Thomas Mann i Hermann Hesse – cygaro, Georges Simenon i Jean-Paul Sartre – fajka, takie skojarzenia nasuwają się same. A czy jest polski pisarz podobnie identyfikowany? Jest i to na tyle mocno, że autor jego rzeźbiarskiej podobizny pomnikowej w rodzinnym Tarnowie uznał za oczywiste przedstawienie go z fajką (nieco dziwnie trzymaną) właśnie.
Roman Brandstaetter (1906 – 1987) to jeden z najwybitniejszych pisarzy zaliczanych do katolickiego nurtu literatury XX wieku. Tłumacz i znawca Biblii, tłumacz Szekspira, autor monumentalnego dzieła Jezus z Nazaretu (4 tomy), ale też fascynującego tomiku Przypadki mojego życia, Nowych kwiatków św. Franciszka i opowieści Ja jestem żyd z Wesela (adaptowanej też na sztukę teatralną). Jako poeta na zawsze pamiętany będzie na pewno jako autor Pieśni o moim Chrystusie i Pieśni Madonny. Był też autorem 20 sztuk teatralnych, w tym niezwykłego Milczenia.
Ale wracając do fajki – był Brandstaetter jednym z niewielu w „zapeconym” PRL-u znanych postaci kultury, którzy fajkę traktowali jako element swojego wizerunku. Fotografie pokazują pisarza przy pracy z fajką, można rzec klasycznie dla tego rodzaju przedstawień. Kilka zdjęć wykonano wyraźnie w zakładzie fotograficznym, co dodatkowo potwierdza moją tezę o świadomym kształtowaniu swojego wizerunku jako myśliciela otoczonego dymem. Opisując swego przodka reb Izaaka, pisarz dał przy okazji ciekawy opis dawnych celebracji fajkowych: „Nabił tytoniem fajkę, włożył cybuch do ust, i zapaliwszy krzesiwem hubkę przyłożył ja do lulki i głęboko się zaciągnął raz, drugi, trzeci. Z lulki uniosła się smuga fioletowego dymu i na chwilę zastygła w powietrzu w kształcie obłoczka. Izaak śledził jej zwiewny lot. Zdusił hubkę na popielnicy, podniósł się z fotela i trzymając cybuch w ręce, wolnym krokiem przechadzał się po pokoju. Stanął przy oknie. […]”
Jakie fajki palił? – zdecydowanie proste, odmiany billiarda. Trochę innych szczegółów na temat fajki przynosi książeczka autorstwa niedawno zmarłego dominikanina Jan Góry, który w Poznaniu przyjaźnił się z poetą. Gość z wiecznego domu to zbiór osobistych opowieści o spotkaniach z pisarzem, gdzie fajka się przewija ciągle. Co palił ? Zapewne jak większość w PRL-u dostępne na rynku tytonie – może Najprzedniejszy potem Amphorę? Ale dość często wyjeżdżał do Wiednia gdzie „ładował akumulatory” i pozwalał sobie na luksus zakupów tytoniowych.
Tuż przed śmiercią odpowiadając na pytanie Ojca Góry co ma mu przywieść z Wiednia powiedział: „Ojciec przywiezie mi z Wiednia tytoń. Ale nie byle jaki, tylko jeden jedyny. Nazywa się <<Revelation>>. Gdyby przypadkiem nie było w jednym trafiku, to pójdzie ojciec do drugiego, a już najlepiej do tego tam…gdzie zawsze się zaopatrywałem. Bez tytoniu <<Revelation>> proszę mi do Poznania nie wracać. Będzie to ojca kosztowało, no gdzieś około sześćdziesięciu szylingów, ale trudno, coś dla mnie musi ojciec zrobić i jakieś koszty ponieść.” Tak się też stało, ale pisarz dostawy nie doczekał. Tytoń został zakupiony w trafice przy Wollzeile po śmierci pisarza. Kupił go wiedeński przyjaciel Brandstaettera, ksiądz Kazimierz po tym gdy ojciec Góra zapytał go co ma zrobić z ostatnią wolą pisarza. „Nazajutrz po pogrzebie” – pisze Góra- „w towarzystwie ojca przeora, Marii i Józefa, wiedeńskich przyjaciół Brandstaettera, pojechaliśmy na cmentarz. Maria kupiła znicz, Józef porobił zdjęcia. Przeor poprowadził modlitwę, a ja wysypałem na mogiłę pokrytą kwiatami zawartość paczuszki za sześćdziesiąt szylingów z ulubionym tytoniem Mistrza, ufając że dostąpił objawienia przekraczającego wszelkie ludzkie, nawet zachodnie <<rewelacje>>”.
