C&D Epiphany

27 czerwca 2011
By

Amerykański Cornel & Diehl jest jedną z tych amerykańskich firm, które weszły tam, gdzie podali tyły niemal wszyscy  Brytyjczycy, a więc na obszar o nazwie „rodzinna firma tytoniowa”. Fribourg&Treyer, Player, Robert Lewis, Ogden, Bell,  Rattray’s, Dunhill – to wszystko były kiedyś sklepy tytoniowe oferujące dziesiątki lub setki własnych mieszanek. Wszystkie zostały sprzedane dużym koncernom, które zachowały po kilka najlepiej sprzedajacych się receptur, a w w skrajnym przypadku jedną (Bell – Three Nuns, Ogden’s – Gold Block i tak dalej). Marek tytoniu, które całkowicie zniknęły, zapewne  nawet nie da się zliczyć. Okazuje się jednak, że w kraju, ekhm, zwierzęcego kapitalizmu da się przeżyć, sprzedając sto egzotycznych  mieszanek tytoniowych – i stosunkowo młoda firma C&D właśnie to robi.

Wziąłem na warsztat akurat tytoń Epiphany i mam z tego powodu pewien kłopot. Otóż Epiphany, jakkolwiek własna kompozycja C&D, jest znany głównie jako udana próba ponownego opracowania receptury starej mieszanki Revelation od Philipa Morrisa. Przy czym zaznacza się, że jest to ukłon w stronę receptury oryginalnej, nie zaś późniejszej wersji produkcji House of Windsor, którą określano niekiedy jako doaromatyzowaną. W internecie odbywają się polowania na resztki zapasów Revelation (od dawna już tylko z prywatnych piwniczek), jednak oryginał od PM zniknął z rynku całe lata temu. Tak czy inaczej, Epiphany nie jest zapewne jako taki reprezentatywnym produktem firmy, natomiast pewne cechy (głównie jakość składników) z pewnością powiedzą coś o wytwórcy.

Epiphany to mieszanka amerykańska w starym stylu. W przeciwieństwie do starych amerykańskich mieszanek popularnych nie jest oparty na burley’u, lecz zawiera przynajmniej 4 gatunki tytoniu: virginię, burley, perique i latakię. Proporcje tytoni wydają się wskazywać na virginię i burley, następnie preique i na koniec latakię, jednak nie jest to kompozycja monochromatyczna i wszystkie tytonie odgrywają w niej swoje role.

Cięcie jest specyficzne, zapewne w wyniku solidnej obecności burley’a ciętego w square cut. Inne składniki są dopasowane rozmiarem do tego cięcia, w efekcie pasma są średniej grubości i dość krótkie. Ładuje się łatwo, bowiem tytoń w efekcie nie jest zbyt grubo cięty. Stopień wilgotności właściwy – tytoń jest odpowiednio nawilżony, jednak w żadnym razie nie mokry, nie odnosi się też wrażenia obecności sztucznego nawilżacza. Odbieram go nawet jako wręcz suchawy – w pozytywnym sensie.

Otwarciu puszki towarzyszą zwykle spore oczekiwania. W tym momencie decyduje się rzecz istotna, jaką jest pierwsze wrażenie, które jak wiadomo, można zrobić tylko raz. Za 90% tego wrażenia odpowiada tin note. Wrażenie to z Epiphany było zdecydowanie dobre. Zapach jest gęsty, ziemisty, lekko wytrawny ale nie agresywny, raczej przeciwnie, apetyczny. Przyprawowy z cieniem (ale tylko cieniem) kwaskowości. Perique jest wyczuwalny, natomiast latakia raczej poprzez ogólne wrażenie niż konkretną woń. Trochę jest w tym z atmosfery towarzyszącej poszukiwaniu nowych planet, których obecność przejawia się poprzez ich wpływ na ruch planet znanych. Virginię odbieram jako dojrzałą, przefermentowaną i łagodną, zaś burley’a jako obecność nienatrętną. Buduje on raczej masę aromatu, nie zaś jego istotę. Pisząc te słowa nie wiem już, czy odnoszą się do tin note czy do wrażenia z palenia, jednak mogę powiedzieć, że oba wrażenia są zbliżone.

W paleniu tytoń ten jest nieagresywny, co świadczy o dobrej jakości składowych tytoni i o dość mocno przefermentowanych składnikach. Smak jest głęboki, dojrzały, tytoniowo-przyprawowy. Dym nie gryzie w oczy (to znaczy mniej niż zwykle), nie gryzie też w język. Obecność substancji aromatycznych jest dla mnie wciąż do dyskusji. Wydaje mi się, że są, ale nie jestem w stanie określić, co to takiego. Z pewnością jest to bardzo subtelne ingerencja, wzmagająca smak mieszanki, nie zaś zastępująca go.

Palę ten tytoń od kilku miesięcy jako najczęstszy w „rotacji” i dotąd mi się nie znudził. W związku z tym właśnie sprowadziłem trzecią puszkę: 8 uncji.

Tags: , , , , ,

5 Responses to C&D Epiphany

  1. yopas
    27 czerwca 2011 at 19:59

    Chciałbym więcej takich recenzji. Samo mięcho! Dziękuję.

  2. sat666sat
    sat666sat
    27 czerwca 2011 at 20:27

    Skutecznie zachęconymś)))

  3. Jacek A. Rochacki
    18 sierpnia 2011 at 09:55

    Twórcami tego blendu są: właściciel firmy Cornell and Diehl Craig Tarler oraz serdecznie z nim zaprzyjaźniony i pracujący dla C&D przez bodaj 15 lat znakomity blender, Bob Runowski. Niech mi tu będzie wolno podać, iż Bob Runowski zmarł kilkanaście dni temu.
    http://www.fajczarze.pl/forum/viewtopic.php?f=11&t=4640

  4. admin
    18 sierpnia 2011 at 14:41

    Przykro :(

  5. Julian
    Julian
    18 sierpnia 2011 at 21:27

    Fatalne, co za szkoda…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*