Oglądał ktoś Gran Torino w reżyserii Clinta Eastwooda? A ktoś pamięta scenę w barze, gdy postać grana przez Clinta mówi dowcip? No więc to dowcip dokładnie w tym samym stylu! Ten sam poziom sarkazmu oraz bezczelności.
Oto i on:
Przychodzi facet do baru, zamawia piwo i wyjmuje papierosa. Barman wrzeszczy zza lady:
– Tu obowiązuje zakaz palenia.
Najśmieszniejsze w tym dowcipie jest to, że zamiast istnieć jako dowcip, nagle stał się rzeczywistością.
Facet odpowiada:
– Mam kartę członkowską Klubu Miłośników Palenia W Klubach.
Riposta niezła, ale właściwie niepotrzebna. Interwencja barmana sama w sobie budzi srogi śmiech ;)
Hmm… Właście, masz rację. :)
Cóż, będzie się pijać w domu, wraca czas prywatek dla palaczy. I to wszystko. I znów trzeba coś robić w konspiracji. Młodość mi wraca. „Najlepsze kasztany są na Placu Pigalle”.
O tej konspiracji myślę podobnie. Nic tak nie wychodzi Polakowi jak kombinatoryka. Socjalizm nie zabił w nas umiejętności radzenia sobie, to i antynikotynowy faszyzm nie da rady. Czego zresztą dowodem ten dowcip. Wyobrażam go sobie w filmie, w knajpie, podczas rozmowy dwóch palących. To by była genialna scena.
„Zuzanna lubi je tylko jesienią, przysyła ci nowa partie” masz racje i zaczna sie donosiki na miłosników dymka
Na doniesieniach frontowych w „Zamiast Forum” jest klik do artykuliku, w którym rzeczniczka Straży Miejskiej daje szczegółową instrukcję, jak donosić, jak się zachowywać, żeby palący zbrodniarz został ukarany, ew. osądzony i skazany.
Zalosne jest wasze skomlenie w temacie zakazu palenia tu czy tam. Powoli zaczynam miec tego dosc.
Ale Polak musi na coś narzekać. Nawet jakby było rewelacyjnie i tak znalazłby coś na co mógłby narzekać. To jest po prostu cecha narodowa. Tak samo jak „Gdzie 2 Polaków tam 3 Partie”. Etc. Etc.
Z tym narzekaniem Polaków, to chyba nie jest aż tak źle, skoro według ostatnich badań, jesteśmy najbardziej zadowolonym z życia narodem w Europie i trzecim w świecie. Dwa pierwsze miejsca to Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska. Myślę, że my nie narzekamy tylko staramy się realnie oceniać rzeczywistość. A w krajach kultury zachodniej wykształciła się maniera udawania zadowolonego, bo to sugeruje, że ma się do czynienia z człowiekiem sukcesu. Z kimś kogo dotknęła w życiu jakaś porażka, nikt nie chce rozmawiać. Polacy jeszcze nie są aż tak zakłamani choć pewnie i to się zmieni, bo uczą „zachodnich wzorców” na przykład na różnego rodzaju szkoleniach typu LMI i nie tylko.
– How do you do? – Spytała nauczycielka angielskiego w polskim liceum.
– I do very good! – Odpowiedział Prymus, spoglądając na jej długie nogi w ciemnych pończochach.
Potem mlasnął obleśnie. I aby być correct, skromnie dodał:
– I hope.
Ciekawe czy Anglik zrozumiałby ten dowcip tak samo jak Polak? :)
Anglicy mają swoje dowcipy – najkrótszy z polish jokes…
Pole understood (z offu: śmiech, buczenie, oklaski – wszystko po angielsku)
Prawo do „żałości” jest tak samo potrzebne jak prawo do „tumiwisizmu”
A mnie ciekawi, co to będzie, jak Janek już skończy mieć tego dość :D
To można mieć dość bycia mizantropem?