Jeżeli głównym kryterium jakości tytoniu fajkowego byłby stosunek ceny do smaku, to macbarenowska Virginia no 1 byłaby zapewne najlepszym tytoniem obecnym na naszym rynku, a może nawet i na świecie.
To czysta Va, bez żadnych zbędnych domieszek, bez sztucznych barwników, konserwantów i różnych innych koszmarków młodych matek. Nie ma w niej więc nic zaskakującego – ot, każdy, kto palił kiedykolwiek samą virginię, rozpozna ten smak w mgnieniu oka. Nie jest on ani jakoś specjalnie wybitny (w skali czystej Va właśnie), ani tym bardziej zły, nie ma w tym tytoniu żadnej przesady. Jest on po prostu tym, czym jest.
To tyle, ale i aż tyle. Ten wyrób Mac Barena jest naprawdę smaczny i nęcący, w czym lwią zasługę ma cena, sporo niższa niż jego odpowiedników innych blenderów – choćby Samuela Gawitha, czy stajni Orlika. Oczywiście należy zdawać sobie sprawę, że zarazem nie jest to tak „piętrowy” tytoń, jak Full Virginia Flake, czy Golden Sliced, jest zdecydowanie bardziej jednowymiarowy, ale przez to właśnie solidny. Zaskakująco dobry, bez niespodzianek, sycący.
Podczas palenia nie trzeba zbytnio się skupiać, można nawet zaszaleć, spróbować szybciej, cieplej… Fakt, iż ta Va dość szybko się rozgrzewa, nie idzie w parze z wielkimi konsekwencjami – kondensat pojawia się w ilościach homeopatycznych. Dzięki temu jest to idealny tytoń dla początkujących (tym bardziej jeśli chodzi o cięcie – tzw. ready rubbed, czyli właściwie gotowe do nabicia fajki), niemniej jednak nie oznacza to, że jest przesadnie łatwy. Warto się trudzić, skupiać, bo przy większym zaangażowaniu słodycz jest wyraźniejsza, wręcz oczywista.
Zapach również należy do oczywistych – cytrusy, pomarańcze. Nie dziwi to, raczej przywołuje na twarz promienny uśmiech zadowolenia. Nie przypomina papierosowego, o co zawsze można się martwić paląc tytoń nie aromatyzowany. Tutaj taka obawa jest płonna.
Moc tytoniu nie jest wielka. Oscyluje gdzieś w dolnych partiach środka, o krok wyprzedza „słaby”, zaś o dwa kroki w tyle zostawia go „mocny”. Jest wobec tego zdecydowanie słabszy niż choćby wymieniona wyżej Full Virginia Flake. Właściwie można zauważyć to nawet w kolorze obu – o ile FVF jest ciemniejsza, jakby „mroczniejsza”, o tyle Va nr 1 ma złocisty, promienisty kolor.
Po otwarciu lekko wilgotny, ale szybko ową wilgoć traci, co niespecjalnie wpływa na jego jakość. Można go zostawić w spokoju i zapomnieć o nim, sam da sobie doskonale radę. O ile niektóre tytonie należy nawilżać, a nawet podlewać, by nie straciły swoich właściwości, o tyle macbarenowskiej virginii to właściwie wszystko jedno. Prawdziwie stoicki tytoń, choć nie tylko dla stoików.
Moja Virginia codzienna. Głównie ze względu na wspomniany przez Emila stosunek jakości do ceny. Bardzo miły i bardzo tytoniowy zapach z puszki. Room note akceptowalny – w żadnym przypadku jednak nie wabiący :)
To Va do napalenia się. Zazwyczaj od niej zaczynam fajczarski dzień. Ale to tytoń raczej dla wprawnych fajczarzy – łatwo się przegrzewa, a wówczas gorzknieje i nie bardzo daje się spalić do końca i trzeba wywalać „koreczek” do popielniczki. Kolegom zaczynającym przygodę z fajką sugeruję, by nabijać nim komin tylko wówczas, kiedy ma się odpowiednio dużo czasu i spokoju na pełną fajkową sesję.
Palony pomaluśku spopiela się do dna i nie gorzknieje spalany na dnie miski.Uwielbiam go dla „kwasków”, czyli owocowych smaczków. Rozdrobnienie nie jest przesadne, znaleźć można spore kawałki spod prasy. Ja ich nie rozcieram, bo to właśnie one gwarantują coraz to nowe, zaskakujące smaczki.
Jak każda mieszanka Ready Rubbed, czyli gotowa do nabijania, szokuje swoją ustępliwością – ładuje się jej do komina przerażająco dużo, a wciąż się jej jeszcze trochę zmieści. I jeszcze trochę. I jeszcze. Nie do zaakceptowania przez fajczarzy ze szkockimi charakterami.
Dawno, dawno wypaliłem pięćdziesiątkę tego tytoniu. Zaraz po pięćdziesiątce Grousemoora (od Samuela Gawitha), a może ciut przed i mimo, że to MacBrrr (a na MacBrrr mocno uczula apf), wtedy smakował mi bardziej (ja wiem porównanie niekoniecznie w dobrą stronę, ale nie mam lepszego odwołania, takie wspomnienia). Smakował tak, jak wtedy, w mojej opinii, smakować powinien tytoń fajkowy. Niektórzy twierdzą, że ten ready rubbed, to już jest broken flake… ja nie wiem, nie pamiętam, żebym miał problemy z tym tytoniem, ani z nabiciem, ani z paleniem… a przecież miałem o połowę mniej doświadczenia niż obecnie.
