GH Bob’s Chocolate Flake

17 lipca 2011
By

W czym to nie pływało? Źródła podają, że chyba tylko w powietrzu, jak ptak, mówiąc metaforycznie. A, nie! Przepraszam. W powietrzu też – wszak właśnie nim było suszone. Tytoń ten kąpał się więc we wszystkim, co możliwe, aby został tym, czym jest. Niemniej jednak – warto go właśnie tak przyrządzać!

To, co nie jest zabronione, jest dozwolone. To stara prawda, która sprawdza się także przy tej okazji. Tak jak bowiem wspomniałem, w produkcji Bob’s Chocolate Flake ze stajni Gawith & Hoggarth, użyta została (jak sądzę, a trzeba pamiętać, że nie mam monopolu na prawdę) każda metoda aromatyzowania dostępna w czasach obecnych. Wykorzystano także te sposoby, które kojarzą się fajczarzom z tanimi, chemicznie perfumowanymi, obrzydliwie przesłodzonymi tytoniami – topienie w specjalnych sosach, tak nachalnych, że zmieniających naturalny smak tytoniu w coś nie do rozpoznania, a tym bardziej w coś nie do zniesienia. Na szczęście – Gawith & Hoggarth to firma, która ewidentnie zna się na rzeczy i nie jest w stanie zepsuć swojego dzieła nawet idąc tą, mało szlachetną, drogą. Przynajmniej w tym wypadku.

Bazą dla tego aromatu jest słodka virginia z upraw brazylijskich, z Zimbabwe oraz Malawi. Według producenta stanowi to 82% składu. Dodatkowo zawarta jest suszona słońcem va z Malawi a także tamtejszy burley. To daje 92%. Całość uzupełnia latakia. Wszystko to perfumowane oraz zanurzane jest w alkoholu, czekoladzie, polewane kakaowym sosem i jakby tego było mało, w magiczny sposób dodawana jest wanilia. GH milczy na temat tego, co jeszcze się tam znajduje, aczkolwiek sugeruje, że to nie wszystko.

Od przybytku jednak głowa nie boli. W przypadku Bob’s Chocolate Flake taka ilość składników oraz metod wytwórczych doskonale zgrała się ze sobą i w jakiś tajemniczy sposób jedno zazębia się z drugim, jednocześnie nie zagłuszając trzeciego. Teoretycznie wszystko z innej parafii, więc szanse na dopasowanie są minimalne, a jednak! Czasem aż chce się wierzyć, że magia istnieje na świecie.

Dominantą są, zgodnie z proporcjami – znakomite virginie. W tle bardzo ładnie współbrzmi latakia, a wszystko w bardzo delikatnej (biorąc pod uwagę opisane metody casingu) nucie mlecznej czekolady. Waniliowy posmak odczuwalny jest jako dodatek do tła i to raczej w zapachu, niż w smaku. Jeśli chodzi o sam smak – jest słodko, ale bez przesady. To naprawdę dobry wyrób, powstały na skutek doskonałej selekcji oraz znakomitej intuicji. Nie przypomina on obrzydliwie przesłodzonych wyrobów tytoniowopodobnych. Składniki są dobrane w odpowiednich proporcjach, a idea Bob’s Chocolate Flake jest kompletnie przemyślana. To tytoń, który ma dać przyjemność łasuchom, a jednocześnie ma w smaku być tytoniowy. Dodajmy do tego średnią moc, ale sycącą nikotyną, no i mamy ideał.

Zapach również jest nęcący. Gdyby zawiązać dziecku oczy przepaską i dać do powąchania, zapewne potraktowałoby to jako cudowną czekoladą, a potem próbowałoby zjeść. Dorosły także mógłby się pomylić.

Świetnie pali się rozdrobniony. Na rynku dostępne są w formie flake oraz bulk. Z doświadczeń zachodnich fajczarzy – jedna i druga forma niezbyt się od siebie różnią, co oznacza, że to solidny wyrób, przystępny w każdej postaci.

No i co ważniejsze – na tle Chocolate Flake od Samuela Gawitha, Bob’s Chocolate Flake wypada jeszcze lepiej.

