BBB English Mixture: recenzja @carlos cruza

26 kwietnia 2012
By

To jest całkowicie subiektywna opinia – żadne stopery, wagi, higrometry ani termometry nie ucierpiały w wyniku badań.

Dzień pierwszy: listonosz dzwonkiem budzi mnie o 9, daje koperty, coś podpisuję. To są uroki mieszkania na parterze. Koperty lądują na biurku, ja z powrotem w łóżku. Dwie godziny później kawa, prysznic i ostatnie spojrzenie na kafelki w łazience – czas zaczynać remont.

Trzy dni później przypominam sobie o kopercie – odkopuję spod papierów na biurku i otwieram. W środku torebka strunowa, mieszanka ready rubbed – pewnie dwa rodzaje virginii, jaśniejsza i ciemniejsza, na zielono przebija oriental i dużo czarnej Latakii. Typowy English blend czy, jak niektórzy wolą, balkan blend. Zostawmy to fachowcom albo ludziom dla których jest to problem wart roztrząsania. Ja się podporządkuję werdyktowi mądrzejszych.

Jeszcze nie wyszedłem do końca z przeziębienia, nie czuje zapachu, poczekam więc jeszcze parę dni. Latakii nie paliłem dobre 6 miesięcy – po początkowym zachwycie wypadła z mojej rotacji. Prawdopodobnie ma to luźny związek incydentem sprzed pół roku: przyniosłem na zdjęcia puszkę mieszanki z dużą zawartością Latakii. Nawet nie wsadziłem jej do fajki, wszystko było w porządku do czasu, kiedy asystent nagle pobiegł szukać kabli które według niego się paliły. Wtedy poznałem nową definicję zapachu Latakii- zapach topionej izolacji. Od tamtego czasu moja dieta to Va, Va+Per.

Minęło parę dni odmierzonych skutymi warstwami kafelków, kleju i zaprawy. Powonienie podrażnione proszkowaną cegłą i wiosną rozbudziło się. Czas na pierwsze palenie. Nabijam sobie połówkę pianki na spróbowanie. Pachnie przyjemnie wędzonką dobrze obudowaną innymi tytoniami. Dla porównania otworzyłem słoik z czystą Latakią z DT – ta niemalże w oczy szczypie. Mieszanka troszkę za bardzo, jak na mój gust, wyschnięta, ale pali się sucho, równo i nawet nie gaśnie. W smaku delikatna, bliżej EMP niż Nightcapa. Latakia nie pcha się na pierwszy plan, jest dobrze zbalansowana, a pod koniec palenia trafił mi się moment żywiczno-sosnowej nuty. Syci nikotyną, smakuje, chociaż dla mnie trochę brakuję mocy. Mój latakiowy typ to raczej Balkan Flake niż EMP.

Palenie drugie. Opierając się na wieści gminnej, która niesie że sensorycznie najbardziej jesteśmy wrażliwi o poranku, zadałem sobie trud wstania przed 11, mimo że to dzień niepracujący. Poszedłem po gazetę, nabiłem klasycznie trójwarstwowo  małego wrzośca i bez kawy nawet zacząłem palić. Do picia tylko woda, a żeby było jeszcze bardziej profesjonalnie to nawet włączyłem stoper, którego oczywiście zapomniałem wyłączyć. Gazety nie czytam, żeby się przypadkiem nie zasugerować wieściami z Syrii. Przypominam sobie wszystkie opowieści o tym, jak to niewidomi mają rozbudzone pozostałe zmysły, zamykam oczy. Tytoń trochę dowilżyłem od poprzedniego palenia, ale albo nie wpłynęło to na smak mieszanki, albo waszemu uniżonemu coś nadepnęło na język. Utwierdzam się tylko w przekonaniu, że mieszanka jest delikatna (jak dla mnie za bardzo, nie mogę się nasycić), zrównoważona i nie powinna obrazić niczyjego zmysłu smaku. Latakia nie jest zbyt agresywna, więc to chyba dobry tytoń na spróbowanie się pierwszy raz z La.  Ciekaw jestem jak room note – sąsiedzi nie walą w ściany, więc albo śpią, albo są na spacerze.

Po obiedzie czas na kolejną próbę – glinianka. Nic nowego. Nie pojawiły się smaki grejpfrutów ani aromaty pomarańczy, zjedzonych kanapek* czy nawet pasty do zębów, którą neutralizowałem kanapki. To cały czas klasyczna angielska mieszanka.

Na wieczór zapowiedział się kolega, który chętnie pali fajkę, chociaż w tytonie nie inwestuje – świetna okazja, żeby zbadać room note i ewentualnie podeprzeć się drugą opinią.  Zdając sobie sprawę jak bardzo sama świadomość faktu badania może wpłynąć na obiekt, postanowiłem się dobrze przygotować. Żeby zresetować moje powonienie, wyszedłem na spacer w stronę sklepu oferującego wyroby PMS (nie, nie chodzi o polską macierz szkolną), a mieszkanie przewietrzyłem. Nabywszy pewną ilość napojów o haniebnie niskiej zawartości procentów, wróciłem do domu by w warunkach możliwie zbliżonych do naturalnych dalej prowadzić naukowe dociekania nad złożonością doświadczeń sensorycznych. Kolega nieinstruowany chętnie sięgnął po właściwy tytoń, nabija i zapala – jak dla mnie źle nie pachnie. Jako element kontrolny służą wyroby przyniesione wcześniej ze spaceru. Obiekt badania potwierdza wcześniejszą diagnozę krótkim: “Jest smak, nie ma body”.

Minęło parę dni, deadline zbliża się nieuchronnie, remont (który miał być zwieńczony usunięciem ściany) na chwilę zamarł. Mam wątpliwości co do tego czy ściana aby na pewno jest tylko działowa** – to doskonały moment, by zatrzymać się i pomyśleć. Resztkami próbki nabijam fajkę, notatki prowadzone na bieżąco porządkuje, staram się im nadać jakąś przystępną czytelnikowi formę. Wydaję mi się, że w dążeniu do bycia recenzentem doskonałym byłem zbyt surowy i krytyczny w swoich ocenach. Tak naprawdę smakuję mi ta mieszanka – to co brałem za brak mocy czy charakteru jest idealnym mariażem tytoni w angielskim, powściągliwym stylu. Ważniejsze jest to, że zwróciła mi wiarę w Latakię, której od jakiegoś czasu unikałem i nawróciła moje poszukiwania na mniej ekstrawaganckie smaki.

 

*tak wygląda obiad w ciężkich czasach remontu

** Jeżeli czyta to jakiś inżynier, uprasza się o kontakt

 

Tags: , , , , , , , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*