Cornell & Diehl Bayou Morning Flake

1 grudnia 2017
By

O Bayou Morning Flake od Cornell & Diehl subiektywnych słów kilka.

 

W tym miejscu powinno znajdować się zdjęcie..

Bayou Morning Flake to mieszanka stworzona z myślą o fajczarzach lubujących się w Perique.

Jak podaje producent, podstawą mieszanki jest czerwona oraz jasna Virginia. Całość dopełnia Perique pochodzący z południowego stanu Louisiana, który stanowi aż 25% mieszanki!

Tyle jeśli chodzi o ogólnodostępne informacje, które każdy może znaleźć w Sieci.

Tytoń nabyłem w sklepie Iwan Ries & Co, który tak na marginesie w tym roku obchodzi 160 lecie! Chciałbym kiedyś zrobić osobny wpis poświęcony temu niezwykłemu miejscu, które miałem okazję kilka razy odwiedzić.

Jako, że jestem słabo doświadczonym fajczarzem (fajkę kopcę od ponad roku), próbuję mieszanek z różnym składem żeby dowiedzieć się co mi smakuje. Tym razem padło na Perique. Po rozmowie z jednym ze sprzedawców – Amerykanin polskiego pochodzenia o nazwisku Czajkowski, który bardzo dobrze wiedział kiedy używać popularnego w Polsce słowa na „k”, oraz jednego z klientów sklepu, doszliśmy do wniosku, że najlepszy będzie Bayou Morning Flake od Cornell & Diehl. Do zestawu dokupiłem kukurydziankę Missouri Meerschaum, w której miałem zamiar zapalić polecony tytoń.

Już samo opakowanie bardzo mi się podobało! Obrazek zdobiący puszkę sprawiał miłe wrażenie. Pod plastikowym wieczkiem, tytoń zabezpiecza otwarcie jak w konserwie turystycznej.

Pierwsze, co rzuca się w oczy po otwarciu puszki, to forma tytoniu. Mamy tu do czynienia z „połamanym płatkiem” (ang. broken flake). W następnej chwili do nosa dochodzi zapach, który dla mnie był bardzo przyjemny. Zapach z puszki przypominał mi coś maślanego, kremowego- jak w słodkiej śmietance z dużą zawartością tłuszczu. Czuć też trochę paprykę. Pamiętam, że zdałem sobie wtedy sprawę z tego jak pachnie Perique, co zresztą było moim głównym celem. Paląc wcześniej różnego rodzaju czyste Virginie, miałem pojęcie o tym jak pachną i smakują i potrafiłem oddzielić ten zapach i smak od innych. W ten sposób odkryłem Perique!

Przejdę z powrotem do formy cięcia tytoniu.

Okazało się, że połamany płatek można poskładać! Zdecydowanie ułatwia to nabijanie fajki. Zbierałem kilka podłużnych pasków i układałem je na kształt płatka, łamałem go na pół trzymając w dłoni, następnie zwijałem w snopek i skręcając pakowałem do fajki. W jakiś dziwny sposób było mi łatwiej niż z całym płatkiem. Dodam, że płatki są dość równe – nie jak w przypadku Full Virginia Flake of Samuela Gawitha. Wilgotność tytoniu oceniam na akuratną.

Po zapaleniu okazało się, że tytoń smakuje bardzo podobnie do tego, jak pachnie. W smaku jest trochę bardziej pieprzny- czego nie wyczułem w zapachu samego tytoniu. Na pierwszy plan wysuwa się coś co nazywam maślano- śmietankowym smakiem. Przyszło mi na myśl, że tytoń smakuje trochę jak maślane herbatniki. Było jeszcze coś czego nie potrafiłem w pierwszej chwili nazwać, a miałem wrażenie, że dobrze znam ten smak. Jedno wiedziałem na pewno. To brakujące „coś” było słodkie w smaku i zapachu.

Jako, że bardzo lubię figi, kupuję ten owoc od czasu do czasu w formie suszonej. W międzyczasie sięgnąłem po mój przysmak i wtedy mnie olśniło! Okazało się, że wiem czym jest ów smaczek, który tak bardzo zaprzątał mi głowę! Suszone figi! Dodam, że figi, którymi się zajadałem w tym czasie pochodziły z Grecji i są przygotowywane w specjalny i rzadko spotykany sposób, a przynajmniej dla mnie, bo wcześniej nie zetknąłem się z takim.  Suszone figi o których mowa są odymiane (podwędzane?).

Tytoń spala się dość chłodno i bez żadnego problemu, nawet dla osoby z małym doświadczeniem. Rzadko gaśnie i od początku do końca smakuje niemal tak samo. Po spaleniu wysypywałem przeważnie biały popiół z małymi kawałkami zwęglonego tytoniu, który był raczej wynikiem mojej nieumiejętności przy spalaniu końcówki tytoniu, niż gdyby wynikał z własności samego tytoniu.

Mieszanka nie pozostawia dużo wilgoci i nie brudzi fajki. Kukurydzianka nie przeszła zapachem mieszanki i śmiało nadaje się do palenia w niej innych tytoni. Moc tytoniu oceniam na maksymalnie średnią.

Podsumowując.

Tytoń bardzo mi smakował! Szczerze przyznam, że żałuję, że nie kupiłem więcej i nie zabrałem ze sobą. Wynika to z tego, że chciałbym spróbować jak najwięcej nowych tytoni, których nie sposób dostać w Polsce i stąd, pomimo bardzo dobrego wrażenia, jakie na mnie zrobił, postanowiłem wybrać inne mieszanki, praktycznie niedostępne w naszym kraju.

