Wczoraj pokazałem pomysł Vauena na zbiorowe palenie fajki, może i trochę wariacki, ale jednocześnie obrazujący, dlaczego ostatnio bardzo mi się ta niemiecka firma spodobała. Przez nowoczesny i bardzo świadomy marketing i poszukiwanie klientów, gdzie się tylko da.
Ma otóż Vauen w swojej ofercie nawet fajkę dla Indian. Wiadomo, że nie dla tych z Ameryki – od kilku dziesięcioleci w całej Europie powstają i funkcjonują rozmaitego rodzaju stowarzyszenia przyjaciół Indian amerykańskich. W Niemczech uczestnictwo w tego typu grupach jest jak wejrzenia w historię własnej literatury.
Karol May – moje pokolenie swoje indiańskie fascynacje zaczynało w rozczytywaniu się w książkach tego niemieckiego autora. Najpierw nauczyciel, potem hochsztapler z kryminalnym stażem, później zaś najlepiej sprzedający się pisarz w historii literatury niemieckiej. Któż nie zna Winetou i Old Shatterhanda, postaci stworzonych przez Maya…
Pierwsze kluby i stowarzyszenie przyjaciół Indian powstały już po I wojnie światowej. Należeli do nich arystokraci i mieszczanie, robotnicy, wojskowi. Mieszkanie w tipi, konna jazda na oklep, strzelanie z łuku i fajka pokoju należały wręcz do dobrego tonu. Amerykanie jeszcze wciąż łamali traktaty z rdzennymi mieszkańcami i wyzuwali ich z ziemi, kiedy Niemcy fascynowali się Apaczami, Dakotami, Siouxami… Przez Maya i jego powieści fascynowała się cała Europa. Właściwie to większość europejskich stereotypów o Indianach pochodzi z książek tego pisarza.
Po 33 roku Niemcy znaleźli sobie innych bohaterów, ale Maya wydawano i czytano także za Hitlera. Po II wojnie światowej znów dorośli zaczęli się bawić w Indian, szczególnie w NRD, gdzie znalazł się bungallow po Mayu – w Radebeul koło Drezna. Jego książki sfilmowano w jugosłowiańskich plenerach. Znów w letnich obozach rozstawiano tipi, znów indiańskie lato spędzały cale rodziny, na uniwersytetach pisano prace dyplomowe „z indiaństwa”, z Indian się doktoryzowano…
Wczoraj nad Supraślą zaczął się XXXIV Ogólnopolski Zlot Przyjaciół Indian. Dzisiaj na Podlasiu odbywa się Walne Zgromadzenie Polskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Indian. Nie wiem, czy którykolwiek z naszych Indiańców pali w Sioux Lakota Chanunpa Wakan z Vauena, ale niemieccy Indianie czynią to z pewnością. Także mają swoje liczne indiańskie lata, zarówno Ossi, jak i Wessi.
Nie w Mayu jednak i w europejskich zabawach w Indian rzecz… Rzecz w tym, jak bardzo, bardzo stara firma fajkarska potrafi bawić się z fajczarzami, a nawet ich kreować…
Proszę popatrzeć na jedno z najbardziej znanych na świecie zdjęć indiańskiego wodza i szamana – Siedzącego Byka. Rzecz jasna, ze świętą fajką Indian Siuox Lakota…
To z tego zdjęcia oraz z muzealnych publikacji ze Stanów wzornicy z Vauena opracowali fajkę, o której dziś mowa. Wczoraj, pod „Wrzoścową shishą” któryś z kolegów obruszył się na to, że niemiecka firma wszędzie poszukuje pieniędzy… No poszukuje. Gdyby tak wszyscy fajczarze szukali inspiracji do zarobku w kulturze, literaturze, czy nawet w modzie, to fajczarstwo było by jeszcze piękniejsze niż jest.
Jakoś nigdy mi się Vaueny (chyba głównie przez cenę ;) ) nie podobały. Mam do ich fajek stosunek jak do Porshe – niby ładne, coś w sobie mają, ale to nie mój styl, są w mojej ocenie zbyt szpanerskie i zahaczają o kicz. A tej fajki się po prostu… boję. Niby ładna, ale chyba tylko do wiszenia na ścianie. Jak się trafi okazja chętnie bym „pomacał” lub poczytał jej opis użytkowy.
HOWGH!
Aż się prosi o napomknięcie o spaghetti westernach, które królowały bardzo długo i dzięki którym wiele gwiazd się wybiło. Jak chociażby Clint Eastwood. Wiele z tych westernów było produkcji niemieckiej lub włoskiej. Dobrze więc, że Vauen i taką fajkę zrobił. Ja to odczuwam jak hołd dla tamtych czasów. Hołd z klasą, dodajmy.
Hehehe, ale to były socwesterny. Niemiecka telewizja ma teraz z Winnetou podobne problemy, jak my z Czterema pancernymi :)
„Karol May – moje pokolenie swoje indiańskie fascynacje zaczynało w rozczytywaniu się w książkach tego niemieckiego autora.”
E tam, te o Arabach były fajniejsze. Ale tam też sporo palili :)
Indianie Lakota (Teton Dakota)! „sioux” to dopiero Francuzi wymyślili!