Dziś prawdziwych balkanów już nie ma…
Tako rzeczą znawcy – ci, którzy swego czasu spróbowali legendarnego Balkan Sobranie, po którym nic już nie było takie samo. Tytoń, przez który dziś dostępne mieszanki z „balkan” w nazwie winno się nazywać „bełtan”, gdyż oryginałowi nie dorastają nawet do dna puszki.
Tytoń już niestety niedostępny i nie miałem okazji go spróbować. W sumie…Cieszę się. Ominął mnie ból spowodowany zaprzestaniem jego produkcji. Ale ciekawość pozostała, toteż coraz częściej sięgam po mieszanki mające być odzwierciedleniem lub (chyba w większości przypadków) jakąś namiastką nieodżałowanego Sobranie.
No, koniec tych gorzkich żali. Sprawdźmy jak sprawuje się Balkan Sasieni.
Czymże winien cechować się balkan? Ano tym, że składa się z dużej ilości orientali oraz latakii – to po pierwsze i przede wszystkim. Na drugim miejscu, dla balastu – tytonie virginia. Spójrzmy zatem na skład podany na puszce: orientale? Są. Macedońskie. Tak samo latakia. Czyli tytonie z półwyspu bałkańskiego – tak jak być powinno. Do tego „bogata old virginia”, co w całości ma nam dać „niezrównaną przyjemnośc z palenia”. No to otwieramy okrągłą puchę z bardzo ładną grafiką z wierzchu i, co najważniejsze, nie ozdobioną pozdrowieniami od ministra zdrowia.
Zapach bardzo oryginalny. Spodziewałem się solidnych orientalnych słodkości przyprawionych wędzonką, a tu – jakbym wąchał jakiś skórzany wyrób (co wcale nie jest negatywnym odczuciem). W mojej opinii – pyszności dla zmysłu powonienia.
Tytoń pocięty na cieniutkie paseczki. Wilgotnośc idealna. Nic tylko od razu ładować do fajki. No ale niestety zdarzają się tytoniowe śmieci – można natrafić na dość pokażne łodygi.
Odpalamy. Naturalna słodycz od pierwszych pociągnięć aż po ostatnie. Do tego latakia, której albo nie ma w tej mieszance zbyt dużo, albo jest ona tak delikatna. Pewnie, że jest wyczuwalna bardzo wyraźnie, ale jednocześnie ma bardzo aksamitny aromat. Smakuje bardzo odświeżająco, lekko i przyjemnie. Nie jest to tytoń, który wali po mordzie niczym dresiarz z Nowej Huty. Tak samo nie serwuje smakowego nalotu dywanowego. Ot, dobry na relaksacyjne palenie, aby w pełni radować się nienachalnym, naturalnym aromatem. Trzeba jednak uważać, bo łatwo się przeciąga i daje sporo kondensatu. Właśnie teraz, podczas pisania tej recenzji, widzę, że czeka mnie mokrawy korek na dnie. Cóż, amator…Jednak paląc harmonijnie, spala się sucho, na śnieżnobiały popiół. I do dna.
Ponoć cechą prawdziwego balkana jest jego „maślany” smaczek, a raczej nutka. Sasieni jak najbardziej nas takim uraczy, jednak jest to bardzo subtelny aspekt. Przydałoby się zapalić go w formie flejka…
Room note jest bardzo przyjemny, ale wystarczająco intensywny, aby spowodować kręcenie nosem u osób uczulonych na obecność latakii w powietrzu. Ech, nie znają się…
Nie wiem, czy jest to rasowy balkan – jak już wspominałem, brak mi godnego porównania, a sam skład i pochodzenie tytoni użytych w mieszance to nie wszystko. Sam dopiero próbuję załapać, o co w tym tak naprawdę chodzi. Niemniej polecam.
Dzięki za recenzję, byłem ciekaw go, bo kilka razy się na niego w trafikach natknąłem. Room note jak rozumiem latakiowy, nie ma zlituj dla otoczenia?
