze wspominam. I w sumie nie żałuję, iż tak się moja droga potoczyła. Daleki byłbym również od deprecjonowania tych, którzy palą w gruszkach, czy w jakichkolwiek fajkach niewrzoścowych. Jeśli smakuje, to o co chodzi?
Paliłem w różnych fajkach, ale jeszcze w żadnej „nagar nie kapał mi na język”. W każdym razie gratuluję doznania!
Nagar wyszlifowany, dzięki za czujne oko ;)
;) jest czyściutko i smacznie!
Jest tak że w wielu przypadkach to co napisałeś mogło być prawdą- ale w wielu to bzdury.
Weź do ręki dowolny produkt polskich producentów, w przeglądarce odpal sobie dowolnego wytwórce fajek na alpasccia i jeszcze raz napisz że gruszanki są ładne- to jest cepelia w najgorszym wykonaniu.
Miałem w życiu ze dwie gruszanki- nie były to moje pierwsze fajki, nie zwęgliłem ich, nie ociekały kondensatem, ale dzięki temu mam porównanie z fajkami wykonanymi dla przykładu z wiśni- która jest o niebo lepszym materiałem na fajki niż grusza, najgorsza jest jabłoń, najlepsza czereśnia, z owocówek. Nie rozumiem, dla czego wybór padł na ten gatunek drewna, kiedy w czasach kryzysu inni producenci sięgali po grabinę, dębinię, buczynę, a tradycja rodzima korzystała z czereśni rzadziej z wiśni, z orzecha, grabu itp, w Przemyślu sięgnięto po gąbczastą gruszę… jest to co najmniej zaskakujące.
Gdyby wzorem takiego Vauena, wprowadzono by w firmach b&B i bróg trochę doświadczenia marketingowego podpartego dobrym wzornictwem- od biedy ta gruszka mogła by być- ba mogła by być te 10zł droższa, a tak- firmy te utknęły w miejscu, oddalonym od naszych potrzeb o całe galaktyki i faktycznie- to przez ich produkty gro ludzi rzuca palenie fajki, już na początku, bo ich produkty są źle wykonane i zniechęcają do palenia w ten sposób.
ot tyle…
Owszem i w artykule nie uciekałem od tego, że gro gruszanek jest wykonanych źle. Piszę też że na początku miałem szczęście, a potem już miałem oko aby wybrać gruszankę odpowiednio wykonaną i w tych pali mi się bardzo dobrze. W jednej już od ośmiu lat i zdaje się, że jeszcze mi długo posłuży.
Jak kupiłem pierwszą wrzoścówkę (od Bróga) od razu zrobiłem wżerę w kominie. Mozna by zaryzykować stwierdzenie, że lepsza dobra grusza niż spieprzona wrzoścówka.
Ale nie mogę nie przyznać Ci racji, że źle zrobiona fajka to tylko męczarnia i rzeczywiście może zniechęcić palacza do fajki już na samym początku. Przestrzegam tylko przed stereotypami. Tylko taki miałem zamiar pisząc ten artykuł.
Pozdro :).
Literówka.
http://sjp.pwn.pl/szukaj/gros
Pozdrawiam.
Pierwsza fajkę gruszankę miałem od broga, była świetnie wykonana, gdyby mi nie zaginęła przy licznych przeprowadzkach pewnie bym jej używał ze smakiem do dzisiaj. Kolejną też kupiłem tej samej firmy i od razu w niej „obniżyłem dno” podczas pierwszego palenia. Dopiero wtedy się jej przyjrzałem jakby 2 różne firmy to robiły…… Cóż zakup pod wpływem impulsu.
Nie mam 2 fajek z tego samego materiału i raczej będę starał się rozbudowywać kolekcję właśnie o fajki wykonane z kolejnych. Fajka poprostu musi być dobrze wykonana ze sztuką i wtedy będzie czyjąś ulubioną.
