Zabierałem się do tego tytoniu jak pies do jeża. Po moich pierwszych przygodach z Latakią byłem przekonany, że to nie moja bajka. Niemniej, skoro zdecydowałem się na udział w akcji Siedmiu Wspaniałych, to nie ma co się oglądać tylko trzeba walić z biodra. Otworzyłem więc strunówkę, zapach zajechał mi starą wędzonką, ale zacisnąłem zęby i nabiłem colta Butza-Choquina nabojem Royalty, nabiłem dość luźno ale bez podsuszania, pociągnąłem za cyngiel zapalniczki i…
Moje zdziwienie było nie do opisania. To zdecydowanie Latakia i Orientale, ale jakież inne niż te których próbowałem dotychczas. Łagodny, delikatny, chociaż wcale nie słaby. Jest słodkawy virginią i przyprawiony Orientalami, ale zdecydowanie główną linią smaku jest Latakia, tyle, że jakaś taka kremowa, delikatna, słodkawa. Po prostu świetna. Pali się doskonale, bezobsługowo i czysto.Od początku do końca bez zasadzek i problemów. W zasadzie nie wydziela kondensatu. Spala się na dość jasny popiół, który wystarczy wytrzepać z fajki.
Nawet room note, który z reguły przy Latakiach jest raczej trudny dla otoczenia, w przypadku Davidoffa Royalty jest słabo odczuwalny, może nie błogi i aromatyczny, ale zupełnie nieszkodliwy. W każdym razie rodzina mnie z pokoju nie wyrzuciła.
Paliłem Royalty w Butz-Choquinie, Savinelli de Luxe i Hilsonie Caribic. We wszystkich odczucia były podobne, chociaż w bezfiltrowym Savinelli uczucie szczypania w ozór się pojawiało, tak jakby domieszką był perique, chociaż wg. fajkowa i tobaccoreviews, perique w tym blendzie nie występuje. Niemniej nie było to szczypanie przeszkadzające w paleniu, raczej takie pieprzne, dodające głębi smaku.
SG Balkan Flake wykręcił mi gębę, zwinął język w świderek, a wędzonką odbijało mi się przez tydzień. A Davidoff Royalty? Powiem szczerze, że mnie zachwycił. Mógłbym i chciałbym palić go na stałe, gdyby nie ta cena. Moim zdaniem jest warty tych 77 złotych, ale nie stać mnie na palenie go zbyt często. Niemniej, bardzo mocno go polecam. Davidoff Royalty zupełnie zmienił moje zdanie na temat latakiowej części tytoniowego świata. Naprawdę warto spróbować – ja na pewno będę do niego wracał.
Szlag :) niech moderator jakowyś dopisze tytuł, bo się pośpieszyłem :) tytuł „Davidoff Royalty”
Kopiłem puszkę Royalty jako najwyżej ceniony tytoń od Davidoffa w rankingach fajczarskich i… zawiodłem się – tytoń co najwyżej poprawny. Niczym nie zachwycił, nuda. Zdecydowanie nie wart swojej wyjątkowo zawyżonej ceny.
De gustibus… i owszem drogi, i owszem naśladujący EMP, ale znam dużo nudniejszych nudziarzy.
UkłonY,
Mi bardzo smakował, ten własnie i medaliony paliłem z przyjemnością. Za wiele jednak lepszych tytoni na rynku by tak przepłacać. W końcu można za podobną cenę 100 gramową muszkę McConnella.