UkłonY,
VA No.1 lubie bardzo
To drugi obok Vintage Syrian tyton MacBarena, ktory mam na stale na stocku. Wszystkie uwagi szanownych Przdmowcow bardzo trafne, nic dodac, nic ujac. Moja Va na codzien.
Jak dla mnie – w porownaniu do SG FVF spala sie bajecznie latwo (mimo wszystko – FVF oceniam lepiej, to sa moim zdaniem mimo podobienstwa skladu zupelnie rozne tytonie).
PS. Chyba apf nie tak do konca przestrzega przed Va No.1 :-)))
To byly (niestety – byly, bo grupa zostala strollowana na amen i nikt powazny juz sie tam nie odzywa…) na poly zartobliwe przypychanki slowne pomiedzy dwoma Wielkimi Osobowosciami Fajczarskimi. IMO ofkors.
lg
m.
„To byly (niestety – byly, bo grupa zostala strollowana na amen i nikt powazny juz sie tam nie odzywa…) na poly zartobliwe przypychanki slowne pomiedzy dwoma Wielkimi Osobowosciami Fajczarskimi. IMO ofkors.”
To chyba były najlepsze czasy tej grupy… ja jednak cały czas mam w pamięci Rotmowe kazania, że MacBrrr to nic dobrego, ten jeden tytuń, jaki taki ;+)
richtig:-)
I to bylo piekne – prawdziwy Poznaniok, gloszacy swoje kazania bez respektu dla kogokolwiek i czegokolwiek… czy z przekory, czy z przekonania – to tylko on sam wie.
Lezka sie w oku kreci (choc sentymentalny nie jestem…)
lg
m.
yopas: Ot, właśnie! Prosta w obsłudze ta virginia. Stąd też dobra dla nowości, a i bardziej doświadczony fajczarz coś z niej mieć będzie. Nawet więcej niż mniej, jak sądzę.
Aż mnie panowie przekonaliście, że mam sobie ją kupić i popalić, bo szukam teraz czegoś do spróbowania czystej Virginii.
Ochota przychodzi na nia z czasem a czas się zbliża więc…
To tyoń na który, z racji ceny i problemów celnych z Sy- przesiadłem się z BBF.
Do palenia na co dzień bardzo przyzwoity. Nie zgodzę się z jalens’em, spokojnie można go palić czy to w samochodzi, czy podczas nawet prac fizycznych jak odśnieżanie, pływanie kajakiem czy jazda na rowerze. Pewnie to kwestia indywidualna, zależy to od fajek których się używa, własnych palcznych frików itp itd.
Janku, natomiast ja się w pełni z Tobą zgadzam :) Pewnie to kwestia indywidualna…
Witam.
Właśnie zanabyłem to cudo, palę pierwszą fajeczkę i….RATUNKU!!!
Szczypie w język, bez smaku, choć pociągam leciutko, ledwo dym widać. Kurczę, co robię nie tak????
Niestety przytrafiło Ci się to samo co mnie. Mi ten tytoń kompletnie nie podszedł, był duszący, szczypiący, brak smaku. Zraziłem się do Virginii wtedy ale potem spróbowałem Best Brown Flake i odkryłem Virginie na nowo. Niektórym smakuje ten tytoń a niektórym wcale. Nie wiem czy paliłeś inne Virginie czy to twoja pierwsza.
Palisz za cieplo, dlatego czujesz cieple powietrze a czego dowodzi ostatni tekst Jacka powietrze to nest kwasne dlatego szczypie w jezyk.
Co zrobic? Suszyc bardziej niz myslisz ze potrzeba jak to napisal rowniez Jacek w innym z kolei tekscie- a moze w tymsamym. Nabijasz tez prawdopodobnie za mocno.
Trudno sprawe opisac, bo wyczucie pomiedzy pufnieciami za mocnymi a w sam raz sa trudne do zwerbalizowania. Sproboj mocnoej wysuszyc, slabiej nabic i palic nie slabiej- a wrecz z wiekszym zdecydowa iem, ale nke za brutalnie. Najpierw rozpal, potem pal coraz delikatniej- problem w tym ze to maslo maslane.
Moja pierwsza czysta. Jednak coś się zaczyna dziać ciekawego. W miarę palenia tej pierwszej fajki, zaczynam czuć słodycz i smak. Wydaje mi się, że popełniłem błąd przy rozpalaniu. Chyba za gwałtownie a tytoń wydaje mi się trochę suchy i może stąd takie efekty. Tak czy inaczej pucha duża i będzie okazja aby nauczyć się palić ten tytoń. W końcu wielu palaczy bardzo go chwali:)
Janek ma rację, to nie jest szczyt jakości, choć i jemu, i mi smakuje. To tanie wino, ale jednak gronowe.
Jeśli tytoń za suchy, to teraz, zimą nie ma problemu – wychyl się na moment przez okno, pyknij ze 3 razy i wracaj na fotel. Wyłapie wilgoć z powietrza w mieszkaniu jak proszek osuszający w orzeszkach ziemnych.
