Zawsze czułam niechęć do papierosów. Ten duszący, ciężki zapach kojarzył mi się ze spoconymi mężczyznami spod sklepów w niekoniecznie najbezpieczniejszych ulicach miasta. Papierosy to tani ogłupiacz wdzierający się kłująco do płuc. Zdecydowanie nie przypadły mi do gustu i skutecznie zgasiły moje zainteresowanie tym tematem.
Zawsze obracałam się w palącym towarzystwie. Jeszcze na początku znajomi pytali, częstowali a to starymi specyfikami, a to jakimiś nowościami, jednak po spostrzeżeniu braku zainteresowania, przyzwyczaili się, że po prostu mnie to nie interesuje.
Kolejnym etapem dojrzewania do prawdziwie słusznego użytkowania darów ziemi były cygaretki – pociągał mnie ich zapach. Zawsze miałam słabość do słodkich, orientalnych zapachów. Wanilia, cynamon, orzech… patrzyłam podejrzliwie jak inni się nimi delektują. Kusiły mnie aromatem, fakturą… „a co, jeśli to pułapka?” – myślałam – „jeśli to wszystko ma mnie przyciągnąć, oczarować, a jak spróbuję, to spotka mnie kolejne rozczarowanie”. Minęło trochę czasu zanim pomyślałam „tak” i skosztowałam. Hmm… nie byłam zawiedziona. Jednakże zachwycona również nie. Smak był, owszem. Zapach też i choć dziś lubię czasem po nie sięgnąć, to podniebienie mówiło mi, że to jeszcze nie to.
Do czasu…
Siedziałam w parku jesienią, ale nie taką jak teraz, tylko tą prawdziwą, złoto-czerwoną, rdzawą, ciepłą. Liście spadały z drzew, dziadkowie siedzący na ławkach łapali w kraciaste berety ostatnie promienie ciepła… i poczułam aromat tak głęboki, słodkawy jakiego nie znałam wcześniej. Intensywny i delikatny jednocześnie – pachniał nowoczesnością i historią. Świeżością i bibliotecznym kurzem. Pachniał tym, czego mi brakowało. Obejrzałam się. Nie pamiętam szczegółów ubioru tego siwowłosego mężczyzny, ale pamiętam wyraz jego twarzy. Spokój i jakieś takie chochliki w oczach kiedy uśmiechał się z fajką w zębach, zaglądając w niebo…
Nie mogę nazwać się Fajczarką…raczej raczkującym fajczarzątkiem, jednak czuję, że będzie to ciekawa podróż. Już nie w poszukiwaniu celu, ale samym delektowaniem się jego osiągania.
Mam nadzieję, że czytając te wspomnienia przypomnicie sobie Wasze pierwsze spotkanie z fajką i uśmiechniecie się pod ustnikiem ;)
Witam w naszym światku pierwszą przedstawicielkę płci pięknej :).
Już palisz faję , czy dopiero się za to zabierasz?
Pozdrawiam
Krzysztof
Nie pierwsza :). Choć co prawda nasza koleżanka zalogowała się, zostawiła parę komentarzy i milczy. A warto się tu rozgadać :)
A tuś mi , Emilu…choroba , przepraszam Koleżankę i wszystkich zainteresowanych.
Możesz mi powiedzieć która Koleżanka była pierwsza na Forum , bo ja ślepy , stary dziad nie zauważyłem.
Poza tym nasza Nowa Koleżanka ma fajną ksywę.
Miles Davis – „Tutu” . Kto pamięta?
Pozdrawiam
Krzysztof
Ja pamiętam. Co do pierwszej fajczarki na tym portalu – larta, zerknij do artykułu Emila o kobietach z fajką :)
właśnie – już jej nie ma…
To ja po prostu pogratuluję debiutu tekstowego – przeniosłem się myślami w czasie i przestrzeni, do pierwszej wizyty w poznańskiej trafice. :)
…Ja czytając rozmarzyłem się trochę, jak przy zaczęciu dobrej ksiażki…. czy jesteś pisarką? , damo?
Witam Panowie!
Dopiero będę się zabierać do palenia. Muszę się dobrze przygotować ;)
i… hihi nie nie jestem pisarką… chociaż może kiedyś…
Pozdrawiam ;)
mnie zastanawia co palił ten starszy Pan, że aż tak Cię to zaintrygowało… myślę, że z czasem i ja znajdę swój tytoń i fajkę i swój własny sposób na nią…
Jeżeli chodzi o „tutu” to zdecydowanie Marcus Miller :D
Miles Davis
Utwór pojawił się na płycie Milesa Davisa, ale Marcus Miller również tam grał ;)