Artykuł Jacka o Ptaszku z Kentucky zachęcił mnie do skosztowania tego tytoniu. Z kolei Kentucky Bird zachęcił mnie do skosztowania innych wyrobów od A&C Petersena. W ten sposób przy akompaniamencie pochwał Pani z Trafiki nabyłem paczuszkę tego specyfiku.
Zadowolony, że w końcu ma lepsza połówka przestanie się na mnie krzywo patrzeć, że smrodzę w mieszkaniu, otworzyłem paczkę. Cudowny zapach czuć na pół mieszkania. Ale co to za zapach? Ile osób, tyle interpretacji. Producent twierdzi, że obecne są aromaty rumu, cytrusów, wanilii i mango. Może i tak, ale jest to tak złożona mieszanka, że nie sposób odróżnić poszczególnych składowych. Zapach jest przyjemny, owocowy, słodki i orzeźwiający zarazem.
Pełen nadziei, przechodzę do następnej fazy kontemplacji zdobyczy.
Ciekawe cięcie w sześcianiki o boku ok. 0.7 cm. Dość wilgotny, ale to przecież koperta, to mu szybko przejdzie, jeśli nie zostanie przełożony do słoika. Kolor dość ciemny, brązowy. Niby się zgadza, gdyż opisany jest jako mieszanka Burleya, Black Cavendisha oraz Virginii (gdzieś nawet było wspomniane o Oriencie, ale ja w to nie wierzę). Z tym, że ani Cav nie jest kruczo czarny, ani Va jaśniutka. Widać, że tytoń zdążył się „przegryźć” w syropie.
Nadal jestem ciekawy. Chwila podsuszenia i nabijam fajkę. Dużą, bezfiltrową, długi ustnik typu churchwarden. Duża główka. Zobaczymy, co autor miał na myśli, wykonując takie fikuśne cięcie. Układam delikatnie, powoli dosypując kosteczki i lekko dopychając kołeczkiem. Ciąg jest – da się palić. Przykładam ogień i…
…nic. Absolutne nic. Dym leci z komina. Dym wydobywa się także z mojego otworu gębowego, ale nic nie czuję. Zero smaku, Ćwiczyłem ten tytoń na różne sposoby. Powolutku i na ciepło, w małych i w dużych fajkach, suchy i wilgotny, rozdrobniony i w całych kostkach i nadal nic. Mocniejsze próby skończyły się tylko ugryzieniem w język (niezbyt zresztą mocnym). Smaku z niego jednak nie udało mi się wydobyć żadnego. A jeśli ktoś szuka nikotynowego kopa, powinien go raczej spalić w beczce, ponieważ tytoń jest bardzo słaby.
Aby być sprawiedliwym przyznam, że tytoń jednak do czegoś się nadaje, a mianowicie jest to sytuacja kiedy bardziej nam zależy na przyjemności współtowarzyszy niż na własnej. Room note tego tytoniu jest genialny. Dym nie gryzie ani nie szczypie w oczy. Nie ma zapachu tytoniowego. Roztacza za to bardzo miłą woń wina, owoców osłodzonych lekko wanilią. Niczym wprawnie palona shisha, Nawet antynikotynowi puryści nie mieli nic przeciwko paleniu go w ich towarzystwie.
Po wypaleniu zaledwie połowy zakupionej porcji tytoń wylądował u mnie w szafie w szczelnie zamkniętym słoiku. Co jakiś czas częstuję nim zdeklarowanych jego zwolenników (bo i takich ten tytoń ma) samemu biorąc maleńką próbkę i sprawdzam czy sezonowanie w czymś go zmienia. Na razie nie stwierdziłem.
Owo cięcie nazywa się cross cut, kiedyś była krótka dyskusja pod którymś artykułem o tytoniu.
Paliłem BE jakiś czas temu – dla mnie niemal sam kwas. Smakuje owocami i jakąś wanilią, ale to wszystko jest jakieś kwaśne. Room note nie pamiętam, ale szału też nie było.
Słyszałem rozbiezne opinie o tym tytoniu, kilku ludzi wypowiadało się o nim zdecydowanie pozytywnie, nawet o kwestiach smakowych, których absolutnie nie wyczuwam. Podobno dla tego tytoniu ma znaczenie czy został zakupiony w paczce 50 czy 125g. Nie mogę tego obiektywnie ocenić, piszę tylko co zasłyszałem.
Podesłałeś mnie kiedyś kopertę z niewielką zawartością – jeden z najokropniejszych aromatów jaki paliłem – choć koperta ładniutka) Nie gniewaj się Alan…:) Jego EPOKA zaiste u mnie minęła…
Nie tylko Ciebie nią pokarałem ;)
Tak. Zapamiętałem to sobie…
Ktoś jeszcze chce się wyżalić? :D
Widzę, że nieszczęśników nie było mało))
jak dla mnie to pokojowa notatka jest taka że tytoń ten wywołuje wymioty. Śmierdzi mdło, ciężko ulepkowato. Tak się składa że jest taki jeden co ten tytoń namiętnie pali, przypuszczam że jest jednym z wymieniannych przez tawera pozytywistów w kwestii tego koszmaru.
hmm… tak się zastanawiam, skoro jeż aż tak źle, to dlaczego jest aż tak dobrze ? (jest to jeden z najlepiej sprzedających się w moim sklepie tytoni).