Wielu go chwali jak wielu chwali tanie wino. Na to tez trzeba brac poprawke.
Dzięki. Palę drugą i jest lepiej. To jest tak. Jak nie kupisz i nie zapalisz, to się nie dowiesz. W takim razie, która Virginia jest naprawdę No.1 ??
Dziesięć lat odstane BBF. Możesz już kupić, na 2020 będzie jak znalazł! :D
;)
Oooo, to już niedługo. Ale ciekawi mnie, co można do niej dosypać aby poprawić trochę smak :)
Tylko innej Va lub, jak pisze Janek – perika. Ja ją na ogół wzmacniam 1792. Smaki ma własne. Choć trudno mówić o przesadnym bukiecie.
Jak już Janek powołał się na wino to frnacuskie „Le Beaujolais Nouveau est arrivé!”, można strawestować na „Młoda virginka z jedynką nadeszła”. A dobra jest dlatego, że to jest Va i jest dobra i tania :)
Bbf nie musi byc odstane by byc nr 1, jest nim zawsze i wszedzie.
Bogdan co ty chcesz doprawiac? Orzechy wloskie zasypujesz cukrem by byly lepsze? Jesli tak upiecz sobie murzynka- w sensie kup sobie coz z kawendiszem, albo zalej sobie miodem- kup sobie albso czy innego tomka bez imienia. Wirginia jest jak orzechy- palisz i czujesz slodycz, ale i cierpkosc i gorycz, to jest wirginia, jak szukasz innego smaku nie kupuj wirginii. Jedynym usprawiedliwieniem jest dodanie szczypty peryqa, bo sam w sobie nie zmieni smaku wirginii a doda pikantnosci- takjest w tytoniu sam flake np.
To takie luźne myślenie. Nauczyłem się palić inne tytonie, to sądzę, że i teraz się uda. :)
Chyba chodziło o St. James Flake? Te imiona to się człowiekowi zawsze mylą :)
A ja właśnie pale sobie ten tytoń i jest dobrze.
Po dość niezbyt smacznym Mac Baren 7 Seas Gold który nie był moim
świadomym wyborem (prezent od brata)
Palę Virginia no 1 z barku posiadania S.G. Full Virginia Flake i muszę przyznać że nie jest tak szlachetny w smaku jak FVF, ale pali mi sie lepiej nie gaśnie tak jak FVF.
Jednak totalna porażka. Język i wargi poparzone. Zupełnie się zniechęciłem. Próbuję na różne sposoby. Nabijam lżej i mocniej, palę delikatnie, że fajka ledwo ciepła a dym jak szczypał tak szczypie. Najgorsze w tym to, że muszę to spalić, bo brak funduszy na inny tytoń. Masakra. :(
Mieszkasz w Warszawie? Bo nie pamiętam.
Tak. Mieszkam w tym pięknym mieście :)
Wyślę Ci nr telefonu. Jeśli znajdziesz chwilę czasu, nie będziesz musiał tego dopalać, wybierzesz sobie ode mnie coś, co Cię nie będzie kąsać.
EDIT: Poszło na emaila.
Kurczę, jak się cieszę. Chwilowo jestem bez pracy (samo życie), więc trochę czasu mam.
Pozdrawiam.
Szlag by go trafił. Kończy się saszetka – muszę jutro kupić nową. Bo nie będę miał deseru. Słodki, bardzo słodki. I cholernie dobry.
Pytanie do „uczonych w fajce” – co on aby na pewno jest zupełnie naturalnym tytoniem? Niczym nie dosładzanym? Pytam, bo się za bardzo nie znam.
Jest naturalny , prawie jak ten który sam zbierałem , szuszyłem i paliłem za dawnych lat. Tyle że ten jest lepszy. A i jeszcze jedno , można z nim sobie delikatnie poeksperymentować. Na ten przykład , skropić ( najlepiej papierek w który jest zawinięty w pudełku ) jakąs whiskey , rumem lub innym aromatycznym alkocholem i szczelnie zamknąć pudełko. Już następnego dnia odkryjesz nowy posmak , jak byś palił inny tytoń. Czasami warto poeksperymentować , choć by na resztkach tego tytoniu.
Marnowanie wirginii.
Nie koniecznie marnowanie , przecież nie trzeba zaraz eksperymentować na pełnym opakowaniu. Można zaszaleć przy końcu zawartości. Virginia to „wyjściowy” tytoń dla wielu wykwintnych mieszanek i „aromatów” , tak więc czy będzie to marnotrastwo ?
Spróbuj Malthouse’a.
Mi nie chodziło o gotową mieszankę o smaku whisky a o to , że mozna sobie pokombinować samemu ze smakami. Na przykład z rumem ,whisky , whiskey lub na przykład wiśniówką , której nie próbowałem jeszcze w tytoniu. To takie małe niewinne eksperymenty , które naprawdę dają ciekawe efekty. Virginia to czysty naturalny tytoń , więc gdy mam już końcówkę , często nieco przesuszoną , skrapiam papier wybranym alkocholem i po jakimś czasie ( nawet następnego dnia ) nabijam faję i delektuję się „nową” nutką zapachowo smakową. Nie ma co się bać , warto spróbować , polecam. Tym bardziej , że kilkanaście kropel nie zaspokoi podniebienia z angielki , czy kieliszka , ale zaspokoić może z fajki.