Pewnie teraz koledzy mnie wyśmieją ale moją ulubioną jest „rosewood” i to jeszcze „no name”, po prawie 10 latach dalej tak samo świetny jak na początku. A drugą w kolejności to ROPP „nieokorowany”.
W tym kontekście pozostaje mi powtórzyć pytania, na które na FMSie nikt odpowiedzieć nie zdołał, poza irkowymn stwierdzeniem, że istnieją fajki z gruszy lepsze od pewnych fajek z wrzośca, co akurat jakimś specjalnym odkryciem nie jest.
Zatem się powtarzając, czemu cały świat robi fajki z wrzośca, a nie z gruszki, skoro to takie super drewno? Czemu stare, wielkie marki bankrutują lub schodzą na psy oszczędzając na przygotowaniu materiału wrzoścowego zamiast skupować na pniu drewno z polskiej ulęgałki? W dobie kryzysu, oszczędności i globalizacji. Czemu kozacy zaporscy strugali sobie fajki z drewna dostępnego, ale raczej innej porwiniencji niż sielska klapsa? Po co wydobywa się piankę w Turcji, kopiąc głębokie dziury w ziemi i narażając życie, albo wyciąga z dna zbiorników wodnych skamieniałą dębinę zamiast beztrosko hasać z kozikiem po grójeckich sadach, gdzie zielenią się gaje konferencji?
Ja dalej tego nie rozumiem i coś mi tu nie gra.
Może faktycznie w ramach łamania stereotypów odejmę sobie od ust pół puszki tytoniu i kupię na próbę jakiś wyrób Bednarczyków… choć pół puszki tytoniu to dla mnie miesiąc palenia… jednak trochę żal. Szczególnie gdy okaże się, że moje subiektywne odczucia, nie pokrywają się z odczuciami autora.
PozdrY,
Oczywiście ja też opisuję tylko swoje subiektywne odczucia. Ale spróbować warto:).
Zastrzegam tylko aby fajkę wybierać osobiście i dobrze ją przed zakupem obejrzeć.
Mam jedną na zbyciu. W doskonałym stanie, nawiert idealny, pali się w niej bardzo dobrze. Zdarłem lakier i wykołeczkowałem powierzchnie. Paliłem bodaj 5-6 razy amforę. Niestety jest bez ustnika, bo poszedł do pianki, która naprawiałem. Ale u Piotra dostaniesz chyba za piątaka taki ustnik. Jak jesteś zainteresowany, oczywiście za darmoszkę, daj znać na priva
marek
Osobiście od fajek z gruszy odstręcza mnie wzornictwo i jakość wykonania. Składa się, że po gruszę nie sięgają wytwórcy, którzy planują zrobić fajkę wybitną – zapewne dlatego, że fajka z tego materiału nie sprzeda sie drogo. W zw. z czym w gruszkach mamy wszystko, począwszy od podejrzanego nawęglania komina, przez słabe spasowanie, pierścionki z blachy, aż po lakier na główce. Natomiast podobnie jak wielu dyskutantów zastanaiwam się czasem, dlaczego w Polsce (i chyba tylko w Polsce) zwyciężyła grusza, nie zaś wiśnia, popularna w innych krajach fajczarskich? I kiedy to nastąpiło, bo pamiętam, ze w latach 70. miałem polską fajkę no name zrobioną właśnie z wiśni, zreszta całkiem ładną.
Pan Bednarczyk w wywiadzie dla nas tłumaczył to tak:
Wg mnie grusza stanowi najbardziej sensowny materiał na fajki zaraz po wrzoścu, gdyż rodzaj wiśni o właściwych parametrach eksploatacyjnych u nas nie występuje, a i tak przy obróbce ustępuje gruszy.
A jak jest naprawdę – to chyba JSG wie najlepiej.
Gwoli ścisłości, owe fajki „z wiśni” są w istocie „czereśniówkami”… Jest o tym w tym artykule o ROPP – http://www.fajka.net.pl/problemy/kultura-i-fajka/godna-smierc-fabryki-fajek/…
W Polsce grusze-ulęgałki wysiewa się na miedzach, przy drogach, w remizach śródpolnych. O dziką czereśnię nie jest w PL łatwo, szczególnie że leśnicy chronią te drzewa, jako cenne dla zwierząt w okresie owocowania.