TNN też się dobrze sprzedaje ;) De gustibus…
A i Biały Dom…
Podkusiło mnie i kupiłem dzisiaj saszetkę. Prawie jak szisza. Prawie.
Paliłem ten tytoń kilka razy i co do smaku to szczerze mówiąc nie pamiętam ale zapach przedni.
Zgadzam się z Alanem. Sam kwas. Nigdy więcej. Po dwóch fajkach mam dosyć.
Wybitnie mi ten tytoń nie podszedł. Ale widzę, że są tacy, co go sobie cenią. I niechby trafił do takiej osoby. Wypaliłem dwie fajeczki z paczki a reszte oddam w prezencie komus, kto lubi. Najlepiej, jakby mozna było do reki w Warszawie (Praga), bo wysyłać sie nie opłaci, chyba…
Chętnie przyjął bym , ale rzeczywiście nie opłaca się, a kopertę po nim już mam właśnie od Alana)))
A zbierasz koperty?
Hehe – od dawna. Już kilka osób z portalu podesłało co miało)))
Też zbierałem, miałem wszystkie swoje wypalone od końca lat 70., po czym przy którejś przeprowadzce wywaliłem, akurat niedługo przedtem zanim się zorientowałem, że koperty sie zmieniaja na potęgę i ze te stare to już se ne vrati. Człowiek głupi był. Teraz te starsze na ebay można kupić… A miałem tam najstarsze Amphory, młodsze Amphory, średnie Amphory, Amphorę Black, Trawlera (nikt teraz nie wie, co to jest), Prestige Mixture od Douwe Egberts, polskie wynalazki, Rum&Maple w wersji z RPA itd.
Dochodzą jeszcze w moim przypadku puszki))))))))))))
Też wywalałem, w tym stare malowane Dunhille. Grr…
Jak widzę żal serce rozpiera niektórym i sentymenty się odzywają)))
Sat, jeżeli zbierasz koperty, to troche zmienia postać rzeczy, bo mam ich trochę nazbierane. 20 na pewno. Nie ma tam żadnych rarytasów, ale może coś Ci podpasuje.
To może jednak Ci wyslę prezent, czyli koperty, razem z Epoka, której raczej nie wypalę (nawet zmieszana z latakią od Pana Stanisława, która uratowała już wiele tytoni, jak keczup kanapki). Jeżeli chcesz, napisz do mnie na maciej@stryjecki.com i będzie wysłana paczka Twoja.
Poszło na mail)))
Room note podoba się każdemu – a przynajmniej wszystkim moim znajomym. Pomimo powyższych negatywnych opinii nabyłem właśnie z tego powodu – i nie zawiodłem się. Może mam za małe doświadczenie, może się nie znam, ale nie podtrzymam tych wszystkich negatywnych opinii o tym tytoniu. Może nie zachwyca w paleniu, ale też nie drażni. Spala się całkiem dobrze, lekki w smaku, nieco owocowy, wbrew opinii nie za kwaśny (o ile pali się spokojnie). Dla kogoś kto tak jak ja nie lubi za bardzo waniliowych i woli od nich owocowe smaki. Z pewnością od czasu do czasu do niego wrócę.
Gdy go bardzo wolno palić to nie jest źle, pospiesznie palony jest nie do zaakceptowania. Nie ma mocy.
Witam, własnie pale ten tytoń po raz pierwszy w fajce z kukurydzy. Cięcie ciekawe, zapach kwaskowato owocowy – nic więcej nie potrafię powiedziec. Smak… kwaśny… zdrętwiał mi troszke język i zdziwiony odszukałem tę recenzję, any zobaczyc czy tylko ja mam taki dziwny posmak… Room note jest ok, ale generalnie ten tytoń dla mnie wyróżnia tylko cięcie… taki średni co najwyzej aromacik.
Typowe dla tytoni zalanych hektolitrami syropów różnych, musisz odpowiednio nabić i podsuszyć. Szukaj o paleniu aromatów, albo oddaj to komuś komu sprawia to przyjemność po co się męczyć z takim ostrym aromaciskiem.
Zwracam honor ( temu tytoniowi) Podsuszyłem troszkę, nabiłem wiekszą fajke dośc luźno i palę tak powoli jak tylko potrafię. I o dziwo, dziś nie czuję tego kwasu, który mnie tak zbulwersował przy pierwszym paleniu prosto z torebki. Dzis jest znacznie lepiej.
Prawdą jest, że trzeba ten tytoń troszkę podsuszyć- wystarczy 15 min. i luźno nabić nim fajkę. Belle Epoque najlepiej smakuje w fajce ze skraplaczem palony powoli. Room note nie do podrobienia, jeden z moich trzech ulubionych. Szkoda, że W.O Larsena nie ma w Polsce bo ma kilka przednich produktów.
Niestety ja kupuję tytoń tej marki i nie tylko tej w Niemczech. Jest taniej, o wyborze już nie wspomnę… ech…