Jeżeli sprawia Ci to przyjemność połączoną z odkrywaniem nowych smaków , to ja tylko mogę przyklasnąć…w końcu palimy dla przyjemności.
Jeden z moich klubowych Kolegów także miesza Virginię z różnymi cudami np z lawendą , czy paczulą. Paliłem – i to nie była zmarnowana Virginia – moim zdaniem…
Pozdrawiam
Krzysztof
Nie złościć się na mnie, jestem już zaprzysięgłym wirgniowcem i domieszywanie czegokolwiek do przyzwoitej wirginii mnie boli. Ale Jazz ma rację, skoro to sprawia przyjemność, to można próbować z aromatami spożywczymi podobnymi do naturalnych.
A Ty się ,Jacku , nie wyzłośliwiaj…z tymi aromatami , bo jeszcze niedawno zaprzysięgałeś się jako aromatołek :)
Wyższy etap , co?
Honores mutant mores?
Pozdrawiam serdecznie
Krzysztof
12.03. mam nadzieję być w Jaskini Piratów na Urodzinach WPC – BĘDZIESZ MIAŁ OKAZJĘ SPRAĆ MOJĄ NIEWYPARZONĄ MORDĘ :) :) :)
Nie będę miał okazji. Na razie nie chodzę specjalnie sprawnie.
Nie zmienia to faktu, że zrobiło mi się bardzo przykro, kiedy przeczytałem Twój komentarz. W każdym razie chwilowo straciłem ochotę na odzywanie się w komentarzach, a na żartowanie to już zupełnie.
Żartowałem jeno , choć niezupełnie…jeśli sprawiłem Ci przykrość , to przepraszam serdecznie.
Od ponad dwóch lat żle chodzę – jestem po udarze mózgu ,Kolega mnie do Warszawy przywiezie…
Bardzo chciałbym móc zamienić z Tobą kilka zdań…a gębę do bicia biblijnie sam Ci nadstawię. :)
Nie było moim celem obrażanie Ciebie – ale mam alergię na teksty typu…no , wiesz…
No , to jako się rzekło(napisało), miło by było wypalić wspólnie faję i pogadać , bo jestem Twoim fanem.
A nie przyszło Ci do głowy ,że niektóre teksty też mogą sprawić przykrość?
Ale przecież jesteśmy już dużymi chłopcami…
Pozdrawiam
Krzysztof
Przepraszam Was szanowni koledzy , nie miałem najmniejszego zamiaru wprowadzać tu zamętu pisząc o „aromatyzowaniu” Virgini”. Po prostu, nie stosuję nawilżaczy do tytoniu , bo rzadko kiedy się mi zdarza by tytoń mi przysechł , nie zdąża. Virginia No1 jest w 100-tu gramowym opakowaniu a przy tym palę między czasie inny tytoń i bywa , że nieco przyschnie. Dla tego kiedyś skropiłem bibułę jakimś alkoholem i zauważyłem że tytoń wchłonął ździebko aromatu. Efekt był przyjemny a przy okazji tytoń nabrał właściwą wilgotność. Z całą pewnością , nie zrobił bym tego na pełnym opakowaniu. Czysta Virginia ma przepiękny smak i aromat i taką lubię najbardziej. Jeszcze raz się powtórzę , takie „dziwactwa” robię tylko na kończącym przyschniętym tytoniu ( nie tylko na Wirginii.) jeśli tak mi się przydarzy.
Tak więc proponuję wypalić fajkę pokoju i zamknąć temat.
Rób to , co sprawia Ci przyjemność i się nie przejmuj :)
Bardzo sympatyczny tytoń! Leciutko cytrynowy, orzeźwiający zapach przez praktycznie cały czas palenia, ładnie się spopiela i grzecznie upycha w fajeczce. Lubię go za wspomniany w artykule „radosny” aromat :-) Bardzo łatwo się nagrzewa i wtedy potrafi skarcić za zbyt pośpieszne pykanie goryczką a nawet ostrzegawczo zabulgotać ;-)
A nam się z Va1 nie udało. choć byłem don nastawiony bardzo przyjemnie…. ale zaczęła mnie gryzć w jezyk – i to raz po razie, nabicie po nabiciu. W koncu zostawiłem na pół roku- i udało się nam ten romans zakonczyć w kulturalny sposób….pono w końcu nie ważne jak się zaczyna, ale jak się konczy…..
Wczoraj paliłem piąty, czy szósty raz i było to NAJLEPSZE palenie w mej krótkiej fajczarskiej karierze. Aromaty mogą się schować ( np. SG Golden Palace, nie wspominając Bezimiennego Tomka) :)
SG FVF dla mnie za mocny, bo 1/3 fajki i kręcioł w głowie, a Va no. 1 po sam rim i wszystko gra ( huraaa :D )
Słodycz fajnie zbalansowana, „nie zamula”. Rzeczywiście mniej tu „wymiarów i niuansów” niż w FVF, ale jak dla mnie jest ich kilka i uderzają w inne kubki smakowe, mniam.