Dzikie czereśnie wysiewano we Francji, w zachodnich Niemczech, we Włoszech i Hiszpanii, tak jak się to robi z ulęgałkami w krajach Europy centralnej i wschodniej. Ale w większej liczbie, ponieważ remizy i żywopłoty chroniły uprawy przed zachodnim wiatrem od oceanu. Tam o drewno czereśni było łatwo. U nas łatwo o gruszkę.
Moja wiśnióweczka była specyficzna: głowka typu panelled apple/billliard bent, do tego wsadzona metalowa rurka z końcówką oklejoną leukoplastem. Zznalazłem ją, w ten sposób trzynastolatek wchodzi w posiadanie przyrządu do palenia w krajach, gdzie nie występuje kukurydza, zatem nie mam pojęcia, czy pierwotnie miała jakiś normalny ustnik. Nieststy, po paru latach mi zginęła, podobnie rozlazła mi sie spora kolekcja potwornych polskich fajek robionych chyba z sosny, sprzedawanaych masowo w sklepach z tzw. wówczas pamiątkami. Ciekaw jestem, czy ktoś jeszcze ma w głębokiej szufladzie ten nasz ówczesny mass-market?
Pamiątki były głownie ze świerka. Wytwarzane były na Podhalu i w Beskidach. Podobne robiono w całych Karpatach – potęgą była Huculszczyzna. Górale zabezpieczali je „wkładem” z blaszki, najpierw miedzianej, mosiężnej, a potem z blachy od konserw. Ceprom sprzedawało się fajki bez blaszki, niech się trują albo „dejpanbócek” przypalą sobie głupie ceperskie mordy.
Ja kilkukrotnie skusiłem się na fajkę z gruszy Mr Bróg. Niestety ich żywotność okazała się krótka. Ostatnia jaką kupiłem była polakierowana czymś na wysoki połysk co skutecznie odbierało smak tytoniu.
W pytaniach do Z. Bednarczyka zwróciłem uwagę, że fajki z jego manufaktury brudzą dłonie. Jakbym wiedział, że zaczną malować fajki (brujerki też!) jakimś lakierem w życiu bym nie zadał tego pytania. Lakier zaczyna się ciemnieć i złuszczać na rimie. Na pozostałej części główki lakier błyszczy się jak cholera. Na trzech wrzoścówkach musiałem usunąć ten lakier przy pomocy spirytusu. I tu nastąpił szok. Fajki od razu lepiej smakują.
Dlaczego szok? Przecież od wieków się pisze, że fajka musi oddychać…
Jacku, ot po prostu wcześniej fajki Mr. Bróg (nigdy nie pojmę skąd ta koszmarna nazwa) nie miały tego lakieru (w końcu sam się go niejako doprosiłem).
Mam ich kilka – każda przeznaczona do innego tytoniu. No i smakują mi. Palenie w kupionych ostatnio było jednak znacznie gorsze – bardziej mokre, gorące, gorzkie. Na szczęście podczas palenia nie czuć było lakieru tak jak w gruszce. Kiedy usunąłem lakier to nagle zaczęło się palić chłodno, sucho i niemalże do końca (aromaty DTM w tym Twój ulubiony).
Dobrze pamiętam z Twoich poradników że lakierowana fajka jest be, ale jak człowiek na własnym aparacie gębowym pozna różnicę to naprawdę jest szok.
Nazwa nie jest taka gupia, wystarczy zobaczyć, co o historii przemyskiego fajkarstwa jest napisane na stronie Pana Kulpińskiego:
1991 – Powstaje spółka Róg – Bednarczyk która w 1995 roku zmienia nazwę firmy na „Pracownia Fajek Mr. Bróg”.
