O Peterson De Luxe Mixture można niewiele ciekawego powiedzieć. Ot, kolejny aromat. Ani zły, ani dobry. Po prostu kolejny tytoń, który służy do palenia. Jest smaczny, ale bez wyrazu. Jest równy, ale niezbyt interesujący. Nie rozprasza palacza, ale i nie przykuwa uwagi.
Według producenta De Luxe Mixture jest mieszanką dojrzałej virginii oraz Black Cavendisha. Virginia ta jest bardzo jasna, zaś cavendish faktycznie czarny jak smoła. Ten drugi zdecydowanie przeważa, co, dodajmy, czuć dosyć wyraźnie. Jeśli ktoś ma smakowe „uczulenie” na cavendisha, powinien starannie i konsekwentnie omijać ów wyrób z daleka. Virginii bowiem nie czuć prawie wcale. Dodana jest chyba tylko po to, by mieszanka paliła się łatwiej.
Suszone jest to w technice air cured, co wydaje się kompletnie pozbawione sensu. Jeśli air cured ma wpływać na zachowanie przez tytoń naturalnych właściwości i smaku, to po co to jeszcze chemicznie aromatyzować? W efekcie uzyskujemy naturalny tytoń, który potem jest pozbawiany swojej naturalności. Może jednak specjaliści Petersona są odmiennego zdania?
Wszystko krojone jako broken flake, choć szczerze powiedziawszy w puszce widać wszystko, tylko nie połamane płatki. Najodpowiedniejsza jest forma mixture, co słusznie sugeruje nazwa tytoniu.
To tytoń sztucznie aromatyzowany. Nie ma co do tego wątpliwości. W puszce pachnie cudnie i obiecująco, choć może nieco zbyt nachalnie. Podczas palenia zaś sztuczne zapachy wychodzą na wierzch. Paląc to można zwątpić, czy to naprawdę tytoń. Prędzej budyń. Może las, czy też łąka, ale na pewno nie tytoń. Wydziela dym, ale czy to wystarczy, aby osiągnąć pewność? Ogniska wszak też dymią…
Podobno do aromatyzowania użyto wanilii, orzechów laskowych oraz miodu. O miodzie zapomnijmy na starcie. Nijak nie jest wyczuwalny. Przynajmniej nie dla ludzkiego nosa. Wanilia? Równie dobrze mogłoby to być cokolwiek innego. Mamy słodki zapaszek, chemiczny do bólu, ale aby skojarzyć go z wanilią potrzebna jest wyjątkowo bogata wyobraźnia. Znowuż orzechy laskowe nie są tylko producencką przechwałką. Te czuć, głównie w smaku, podczas odpalania. Dominują w pierwszych minutach fajczarskiego seansu. Potem znikają gdzieś w tle. A szkoda, bo są akurat najciekawszą nutą.
Niewiele można powiedzieć o tym tytoniu. Głównie rozczarowuje, nawet jeśli podchodzi się do niego bez oczekiwań. W kategorii sztucznych, duńskich aromatów, plasuje się w środku stawki. Daleko mu do podium, pod koniec również próżno go szukać. To dobrze, ale czy na tyle dobrze, aby zwrócić na niego uwagę? Znam lepsze produkty. Można je znaleźć nawet pod szyldem Petersona. Ergo – nie mam zamiaru tracić na De Luxe Mixture więcej czasu.
Średniaki mnie nie interesują.
Nic dodać, nic ująć.
dziwny tytoń – bardzo płaski smak jak na aromat, z kolei dla niearomaciarzy zbyt chemiczny. Virginia w samej rzeczy niewyczuwalna. w moim przypadku po 1,5 puszki skreślony z listy – jakiś nijaki taki…
ciekawostka: w gruszy smakował nieco wyraziściej niż w brujerce, poza mną opinię tę potwierdzić może jeszcze jedna osoba
małe sprostowanie (zanim bedę się musiał tłumaczyć z pospiesznie użytych skrótów myślowych): pisząc „dla niearomaciarzy” miałem na myśli tych, którzy „ze słodyczy to wolą śledzie” ale – powiedzmy – raz w tygodniu nie pogardzą ptysiem czy napoleonką. Oczywiście dla Niearomaciarzy sensu stricto z definicji poza obszarem zainteresowania
I ja potwierdzam zdania kolegów i recenzenta.Też paliłem go trochę w gruszce,to znaczy zmęczyłem.Dokładnie,porażka…Tytoń ma być tytoniem,a nie…
Faktycznie. W smaku taki sobie ale pamiętam, iż w rankingu tytoni o najpiękniejszym zapachu podczas palenia wśród moich niepalących znajomych kilkakrotnie pokonał nawet Kentucky Bird zajmując pierwsze miejsce.