Pali się super i prawie sam.
Moim zdaniem to tytoń obowiązkowy, dla takich neofitów jak ja, czyli po pierwszym romansie z aromatami ( lub tych którzytego etapu nie przechodzą ).
P.S. Paliłem na powietrzu, była mżawka i ogólnie 100% wilgotność, czy to mogło tak pozytywnie zaważyć na smaku?
Witam!
Mam ten tytoń i przeleżał się trochę nieużywany w szczelnej puszcze z nawilżaczem w środku. Puszka nie była otwierana przez jakieś dwa miesiące. Dzisiaj gdy chciałem zapalić i otworzyłem puszkę okazało się że tytoń w niektórych miejscach jest pokryty ledwie widoczną warstwą białego nalotu. Czy to może być pleśń i czy taki tytoń da się jeszcze uratować?
To może być zwykłe scukrzenie virginii, aczkolwiek leżał jedynie dwa miesiące (za krótko), a na dodatek w wilgotnym środowisku (nawilżacz). Ja bym nabił jedną fajkę na spróbowanie i sprawdził organoleptycznie.
Może kolega zrobiłby ew. zdjęcie w jakiejś dobrej jakości i podlinkował? Co by na oko było)
obawiam się że przy moim skromnym doświadczeniu i tak małej ilości pleśni nie będę wstanie wyczuć różnicy w smaku czy zapachu. A to są takie delikatne białe włoski, jakby kurz więc nie sądzę że to jest scukrzenie dlatego się zastanawiam czy da się to jeszcze jakoś uratować, może wysuszyć czy coś?
Pleśni może i nie wyczujesz, ale być może wyczujesz większe pokłady słodyczy. Bo z opisu wynika, że to jednak może być cukier. Jeśli puszka była dość szczelnie zamknięta, to nawilżacz mógł przyspieszyć cały proces, który bez tego trwa najmniej rok. Aczkolwiek tak jak mówię – to tylko domysł. Najlepiej po prostu sprawdzić. Jeśli będzie słodziej, niż zwykle, to znaczy, że cukier.
w sumie z tym „słodziej niż zwykle” to też może być ciężko do zweryfikowania. Ja fajkę pale naprawdę sporadycznie (wystarczy powiedzieć, że to opakowanie 50g mam już ze 3 kwartały i spaloną jakąś połowę, innego tytoniu nie mam). A tak przy okazji to czy jest możliwość kupienia tytoniu do fajki w jakiś mniejszych opakowaniach, tak ze 20g ?
Nie w Polsce, aczkolwiek kiedyś było kilka Gawithów w puszkach 35g.
Dzisiaj w Krakowie na Pijarskiej widziałem jakiegoś Gawitha w takiej puszcze, niestety nie pomnę jakiego, bo zbytnio się nie przyglądałem.
Z internetowych trafik to chyba tylko =>CARO< = jeszcze ma w takich puszkach.
Tak, jestem neofitą – oczywiście zaczynam od aromatów ale VA No1 odpowiedziało mi jak bardzo ludzie są różni lub jak bardzo jestem zielony choć góry spalonego tytoniu pozostaly już po mnie spore… ( idę i popioły zostwiam ) .. ponieważ tak jakoś wyszło że czegoś nowego mi trzeba spróbować raz na jakiś, to dziś stwierdziłem VA No.1 – ubiłem na 3 x ale lekko ( lubię później dobijać kiedy nie znam smaku już kołeczkiem po pierwszych pociągnięciach szukając tego właściwego ) .. …. i nic …. podpalam znow delikatnie … nic.. para leci smaku nie ma nie kopie a z cybucha dymi .. nie zaglądając do śodka podpalam znowu – ciągnę już na prawdę mocno .. fajki nie przegżał a się żażył a nie smakował… a żaru ładnego dość wiele się zrobiło – jak nie na moje punktowe palenie – ale w ustach nic a nic nie czułem..
tak – lubię palić wolno, punktowe prowadzenie żaru jest piękne .. ale nie tu.. jedną nie za dużą fajkę paliłem 1:30 min i po porstu mi się już znudziło PIERWSZY raz doszedłem do wniosku że tak długo i nic – to ja dziękuję.. tam gdzie nieodpowiednio prowadzone palenie aromatu pokazuje ząbki lub nie czyli w zasadzie ostatnia 1/3 to dla mnie w VA zaczeło się „coś dziać” ale nie na tyle bym przez 2/3 początkowe musiał chcieć zapalić fajkę i czuć NIC…. .. wywaliłem resztę z fajki i prędko się z VA No1 nie zobaczymy…
Drugi jaki kupiłem to drugi biegun czyli Navy Flake – pycha ;) … co powiedziała żona – nie zacytuję.. ale jutro do pierwszej kawy o 5:30am właśnie zapalę Navy Flake’a ;) –
Dziś dopiero tydzień będzie mijał jak się VA No 1 poznajemy, dyletant / ignorant wszak niczym nie sprowadzany do jego miejsca tak jak ja tutaj wcześniej będzie herezją się namaszczał … a jakże, a jakże się myliłem. Tydzień dzień w dzień jako popołudniowy był i towarzyszył mi w pracy, pomyślałem że nijak go nie poznam jak tak właśnie od niechcenia, mozolną „pracą” ale ustawiczną „nic nie czujesz, będziesz palił a kiedyś poczujesz”. Przeznaczyłem nawet specjalnie dla niego Kaywoodie mod 13b dzięki Wam zaufałem mu i stwierdziłem „warto”. Va No1 dziś się otworzył przede mną gdy minąwszy niechcący porę popołudniową siadłem wieczorem przed kominkiem i tym razem zacząłem mu się bacznie przyglądać. Paliłem bardzo delikatnie – nawet do przesady delikatnie pozwalając mu przygasać by liźnięciem ognia z powrotem móc go smakować. To czym odwdzięczył się na samym końcu wybiegło ponad moją dotychczasową jakże marną percepcję pokazując ile smaków i aromatów można czerpać garściami w nagrodę za okazany mu szacunek.