Pochodzenie nazwy bardzo dobrze znam. Po prostu ten amerykański Mister (z kropką) w moim odczuciu pasuje jak świni rajtuzy. Ot takie moje subiektywne…
Ja bym byl sklonny sie cieszyc ze nie jakis zbitex czy brodex czy rógdex- bo w latach 90tych panowalo przekonanie ze nazwa musi miec x w nazwie- stad na peczki mirexow itp… Czy innych zbitkow jak slawkrusz itp- zreszta zawsze mnie zastanawialo jak to jest z ta nasza szkola reklamy, przed wojna moglismy utworzyc takie genialne w swojej prostocie skrotowce jak PAGED czy pasta a pozniej juz nie dalo rady…
Fajtex mi jeszcze przyszlo do glowy ;)
Fajexpol – musiało być -pol i -ex, ideałem były nazwy zawierajace oba te elementy.
Gruchę chyba tylko na początku jest tak łatwo nadpalić. Później robi się w niej coś twardego i błyszczącego, coś jak węgiel kamienny :D i jej możliwości rosną :)
A swoją drogą ciekawym jak to będzie z magnolią. Posiadam jeną sztukę wykonaną z tego drewna. Niestety wykonanie nie jest genialne, do tego fajka została pokryta warstwą lakieru. Drewno bardzo szybko się nagrzewa, nawet przy bardzo spokojnym paleniu ciężko ją utrzymać w ręku. Widać też, że drewno chciałoby odetchnąć, ponieważ w kilku miejscach ciemnieje pod lakierem (nie, to nie są wżery w kominie). Rzadko ją palę ponieważ muszę jej poświęcić 110% uwagi coby palić naprawdę delikatnie. Ale może uda się ją dobrze opalić jak niektóre moje gruszki.
Ja mam trzy fajki z gruszy – wszystkie tej samej firmy. Mr. Bróg 43 (prezent od ówczesnej dziewczyny – dzisiejszej żony i mamy kochanego synka) dzięki której tak na poważnie po raz drugi rozpoczęła się moja przygoda z fajką. Jest palona tylko i wyłącznie MB Vanilla Choice, smakuje wybornie (nawet ośmielę się o stwierdzenie, że najlepiej oddaje smak palonego w niej tytoniu ze wszystkich moich fajek), nagar pięknie ma nagromadzony i jest naprawdę porządną fajeczką – gładkie nielakierowane drewno, chłodno się pali. Kolejne dwie to mała fajeczka o nr 18 i naprawdę duża o nr 35. 18 w wykonaniu zewnętrznym zostaje w tyle za pierwszą wspomnianą fajką o lata świetlne, ale w środku jest zrobiona całkiem porządnie. Pali się naprawdę przyjemnie ale niestety – trzeba być ultra ostrożnym, bo inaczej zbyt gorąco – używam jej do Samuel Gawith – Grousemoor jako pierwszej fajki po śniadaniu. Ostatnia fajka – nr 35 jest nieporozumieniem – źle wykończona w środku (niedoszlifowana), źle spasowana z ustnikiem, chropowata na zewnątrz i maźnięta jakąś zieloną bejcą (naprawdę – zieloną…). Miałem dwa podejścia do usprawnienia jej i jest lepiej – teraz ją opalam, niedługo będzie kolejne podejście, ale coś mi mówi, że to jedna z tych fajek, które zrażają do gruszy.
Jestem posiadaczem m.in. fajki MR. BRÓG 34 wykonanej z gruszy.
Paliłem w niej jak dotąd 3x i w odróżnieniu od innych moich „skarbów” ta się strasznie nagrzewa co kilka minut odstawiam ją na chwilę aby ostygła co bym się nie poparzył.
Fajka jest dość grubo polakierowała od zewnątrz, w środku również czymś półmatowym czarnym. Mam pytanko czy jeśli zeszlifuję lakier z zewnątrz a następnie ją na bejcuje i nawoskuje a wnętrze komina z frezuje to czy to coś pomoże na jej „ciepłoty”?
Z góry dziękuje za odp.
M.W.
Teoretycznie powinno.
