Marka Amphora to jeden lepiej rozpoznawanych brandów tytoni fajkowych w Polsce. Zawdzięcza to zapewne wieloletniej obecności na rynku jak i pozytywnym wspomnieniom smaku oraz roztaczanego aromatu pierwszych edycji tytoniu. Ja niestety znam jedynie produkcję teraźniejszą pod szyldem Imperial Tobacco. W czasach, gdy tytoń dostępny był w Pewexach, moja skromna osoba myślała raczej o zdobyciu gum balonowych i zabawek, niż używek. Nie było również w moim najbliższym otoczeniu żadnego zagorzałego palacza fajki, dzięki któremu dane by mi było poznać dawny aromat jakiejkolwiek z Amphor.
W zielonym opakowaniu otrzymujemy blend o nazwie Rich Aroma. Według producenta zawiera on w swoim składzie tytonie Burley, Virginia oraz Oriental, wzbogacone aromatem orzechów laskowych. Po otwarciu czuć wyraźnie tę aromatyzację, jednak tytoń się nie klei, ani nie nosi innych śladów kąpania w syropie. Osobiście lubię wszelkiego rodzaju orzechy, a zapach z koperty powoduje u mnie wzmożoną produkcję śliny i chęć nie tyle zapalenia co spożycia zawartości, zwłaszcza, gdyby została wymieszana z mleczną czekoladą. Bardzo się cieszę, że nie dołożono tu czarnego Cavendisha, który króluje w większości aromatów, a którego fanem nie jestem.
Tytoń w kopercie dostarczany jest w formie ready rubbed, jednak udawało mi się czasami znaleźć większe fragmenty flake’ów. W mieszance dominują brązy o średnim nasyceniu sugerujące mniej więcej równe proporcje Bu i Va w składzie. Orientali moje niewprawne oko nie dostrzegło, jednak są one wyczuwalne okresowo podczas palenia (przynajmniej w mojej ocenie). Strukturą najbardziej przypomina ze znanych mi blendów Malthouse od DT. Wilgotność w kopercie w sam raz do palenia, chociaż nie zaszkodzi kilkunastominutowe podsuszanie przed nabiciem.
Amphorę Rich Aroma palę najczęściej w kukurydziankach lub w którejś z moich tanich wrzoścówek, przeznaczonych pod aromaty. Na zdjęciu jedna z nich – fajka Angelo tzw. „koszykowa”, która, pomimo chyba najniższej możliwej ceny za nową fajkę, świetnie sprawdza się u mnie przy tytoniach aromatyzowanych. Co ciekawe, ustnik wydaje się akrylowy, gdyż przez niemal 2 lata jej posiadania, nie udało mi się go jeszcze zgryźć.
Tytoń rozpala się dość dobrze. Czasem wymaga dłuższego traktowania ogniem na początku, ale nie warto go, jak i innych tytoni, zbytnio przeciągać. Nie ugryzie co prawda, ale może nieco zgorzknieć, jednak po kilku minutach wróci i tak na właściwe tory. Smak od początku niemal identyczny w moim odczuciu, z tym jaki jest obecny w kopercie. Wyczuwam aksamitny posmak orzechów laskowych oraz słodycz dostarczaną zapewne z nienajgorszej jakości Va lub Orientali, użytych do produkcji. Chyba, że jest to jakaś sztuczka blendera z zastosowaniem odpowiedniego sosu. Smak orzechów laskowych rządzi przez pierwszą połowę palenia. Potem pojawia się trochę bardziej gorzkich nut, bardziej migdałowych lub bliższych orzechom włoskim, które pewnie są wynikiem sporej zawartości Burleya w mieszance. Spala się bardzo poprawnie, z rzadka wymagając ponownego przypalenia i odsypania jasnoszarego, momentami wręcz białego popiołu. Co najważniejsze, jeszcze nie próbował poczęstować mnie kondensatem w nadmiarze i z reguły nie zostawia koreczka pod koniec sesji fajkowej, o ile nie próbowaliśmy go zbyt namiętnie przeciągnąć.