dziękuję ;)
Witam Fajczarzy, jestem nowy i swoją przygodę z fajką zacząłem od VA o 1 po lekturze tego artykułu. Nabyłem też black cherry gawitha (zupełnie mi nie zasmakowała) i chciałbym zapytać jakie jeszcze czyste/prawie czyste wirginie są godne polecenia? Aromaty jakoś mnie nie pociągają (bellini toscana, kentucky bird, skandinavik, savinelli aroma to chlubne wyjątki) a chciałbym jakoś poszerzyć swoje fajkowe menu.
Serdecznie pozdrawiam
Łukasz Boszko
Wchodzicie na Fajkowo.pl i bierzecie pierwszą z brzegu czystą virginię do fajki – każda będzie dobra. No, może poza TD Virginia Zaire, ale to tak subiektywnie, bo mi coś nie podeszła. Wspierać się opiniami na fajkanecie, TR czy FMS. Odmaszerować :)
Ordynator na oddziale.
-Jak się dzisiaj czujecie?
-Braliście przepisane leki?
-Oddawaliście dzisiaj stolec?
Ktoś na pewno oddawał!
Obrzydza mnie ta bezosobowa forma!!!
kolega tak zażartowal…. ja myslę
A ja polecam Virginie od Samuela Gawitha – Sams Flake, Full Virginia Flake, St. James Flake,i oczywiscie Best Brown Flake… Bentley’e virginiowe
Dziękuje Wam za sugestie. A jak w końcu jest z Mysore, mozna tego nie ugotować będąc początkującym fajczarzem?
Można. Chyba że masz cienkościenną fajkę, to będzie jednak łatwiej o oparzenie palców ;) Możesz wziąć też SG Golden Glow, jest mniej kapryśny i tak samo wygodnie pocięty.
Rattray’owe Old Gowrie i Hal’o the Wynd są godne uwagi pod względem łatwopalności i naturalności (takie niemalże Va/Per ;)). Dodatkowo mają postać „gotową do spożycia”.
MySore MSZ można lubić, ale równie dobrze można sobie odpuścić. Ja np. nie mam takich nerw, żeby wydobyć z tego tytuniu pełną paletę barw. A na siano, życia mało.
UkłonY.
Tydzień temu zorientowałem się, że w puszce z (niezbyt lubianym) Esoterica „Dorchester” zostały resztki na 3-4 fajki. Ponieważ pod ręką miałem napoczętą paczkę Virginia No.1, którą kupiłem na jakimś wyjeździe i co jakiś czas bez zbytniej hańby używałem, wymieszałem obie mieszanki i wsadziłem do puszki po Dorchester. Tytonie te są dość podobne co do konsystencji i składu (z wyjątkiem niewielkiego udziału Per w tytoniu Esoteriki), wymieszały się łądnie i generalnie dalej smakowały Va.No.1. Dziś jednak zauważyłem, ze mam też niezłe i niewysuszne resztki G.L.Pease „Key Largo”. To jest prasowany i dość grubo cięty tytoń orientalny z cypryjską Latakią z dodatkiem Havany. Wymieszałem. Teraz dopiero wyszło niezłe!
Jakiś czas temu kupiłem Grousemoor od SG, Dość skomplikowany smak:) Ale wymieszałem go w proporcji 1:2 z omawianą tu virginią, efekt jest powalający. Szczególnie gdy pozwoli się takiej mieszance podeschnąć przez noc. Polecam
Choć niektórzy krzykną „o zgrozo!” sam też lubię „dosmaczać”/ „odsmaczać” niektóre tytonie macbarenem, ale z Grousemoorem nie próbowałem:) że też sam na to nie wpadałem:)
O zgrozo!
Przynajmniej się konstruktywna rozmowa nawiązała:)
Na mnie zawsze można liczyć w tej kwestii :)
Zawsze gotowy, od momentu zakupu. Pachnie tak, jak tytoń powinien. I smakuje jak Virginia – słodka, bardziej kwaskowa. Bez szaleństw, ale i bez rozczarowań.
Choć tytonie w formie flake uważam za idealne, tak często bywają za mokre. Tutaj – w nabiciu prawie to samo (bo snopek z ready rubbed ułożyć bardzo łatwo), a wilgotność już idealna.