A imho jeszcze lepiej by było, jakbyś już nie bejcował.
Dlaczego odradzasz bejcowanie?
Sugerujesz aby po szlifie co zrobić, tylko wosk ?
Tylko wosk. Po co ponownie maziać fajkę jakimś świństwem i ograniczać jej oddychanie?
W przypadku gruszy radzę nie zdzierać prekarbonizatu z wnętrza komina. Jeśli fajka ma tendencję do nagrzewania się, jest bardzo prawdopodobne, że zrobią się wżery lub nawet przepalenia.
Co do lakieru zdecydowanie zalecam jego usunięcie.
„Jestem posiadaczem m.in. fajki MR. BRÓG 34 wykonanej z gruszy. […] się strasznie nagrzewa ”
Moim zdaniem za mocno ciągniesz. Mam gruszki Broga nr 33 i 34 (najladniejszy shape gruszek) i jest to naprawde kawał kloca. Co prawda moje mają kilka(naście) lat – jeszcze z czasów jak były nielakierowanie, niepolerowane, nieprekarbonizowane – ale naprawdę się muszę postarać żeby były gorące – o parzeniu nie wspominając. Umiem rozpalić „do czerwoności” każdą fajkę z wrzościa :) (o albankach nie spominając bo one się grzeją chyba nawet przy paleniu Va z Myseore) a gruszki 33 i 34 Broga grzeją mi się słabo.
Ale z lakieru z zewnątrz bym ją oskrobał na 100%.
Pozdrawiam i życzę chłodnego dyma.
Fakt że mam tendencję do częstego i dość długiego zasysania co wiąże się oczywiście z podniesieniem temperatury ale w tym przypadku nawet jak się pilnuje to główka się nagrzewa bardziej niż zwykle.
Swoją drogą jestem już po zgrubnym szlifie pracownia MR.BRÓG nałożyła pół puszki lakieru w czasie prac się normalnie zdenerwowałem i musiałem zmienić metodę z ręcznej na mechaniczną! Normalnie masakra jakaś.
Spróbuj namoczyć główkę w spirytusie. Przy odrobinie szczęścia (zależnie od użytego lakieru) powinien się rozpuścić lub przynajmniej zmięknąć, co znacznie ułatwi szlifowanie.
Co do bejcy, kwestia gustu i bejcy. Ja lubię ciemne fajki i szczerze nie wyobrażam sobie palić niebejcowanej. Jak dobierzesz dobrą bejcę, to nie powinna drastycznie ograniczyć oddychania. Bejcuj używając zbitego puca waty lub delikatną szmatką mocząc ją i „stemplując” równomiernie główkę. Nie maluj pędzlem.
Popal w takiej gołej gruszce kilka(naście) razy to zobaczysz jak ściemnieje ;)
Hmm zatem mam Pana ZA i Pana PRZECIW :)
Czyli „wybór należy do ciebie”
Do wieczora mam czas zanim nie zasiądę przy biurku i trzeba będzie działać.
Dzięki Panowie za odpowiedzi.
pozdrawiam
M.W.
Bejcę zawsze można położyć później, zdejmowanie jest natomiast bardzo inwazyjne.
Oczywiście nie upieram się abyś bejcował fajkę, pisałem tylko o moich preferencjach.
Zdejmowanie bejcy inwazyjne? Wrzucasz główkę do spirytusu i kolorek się rozpuszcza. A lakier można cyklinować.
Nie wrzucałbym gruszki do jakiejkolwiek cieczy bo to może skończyć się źle. Drzyj, szlifuj, poleruj, ale nie mocz.
Jakieś doświadczenia? Btw, dawno się nie odzywałeś ;)
Tak. Grusza to nie wrzosiec. Nie jest tak zwarta, ma strukturę słojów, pije ciecz jak gąbka, pęcznieje. Bejca zamiast się wypłukiwać wsiąka w drzewo coraz bardziej, nie daj Boże jak jest jeszcze prekarbonizowana, wtedy po takim moczeniu można ją tylko wyrzucić. Suszenie takiej moczonej w spirycie fajki kończy się pęknięciami drzewa. Raz tak zrobiłem, więcej nie będę próbował. Nie odzywałem się prawda… różne zakręty życiowe i takie tam.