Do recenzji zostało mi jeszcze kilka ciekawych pozycji takich jak: Dunhill Ye Olde Signe, Royal Yacht, Cornell & Diehl Pirate Kake, Opening Night, G. L. Pease Union Square, Rattray’s Old Gawrie, Hal O’ the Wynd, McClelland 40th Anniversary oraz Frog Morton’s Cellar (który palę obecnie).

Spokojnego i smacznego kopcenia!

krzywy

Tags: , , , , , , ,

5 Responses to Cornell & Diehl Bayou Morning Flake

  1. KrzysT
    KrzysT
    1 grudnia 2017 at 11:51

    Bardzo fajna recenzja i ciekawy tytoń.
    To co mnie najbardziej zaskakuje, to moc. Taka mieszanka – 25% Pq i Red Va, które przecież też do najsłabszych nie należą powinna urywać łeb, a tu proszę – średniak.
    Po rzuceniu okiem na TR moc tę zdaje się potwierdzać większość respondentów, ciekawe.
    Pieprzność i figi – prawidłowo ;)
    Przyznam, że czuję się zaciekawiony, tym bardziej, że po przeczytaniu składu dobrowolnie bym po tę mieszankę nie sięgnął. Jedyne, co (nadal) budzi moje obawy, to sposób „wmontowania” Pq w całość. Czy jest bardziej pieprzna (za czym nie przepadam), czy tylko podbija Va (w co nie chce mi się wierzyć przy takiej ilości).
    Tak czy inaczej – dzięki, że napisałeś!

  2. Tadeiro
    Tadeiro
    1 grudnia 2017 at 13:22

    Dzięki za świetną recenzję tytoniu. Z chęcią przeczytam następne. :)

  3. Aleksander
    Aleksander
    5 grudnia 2017 at 15:32

    Dzięki za recenzję, nabrałem ochoty, tym bardziej, że Blockade Runner od C&D to jeden z moich ulubieńców (jakiś czas temu wrzuciłem recenzję) – wychodzi, że firma trzyma poziom na bardzo różnych tytoniach.
    Jedna rzecz zwróciła moją uwagę na liście rzeczy do spróbowania, którą podałeś: Rattray’s Old Gowrie był kiedyś dostępny w Polsce w ofercie Mostexu, na pewno sam go kupowałem z 10 lat temu w sklepie na Dworcu Wschodnim w Warszawie, własnie ze względu na Pq zresztą (mam gdzieś chyba jeszcze jakieś resztki, pewnie niestety przesuszone), ale wydaje mi się, że niedawno też go w Sherlocku widziałem (choć może zmyślam, trzeba by sprawdzić w ofercie).

  4. 12 grudnia 2017 at 09:50

    Recenzja na wysokim poziomie. Chętnie będę z niej korzystał jako z wzoru. Tytoń być może zakupię choć najpoierw musze sprawić sobie fajke.

  5. pigpen
    pigpen
    16 stycznia 2018 at 13:51

    Kwestią czasu było u mnie aż skosztuję ten tytoń. Jako wielki zwolennik mieszanek Va/Pq po prostu musiałem go spróbować. Moje pierwsze wrażenia nie były najlepsze. Oczywiście mam na myśli wrażenia smakowe. Jeśli chodzi o formę podania, zapach to zgadzam się z Twoim opisem. Wilgotność w sam raz do palenia. Flejka nigdy nie paliłem, tylko ready rubbed, ale znając flejki od C&D zgadzam się z Twoim opisem.
    Wracając do wrażeń z palenia. Na początku nie mogłem sobie z tym tytoniem poradzić. Pamiętam, że łapczywie wciągałem dym czekając na „bombę” periqową. No i się przejechałem. Pieprz, ocet, kwasota. Na szczęście nie zniechęciłem się. Udało mi się znaleźć odpowiedni balans pomiędzy red Va i Pq i wyciągnąć z tego tytoniu tyle ile byłem w stanie. Dla mnie ten tytoń to przede wszystkim czerwona virginia zasypana szczelnie przez perique. Mieszanka w paleniu jest bardzo wytrawna. Za wiele słodyczy w moim przypadku nie było. Raczej rumowo/koniakowo/pieprznie, a wszystko to wygładzone RVa, która ma to do siebie, że pali się łatwiej niż jasna i trudniej jest ją „przeciagnąć”. Wpływa to zdecydowanie na łatwość palenia. Być może mógłbym się zgodzić na te figi, choć dla mnie bliżej jest do ciemnego, żytniego chleba, ale z pieprzem :)
    Odnośnie mocy to ja bym jednak wskazał na średnią z plusem, choć wiem po sobie, że w zależności od składników mieszanki moc często jest odbierana indywidualnie (mój przykład to SG Brown no. 4, który moc miał na poziomie minus średnia).
    Po moich wstępnych paleniach zaprzyjaźniłem się z tym tytoniem. Wypaliłem go chyba około pół kilo i traktowałem jako tytoń codzienny. Z mieszanek RVa/Pq nie jest to jednak mój ulubiony tytoń. Zdecydowanie wyżej cenię GLP Fillmour, dla mnie tytoń niemal idealny.
    Myślę, że warto próbować, bo próbować po prostu trzeba.

    p.s. ja go zawsze kupowałem w bulku, także może smakować nieco inaczej niż ten z puszki, tym bardziej, że bulk jest ready rubbed.

    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*