Nie sponiewiera mocą, nawet nieobytego z nikotyną. Nałogowców może nie zadowoli jak Full Virginia Flake, ale przynajmniej da poczuć, że coś palą.
Może nie jest do dostania wszędzie, ale jednak widuję go najczęściej ze wszystkich tytoni lepszych jakościowo od standardu Alsbo. I jak nie mam nic na podorędziu – kupuję. Odchodzę od kasy, w marszu nabijam fajkę, odpalam. I przypominam sobie wytłuszczony wstęp do tej recenzji. Jest prawdziwy w stu procentach.
A może to właśnie ten jedyny? Graal od Mac Barena? Dżizas…
Właśnie skończyłem 2 puszkę tego tytoniu i choć nie było to moje pierwsze spotkanie z VA no 1 macarena to zaczynam się do tego tytoniu przekonywać. Z recenzją się zgadzam w 100 %. Duża zaleta jest taka, że nie brudzi fajki, choć faktycznie rozgrzewa ją dość mocno. Idealnie pali mi się tę VA na nocnym spacerze z psem. Słodycz wyczuwalna właściwie cały czas (no chyba, że się śpieszę). Tzw. „niuansów” zbyt wiele nie doświadczyłem. Ot solidnie, ale całe palenie tak samo. Spala się do popiołu i nie brudzi fajki. Gdyby tylko troszkę więcej mocy w tym było to podejrzewam, że umieściłby VA no 1 w gronie tytoni, które palę nie tylko wtedy kiedy nie stać mnie na coś lepszego. Póki co pozostaje zdecydowanie w tyle za GH czy SG. Może kiedyś to się zmieni ?
Alanie, Graal ? Dżizas po dwakroć :) (ale coś w tym jest …)
A jak dla mnie ona jest lekko aromatyzowana miodem przy fermentacji. No, teraz możecie mnie sponiewierać :-)
Mnie też, mnie też:) Ja się pod tym miodem podpisuje. Nie wiem, czy to Graal, ale na pewno Graal od MB:) Jeden duży minus dla Va no. 1, że zbyt dużo „miału” zostaje w paczce.
Nie dalej jak wczoraj wieczorem nabiłem pół fajeczki Va no.1. Dobrze się to pali, bezproblemowo. Taki przyjemny tytoń. Pali mi się go łatwiej niż szkocką miksturę od Mac Barena. Nie mam niestety jeszcze porównania do virginii od SG lub GH.
Niestety nie ma na portalu recenzji Mac Baren HH Mature Virginia. A myślę, że na pewno ktoś ją palił. Tak się zastanawiam, która lepsza Mac Baren HH Mature Virginia czy Mac Baren Virginia No.1? Ta pierwsza jest na pewno droższa…!
Czy warto sezonować Mac Baren Virginia No.1?
Moim zdaniem nie warto. Lepiej komuś odsprzedać i przerzucić się na GH Broken Scotch Cake. Jest znacznie lepszy… :)
Pamiętam, że Alan bardzo sobie chwalił trzydziestoletnią Va No1 ;).
Tak. Trzydzieści lat leżakowania być może jest w stanie Virginii No1 pomóc… Chociaż z drugiej strony, ja leżakuję już 54 i większych zmian na lepsze nie dostrzegam… :)
To odsprzedaj mi w takim razie 54 letnią virginię;-)
:)
To nie zasługa sezonowania, ale jakości tytoniu…tytoń pochodził z innej epoki, teraz wszystko robi się z tabletek;-)
Mam na myśli aktualną produkcję, powiedzmy sezonowanie od pół do 2 lat.
A moim skromnym zdaniem warto sezonować. A nawet jest to wymagane. Rok to jest absolutne minimum dla tego tytoniu. Nawet te tanie blendy po przeleżeniu tego roku zyskują na smaku (a nawet zapach robi się bardziej intensywny). Jakiś czas temu otworzyłem 2 letniego Tordenskjolda. Leżakowanie zrobiło z tego przeciętnego tytoniu, tytoń bardzo dobry.
To dotyczy, zdaje sie kazdego tytoniu, nawet Cavendish’e zyskuja na smaku jak poleza sobie dluzej w sloju. Nie tylko czyste Va czy Or.
I Angliki z Latakią też. Smak musi się jakoś ustabilizować. To tak jak zupa czy bigos. Jak trochę poleży to smak bardziej zbalansowany :)
No to powiem tak:
1) 30 letnia Va nr 1 to było najlepsze co do tej pory paliłem,
2) HH Mature Virginia to tytoń zupełnie inny i nie ma co porównywać.
(nie neguję, tylko w jakiś sposób uzupełniam)
HH Mature Virginie wypaliłem ostatnio dwie nieduże fajki (próbka od Szymona vel Grabarza) – i to jest zupełnie niezłe, a druga fajka smakowała nawet lepiej niż pierwsza.
Tak wysezonowanej Va No. 1 nie próbowalem, stosunkowo świeża dla mnie taka sobie. Natomiast HH Mature… można bez ryzyka kupić, tak myślę.
Podobnie jak MB Dark Twist Roll Cake. To są zupełnie dobre tytonie. Przy obecnych cenach tytoniu, coś czuję, że będę często po nie sięgał.