Room note ciężko mi oceniać, gdyż raczej palę go na spacerze, ale wydaje się raczej przyjazny dla otoczenia. Lubię co jakiś czas wypuścić dym przez nos, a wtedy nie gryzie i zostawia przyjemną woń orzechów. Palony w garażu pozostawia dużo przyjemniejsza won niż papierosy. Moc to w mojej ocenie 4-5/10.
Nie jest to tytoń dla poszukiwaczy głębszych smaczków i wielowymiarowości, ale w moim odczuciu całkiem przyzwoity aromat, zwłaszcza za cenę w jakiej jest w sprzedaży. Mimo, że jest to produkt mocno masowy, lubię po niego sięgać w sytuacji, gdy nie mam chęci na zbyt wymagający tytoń lub zwyczajnie mam ochotę na orzechy. Dobrze jest go palić w fajkach średnich i małych, żeby ten dość jednowymiarowy smaczek się nie przejadł. Wydaje się to dobra propozycja dla osoby początkującej z fajkową przygodą.
No proszę. Parę razy nawet zastanawiałem się nad tym tytoniem, jednak zawsze jakoś nie było okazji. Może teraz się skuszę, bo ostatnio robię się odważny i testuję niektóre aromaty. Fajna recenzja. Zapytam jeszcze z ciekawości o fajkę. Filtrowana? Woskowana, czy lakierowana? Widziałem w bydgoskiej trafice fajki Angelo, ale cena (ok. 70 zł.) trochę mnie wystraszyła.
Fajeczka na filtr 9mm. Wydaje się ze jest lekko lakierowana, ale pewności nie mam. Wrzosiec dosyć gruby, nigdy nie nagrzał się na tyle, żeby mnie parzyć. Palenisko raczej o niewielkiej pojemności. Jedna z moich smaczniejszych fajek.
No właśnie całkiem zgrabna ta fajka. Jak widać nawet za małe pieniądze można czasem nabyć przyzwoitą fajkę. Podobnie jak piszący niżej numer też lubię takie ustniki.
Mam 2 fajki z tej firmy. Nie grzeją się strasznie i smakują nieźle. Ogółem dobry stosunek ceny do jakości. Jedyny minus, że pokryte są dziwnym półmatowym lakierem, dość delikatnym, w jednej nieco mi się on sponiewierał pod wplywem normalnego użytkowania.
Lekko się czyta taką recenzję. Rzeczowa. Co do fajki – nie znam Angelo ale takie ustniki lubię, szerokie – stosowane przez Pana Filara i Kulpińskiego w polskich wyrobach.
Próbowałem wszystkich dostępnych dzisiaj Amphor. Rozczarowanie. Może dlatego, że mam w pamięci smak starej Amphory.
Tak jak pisałem wyżej, nie było mi dane spróbować wcześniejszych edycji, być może dlatego ta mi pasuje. Nie paliłem żadnej innej Amphora bo chyba wszystkie są naszpikowane Black Cavendish’em
A widzisz. Mi Black Cavendish bardzo smakuje. Ostatnio jadę na American CC a to czysty BC.
Dzięki za fajnie napisaną recenzję. Podpisuję się pod nią obiema rękami – mam te same odczucia, wrażenia…
Tez go czesto pale. Tyton typu nie wiem co zapalic, zapale Amphore. Zonie sie podoba.
W lewej górnej części strony jest napisane:
„Aktualności:
Duże zmiany na horyzoncie.”
Czy ktoś wie, jakie to będą zmiany i gdzie?
Aż się skuszę i spróbuję. :)
Może by tak faktycznie fajki spróbować? Bo te elektroniczne jakoś do mnie nie przemawiają.
Zielona amphora z Pewexu miała dla mnie wspaniały posmak suszonych śliwek.
Właśnie spróbowałem nowej zielonej amphory w tym samym rodzaju fajki co w latach 80-tych (wrzoścowy falcon z Przemyśla). Aromat zupełnie inny, ale podobnie łagodny smak. Obecnie znacznie mniej kondensatu. Tytoń w pierwszej fazie palenia wydał mi się mocniejszy niż dawny. Druga faza znacznie bardziej aromatyczna i z mniejszą ilością nikotyny. Wydaje mi się, że obecnie jest też inny skład tytoniu w mieszance. Z opakowania: made in Denmark by Mac Baren Tabaco Company.