Gawith Hoggarth Dark Bird’s Eye

7 czerwca 2016
By

Kiedy po raz pierwszy zapaliłem Dark Bird Eye byłem przerażony. Bezgłośnie krzyczałem w swojej głowie: „Pigpen!!! Co TY mi zrobiłeś?”. To recenzja pigpena zadecydowała o tym, że zachciało mi się tego tytoniu spróbować. „Świetny gatunkowo, prawdziwy tytoń bez dosładzaczy”, „W smaku słodkawy i lekko gorzkawy, bardzo tytoniowy” – pisał w recenzji pigpen. No i wpadłem. Jako człowiek męczący się z papierosami (na szczęście w coraz mniejszym stopniu) stwierdziłem, że to może być strzał w dziesiątkę. Straszliwie się pomyliłem… Jednak negatywne było tylko pierwsze wrażenie.

GH DBE

Po otwarciu puszki zdziwiłem się, ponieważ tytoń był owinięty folią. Po rozchyleniu tejże moim oczom ukazała się dość intensywnie pachnąca, wilgotna i mocna zbita kosteczka. Zapach był przyjemny, ożywczy. Wydał mi się nawet lekko wędzony i oleisty. Około 10 minut podsuszania i nabicie fajki. To był mój pierwszy błąd. Nabiłem Stanwella, który przyjechał do mnie niedawno, a który to posiada dość pojemny komin. Palenie było kiepskie. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Wirdżinię znam tylko z SG FVF i MB No 1. Ta była zupełnie inna. Smakowała ostro i gorzko, strasznie pobudzająco, moc zdała mi się przytłaczająca. Masakra! Tytoń odbił mi się czkawką, z trudem dopaliłem go do końca. Pomyślałem sobie, że gdybym miał dziecko i był psychopatycznym tatą, a bachor zacząłby palić, to zamiast moralizatorskiej pogadanki kazałbym mu wypalić dużą faję z Dark Birds Eye w kominie. Wymioty i zniechęcenie do końca życia gwarantowane. Mimo nieciekawego smaku tytoń wypalił się łatwo i do końca, pozostawiając po sobie tylko przyjemny dla oka popiół. Poziom nikotyny był uzupełniony na długie godziny.

Nie zniechęcam się jednak łatwo. Stwierdziłem, że w pierwszej kolejności potrzeba fajki mniej pojemnej. Wybór padł na Brebbię, w której do tej pory palony był tylko SG FVF. Było lepiej, nieco smaczniej, ale wciąż paliłem z trudnością.  Trzecie palnie było łatwiejsze, ale wciąż nie dało mi tego, czego szukałem. „Może komuś odsprzedać?” – przeszło mi przez myśl.

Myślałem, że to jednak nie dla mnie, nie umiem, może jestem za cienki? Moc mnie przytłaczała, smak wydawał się zbyt gorzki, nieciekawy, męczący. Myślałem, że po długoletnim paleniu papierosów nic mnie nie zaskoczy, ale po zaciągnięciu się tym tytoniem kaszlnąłem. Przypomniała mi się żenująca reklama z Lubaszenką, w której w towarzystwie dwóch lasek wyjętych z pornola mówi jakieś brednie o e-papierosie, kwitując je słowami „Paliłeś tego e-papierosa? Nie? To nic nie wiesz o paleniu”… „Paliłeś Dark Birds Eye Radek? Nie? To nic nie wiesz o paleniu” – parafrazowałem sobie w głowie.