O dojrzewaniu różnych rodzajów blendów czy mikstur – warto zajrzeć tutaj: http://alt.pl.fajka.narkive.com/5Grxkxaw/jak-przechowywa-tyto-d-ugie.
Acha – podlinkowany na alt.pl.fajka link do tekstu Newquista nie działa. Ale jest dostępny gdzie indziej – choćby tutaj: http://web.archive.org/web/20080118193947/http://agingfaq.nocturne.org/index.php.
Dzisiaj kupiłem saszetkę Mac Baren Virginia No.1. Dla mnie jest to format broken flake a nie readdy rubbed. Czy również macie takie wrażenie?
Takie pytanie żółtodzioba… Jakie tytonie można mieszać z Virginią No.1 ???
W sensie blendować? To podejrzewam, że każdy, w końcu to czyta virginia. A jeśli pytasz jakie tytonie można palić w tej samej fajce, co wspomnianą virginie, to można palić wszystkie tytonie niearomatyzowane i nie zawierające latakii.
Uzupełniając, a jednocześnie dodając inne spojrzenie.
Możesz mieszać i z aromatami, jako swojego rodzaju ich rozcieńczalnik i z czymkolwiek nie przyjdzie Ci do głowy. Pozostaje tylko kwestia sensowności tego co chcesz osiągnąć.
Mój osobisty smak codzienny (obecnie): 50 gr VA No.1+10 gr Oriental Stanislaw+ 10 gr Virginia Mysore Stanislaw. I to mi pasuje na codzienne palenie.
Generalnie No.1 ma jedną cholernie dobrą cechę ;) stosunek jakości do ceny. I nie żal tutaj domowego blendu, który nie wyszedł. Oczywiście nie o zaglądanie nikomu do portfela nawet chodzi, bo nie w tym rzecz, ale jakoś podobne próby czynione np z Virginią od SG, GH ocierają się (w moim subiektywnym mniemaniu) już o granicę świętokradztwa. Za mocne słowo ;) ale osobiście blendując np BBF, czy FVF miałbym lekkie wyrzuty sumienia.
Faust. Zaciekawiła mnie Twoja mieszanka. Takie coś nadaje się od razu do palenia, czy musi poleżeć w słoju czas jakiś? Chętnie bym kiedyś spróbował sam tak się pobawić, ale póki co za mało doświadczenia na bycie domorosłym blenderem.
ale tu nie masz co się zasłaniać małym doświadczeniem ;) Kupujesz co należy, delikatnie mieszasz, aby nie rozdrobnić tytoniu zanadto, ale jednocześnie był wymieszany dobrze. Zamykasz szczelnie.Czekasz ile chcesz. Done.
U mnie leży około miesiąca. Więcej czasu mu nie daje, bo niestety nie mam cierpliwości.
Super! Chyba nawet spróbuję, bo mam słoiczek z MB Va No 1 i jakoś mi tak ona się nudzi powoli. Zapytam tylko, czy ten oriental od Stanislawa nie wchodzi mocno w fajkę? Fajka jest typowo pod wirdżinie póki co. I dla pewności. Czy te tytonie powinienem zakupić, żeby stworzyć Faust Blend?
http://krolestwotytoniu.pl/stanislaw/4527-tyton-fajkowy-stanislaw-virginia-no2-mysore-10g.html
http://krolestwotytoniu.pl/stanislaw/4525-tyton-fajkowy-stanislaw-orient-10g.html
Tytonie te. Oriental jest wyczuwalny, natomiast nie chcę Ci opowiadać tutaj bajek odnośnie wchodzenia, bądź nie wchodzenia w fajkę: swoją mieszankę palę w fajkach, w których był palony dużo wcześniej Sam`s Flake od SG, a czysta VA gościła tam bardzo dawno. Z kominów nie „pachnie” inaczej niż przy czystej VA, ale czy duch orientu ;) wpłynąłby na późniejsze palenie? Nie wiem. Zauważ też, że przy tych proporcjach (może będzie lepiej zobrazować) wygląda to tak: ok 70%Virginia, 15% Virginia Mysore, 15% Oriental.
Cóż. Jeśli spróbuję i nie będzie ekstra smakować, a wpływ na fajkę będzie wyczuwalny, to po prostu trafi do niej Balkan Mixture.
Jedna ze sztuczek umożliwiających przyjemniejsze spalenie V1 to po prostu dosypać do niej całą puszkę Stanisławowego Orientala. Pół na pół. Wychodzi z tego niesamowicie słodki tytoń pachnący, jak na mój gust, malinami.
Osobiście nie wyczuwam by czysty orient jakoś znacząco pozostawał w fajce. Wręcz uważam go za jeden z bardziej neutralnych tytoni i w chwili potrzeby nie waham się palić go w jednej fajce zamiennie z czystą Virginią.
A co do wspomnianego SG Sam,s flake to jest on dodatkowo dosmaczany i bardziej przez to charakterystyczny.
Tak sobie smaka narobiłem że aż sam tą miksturę teraz zapalę.
Orient czy London Mixture ?
Stanislaw London Mixture to mikstura z latakią. Orient od Stanislawa to samodzielny tytoń. Ja spotkałem go tylko w próbkach po 10 gram. Zdaję się w sam raz do tworzenia własnych mieszanek.
Dzięki …