Tytoń Revelation to produkowany przez House of Windsor „blend of Bright Flake, Red Virginia, Burley cube cut, Latakia and Perique with mild fruit flavor”. Tytoń ten, już nie produkowany, był nota bene ulubionym tytoniem Alberta Einsteina.
A jak będzie na drugim świecie? „Dzisiaj pomyślałem, że na drugim świecie będzie tak pięknie jak na Piazza del Comune o dwunastej w południe. Będziemy siedzieli w trzcinowych fotelach, pili czarną kawę – ja będę palił fajkę – i patrzeć będziemy z podziwem na Santa Maria sopra Minerva. Będziesz ty, najdroższa, będzie ojciec Paweł o głowie Piotra Skargi, miotający gromy na marność tego świata, i będą gołębie zlatujące się na plac trzepocząca chmurą. Tylko będzie trochę ciszej. I w ogóle na pewno będzie zupełnie inaczej, ale mimo to, idąc na drugą stronę rzeczywistości, będę niezłomnie wierzył, że zmierzam na Piazza del Comune w Asyżu, na godzinę dwunastą w południe.”
Bibliografia:
R. B., Przypadki mojego życia, Poznań 1988.
R. B., Jak będzie na drugim świecie [w:] Inne kwiatki świętego Franciszka z Asyżu, Warszawa 1976.
J. Góra, Gość wiecznego domu, Poznań 1990.
Zdjęcia: www.regionwielkopolska.pl; www.culture.pl; własne.
chapeaux bas
Oby i nam w Zaświatach tytoni i fajek naszych ulubionych nie zabrakło.
Czy na drugim zdjęciu śp. Roman b. nie popala z Dunhilla?
Dzięki Hagan.
Dzięki za przypomnienie tak szlachetnej sylwetki. Świetny tekst! Pozdrawiam
Fajny artykuł. Stary tytoń revelation dostępny na e-bay ;) gdyby kogoś korciło. (w celach kolekcjonerskich oczywiście)
A propos ulubionego przez Einsteina Revolution znalazłem informację, że Cornell & Diehl produkuje „reminiscent of the original Revelation” – Epiphany. Jest więc szansa spróbować klimatów ulubionych przez geniusza. A moze ktoś próbował?
http://www.tobaccoreviews.com/blend/2894/cornell-diehl-epiphany
Tak, w zasobach Fajkanetu jest moja recenzja. Bardzo dobra mieszanka.
Ups:) no tak, tu jest prawie wszystko. Pozostaje nadzieja, że może kiedyś… uda się spróbować jeśli FDA nie zmiecie.
Dziękuje Panowie za miłe słowa. Takiego drugiego świata też Wam życzę (w swoim czasie oczywiście). Możliwe, że miał Dunhilla. Trzeba by przeanalizować zdjęcia na googlu. O ile wiem w poznańskim klasztorze dominikanów było coś w rodzaju izby pamięci pisarza (czytelnia) zorganizowana przez Jana Górę. Może fajki też tam mają? Miałem przyjemność poznać pisarza w kameralnym gronie w klasztorze cystersów w mogile w warunkach prawie konspiracyjnych w latach 80, ale wtedy fajki nie palił. Tytoń revelation na ebay bardziej z czasów Einsteina (Philip Morris!) niż Brandstaettera (House of Windsor) – ciekawe czy coś z aromatu jeszcze trzyma – ale drogi:))
Bardzo zacny tekst, mogę tylko podziękować. Nic dodać, tylko polecić audiobook „Jezus z Nazaretu”, z magicznym głosem Ksawerego Jasieńskiego.
Przyznam, że książki nie czytałem, zmogła mnie. Ale skoro czyta Jasieński to jest szansa :) – pomógł mi też przy Czarodziejskiej Górze Manna. Dzięki.