Dopiero dziś wziąłem się za tytoń poważniej. Wysuszyłem porcję w słońcu na parapecie przez jakieś 20 minut, nabiłem jak poprzednio na 3 razy, na ¾ fajki, tyle że mocniej i zapaliłem mając w kuflu dobre, ciemne piwo. Było super. Od pierwszych minut aż do końca. Na początku intensywne, wyraziste „trawiaste” smaki z lekkim kwaskiem. Później już tylko fantastyczna gorzkość przemieszana z odpowiednią dozą słodyczy. Palenie bezproblemowe, kołeczek był używany chyba tylko dlatego, że wchodzi mi to w nawyk. Moc, która na początku martwiła, teraz była satysfakcjonująca, dopełniała całokształtu. Mimo tego Dark Birds Eye w ogóle nie skojarzył mi się z papierosami. Tytoń paliłem dość intensywnie, najwięcej przyjemności dawał mocno rozbuchany, a fajka, co bardzo mnie zdziwiło, nagrzała się nieco tylko raz i tylko wtedy odstawiłem ją na dłuższą chwilę. Dark Birds Eye nie gasł, kondensat wyciorem musiałem usuwać tylko raz, parę minut po dość mocnym rozpaleniu na początku. Gęste kłęby dymu dawały dużo radości, ale przy słabszych zaciągnięciach też było bardzo przyjemnie. Żadnego przesycenia, niesmaku, przesadnej gorzkości, czy drapania w gardle.

Tytoń jest pobudzający, daje energię i chęć do życia. Myślę, że sprawdzi się jako tytoń poranny, wyganiający z organizmu senność, dający energię na rozpoczęcie nowego dnia. Po wypaleniu fajki z Dark Birds Eye można się nawet porwać na pierwszą recenzję dla Fajkanetu!

Tylko raz paliłem go w pomieszczeniu i myślę, że zapach mógłbym przeszkadzać osobom niepalącym. Wydał mi się papierosowy. Jednak nie przypominał byle kiepów, ale jakieś lepsze, droższe papierosy, może cygaretki. Dla mnie był bardzo przyjemny.

Zakładam, że do tego tytoniu lepiej sprawdzą się mniejsze fajki. Sam nie wiem, czy nie zakupić jakiejś właśnie pod niego. Moc tytoniu i jego intensywna „tytoniowość” na pewno przypadną do gustu byłym palaczom papierosów i palaczom mojego pokroju, którzy wciąż muszą od czasu do czasu zapalić papierosa. Trzeba go tylko odpowiednio podsuszyć, dobrze nabić i rozsądnie palić.

Dziś mogę śmiało powiedzieć Lubaszence „Paliłeś Dark Birds Eye Olaf? Nie. To nic nie wiesz o paleniu”.

4 Responses to Gawith Hoggarth Dark Bird’s Eye

  1. parck
    parck
    7 czerwca 2016 at 13:07

    Radku_Z, dzięki za dodatkową opinię.
    Napisz jeszcze proszę, czy to jest tytoń, do którego będziesz chciał z przyjemnością wracać, czy raczej potraktujesz go jako jednorazowe doświadczenie?

    • Radek_Z
      Radek_Z
      7 czerwca 2016 at 13:17

      Witaj.
      Myślę, że po wypaleniu tej puszki na pewno zamówię drugą i kolejne (chyba, że znajdę coś lepszego w jego miejsce). Po pierwszych nieudanych paleniach zakładałem, że więcej go nie ruszę, ale od kiedy pali mi się lepiej wiem, że stanowi bardzo fajne połączenie doznań smakowych i mocy. Ułatwi mi użeranie się z papierosowym nałogiem, a dodatkowo nacieszy smakami. Co więcej jest łatwy w obsłudze, nie trzeba go długo podsuszać, więc wydaje mi się być dobrym tytoniem do codziennego palenia. Moc może być zniechęcająca dla osób, które… Hmm… Wolą mniejszą moc tytoniu.;)

  2. parck
    parck
    7 czerwca 2016 at 13:22

    Dzięki.
    Papierosów nie palę, a tym bardziej nie zaciągam się dymem, ale lubię konkretne w smaku tytonie.

    • Radek_Z
      Radek_Z
      7 czerwca 2016 at 13:25

      No to myślę, że warto spróbować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*