Fajki z gruszy są dobre, bo są dobre i tanie.
Sam kilku używam, i nie narzekam. Fakt, wyglądem i usłojeniem nie powalają, ale wykonanie moich jest lepsze niż co niektórych fajek z wrzośca.
Mnie się też fajnie jeździ moim rowerem. I wiem, że to jest dobry rower. Lepszy nawet niż niektóre samochody. Ale żebym myślał, że wszystkie, to nie….
Przeczytałem temat i wpisy, ale nie znalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie: o wyższości fajki z wrzośca nad fajką z gruszy.
Przeglądając internet spotkałem stwierdzenia:
-Jeśli poważnie myślisz o paleniu fajki, to kup wrzosiec.
-Zapalisz we wrzoścu, to zapomnisz o gruszy.
-Palenie w gruszy, to palenie dla samego palenia.
-Szkoda się męczyć z gruszą.
To tylko niektóre stwierdzenia.
Jaka jest istotna różnica między paleniem we wrzoścu a w gruszy?
Myślę, że poważne różnice są trzy: 1. wrzosiec jest neutralny smakowo, grusza nie jest (dąb jest jeszcze mniej); WYDAJE mi się, że paląc w gruszce, odczuwalny jest po prostu smak nadpalanego stopniowo drewna – z czego wynika różnica druga: 2. gruszkę zdecydowanie łatwiej nadpalić, stąd początkujący fajczarze (zaczynający wszak dość często od gruszki właśnie i potrafiący nadpalić fajkę zdecydowanie łatwiej i szybciej) niekoniecznie powinni zaczynać od gruszki. W końcu 3. wrzosiec ze względu na swoją strukturę potrafi odprowadzać wilgoć powstającą w kominie w trakcie palenia na zewnątrz główki – stąd między innymi bierze się przepiękne, stopniowe wybarwianie niebejcowanych fajek z koloru jasnożółtego do brązowego; dużo na ten temat można znaleźć na google group APF (alt.pl.fajka) – bardzo polecam zajrzeć i nie zniechęcać się ostatnimi wpisami trolli. Forma jak na współczesne standardy zasobów internetowych wprawdzie nie zachęca, ale zawartość merytoryczna powala. Moim zdaniem od czasów APF-a nigdzie w Polsce i poza nie napisano więcej, mądrzej i bardziej kompletnie o paleniu fajki.
Z dystansem podchodziłbym do teorii o zawartoście krzemionek we wrzoścu, powstawaniu tajemniczego spieku etc. (vide tekst jalensa o opalaniu) – dość dawno temu czytałem oryginalny materiał niemiecki na podstawie którego te wnioski są wysuwane, moim zdaniem ich podstawy naukowe (badania laboratoryjne, chemiczne itd.) są słabe. Jedyna znana mi naukowa analiza właściwości wrzośca, pochodząca z Grecji, w wersji angielskiej dostępna w wielu miejscach w sieci, dowodzi, że zawartość krzemionki we wrzoścu – z którą rzekomo wiąże się i od której zależy powstawanie spieku, nagaru itd. – nie odbiega od drewienek innego gatunku. Ale polecam samemu poszperać :)
Pzdr
miro
Ad. punkt 1.: warto wspomnieć o curingu wrzośca (z tego co wiem, gruszka czy dąb nie przechodzą przez jakiekolwiek procedury tego typu) i wynikającym z tego wypłuaniu/usunięciu z drewna składników negatywnie wpływających na smak – warto rzucić okiem na komentarze JAR-a tutaj i na FMS-ie. Różnica w smaku/neutralność smakowa (względnie jej brak) może wynikać i z tego.