Swoją drogą byłbym ciekaw opinii osób palących Sobranie i narzekających na Saseni.
Owszem, bardzo latakiowy, ale nie ciężki jak np. po commonwealthie.
Natknąłeś się na niego w trafikach? Były na puszce te szpecące nalepki?
Do najbliższej trafiki mam 100km ;) chodziło mi raczej o zakupy internetowe… tam nie spotkałem się ze zdjęciem z „klepsydrą”. Może od dołu naklejają?
Na mojej puszce nie ma, jest tylko małym druczkiem informacja o szkodliwości.
Własnie otwieram moja ostatnią puche zapodziała sie gdzieś wsród sterty zapasów na szzeście nie ma na niej żadnych „szkodliwych napisów” czysciutka leżała minimum 3 latka i chyba wyszło jej to na dobre bo smak po prostu niebiański.
Na marginesie Balkan Sobranie. Pease opublikował w jednym ze swoich felietonów taką służbową karteczkę z tabelką, uzyskaną podstępnie z szuflady od Gallahera. Po kupnie marki od Sobranie of London zawartość latakii syryjskiej stopniowo w ciągu kilku lat spadała z 50 do 35%…
A konkretnie tu:
http://pipesmagazine.com/blog/out-of-the-ashes/balkan-sobriety/
Chyba warto, żeby się pojawiło.
Ano właśnie, dzięki. Prawdę mówiąc, trochę włos się jeży i powstaje pytanie o sens trzymania się konkretnych tytoni niektórych dużych marek, skoro tak dramatyczna zmiana składu nie skłaniała Gallahera do wprowadzenia nowej nazwy dla mieszanki. Zmiana z 50 na 35 procent zasługiwała przynajmniej na dodanie określenia „light”. A przecież to nie jedyne zubożenie składu Balkan Sobranie – w pewnym momencie z puszek zniknęła informacja o obecności w mieszance tytoniu orientalnego Yenidje.
Prawda, ale z drugiej strony w ten sposób można dojść tylko i wyłącznie do home blendingu. Bo nigdy nie będziemy mieli gwarancji, chyba, żeby mieć na bieżąco jakąś insider knowledge od producenta. I to taką zakrawającą na szpiegostwo przemysłowe ;)
Czasem jednak chyba lepiej nie wiedzieć.
To jest przypadek dużych koncernów, które trzymają parę odkupionych produktów ze względu na ich popularność. Zupełnie inaczej postępują mali producenci o szerokiej ofercie. G.L.Pease wycofał z katalogu parę mieszanek, kiedy szlag trafił dostawy syryjskie. Tak zniknęły Bohemian Scandal i Raven’s Wing.
Wracając do tematu: paliłem Balkan Sasieni i uważam, ze to bardzo dobra, ciemna mieszanka, na której nikt raczej nie oszczędzał. Jednak z produktów „okołosobraniowych” nieco wyżej cenię Black House, skomponowaną przez Russa Oulette na konkurs generyków mieszanki Sobranie no.759.
Ha, nie jesteś sam z tym Black Housem. Na spotkaniu miał go Karol (który stanowczo zbyt długo się nie odzywa).
Hih, myślisz, ze mu zaszkodziła?
Raczej nie, bo ja dostałem prawie całą puszkę. Niestety, już wypaliłem :(
Nie zaszkodziła. A wręcz przeciwnie, bardzo mi smakował ten tytoń.
Na marginesie wszelakiego rodzaju „balkanów”, polecam – dla tych którzy odwiedzają Hamburg bądź mają tam kogoś, wizytę w sklepie Gerda Jansen’a – Gerd Jansen’s Pfeifendepot i zaopatrzenie się w jedną z jego autorskich mieszanek, mianowicie Gerd Jansen Mischung No. 081. Wypaliłem już tego kilka 100g. puszek i od dłuższego czasu jest to mój latakiowy grall… Moje zdanie potwierdzają koledzy których częstowałem. Jak ktoś wybiera się do Przemyśla, będzie miał okazję skosztować :)