Lato to okres kiedy mocne i drażniące gardło rarytasy czekają z otwarciem na chłodniejsze miesiące. Przez ten czas dobrze nabić fajkę czymś niezobowiązującym: lekkim, słodkim i miłym dla otoczenia. Odnoszę wrażenie, że wciąż mało znanym wśród polskich fajczarzy jest amerykański „Captain Black”.
Ciepły wieczór nad Lazurowym Wybrzeżem. Słońce powoli kryje się za horyzontem, nastaje ten rzadki w ciągu dnia moment kiedy błękitna tafla wody przybiera na chwilę charakterystyczny odcień szmaragdu. Leżę beztrosko na hamaku, leniwie pykając fajkę, wpatrzony w morze i położone po drugiej stronie brzegu Tamaris, majestatycznie okolone szczytami Alp Francuskich. Do znajdującego się tam portu powoli wpływa gigantyczny prom amerykański, swe przybycie oznajmiając kilkukrotnym ciężkim wyciem syren okrętowych. Podobnie jak ów statek, wypuszczam z komina kłęby dymu, paląc tytoń będący również pod amerykańską banderą. Przyjrzyjmy się parametrom smakowanej właśnie jednostki U.S. Navy.
Na wstępie należy zaznaczyć, że oryginalna nazwa to „Captain Black Regular”. Mianem „White” ochrzcili go fajczarze ze względu na biały kolor opakowania, na którym w odróżnieniu do pozostałych ‘kapitanów’ nie ma podnazwy (jak np. Captain Black Royal, Captain Black Round Taste itd.). Powstały w 1973 r. bardzo szybko stał się w Stanach Zjednoczonych najchętniej kupowanym tam tytoniem fajkowym. Po dziś dzień omawiana wersja jest najpopularniejsza z całej serii. Otwierając kopertę rzuca się w oczy banderola akcyzowa, na której znajduje się znak holograficzny z logo Captain Black w postaci trzymasztowego żaglowca. W środku otrzymujemy dość mocno zbitą czarną mieszankę Black Cavendish z Burley’em. Wg producenta dodaje tam również Złotą Virginię, acz w smaku takowej nie odnotowałem. Ten lepki tytoń cechuje się dużą wilgotnością, zaskakująco dobrze odporną na wywietrzenie. Paliłem go często przez trzy miesiące, towarzyszył mi w różnych podróżach, mimo to do ostatka nie wysuszył się ani o jotę.
Fajczarz, który od dawna nie miał do czynienia z tytoniami aromatycznymi może za pierwszym razem uznać „Captain Black White” za przesłodzony, by po kilku kolejnych nabiciach dojść do wniosku, że pierwsze wrażenie budziło zbyt surowy osąd. Koneserzy aromatów od razu wyczują, że mają do czynienia z wyższą półką w tej kategorii. Tytoń ten roznosi w drobny mak konkurencyjną flotę niemiecką J.W. von Eicken: żaden ich flagowych tytoni serii Käpt’n Barsdorf nie daje rady amerykańskiemu Kapitanowi. „Captain Black White” w odróżnieniu do klasycznych duńskich aromatów nie cechuje się sztucznym posmakiem słodzika czy niesławnym syropem. Przypomina w pewnym sensie daktyla, a zatem jest to łakoć zdający się być mocno słodkim, jednak pozostając jednocześnie rarytasem aniżeli anyżowym cukierkiem. Nie wiedzieć czemu, portal tobaccoreviews.com określa smak owego tytoniu jako… whisky.