Peterson ma najwidoczniej osobny dział tytoni „nowoczesnych, aromatyzowanych dla ludu”. Dział powołał marketing na podstawie poglądu, ze „lud” lubi budynie i inne łakocie, byleby słodkie były, tanie i ciągnące. Tak widzę genezę całej serii „modern” Petersona, która nie ma nic wspólnego z mieszankami z wcześniejszej linii. Generalnie całą tę nagłą karierę tytoniu aromatyzowanego siłowo widzę w upadku sztuki palenia fajki, która zamiast się odradzać, uległa zwyrodnieniu.
A ja tutaj się ośmielę trochę nie zgodzić. Zakupiłem kilka dni temu ten tytoń i przeznaczyłem na niego nową wrzoścówkę Worobca o nr. 110. Na samym początku faktycznie – niezbyt da się wyczuć miód – bardziej orzechy. Jakaś taka nijaka. Ale z każdym kolejnym paleniem w dedykowanej fajce coraz więcej tego miodu czuć i coraz bardziej smakuje. Jestem zadeklarowanym aromaciarzem i należę do tych którzy lubią chemię (tak – nawet MB serii Velvet). Ten tytoń jest bardzo neutralny i dzięki temu zagości u mnie na stałę. Doskonale sprawdza się w roli łącznika gatunkowego. Rano palę Jolly Joker – idealny jak dla mnie smak do porannej kawy. Później grousemoor – pomaga w skupieniu się i rozpoczęciu dnia, później właśnie de luxe mixture jako przygotowanie do czystej Virginii do wieczora, następnie wracam do de luxe przygotowywującej mnie do zielonego Velveta na kolację. W tym szaleństwie jest metoda ;)
To jeszcze kilka uwag młodego (stażem…) fajczarza. To był mój pierwszy rasowy tytoń (a jeszcze dwa miesiące temu myślałem, że na świecie istnieje tylko Amphora i Najprzedniejszy Fajkowy), po którym zaraz kupiłem 6 innych i teraz palę je wszystkie, na zmianę. I powiem Wam, że De Luxe Mixture wciąż smakuje mi najlepiej.
A widzę, że doświadczeni fajczarz zrąbali biedaka jak burą sukę. Po pierwsze – łagodny smak. Wyczuwalny i nie uciążliwy aromat. Dla kogoś, kto wcześniej nie palił – w sam raz. Moc – wystarczająca. Moje pierwsze fajki miały komin 16 x 27 mm i spalałem max 2/3. teraz używam do niego wrzoścówwki o standardowych rozmiarach, z filtrem 9 mm i wciąż smakuje mi najlepiej i nasyca nikotyną. Przeznaczyłem na niego osobną fajkę, którą nabijam max do połowy. Jak do tej pory, jest to jedyny tytoń, który jestem w stanie spalić do końca. Inne są tak mocne, że pykanie przestaje być przyjemne i czuję zatrucie nikotyną. Poza tym jest idealnie pokruszony, łatwo się spala i nie gaśnie.
Early Morning Pile – zajeżdża gumą, albo smarem, w ogóle nie ogarniam tego tytoniu! A podobno to majstersztyk.
Dunhill Deluxe Navy Rolls – zabija mocą, po prostu powala mnie po kilku minutach palenia. Smak podobno idealny, póki co – nie doceniam tego. Umiem go spalić dopiero po dokładnym rozdrobnieniu i podsuszeniu przed nabiciem. Do tego tytoniu potrzebowałbym fajki i rozmiarach komina 1 cm x 1 cm :-)
Savinelli Aroma – miał być nieziemski aromat, dla mnie jest trochę nijaki. jakiś mało wyrazisty
SG Palace Gate – smakuje, ale szału nie ma
SG Kendal Creme Deluxe Flake – dokładnie jak wyżej
Amphora (pierwszy z pierwszych) – teraz odpada
Tak więc widzicie, że subiektywne odczucia mogą być różne – 5 innych tytoni niby z najwyższej półki, a ja wciąż uważam, że najsmaczniejszy jest Peterson. Mylę się? Nie znam się? Za mało w życiu spaliłem? Kurde, być może! Ale guzik mnie to interesuje mówiąc szczerze, jem, piję i palę to, co mi smakuje. A ten Peterson naprawdę mi podchodzi.