Tags: , , , , , ,

3 Responses to GH Bob’s Chocolate Flake

  1. Alan
    17 lipca 2011 at 23:51

    A ja się nie zgodzę, z ostatnim zdaniem szczególnie – dla mnie czekoladka od GH jest nudna (a może zbyt nasycona niuansami?), aromat czekoladowy jest tam jakiś nieśmiały, obecny gdzieś w tle, natomiast na pierwszym planie faktycznie jest dobra Va i latakia, którą fajnie czuć (chyba tylko to mi się w tym tytoniu podoba). Nie jest to zły tytoń, palę go raz na ruski rok z przyjemnością, ale bez fajerwerków.

    A w wersji u SG jest na odwrót – to czekolada wypina dumnie pierś i prze naprzód, zaś latakia niechętnie stara się ją dogonić w podskokach. Tin note również przemawia na korzyść SG (wciąż mówimy o czekoladzie).

    • yopas
      17 lipca 2011 at 23:59

      A ja jakoś nie mogłem tego palić. Imo mdłe, bezcharakterne i trudnopalne.
      Ale ja mało palę i jestem wyrobiony, jak majtek w kroku.
      UkłonY,
      Ps. Co nie przeszkadza mi wychwalać firmę za takie dzieła jak Ennerdale, Louisiana, Glengary czy Curly Cut.
      PsPs. Własnie się doczytałem. Emil, co to jest, u licha, za forma tytoniu, ten bulk żeby to było coś innego niż flake? Zazwyczaj bulk oznacza, że tytoń jest na wagę, ale to dalej jest flake, jak ten w puszce… czasem tylko dłużej cięty.

  2. Tomaszb
    24 grudnia 2012 at 23:22

    Hohoho, ten Mikołaj to ma gust! Gdyby wczoraj ktoś zaproponował mi zakup tytoniu z czekoladą, zapewne uśmiechnąłbym się pod nosem i odpowiedział, że oczywiście, bardzo chętnie, uczynię to jak tylko pokosztuję tytoni aromatyzowanych arbuzem i kokosem. Czyli jak tylko znudzą mi się wszystkie obecne na polskim rynku porządne produkcje. Czyli za jakieś 133 lata. A tu proszę, zaskoczenie, niedowierzanie i wielka radocha.

    Nie będę powtarzał treści recenzji, ograniczę się do stwierdzenia, że zgadzam się z każdym zdaniem. Dodam tylko, cztery osoby (w tym teściowa!) nieprowokowane do zwierzeń stwierdziły, że zapach dymu jest bardzo przyjemny. Jednocześnie zgodzę się z przedmówcą, że czekolada jest tu dyskretna, jednak poczytuję to za atut tej mieszanki.

    Bardzo mi się podobało, że tytoń załadowany prosto z dopiero otwartej puszki tylko po pośpiesznym rozdrobnieniu palił się sam i nie usłyszałem nawet jednego bulgotnięcia kondensatu. Raz zgasł, ale tylko dlatego, że jak zwykle przesadziłem z łapczywością palenia i fajka bardzo mocno się rozgrzała, więc ją odłożyłem na dziesięć minut. Potem także zdarzało mi się przeciągać, a na tym skubańcu nie robiło to najmniejszego wrażenia. Po prostu robił swoje, czyli smakował. Żadnej zmiany smaku, goryczy, kwasu, cierpkości, smagnięć amoniakiem czy potoków kondensatu aż do spopielenia ostatniego kawałeczka, choć muszę przyznać, że przy wolnym paleniu smak był lżejszy, słodszy i lepiej zbalansowany.

    Przez cały czas z przyjemnością obserwowałem jak Virginie wespół z Latakią ganiały mydełko dookoła czekolady. CZEKOLADY! Ludzie, wczoraj pukałbym się w głowę gdyby w Fajkowie zasugerowano mi kupno takiego tytoniu, a dzisiaj z radością przyglądam się, jak z pozoru niepasujące do siebie elementy tworzą piękne puzzle. Hohoho, ten Mikołaj to dopiero jest fajna dziewczyna ;) Wesołych Świąt!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*