O ile w smaku tytoń ten nie został skalany przesłodzeniem, to nie sposób go wybronić względem nieco przeperfumowanego zapachu. Otwierając kapitańską kopertę uderza mocna dawka cukrowo-pudrowej woni. Mimo lekko wiśniowego posmaku, intensywny zapach przywodzi na myśl… waniliowy budyń. Cechą charakterystyczną przy paleniu jest gęsty biały dym, nieco lekki w zapachu, lecz wciąż wyczuwalny. Room-note, jak w przypadku większości aromatów, przyjemny dla otoczenia, acz warto zauważyć, że zapach dymu nie jest nachalny w swej słodkości (jak np. w Petersonach). Woń wydmuchiwanego dymu kojarzy mi się ze specyficznym zapachem starego papieru z lat 50-60.
Tytoń ogólnie spala się przeciętnie, choć dobrze jak na aromatyzowany. Na magiczny, biały pył pozostawiony w fajce nie ma co liczyć – spala się w 90% na nieco grubszy, szary popiół. Trzeba jednak pamiętać, że to nie dunhillowe delikatesy.
To dobra pozycja dla chcących odpocząć na chwilę od angielskich flake’ów czy innych latakiowych wypalaczy gardła. Tak, aby zrelaksować się, a nie prowokować do profilaktycznego przypomnienia sobie dlaczego nie palimy aromatów. Dodatkową zaletą tytoniu jest z pewnością przystępna cena. Warto dodać, że to jeden z ulubionych tytoni mistrza sztuki fajkarskiej, p. Bartłomieja Antoniewskiego.
Sprezentowane mi opakowanie „Captain Black White” importowane było docelowo do Egiptu. Koperta różni się od edycji europejskiej w podpisie definiującym smak, gdzie dodano wzmiankę „exceptionally mild” (ang. „nadzwyczajnie łagodny”). Tłumaczyć to można faktem, że w upalnym rejonie egipskim znacznie większą popularnością wśród tubylców cieszy się fajka wodna, zatem tytonie fajkowe, jeżeli już ściągane przez lokalne trafiki, muszą się charakteryzować lekkością. Traf chciał, że co średnio co drugą noc pod moim tarasem przybywają na plażę emigranci z Afryki siadając na piachu i w ciszy dzieląc się właśnie fajką wodną. Przyjemna bryza niesie białą chmurę dymu z mej fajki tuż w stronę morza. Przy kojącym odgłosie cichych fal, zasypiam powoli, zerkając jeszcze na oświetlone miasto portowe, to na rozgwieżdżone sierpniowe niebo.
Kamerling
Otóż jest chyba nieco zamieszania z miejscem produkcji tejże mieszanki.
Ostatnio zakupiłem w trafice i stoi wyraźnie, że produkowano w Danii a dystrybuuje ST Group. Kolega natomiast wspomina o tytoniu amerykańskim z czym nie dyskutuje ponieważ był wpis Pana Grzegorza na FMS-ie wyraźnie zapytujący o równicę pomiędzy wersją produkowaną w Danii a USA .
Moje wrażenia z obcowania z CB są jak najbardziej sympatyczne. Jak na popularny aromat sprawuje się komfortowo i w miarę smakuje aromatyzacją oraz generalnie jest prosty w obsłudze. Nadający się do relaksacyjnego palenia jak najbardziej.
Aromatyzacja może ma nutę wanilii ale dominuje alkohol- rum i rodzynki – takie szwabskie czekoladki.
Porównanie z Baersdorfem w sumie niesprawiedliwie” B. to zmiotki, a CB to jednak tytoń z normalniejszej półki. Lubiłem go w czasach, kiedy „czerwona Amphora” była jedynym wzorcem, ale wkrótce jego lepkość zniechęciła mnie definitywnie.
Porównania Barsdorfa z CB użyłem bardziej symbolicznie niż jakościowo – oba tytonie zwą siebie kapitańskimi ;)
Tytoń zakupiłem miesiąc temu w Auchanie koło Częstochowy.
Na opakowaniu widnieje napis Made in Denmark.
Tytoń bardzo fajny w smaku i bardzo dobrze sie pali. Domownicy tez zaakceptowali wydobywajace sie aromaty. A do tego bardzo dobra cena w okolicy 28 zł( opakowanie 40g).