Fajka jest niewątpliwie też przedmiotem symbolicznym. Można chyba zaryzykować twierdzenie, że podstawowym znaczeniem jej jako symbolu była zawsze wolność. Wolność rąk w pracy – w dokach, na statku czy wreszcie przy malarskich sztalugach. Wolność doboru tytoniu, kształtu samego przedmiotu, a co za tym idzie kształtowania swojej fizyczności.
Na początku wieku XX w przededniu wojen światowych fajka stała się jednym z najbliższych przedmiotów dla artystów o zabarwieniu awangardowym. Prawie każdy szanujący się „awangardowiec” miał przynajmniej epizod fajczarski w swoim życiu, a już na pewno musiał umieścić fajkę w ramach swoich martwych natur. Wystarczy wspomnieć tu obrazy kubistów i największego z malarzy początku wieku Picassa. Żartobliwie można powiedzieć, że ukoronowaniem życia fajki w awangardowym malarstwie XX wieku jest obraz Rene Magritte przedstawiający wielką fajkę i zatytułowany „Ceci n’est pas une pipe” (Tu nie ma fajki, 1929 – Los Angeles County Museum of Art ), przekorna zabawa jednym z najczęstszych elementów martwych natur czasu awangardy europejskiej.
Jak cygaro, które nadciągało do nas z krajów niemieckojęzycznych i „zarażało” środowiska zamożniejsze (stało się przecież wizytówka bankowca i dyplomaty) tak fajka, prosta w typie billiarda (nie niemiecka „myśliwsko – pasterska” – ta odeszła do przeszłości wraz z dziewiętnastowiecznymi malarzami uczącymi się w Monachium), stała się modna wraz z przemożnym wpływem awangardy francuskiej, kraju o wielkich tradycjach fajczarskich. Oglądałem ostatnio film poświęcony poecie Brunonowi Jasieńskiemu (Bruno Jasieński z cyklu „Portrety”, 1965; reż. G. Lasota) gdzie występuje włoski futurysta Carlo Cara, już stary ukazujący piękny brak w uzębieniu wyraźnie wskazujący na umiłowanie fajki, taki sam jaki odnajduje się w czaszkach żołnierzy wojny trzydziestoletniej.
Dla polskich artystów, którzy wchodzili w dojrzale życie twórcze w latach pierwszej wojny światowej największym mistrzem, ponad wszelkimi nowinkami, był stary Paul Cézanne. To jego obrazów szukali najpierw w Luwrze kiedy docierali, często po wojennych ranach, do upragnionego Paryża.
Po przydługim wstępie czas na bohatera naszej opowieści Zygmunta Radnickiego, lwowskiego malarza którego można nazwać międzypokoleniowym. Zdążył wystawiać jeszcze z grupą Ekspresjonistów polskich (późniejszych formistów 1917 – 1922) na ich ostatnich wystawach, ale w Paryżu uczył się razem z przedstawicielami nowego (już powojennego pokolenia) malarzy, przyszłymi kolorystami – kapistami. Wymarzony wyjazd do Paryża nastąpił w 1925 r. po służbie w wojsku austriackim (był synem C.K.. pułkownika) i później w wojsku polskim.
Zygmunt Radnicki, Autoportret, Paryż 1925
Z Paryża przywozi portret – deklarację przynależności do świata europejskiego malarstwa. Radnicki uwiecznił na nim siebie tak, jak mógłby to zrobić sam Cézanne. Nieco jeszcze nieudolny malarsko Autoportret w kapeluszu (własność prywatna) jest przesłaniem młodego, pewnego siebie malarza, członka bohemy, bywalca paryskich kawiarni. Z nutą ironii autoportret nawiązuje do obrazu Cézanne’a Mężczyzna z fajką (1892, Courtauld Institute of Art, Londyn) przedstawiającego ogrodnika znanego jako Père Alexandre, ulubionego modela francuskiego mistrza. Ustawienie modela, ubiór i atrybuty są tu bardzo podobne. Laska, fajka i kwiat w butonierce to atrybuty modernistycznego malarza. Za wstążką kapelusza Radnicki ukrył jeszcze jeden paryski atrybut – bilet na wyścigi konne (obecnie bilety wstępu na L’hippodrome de Paris-Vincennes wciąż mają kolor niebieski). To bardzo ciekawy obraz i świadectwo. Wierności Cezannowi artysta dotrzymał do końca życia, malując jeszcze w latach sześćdziesiątych, oprócz innych stylistycznie obrazów, cezannowkie martwe natury.
Zygmunt Radnicki na Akropolu (1962) i w ogrodzie w Piwnicznej (lata 50te)
Fajka w jego późniejszych obrazach nie występuje. Malarz ma ją za to w ustach albo w ręce ciągle na zdjęciach i na filmie, na którym został uwieczniony przez swojego wnuka Jacka Link – Lenczowskiego. Po II wojnie pracował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, był przez rok jej rektorem. Ważnym rozdziałem jego życia był dom w Piwnicznej gdzie odpoczywał i pracował w ogrodzie z fajką w zębach oczywiście – https://www.youtube.com/watch?v=WNynhKeGUwA&feature=emb_logo .
Literatura i źródła ilustracji:
Światosław Lenartowicz, Zygmunt Radnicki, Kraków 2015. ISBN 978-83-64448-23-2
Zbiory rodziny artysty.
Korzystając z jakiś szczątkowych praw administracyjnych upubliczniłem – za fajny to tekst, żeby czekał w przechowalni ;)
Dzięki za fajny tekst. Lubię takie.
Również dziękuję za tekst i liczę w przyszłości na więcej. Może wstyd przyznać, ale nie kojarzyłem Radnickiego.