Miro, bardzo dziękuję za odpowiedź!:-)
Panowie, ponieważ Firma Bróg od jakiegoś czasu prężnie działa na Allegro http://allegro.pl/listing/user/listing.php?order=p&us_id=34445441 i mają wystawionych sporo fajek z gruszy. Zastanawiam się, czy nie napisać do nich i nie zamówić (jeśli tylko się da) fajki z gruszy tylko woskowanej. Oczywiście ,,zagadałbym” aby jako producent wybrali mi fajkę z gruszy bez ubytków, o dobrym nawiercie itp. Co sądzicie o moim ,,chytrym” planie. Próbować, czy dać sobie siana?!;-)
Z tym nawiertem to pojechałeś… :>
Dlaczego? Myślisz, że mogliby się poczuć dotknięci?;-)
Drogi Buldogerze! Przyzwoite fajki z wrzośca można kupić za 150 złotych. Ostatnio (w celu poznawczym) nabyłem fajkę produkcji naszego portalowego Kolegi E.Woźniaka za takąż kwotę, i muszę stwierdzić, że fajka jest smaczna, estetyczna i funkcjonalna. Zaordynowałem ją do Balkan Mixture GH i pręży się teraz dumnie pomiędzy Vipratim i L’Woodem. Na cholerę Ci zatem gruszka? Przekąś lepiej jej owoc, a potem zapal tytoń w porządnym wrzoścu! :)
Korekta: Kolega Woźniak jest oczywiście „R.”, a nie „E.”, jak napisałem. Za pomyłkę najmocniej przepraszam!
Kien, to jest taka ogólna prawidłowość na tym (i nie tylko tym) portalu. Można edukować, pokazywać, że są dobre i niedrogie wrzoścowe fajki – a i tak co pewien czas mamy posty jak powyżej. I kombinowanie, jak zaoszczędzić równowartość puszki tytoniu przy kupowaniu fajki, która ma posłużyć lata. Bo niby wiadomo, że grucha to estetyka żadna, że prekarbonizacja, że miękkie drewno, że nawiert to loteria, że stilamid – ale przecież może się okazać, że tym razem się uda! :>
Oj, KrzysT nie doceniasz mnie;-) Fajką interesuje się od listopada. Na początek kupiłem 3 fajki z gruszy, aby zorientować się o co w tym wszystkim chodzi;-) Następnie kupiłem 2 wrzoścowe fajki Worobca, następne 2 są w drodze. Kupiłem 25 puszek tytoniu. I nie są to aromaty;-) Tak więc chyba nieźle jak na początkującego?;-) Więc nie mów mi o jakichkolwiek oszczędnościach! A gruszka…zastanawiałem się czy można kupić/obstalować dobrą. Ale nie będę się już z tym teraz męczył;-)
Kien2, dzięki za odpowiedź:-) Przekonałeś mnie…powiem szczerze, że przemawiała przeze mnie ciekawość, czy da się zamówić dobrą gruszkę…ale przekonałeś mnie, że gra nie warta świeczki! Dzięki:-)
Da się. Grójeccy i sandomierscy sadownicy oferują naprawdę dobre gruszki.
UkłonY,
Buldoger. Ja rozumiem, ze chec eksplorowania drog rzadziej uczeszczanych moze miec swoj urok, ale czasami inaczej jak mainstreamem sie jechac nie da.
Cobys nie wymyslil, to gruszanki produkowane w przemyslu sa fajkami bardzo nedznymi. Mysle, ze inwestycja w Worobca jest jak na poczatek sluszna droga. Odpusc sobie te gruszanki bo to niema sensu na dluzsza mete :)
P.S Gratuluje ilosci zakupionego tytoniu… :D
Czyli kupując fajkę z gruszy raczej trafimy na tandet wykonanie?
Szkoda. Szukam drugiej fajki i myślałem, że gruszanka z racji tańszego materiału w cenie przeciętnej fajki wrzoscowej będzie lepiej, staranniej wykonania.
Coś w stylu kupienia Skody Octavi w top wypas wersji zamiast Audi A4 bieda edyszyn. :)