Dzisiaj siedemdziesiąte piąte urodziny obchodzi Borys Spasski – dziesiąty oficjalny Mistrz Świata w szachach. To dobra okazja, by po raz kolejny przywołać królewską grę na nasze łamy. W ostatnim odcinku słynnych fajczarzy mówiliśmy o Samuelu Reshevskim, dziś zaś wspomnimy Maxa Paveya i George’a Page’a.
Max Pavey urodził się piątego marca 1918 roku w Bostonie. Jako młodzieniec wyjechał na studia medyczne do Szkocji. Zamieszkał w Glasgow, gdzie szybko nawiązał kontakt ze światkiem brytyjskich szachistów. Pozytywnie wpłynęło to na jego styl gry, co dało się zauważyć już w 1939 roku. Pavey wygrał mistrzostwa Szkocji rozgrywane w Aberdeen przerywając hegemonię Williama Fairhursta, który na swoim koncie notował wtedy już szóste zwycięstwo w tych rozgrywkach (Fairhurst w późniejszych latach zdobywał tytuł Mistrza Szkocji jeszcze pięciokrotnie). Od tamtej pory Pavey zapraszany był na większość prestiżowych turniejów światowych.
Doktor Pavey nigdy nie zaliczał się do ścisłej światowej czołówki, jednak jego siła gry pozwalała mu mierzyć się z najlepszymi. Czasami był w stanie sprawić niespodziankę i stawić mocny opór znacznie bardziej utytuowanym przeciwnikom. To spowodowało, iż ekipa Stanów Zjednoczonych chętnie przyjmowała go do drużyny przy okazji różnych meczów drużynowych. Dwukrotnie uczestniczył w spotkaniach ze Związkiem Radzieckim – w 1954 roku grał na trzeciej szachownicy ze słynnym Paulem Keresem i choć przegrał dwie partie, w trzeciej wywalczył zwycięstwo. Rok później, w meczu rewanżowym, gdzie grał na szóstej szachownicy, nie poszło już tak dobrze, ale też za oponenta miał samego Tigrana Petrosiana – przyszłego Mistrza Świata. Pavey przegrał do zera.
Amerykanin zasłynął też jako wielki promotor szachów oraz solidny gracz symultan. W jednej z nich miał okazję pokazać światu młodego Bobby’ego Fischera. Siedmioletni Fischer, już wtedy złote dziecko szachowego świata, przegrał z Paveyem w kilkanaście minut. Z przyszłym Mistrzem Świata Pavey miał okazję zmierzyć się raz jeszcze przy okazji półfinału Mistrzostw Manhattanu w 1956 roku. Po raz kolejny wygrał. Nikt wtedy jeszcze nie spodziewał się, że szesnaście lat później młody Fischer obali z tronu nikogo innego jak wspomnianego we wstępie Borysa Spasskiego.
Pavey zmarł rok później w Nowym Jorku na białaczkę.
Urodzony w Glasgow dwudziestego siódmego października 1890 roku George Page to kolejny fajczarz-szachista, który wygrał Mistrzostwa Szkocji. Stało się to czternaście lat zanim dokonał tego Pavey, czyli w 1925 roku. Był to właściwie największy sukces Brytyjczyka. Choć wykazywał się on niezłymi umiejętnościami gry w szachy, to nigdy nie osiągnął poziomu pozwalającego mu się mierzyć z czołówką.
Z pewnością jednak Page kochał szachy i wiele uczynił dla ich rozwoju oraz ich rozpropagowania. Żywo uczestniczył w wielu symultanach, przede wszystkich z młodzieżą. Wygrywał większość takich partii, aczkolwiek gracze z dobrym zmysłem szachowym zostawiali go w polu. Page znacznie lepiej dał się poznać jako twórca wielu szachowych problemów, szczególnie dwuchodówek, czy też trójchodówek (kompozycje szachowe polegające na daniu mata, bądź uzyskaniu przewagi materialnej w kilku określonych ruchach, w tym wypadku – dwóch oraz trzech). Spisywał je na kartkach papieru, by później zapomnieć o nich na wiele lat, aż w końcu odnalazł je i zaczął publikować w Weekly Scotsman. Czynił tak od 1926 roku do wybuchu II Wojny Światowej. Był też dziennikarzem sportowym – opisywał wrażenia z turniejów szachowych od 1920 roku.
Zmarł w 1953 roku.
Śledztwo w sprawie szachistów-fajczarzy nie dałoby takiego efektu bez znakomitego udziału Maćka Maciejewskiego, któremu z tego miejsca dziękuję. On to bowiem odnalazł Paveya, a ja drążąc temat odszukałem Page’a. Niedługo kolejni sportowcy z fajką w ustach.
Zdjęcie Page’a pochodzi ze strony http://crawf.110mb.com/CivilServiceChess/archives/georgepage.htm
Spóźniłem się minutę…
Tak trzymaj, historyczne wątki na tym portalu coraz bardziej mi się podobają (a że ostatnio jeszcze wziąłeś się za Turki, to masz co robić ;) ).
Troszkę tych sportowców się znalazło, mam nadzieję, że do przesłanych zdjęć powstaną następne świetne artykuły.
Pozdrawiam
Ja się cieszę, bo z Twoich zbiorów kilku pięknie koresponduje z wcześniejszymi moimi tekstami. Fajny punkt zaczepienia.