A piszę to wszystko po to, żeby kolejni fajczarze, zamiast się zniechęcać – być może słuszną – lawiną krytyki speców, przeczytali i wzięli pod uwagę moich kilka słów. Pozdrawiam!
Gratuluję wejścia. Fajna, szczera opinia – i potrzebna, bo faktycznie opinie o rzeczonym Petersonie są mocno jednostronne. Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej.
Wydaje mi się również – biorąc pod uwagę twoje opisy wrażeń z palenia innych tytoni – że główną przeszkodą w odbiorze smaku fajki jest twoja niska tolerancja na nikotynę. I dlatego proponuję uczynić moc wiodącym kryterium doboru, przynajmniej do momentu jak ta tolerancja wzrośnie (bo zapewne wzrośnie). I chętnie przeczytam, co będziesz miał do powiedzenia o recenzowanym Petersonie za rok (oczywiście do samego czynnego udziału w portalu zachęcam również wcześniej). A jeśli masz czas w październiku, zachęcam do przyjechania na spotkanie. Kilkadziesiąt tytoni do spróbowania będzie na pewno.
Edycja: po krótkim przemyśleniu polecałbym spróbować Va Mysore jako Virginii, która może podpasować ci ze względu na słodki smak i niską moc. Dodatkowo – jest to Va bardzo chętnie używana przez Petersona, więc może i De Luxe zawiera właśnie ją. Na aromatach się nie znam, ale chwalone tu Ultimum jest raczej delikatne, więc może warto je rozpatrzeć, zresztą pewnie koledzy w razie czego podpowiedzą, co byłoby godne polecenia.
Dzięki, dzięki! Na pewno tu zostanę, fajka już mnie ma :-)
I faktycznie – potrzebuję tytoni przede wszystkim słabych. Kiedyś kopciłem papierochy i popalałem od czasu do czasu fajkę, zaciągałem się Amphorą i w ogóle tego nie czułem. Teraz, po 17 latach totalnej abstynencji tytoniowej wróciłem do fajeczki, a właściwie (głównie dzięki Waszej stronie www) zaczynam fajkę ODKRYWAĆ. Uczę się kultury palenia, delektowania się smakiem i zapachem tytoniu, poza tym strasznie mnie kręci całe to misterium wokół fajki :-) Czyszczenie po paleniu to przecież ciąg dalszy frajdy (ze smakiem w ustach …), ale to chyba temat na inne miejsce. Dzięki jeszcze raz!
podoba mi się o czuciu orzecha laskowego – bo tam jest napisane „walnut” a nie „hazelnut” .. ale do rzeczy. Rzadko zdarza mi się palić tytonie dobre, ot chęć taniego poszukiwania skłoniła mnie do próbowania od tych najpodlejszych, by systematycznie piąć się w górę doceniając za co się płaci .. LUB NIE . dla mnie zawsze będzie zagadką „jak można nazwać tytoń chemicznym” skoro spala się do samego końca zachowując ten sam room note, co w przypadku tytoni właśnie perfumowanych przeróżnie smak zostaje nam niezmienny tak do maksymalnie 3/4 wypalonej porcji ( a i tak tu się trzeba na starać paleniem chłodnym ) .. idąc dalej – gdzie jak gdzie, ale w dobrych tytoniach tego orzecha pod koniec się zastaje i on tam się uwypukla pięknie.. przepaliłem trochę petersonów, i znów sięgnąłem po coś, czego nie znam.. ale tym razem nie jest źle… dla mnie jako tytoń domowy, zimowy – jest bardzo dobrze.. gładko.. chłodno i przede wszystkim sucho .. jak dłużej popalę – wrócę może z dodatkami .. bo co jak co to smaczków tam jest niesamowita ilość .. aż ciężko się połapać i na jednym skupić .. zresztą sugeruje to zawartość puszki .. ale w życiu nie dałbym mu minusa .
