Dwa lata temu, kiedy zapaliłem pierwszą fajkę tradycyjną, pojawiło mi się kilka problemów. Standardowe, że smakuje okropnie, że gaśnie, że powstaje ładny krater w środku komina, parzy język, a tytoń wcale nie pali się do końca. Więcej wystukiwałem przyprażonego tytoniu niż popiołu. Oprócz tych okropności, była jeszcze jedna – kapeć w gębie. Dla mnie, który nie palił wcześniej, było to bardzo uciążliwe i nieprzyjemne również dla mojej piękniejszej połowy. Mycie zębów pomagało tylko trochę. Lepiej było gdy coś zjadłem po skończonej fajce, a potem myłem. Jednak idealnego rozwiązania problemu nie znalazłem. Dziś niektóre tytonie smakują mi aż do ślinotoku, mniej więcej nauczyłem się operować kołeczkiem, a kapeć w gębie mniejszy. Może po prostu się przyzwyczaiłem. Może ma na to wpływ technika palenia. Rzeczonego kapcia do ostatka pozbywam się ssaniem oleju.
Pewnie niektórym już odechciało się czytać dalej albo przynajmniej skrzywili się z odrazą. Ssanie oleju jest ciekawostką, raczej nie potwierdzoną naukowo. Traktujcie więc z pewnym sceptycyzmem wszystko co tu piszę.
Samo ssanie polega na nabraniu do ust około łyżki oleju (najlepiej tłoczonego na zimno) i ssaniu go jak cukierka przez kilka-kilkanaście minut. Potem wypluwamy (bardzo istotne, nie połykać), płuczemy usta dość ciepłą (gorącą) wodą, myjemy zęby (język też) i gotowe. Najlepiej stosować tę metodę systematycznie, rano i wieczorem.
Właściwie po co, zapytacie. Na pewno są tego trzy efekty, których ja doświadczam. Po pierwsze: usuwa to wspomnianego kapcia w ustach. Po drugie: świetnie to działało na poparzony język. Po trzecie: nie krwawią mi dziąsła przy szczotkowaniu (a tak było wcześniej). No i mam jeszcze kilka dywagacji teoretycznych co do skutków tej praktyki. W Internecie znajdziecie opisy, że to cud metoda na oczyszczanie organizmu. Pewnie jak wszystkie cud metody jest to ściema, jednak może jakieś właściwości oleju (nienasycone kwasy tłuszczowe?) nieco oczyszczają samą jamę ustną. Byłoby fajnie, bo pocieszam się, że to taka moja profilaktyka przeciwrakowa. O ile się orientuję, oliwa z oliwek świetnie wpływa na gojenie ran (polecam z apteki Ozonellę na rany). Tłumaczyłoby to szybsze gojenie języka po poparzeniu i lepszy stan dziąseł. Podobno też nieco wybiela to zęby i pomaga usuwać kamień, ale ja tego nie zauważyłem. Ostatnim efektem o jakim słyszałem, jest ponoć mocna praca woreczka żółciowego, co może pomóc wyrzucić co mniejsze kamyki. Ponoć. To tyle co wiem. O wadach takiego postępowania nic nie wiem poza tym, aby nie połykać takiego zużytego oleju.
Trochę mi było głupio pisać na temat rodem z New Age, ale skoro było o głodówkach… Cóż, najwyżej admin przeniesie do działu humorystycznego :D
Hmmm… Co kto lubi… Ja osobiście lubię ten posmaczek w ustach pozostający po zapaleniu dobrego tytoniu. Choć muszę przyznać, że po Amphorze zastanawiałem się nawet nad podobnym zabiegiem z użyciem Domestosa…
A tak na serio. Kilka – kilkanaście minut z olejem w gębie? Czy to przypadkiem nie wywołuje tzw. odruchu gardłowego?
Co do chemii rzeczonego eksperymentu, tłuszcz rzeczywiście jest doskonałym rozpuszczalnikiem niepolarnym, który może wiele substancji (np. smolistych) rozpuścić znacznie lepiej niż woda. Sugerowałbym jednak powtórzyć eksperyment z użyciem tłustego mleka lub śmietany. Wrażenia smakowe nie będą tak ekstremalne. Ale przede wszystkim radzę zapalić coś po czym nie będziesz spluwał z obrzydzeniem.
Najgorzej po jakimś badziewnym (swego czasu) tytoniu to rano bywało – gorzej niż kac))) W gębie ma-sa-kra!
Abstrahując od skuteczności metody.
Dobra oliwa z oliwek jest po prostu niesamowicie smaczna!!! A spożywanie świeżego pieczywa z pieca opalanego drewnem jedynie z
oliwą extra virgin, jest jednym z najwspanialszych doznań prawdziwego smakosza!
Dlatego nie widzę niczego złego w spędzaniu wielu minut z oliwą w ustach.
Fakt, godziny to już mogła by być przesada, ale chyba nie o tym mowa ;)
Poza tym, myślę, że nie o spluwnie z obrzydzeniem tutaj mowa. To, że przed chwilą paliłem wspaniały tytoń, a moja kobieta jadła najlepszy kawior z jesiotra wcale nie gwarantuje iż nasz pocałunek będzie romantyczny jak „Pokojówka na Manhattanie”!