uzupełniając – o smaku niezmiennym bo bardzo brzydko to opisałem, jest coś takiego w moim paleniu jak podróż przez komin.. im głębiej tym inaczej i o ile paląc czystą VA wiemy, czego możemy się spodziewać na kolejnym poziomie spopielania, traktujemy to jako naturalne.. o tyle te chemiczne tytonie po pewnym czasie zaczynają ordynarnie śmierdzieć zmuszając do pozbycia się reszty z fajki bez żalu licząc że „zapach ten” na stałe nie zagości w naszej fajce .. no i tą naturalność właśnie dla mnie ten Peterson posiada .. tu jest bardzo poprawny i przewidywalny .. i to jest piękne w nim właśnie.
Witajcie. Przypalam właśnie Perersona De Luxe Mixture, popijam zimnym whisky, która dla mnie wzbogaca smak tytoniu i oczyszcza kubki smakowe. Lubie aromaty, to tak na początek. Pale zarówno z gruchyj jak i z wrzośca w zależności od humoru. Mimo, że pale stosunkowo krótko to przerobiłem teochę tytoni z aromatem. Można wiec powiedzieć, że moja opinia może zostać potraktowana jako wskazówka dla początkujących palaczy. Będzie to zatem opinia dla kogoś kto zaczynal od palenia najcęściej dostępnych tytoni. Może brzmi to lamersko ale przypuszcam że w większości przypadków tak to się zaczyna. Koneserem czlowiek staje się z czasem. Na ta chwile mogę powiedzieć ze w/w Peterson jest genialny. Z każdym chaustem czuje coraz bardziej orzech ale i pozostałe składniki które tak pieknie pachną po otwarciu puszki. Rum wyczuwalny wręcz wspaniałe. Może to zasługa popitki. Tytoń o tyle fajny, że jest łagodny i nawet mocno palony nie krzywi facjaty. Wręcz przeciwnie. Czuć lepiej jego aromat. Nie gaśnie, nie tworzy spieków które śmierdzą jak smoła np. w tytoniu Alsbo czy Tislbury o Poniatowskim już nie wspomnę. Ten ostatni choć pieknie pachnie wanilą to po czasie pokazuje swe prawdziwe oblicze. Pozostawia smołę w komunie oa w buzi trampka. Mixture jest smaczniejszy od Petersona Gold Blend, który notabene też pieknie pachnie i całkiem fajnie smakuje. Przewyższa każda Amforę wśród której najwyżej cenie sobie Rich o przyjemnym aromacie orzechów. Amfora Full i Melow szału jak dla mnie nie robią choć Amfora Full niegdyś uchodziła za klasykę. Mimo wszystko Peterson to tytoń lepszej jakości i czuć to w trakcie i po zakończeniu palenia. Testuje rownolegle Petersona Aran i Irish Dew. Jeśli chodzi o Aran toi choć w opisie znaleźć można, że to łagodny tytoń to w porównaniu do Mixture bywa bardziej gryzący, szcegolnie po mocnym rozpaleniu i na końcu palenia. Faktycznie jak zwykle opisywano w recenzjach wanily tu mało ale w sumie na początek warto spróbować. Irish Dew ma z reguły pozytywne opinie i faktycznie przyjemnie się pali, aromat lekko wyczuwalny powiedziałbym ciekawy, mi osobiście przypadł do gustu..Wadą jest dla mnie wysoka temperatura którą osiąga w trakcie palenia. ale nad tym można zapanować. Generalnie na tym etapie jestem fanem Petersona. Jeśli wiec czytasz ta opinie i jesteś początkującym palaczem i lubisz aromaty rozważ moją radę, kup Peterson Mixture, Aran i Irish Dew. Uzupełnij kolekcję o Amforę Rich, kup z ciekawości Amforę Full jeśli słyszałeś o Pewexowym hicie a dla porównania zapal i Poniatowskiego o smaku wanily. Te kilka tytoni pokaże co sobie cenisz w paleniu fajki i jaką drogę dalej odbierzesz. Ja z pewnością będę testował inne smaki Petersona w tym innego klasyka jakim jest Sherlock Holmes a dalej pewnie trudniej dostępne blendy.
Doskonałe rady, żeby na wstępie zniechęcić potencjalnych gimfajczarzy :)