Ja będę walił kiepem, a ona mulastą rybą i chyba znowu nie o to chodzi…
Nie ująłbym tego lepiej :)
Podobną praktykę stosuje moja Szanowna Rodzicielka, tyle, że nie z olejem a z zagotowanym siemieniem lnianym. Ale, ale… rzeczone ziarenka zwierają przecież bardzo duże ilości tłuszczu. Między wierszami mądry wujek google mówi, że taki stosowanie siemienia lnianego może mieć zbliżone efekty do opisanego przez ciebie ssania oleju. Więc coś jest na rzeczy…
I nie ma się co wstydzić, to żaden NEW AGE a powrót do korzeni i do natury. Grecy „naoliwiali się” non stop, miłosierny samarytanin opatrzył rany napadniętego przez zbójców podróżnego właśnie OLIWĄ i winem… A w Krzyżakach to co Maćko z Bogdańca pił jak dostał kosę pod żebro? Chyba jakieś roztopione sadło :)
U Maćka to sadło z niedźwiedzia chyba – jakoś tak…
Jeśli chodzi o krwawiące dziąsła to niestety tytoń jest jedną z głównych przyczyn powstawania zapalenia dziąseł i w konsekwencji przyzębia. Naszą metodą przeciwdziałania może być tylko i wyłącznie wzorowa higiena jamy ustnej, no chyba, że ktoś się zgadza na to, że zęby mu się będą ruszać a potem wypadną i zamiast zainwestować w piękną fajkę, zafunduje sobie implant:). Co się tyczy wybielania, kamienia i tej historii z pęcherzykiem żółciowym to można to sobie wsadzić między bajki:).
Jeżeli autor ma tego typu potrzebę to poleciłbym Listerine, mocny jest, trzeba uważać na niego, można rozcieńczyć.
Tekst fajny, humorystyczny, nie słyszałem o tego typu meteodzie:) może dlatego, że odpowiada mi ten „kapeć” w gębie.
A czy wiesz coś więcej o tym woreczku żółciowym, czy to tylko twoje zdanie? Cała ta historia z ssaniem oleju zaczęła się od tego. U mnie w pracy kolega dostał ostrego zapalenia woreczka żółciowego, tak że ledwo przeżył. Wtedy przypomniałem sobie, że czytałem kiedyś o tej metodzie właśnie w tym kontekście. Wyjaśnienie jest logiczne (co nie znaczy, że prawdziwe). Żółć odpowiada za trawienie tłuszczy. Kiedy się pojawiają, woreczek żółciowy zaczyna wzmożoną pracę, rozszerza kanaliki i uwalnia żółć. Duża ilość i długa obecność tłuszczu w ustach ma stymulować do mocniejszej niż zazwyczaj pracy. Oczywiście nie wiem jak jest w praktyce.
Cokolwiek na ten temat wiem, to już nie kwestia opinii tylko tak już po prostu jest:) Już tłumacze.
To co napisałeś, że ostre zapalenie pęcherzyka żółciowego jest spowodowane zatykaniem przewodu żółciowego przez kamienie jest oczywiście prawdą. Pęcherzyk puchnie, boli i generalnie nie jesteśmy wtedy szczęśliwi. Samego leczenia nie ma sensu opisywać. Zaleceniem dla tych pacjentów jest koniecznie dieta uboga w tłuszcze, to najważniejsze. Ponadto trzeba dużo pić, 1,5/2 litry wody na dobę. Wtedy żółć będzie rzadsza. W ten sposób można uniknąć powtórnych ataków oraz wycięcia pęcherzyka.
Wynika z tego, że jakiekolwiek ssanie oleju jest zabronione.
Wynika, ale tylko przy założeniu, że olej w jamie ustnej pobudzi pęcherzyk do wydzielania żółci. A cały widz w tym, że to niemożliwe. Tłuszcze są trawione tylko w żołądku(i to te niewymagające emulgacji żółcią) i przede wszystkim w dwunastnicy. W jamie ustnej wstępnie są trawione tylko węglowodany. Nie ma żadnych enzymów w ślinie dla tłuszczy ani też receptorów pobudzających wydzielanie żółci. Właśnie dlatego, ssanie oleju nie zaszkodzi, a zjedzenie już zdecydowanie tak.
Mam nadzieje, że udało mi się to jako tako wytłumaczyć:)
Dziękuję za wyjaśnienie tego wątku, bo też miałem tu wątpliwości.
Sytuację, nawet po szczególnie nieprzyjemnie nachalnym aromacie, zawsze ratuje fioletowy winterfresh w drażetce, albo i dwa ;)
Tylko zawsze po tym kicham, takie ma pier….cie, że aż w zatoki ten mentol się wdziera i zabija wszelkie nieładne gębowe wyziewy.
A oliwa virdżin to jak Ktoś już wcześniej pisał – na ciepłej bagietce, jako przekąska.
Ale co Kto woli, co Kto lubi….są po prostu prostsze sposoby na pofajkowy wyziew ;)
airłejs miał być…. pomyłka :)
wwa i subst. smoliste, które odpowiadają za owy kapeć jeszcze lepiej rozpuszczają się w alkoholu. Może więc setka czegoś mocniejszego pomoże ;)
Niezłe połączenie – 3 fajki dziennie i po każdej setka wódy))) Po miesiącu – rzucasz palenie z powodu odwyku – na nic innego cię już nie stać)))
Pomoże na pewno, ale szkoda wypluwać pomimo rozpuszczonych „świństw” ;D
Prawdopodbnie wywołam falę śmiechu, ale mnie na kapcia pomaga (a zaczynam kopcić i mam z tym problem)… ssany plasterek surowego, tłustego francuskiego salami :) Polecam!
Witam wszystkich. Kiedy wracam z nocnego spaceru z psem, podczas którego oczywiście palę fajkę, myję zęby i płukam paszczę płynem Meridol Halitosis. Po wejściu do łóżka żona mówi, że zabijam ją miętą ;) Polecam ten płyn. Często można go kupić w promocji 2 w cenie 1. Na prawdę warto.
Ze swojej strony polecam kandyzowany imbir. Dostępny albo w paczkach, albo na wagę (osobiście preferuję ten ostatni). Doskonale wypala jamę ustną ;)